Recenzja gry: Wiedźmin 3: Dziki Gon

Recenzja gry: Wiedźmin 3: Dziki Gon

Mateusz Gołąb | 13.05.2015, 10:00

Każda kolejna odsłona growej sagi o Wiedźminie podnosiła poprzeczkę coraz wyżej. Teraz, gdy ambicje twórców sięgnęły zenitu spodziewamy się produkcji na prawdziwie światowym poziomie. Przekonajmy się zatem, czy Dziki Gon stanie w panteonie najlepszych gier cRPG w historii i będzie godnie reprezentował naszą branżę u boku legendarnych już tytułów.

Wreszcie doczekaliśmy się dnia, kiedy po latach zapowiedzi, hype’u, obietnic i niedopowiedzeń możemy wreszcie ostatecznie osądzić najnowszą produkcję naszego rodzimego studia CD Projekt RED. Przez ostatnie miesiące nie obyło się od różnorodnych kontrowersji i domysłów. Przedpremierowy niepokój jest sprawą naturalną, gdy na horyzoncie jawi się tak mocno wyczekiwana na całym świecie produkcja. No dobrze. Czy zatem Geralt z Riviii wychodzi z kolejnej potyczki zwycięsko?

Dalsza część tekstu pod wideo

Miejmy to już za sobą

Zacznijmy trochę od tyłu, aby na wstępie rozwiać przede wszystkim wątpliwości. Wiedźmin 3 nie jest grą, którą widzieliśmy na zwiastunach, a dopiero od paru miesięcy pokazuje się nam faktyczny kod programu. Downgrade względem zwiastunów sprzed ponad roku lub dwóch lat jest absurdalny.  Nie wierzę, że nie da się promować gry bez mamienia własnego odbiorcy. Spójrzmy chociażby na Rocksteady i ich Batman: Arkham Knight, które stosunkowo niedawno zaczęło dostawać pierwsze zwiastuny z rozgrywki. Jest tak, jak się spodziewałem. Parę miesięcy temu na pokazie prasowym uderzyła mnie nienajlepsza jakość otoczenia i niewiele w tej kwestii zmieniło się w dniu premiery. Dziki Gon wygląda bardzo ładnie, gdy obserwujemy go z daleka, ale gdy usiądziemy przed ekranem, to zaczyna się zauważać ogromne niedociągnięcia wizualne, płaskie tekstury trawy powbijane w ziemię i zlewające się ze sobą w dziwny sposób drzewa. Krótko mówiąc mamy tu powtórkę z Watch_Dogs i marketing CD Projekt RED dosyć nieładnie zachował się względem wypracowanej przez długie lata bazy fanów. Jednak nie ocenia się osiągnięć konia po tym, jaki był hodowca i jak go reklamował, prawda?

Dzika Gonitwa

Z początku miałem dosyć mieszane uczucia względem samej fabuły. Gra rozpoczyna się dosyć zaskakująco biorąc pod uwagę dwie poprzednie odsłony serii. Postaram się oczywiście uniknąć większych spoilerów, abyście mogli doświadczyć wszystkiego sami, ale będę musiał zdradzić parę rzeczy na potrzeby tekstu. Growy Wiedźmin był, w wielkim skrócie, historią o cierpiącym na amnezję Geralcie próbującym odnaleźć porwaną przez Dziki Gon Yennefer. Pierwszy problem rozwikłaliśmy w Zabójcy Królów, więc oczekiwanie na premierę „trójki” było jednocześnie czekaniem na rozpoczęcie pościgu za ukochaną Białego Wilka. Gdy odpalimy grę bardzo szybko okazuje się jednak, że zupełnie nieklimatycznie Yennefer znajduje się cała i zdrowa w ciągu pierwszej godziny zabawy i teraz szukamy Ciri.

Nawet Geralt jest zniesmaczony downgradem

Nie do końca spodobało mi się takie otwarcie i sprawiło, że mój początek przygody z Dzikim Gonem szedł nieco jak po grudzie. Całe szczęście mogę z czystym sumieniem przyznać, że akurat scenarzyści wywiązali się ze swojej roboty wzorowo i wszystko składa się w bardzo epicką i spójną całość wypełnioną osobistymi wątkami, politycznymi intrygami oraz nagłymi zwrotami akcji. Wiele pracy włożono również w opracowanie misji pobocznych. Wiele z nich to właściwie małe historyjki dziejące się w obrębie wykreowanego przez twórców świata, które swoją jakością w żaden sposób nie odstają od głównego wątku. Potraktowano je na równi z resztą produkcji, dzięki czemu całość sprawia wrażenie spójnej, wielowątkowej historii z pewnymi sprawami, które co prawda orbitują gdzieś niezależnie od scenariusza, ale są integralną częścią świata gry. I jest ich wyjątkowo dużo nawet, jak na grę RPG. Praktycznie w każdej mieścinie znajdziemy tablicę z questami i zleceniami na potwory. Są one na tyle ciekawe, że w pewnym momencie zorientowałem się, że dużo więcej czasu spędzam na załatwianiu spraw pobocznych, niż na przysłowiowym „ratowaniu świata”.

[ciekawostka]

Najlepsza jest jednak ogólna nieliniowość scenariusza. Nawet w obrębie głównej linii fabularnej zwykle mamy wybór, którą misją zająć się najpierw, a poszczególne zadania obfitują w ogromną ilość ścieżek i decyzji do podjęcia. Nie wszystkie dążą do tego samego rozwiązania, a czasami potrafią nam nawet zamknąć drogę do innych wydarzeń. Widzę tu ogromny potencjał do ponownego przechodzenia gry, o ile będziecie chcieli grać kolejną setkę godzin. Akurat tutaj nie ma mowy o przechwałkach. Gra faktycznie może wam zająć więcej niż cztery dobry, a ze względu na to, że wiele decyzji gracza ma swoje realne konsekwencje, to mamy jeszcze bardzo wysoki współczynnik tzw. replayability.

Odwrócona Inkwizycja

Nie może obyć się bez porównań do konkurencyjnej gry od Bioware’u, która przecież zgarnęła całą masę nagród w kategorii RPG roku. Myślę, że jeżeli Wiedźmin 3 będzie stawiany w jednym rzędzie z innym tytułem, to będzie nim Dragon Age: Inkwizycja. Nie tylko dlatego, że obie produkcje reklamowane były jako gry z otwartym światem, z czym na marginesie nie do końca potrafię się zgodzić ze względu na podział na mapy, ale również z powodu wzajemnego uzupełniania się tych gier. Mówiąc bardziej ogólnikowo siła Dzikiego Gonu tkwi tam, gdzie kuleje Inkwizycja i odwrotnie. Gra Bioware’u ma przepiękne otoczenie i fenomenalna grafikę ze średnio wyglądającymi bohaterami, a produkcja CDP RED może pochwalić się doskonałymi modelami postaci i bardzo naturalnie rozplanowanym ale jednocześnie średnim jakościowo światem. Budynki z bliska potrafią często straszyć teksturami, a o roślinności wspominałem trochę wcześniej. Ponadto świat jest tu znacznie mniej „fantastyczny” dzięki wzorowemu przestrzennemu planowaniu map. Oznacza to tyle, że krajobrazy bardziej przypominają realistyczne słowiańskie lasy, niż lokacje wyjęte z magicznej krainy tak, jak to było chociażby we Flotsam. To trochę inny klimat. Z jednej strony szkoda, a z drugiej taki wybór projektowy ma swój urok. Kwestia gustu. Podobnie jest z muzyką. Nie uświadczymy tu epickiej symfonii jak w innych produkcjach fantasy, a utwory isnpirowane naszą ludową tradycją.

Kompresja obrazków ściąganych przyciskiem Share na padzie sprawia, że otoczenie wygląda na screenach lepiej, niż w rzeczywistości, gdy siedzimy przed ogromnym telewizorem

Skoro już jesteśmy przy świecie gry, to jestem trochę zawiedziony, gdyż pomimo wcześniejszych obietnic prawdziwie otwartego świata natrafimy tu na kilka odrębnych lokacji, pomiędzy którymi przemieszczamy się za pomocą systemu szybkiej podróży. Jest jednak jedna naprawdę ogromna mapa łącząca w sobie Novigrad i Ziemie Niczyje, która ze swoim obszarem mogłaby zmieścić całą samodzielną grę RPG.

W Wiedźminie  dużo lepiej, niż w Inkwizycji wypadają zadania poboczne i ogólne możliwości interakcji z ekwipunkiem. Mamy tu wszystko czego mogliśmy spodziewać się po poprzednich częściach z drobnymi zmianami mającymi na celu usprawnienie pewnych rzeczy. Za przykład niech posłuży alchemia. Raz przygotowany wywar zostanie zrobiony automatycznie podczas medytacji, o ile tylko posiadamy potrzebne składniki. Drobne ułatwienie i pewnie nie każdy je polubi, ale zdecydowanie usprawnia organizację naszej przygody. Za to sam projekt menu ekwipunku jest równie ciemny i mało wygodny, co u konkurencji.

Rozwojowa walka

Ogromna zmiana dotknęła w Dzikim Gonie system rozwoju postaci. Nadal nie jest to produkcja oparta na grindowaniu, a na umiejętnościach i doświadczenie zbieramy głównie za ukończone zadania. Tym razem jednak nie mamy do czynienia z progresywnym wzrostem bohatera. Oczywiście za dostępne punkty kupujemy kolejne umiejętności i odpowiednio je wzmacniamy, ale działają jedynie te, które aktualnie podepniemy pod jeden z 12 dostępnych slotów. Ułożone są one w grupach po trzy i możemy je dodatkowo wzmocnić mutagenami. Z jednej strony jest to fajne, bo daje ogromną różnorodność. Zwłaszcza, że skille da się dowolnie dopasowywać do danej sytuacji. Jednak z pewnością trafią się gracze, w tym ja, którzy preferują tradycyjne drzewka. Brakuje mi tu poczucia, że mój bohater rośnie w siłę. Pomysł na system jest jednak bardzo ciekawy i ma spory potencjał.

Walka pozornie wygląda bardzo podobnie do tej z poprzednich odsłon. Pozornie, bo pożegnaliśmy się z rytmicznymi combosami na rzecz zwykłego klepania przycisków, dostaliśmy uniki, więc żegnamy się z ciągłymi rolkami, a znaki mają większe znaczenie w pojedynkach, niż kiedyś. To bardzo dobrze. Potyczki z wieloma przeciwnikami na raz potrafią przypominać swojego rodzaju balet śmierci i jednocześnie wymagają sporej ilości myślenia. Gra nadal jest dosyć trudna zwłaszcza, jeżeli nie będziemy regularnie zajmować się zadaniami pobocznymi, by uzbierać doświadczenie. Jednak bardzo szybko okazuje się, że spokojnie możemy sobie poradzić nawet z nieco potężniejszymi potworkami, o ile tylko podejdziemy do nich z nastawieniem a’la Dark Souls. Przeciwnicy reagują fajnie i stosunkowo naturalnie. Geralt potrafi okazjonalnie wykonać finishera i rozczłonkować na koniec swojego przeciwnika. Inną kwestią są walki z bossami, które podzielone zostały na konkretne fazy i przez to również jest im nieco bliżej do Souls like’ów, choć nie jest to oczywiście ta sama liga.

Paleta nieba jest czasem dziwaczna, ale trudno odmówić jej uroku

Gra szczegółów

Wiedźmin 3: Dziki Gon to gra z bardzo dużym światem. Bardzo często twórcy nie najlepiej potrafią niestety wyważyć zawartość gry względem obszaru zaprojektowanej przez siebie mapy. W związku z tym zdarza się, że przez bardzo długi czas przemierzamy pustkowia czekając, aż coś się wydarzy. Na szczęście problem ten ominął przygody Geralta i czasami można wręcz zostać przytłoczonym ilością rzeczy, które czekają na nas w świecie gry. Raz zaatakują nas bandyci, przy okazji ktoś poprosi Wiedźmina o pomoc, a czasem zupełnie przypadkiem natrafimy na ciekawą pieczarę, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. W każdym z tych miejsc coś się dzieje i mamy co robić. Jak nam się nudzi, to możemy pójść do fryzjera, skorzystać z usług kurtyzan, czy też powalczyć na pięści.

A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Twórcy opracowali na potrzeby gry rozbudowaną grę karcianą, która przywodzi na myśl mieszankę Triple Triad z Final Fantasy 8 i Magic the Gathering. Wyzywamy na pojedynki napotkane osoby i układamy sobie talie z zakupionych kart. Mało wam zajęć? Po Novigradzie kręcą się konkurencyjne gangi, które napadają na ludzi po nocach, niczym w Gotham City. Jeżeli chcemy, to możemy sympatyzować z jednymi, a zwalczać innych. No i nie zapominajmy o Ciri, która dostała swoje własne segmenty gameplayowe i prowadzi się ją kompletnie inaczej, niż Białego Wilka. Przykłady można mnożyć, ale niestety nie mogę pisać recenzji w nieskończoność, a i tak rozrosła się ona już do niebotycznych rozmiarów. Gdybym chciał po kolei analizować każdy element mechaniki gry, to prawdopodobnie napisałbym na temat Wiedźmina 3 całkiem obszerną książkę.

[ciekawostka]

Cieszy również przywiązanie wagi do szczegółów. Gracz może z mimiki Geralta wyczytać jego myśli i samopoczucie i wygląda to wyjątkowo naturalnie. Lepiej w tej kwestii prezentuje się tylko L.A. Noire. Poza tym wraz z upływem czasu faktycznie rośnie mu broda. Szkoda tylko, że nie może osiągnąć tu poziomu prawdziwego czarodzieja. Nasz bohater musi za to wyjątkowo regularnie naprawiać swoją bron i zbroję, które niszczą się z każdym kolejnym zadanym lub otrzymanym uderzeniem.

Po raz pierwszy widziałem tak zaawansowane warunki pogodowe w grze RPG. Tu nie tylko zmienia się pora dnia. Niebo potrafi nagle się zachmurzyć, by zaraz potem zaczął padać rzęsisty deszcz, któremu zawtórują z hukiem pioruny. Gdy wieje wiatr, drzewa i trawy uginają się pod jego naporem, a liście tańczą wokół rozmawiających ze sobą postaci. Deweloperzy stwierdzili nie tak dawno, że inspirowali się w tej kwestii DriveClubem. Widać to na każdym kroku.

Gdyby meteoryt znalazł się tak blisko Ziemi, to nawet Bruce Willis nie umiałby już pomóc

Jeżeli chodzi o rzeczy nie do końca udane, to  wspominałem już o najgorszym, czyli o jakości terenów zielonych i kiepskich teksturach. Absolutnie niedobrze wyglądają wschody i zachody Słońca. Te nie dość, że oślepiają gracza, to jeszcze przypominają bardziej zbliżający się do Ziemi meteoryt, niż cokolwiek innego. Czasami potrafią się zakrztusić skrypty. Zdarzyło mi się, że gra powtórzyła tę samą animacją, lub puściła sekwencję trochę za późno cofając mnie jednocześnie parę kroków w tyłu. Dorzućmy do tego jeszcze drobne bugi, ale i tak jestem pod wrażeniem tego, ile REDZI zdążyli naprawić przez ostatnie miesiące. Gdy grałem w Wiedźmina w styczniu, to kod sypał się, niczym domek z kart. Teraz mamy tylko drobiazgi, których trudno uniknąć, gdy tworzy się takich rozmiarów grę. Gorzej, że gra regularnie gubi klatki. Mam tylko nadzieję, że nie trzymanie FPS-ów zostanie poprawione w zapowiedzianym już Day 1 Patchu. Dla mnie osobiście leży również polski dubbing, Jest przeaktorzony jak zwykle. To jednak cecha charakterystyczna polskiej szkoły aktorskiej, która więcej czerpie z teatru, niż z prawdziwego życia.

Geralt of the Year Edition

Jeżeli Dragon Age: Inkwizycja była grą RPG roku 2014, to w tym zdecydowanie króluje Wiedźmin 3: Dziki Gon, który jednocześnie godnie zamyka grową trylogię Geralta z Rivii. Przynajmniej w kwestii trójwymiarowych, dynamicznych produkcji, bo zawsze można się spierać, że lepiej wypada Pillars of Eternity. Jest to produkcja na światowym poziomie, z której możemy być dumni. Szkoda tylko, że przed premierą tak bardzo brakowało szczerości w kwestiach wizualnych. Szkoda tym bardziej, że Wiedźmin 3: Dziki Gon z powodzeniem broni się sam. Gracze takie rzeczy zapamiętują i od teraz zapewne będą brali poprawkę podczas kolejnych zapowiedzi gier z tego studia.  Geralt otarł się o tym razem o pełną dychę. Czy muszę was dodatkowo zachęcać do dania mu szansy?

Gra została zrecenzowana na postawie wersji na konsolę PlayStation 4

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Wiedźmin 3: Dziki Gon.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Wiedźmin 3: Dziki Gon

Atuty

  • Scenariusz głównego wątku i misji pobocznych
  • Olbrzymia zawartość gry
  • Fenomenalna symulacja pogody
  • Przywiązanie wagi do szczegółów
  • Wymagający system walki
  • Długość

Wady

  • Średnio wyglądające otoczenie
  • Drobne bugi
  • Mocno gubi klatki

Jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza gra tego roku, za którą niestety będą się ciągnęły konsekwencje niezbyt szczerego marketingu. Jedna z najbardziej wypchanych zróżnicowaną zawartością gier w jakie grałem.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper