Recenzja gry: Sniper Elite V2

Recenzja gry: Sniper Elite V2

Łukasz Kucharski | 06.01.2013, 22:56

Bycie snajperem – nawet tym wirtualnym – wymaga opanowania i cierpliwości. Większość gier traktuje zabójcze karabiny jako uzupełnienie ekwipunku bohatera, z którego możemy skorzystać od czasu do czasu. W ostatnich latach poza pierwszą częścią Sniper Elite, mogliście mieć styczność z dwiema częściami Sniper: Ghost Warrior – stworzonego przez Polski zespół City Interactive.

Studio Rebellion zapewniło nam kilka świetnych gier (Alien vs Predator, Aliens versus Predator), ale i istne przeciętniaki pokroju Aliens vs Predator. W wydanej w 2005 roku pierwszej części Sniper Elite wcielaliśmy się w Karla Fairburne'a, który w ostatnich godzinach II Wojny Światowej starał się powstrzymać Związek Radziecki przed przejęciem broni, będącej do tej pory w rękach Niemców. Z kolei w V2 wnikniecie w ciało tego samego bohatera, którego zadanie będzie identyczne, tylko okraszone lepszą grafiką. Widać ekipa twórców bardzo związała się z tamtą historią, bohaterem i czasami, bo zamiast nowej historii stworzyła dla nas przeróbkę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wdech

Gra nastawiona jest na ciche eliminowanie przeciwników i trzeba przyznać, że oczyszczenie całej planszy/etapu, bez podnoszenia alarmu i samymi headshotami, sprawia ogromną frajdę. Możecie oczywiście wzbudzić alarm i stopniowo usuwać przeciwników. Nie daje to jednak takiej satysfakcji, jak chociażby zdjęcie dwóch żołnierzy jednym pociskiem, w momencie gdy uderza piorun. O ile wystarczy Wam cierpliwości. Sniper Elite wybacza bowiem bardzo niewiele, zwłaszcza na najwyższym poziomie trudności. Musicie wtedy liczyć się z takimi aspektami świata realnego jak wpływ grawitacji na lot pocisku, siła wiatru czy szybkość uderzeń serca głównego bohatera. Z tym ostatnim wiąże się jedna z atrakcji produkcji Rebellion, czyli „puste płuco”. W dużym skrócie, gdy puls protagonisty wynosi około 80 BPM po wciśnięciu R2 możecie ustabilizować celownik. A jeżeli wykażecie się większym opanowaniem, to czas ulegnie znacznemu spowolnieniu, co pozwoli jeszcze dokładniej rozdawać kule.


Wpływ na ten czynnik mają jednak odnoszone rany, ale i to jak się poruszacie (bieg, skradanie, czołganie). Sam arsenał jest skromny, ale w zupełności wystarczający. Poza snajperką, w ekwipunku znajdziecie standardowy karabin, pistolet, granaty, miny i kamienie. Te ostanie oczywiście nie służą do zabawy w Dawida i Goliata, a odwracania uwagi żołnierzy. Choć prawdę pisząc użyjecie ich pewnie tylko podczas prologu, który uczy zasad panujących w grze. Największym pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie jednak pewien mały drobiazg. Mianowicie, gdy Wasz cel zostanie jedynie ranny, towarzysze potrafią próbować go uratować, poprzez przerzucenie przez bark i zniesienie z pola bitwy. Najczęściej kończy się to dla nich tragicznie, ale i tak zasługuje na uznanie za sam pomysł.

Kampanię możecie również poznać w towarzystwie drugiego gracza (przez Internet). A gdy będzie brakowało Wam wrażeń w kolejce czekają jeszcze dodatkowe tryby: ochrona przed falami wrogów, ucieczka przed rychłym wybuchem bomby – problem w tym, że najpierw musicie znaleźć części do naprawy środka lokomocji oraz misje, w których jedna postać jest strzelcem, a druga pełni funkcję Sokolego Oka i wyparuje wrogów. Edycja Game of The Year została wzbogacona o wszystkie dotychczasowe pakiety. W skład prezentów wchodzą trzy misje w trybie dla jednego gracza (Neudorf Outpost, Saint Pierre, Assasinate the Fuhrer – ta ostatnia pozwala poczuć się niczym jeden z Bękartów Wojny Tarantino i pozbawić życia Hitlera), dziesięć nowych broni oraz cztery mapy dla fanów rozgrywki wieloosobowej.

Wydech

Wszystko byłoby piękne gdyby nie największa bolączka gry – grafika. Sniper Elite wygląda niestety tylko przeciętnie. W połączeniu z bardzo podobnymi lokacjami (najbardziej różnią się te z DLC załączonych na płycie) tworzą średni spektakl dla Waszych gałek ocznych. Gdyby nie pięknie zwizualizowany lot pocisku w zwolnionym tempie i chluba twórców zwana X-Ray Kill Cam (bijatykowy odpowiednik mogliście zobaczyć w ostatnim Mortal Kombat), ocena poleciałaby na łeb na szyję, a raczej na pad i na podłogę. X-Ray jak nazwa wskazuje stanowi prześwietlenie wrogów, gdy trafia w nich pocisk. Najczęściej wygląda to tak, że w momencie oddania precyzyjnego strzału, gdy kula jest tuż przy postaci, zobaczycie spektakl składający się z rozwalanych kości, fruwających flaków i lejącej się krwi - makabryczne, ale miłe dla oka. Szczerze  przyznam, że każda taka animacja – od głowy po krocze - wzbudzała u mnie skręt kiszek. Istne apogeum zniszczenia sieją jednak pociski wymierzone w granaty wiszące na paskach żołnierzy. Czas zwalnia również, w momencie wzięcia na cel np. czołgu, a dokładniej jego zbiornika z paliwem.

Dodatkowo co i rusz dostrzec można przenikanie się elementów, np. karabin Karla przenika przez ścianę przy oddawaniu strzału w zwolnionym tempie. Poza tym, wielokrotnie blokowałem się na jakiś elementach, które nie powinny wywoływać takiego „efektu”. W połączeniu z kompletnie nijakim bohaterem, któremu nie pomaga niski chrapliwy głos cała esencja gry zawiera się w wystrzeliwaniu kolejnych pocisków. Pytanie tylko po jakim czasie będziecie mieli tego dość. Ukończenie kampanii zajmie Wam kilka wieczorów, ale nie wyobrażam sobie, by ktoś wytrzymał jednorazowe przejście np. pięciu etapów z rzędu bez chęci rzucenia płytki w szary, smutny kąt. Umiar w dawkowaniu jest tutaj zbawienny.

Bum!

Czeka więc na Was szereg misji, które w większości opierają się na jednym schemacie – sprawdzić teren, wybić przeciwników, przejść dalej. Czasami twórcy pozwolą Wam na odmianę, np. na ochranianie ważnej postaci, ale są to sporadyczne przykłady. Gdybym od razu nie wyłączył w sobie chęci udawania jednoosobowej armii, zapewne Sniper Elite V2 szybko, by mnie znudził. Ta gra potrzebuje jednak szansy i zmiany przyzwyczajeń, które wynosimy z innych strzelanek zalewających rynek (nie uważam, że tamte gry są gorsze, a po prostu inne). Kwestie graficzne to już bardziej skomplikowana kwestia, bo dla wielu osób jest to najważniejszych element w grach. Osobiście nie miałem z tym zbyt wielkiego problemu, ale nie obraziłbym się za znaczny skok jakościowy przy okazji kolejnej odsłony.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Sniper Elite V2

Atuty

  • wymaga strategii
  • x-ray kill cam
  • animacja lotu pocisku

Wady

  • nijaki bohater
  • grafika
  • momentami monotonna
  • przenikanie elementów

Dobra gra dla koneserów (skromnego) gatunku.

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper