Recenzja gry: The Crew

Recenzja gry: The Crew

Adam Ginel | 06.12.2014, 15:51

Zaufanie graczy wobec Ubisoft, za sprawą ostatnich wpadek z serią Assassin's Creed, drastycznie spadło. Oliwy do ognia dodał sam wydawca puszczając w świat informację, że przed premierą nie pojawią się recenzje zapowiadanego szumnie The Crew. Wnioski nasuwały się same: francuski gigant bał się ocen. Czy rzeczywiście miał powody do obaw?

Po ograniu beta wersji byłem raczej optymistycznie nastawiony do The Crew. Owszem, nie urwało mi łba, ale też nie czułem się zawiedziony. Wszystko wskazywało na to, że dostaniemy kawał porządnego racera. Arcade'owy model jazdy bardzo mi odpowiadał, a na zdarzające się od czasu do czasu bugi i problemy z detekcją kolizji brałem poprawkę licząc na to, że zostaną wyeliminowane w finalnej wersji gry. Po kilkunastu godzinach spędzonych z tym tytułem z pełną odpowiedzialnością mogę napisać, że możecie szykować się na ostrą jazdę!
Dalsza część tekstu pod wideo

Niech żyją wolność i swoboda

Twórcy od pierwszych zapowiedzi przedstawiali The Crew jako wyścigowy sandbox, w którym od momentu odpalenia silnika macie pełną swobodę w poruszaniu się po całych wirtualnych Stanach Zjednoczonych. Owszem, pokusili się o wątek fabularny, abyście oprócz chęci zdobycia sławy i kasy mieli dodatkową motywację do brania udziału w kolejnych wyścigach, jednak to wy decydujecie, co aktualnie chcecie robić. A roboty jest co niemiara. Możecie zająć się wykonywaniem zadań głównych, w trakcie których poznacie historię siódemki bohaterów, szukać dodatkowych zleceń, za które zgarniecie bonusową gotówkę, lub ustawiać się ze znajomymi na wspólne zmagania, w których stawką jest wirtualna kasa i reputacja. Do tego dochodzi zabawa w mechanika i speca od tuningu.
 
Jak wspomniałem, w trakcie zabawy poznacie losy siódemki bohaterów, których historie wzajemnie się przeplatają, tworząc zgrabną całość. Od razu zaznaczam, że wcielicie się w jedną z postaci - Aleksa, chcącego pomścić śmierć brata. Muszę przyznać, że spodziewałem się miałkiej fabuły, średnich lotów dialogów i beznadziejnego zakończenia. Czego można bowiem oczekiwać od wyścigów? Jak się okazało, twórcy położyli na ten element spory nacisk, dzięki czemu z chęcią brałem udział w kolejnych zadaniach zbliżających mnie do wielkiego finału. Nie będę zdradzał szczegółów, aby nie psuć wam zabawy.

Od czego zacząć?!

Zadania, które będziecie mieli okazję wykonywać w trakcie głównego wątku fabularnego jak i podczas misji dodatkowych podzielono na kilka kategorii. Weźmiecie udział w klasycznym wyścigu, w którym w szranki może stanąć jednocześnie do ośmiu kierowców. Czasami będziecie zaliczali okrążenia, a czasami jechali z punktu "A" do punktu "B". Ważne, abyście byli na mecie pierwsi. Tutaj nie ma drugiego, ani trzeciego miejsca, liczy się tylko zwycięstwo. Innym razem trzeba dojechać do wskazanego na mapie punktu w określonym czasie (ważne jest tu poznanie okolicy i wszelkich możliwych skrótów). Czasami znaczenie ma stan, w jakim wasze auto dojedzie do mety, więc nie można zbytnio szarżować. Z kolei w podobnej do znanego z serii Burnout eliminacji musicie rozwalić wyznaczony cel w jak najkrótszym czasie. Szkoda, że wpakowanie delikwenta pod jadącą z naprzeciwka ciężarówkę nie pomaga. To wy, uderzając w jego auto, powodujecie obrażenia. Ucieczka to, według mnie, najbardziej emocjonujące wyzwania. Musicie wiać przed policją, albo członkami gangu. Prześladowcy nie cofną się przed niczym, aby was powstrzymać. Taranują, stawiają blokady drogowe, a nawet wysyłają helikoptery. Tutaj wszystkie chwyty są dozwolone, więc chcąc im uciec, będziecie zmuszeni wpychać ich wozy na słupy, korzystać ze skrótów i jechać pod prąd. Nerwy miałem napięte jak postronki, gdy na ogonie siedziały mi cztery radiowozy i helikopter, a ja jechałem pod prąd na autostradzie. Są też zadania polegające na podążaniu za konkretnym samochodem. W tym przypadku dostępne są dwa rodzaje misji: śledzenie i pościg. W pierwszej musicie podążać za wyznaczonym celem pozostając niezauważonymi. W drugiej zaś siedzieć mu na ogonie, aż wyznaczony czas nie minie. Trafiają się również wyzwania polegające na zebraniu określonej liczby paczek porozrzucanych po okolicy. Macie oczywiście ograniczoną ilość czasu, więc trzeba się spieszyć.

Ćwicz skilla

Oprócz wspomnianych wyżej kategorii zadań, do zaliczenia macie całą masę mniejszych wyzwań, zwanych testami umiejętności. Wspinaczka wymaga dojechania do jak najwyżej położonego na mapie punktu w jak najkrótszym czasie. W jej trakcie możecie też zgarnąć specjalne flagi, zapewniające dodatkowe punkty do wyniku końcowego. W ucieczce należy odjechać jak najdalej od punktu startowego w ograniczonym limicie czasu. Kierunek nie ma żadnego znaczenia, po prostu wciskacie pedał gazu i mkniecie przed siebie. Im dalej uda się dojechać, tym lepszy wynik uzyskacie. Z kolei jazda po linii wymaga od was trzymania się jak najdłużej wyznaczonej trasy przejazdu. Co ciekawe, im dłużej na niej pozostajecie, tym cieńsza się robi, a co za tym idzie poziom wyzwania wzrasta. Biorąc udział w teście precyzji, musicie przejeżdżać przez specjalne bramki. Problem w tym, że z każdą zaliczoną, kolejna nieco się kurczy. Oczywiście wszystkie należy minąć w ten sposób w wyznaczonym czasie. Slalom to, jak nietrudno się domyślić, zaliczanie bramek, ale ustawionych tak, że trzeba jechać zygzakiem. Im bliżej słupka miniesz daną bramkę, tym więcej punktów zgarniasz. W skoku trzeba wykonać jak najdłuższy lot i przy okazji wylądować jak najbliżej wyznaczonego celu. Zbieranie polega na zgarnięciu wszystkich znaczników ustawionych na trasie w wyznaczonym czasie. Wraz z jego upływem wartość punktowa poszczególnych znajdziek maleje, więc trzeba cisnąć. Ostatnią konkurencją jest test prędkości, czyli jazda z pedałem gazu wciśniętym w podłogę przez wskazany czas. Musicie utrzymywać się w minimalnym przedziale szybkości jazdy, ponieważ w przeciwnym razie tracicie cenne punkty i mnożnik.

Zabawa w poszukiwacza

Do odkrycia czeka was mnóstwo ciekawych rzeczy. Począwszy od odnajdywania specjalnych stacji danych, ujawniających ciekawe rzeczy w okolicy, przez szukanie punktów charakterystycznych, których jest aż 242, a na zbieraniu części oldschoolowych samochodów (5 aut po 20 części każde) skończywszy.
 
 
 
Po mapie możesz poruszać się na trzy sposoby. Pierwszym jest najzwyklejsza jazda samochodem. Zajmuje, jak łatwo się domyślić, najwięcej czasu, ale przy okazji daje masę frajdy. Kolejnym jest korzystanie z szybkiej podróży. W każdej chwili możecie wskoczyć do widoku mapy, wybrać dowolny punkt i w mgnieniu oka się do niego przenieść. Szkopuł w tym, że aby móc to zrobić, musicie wcześniej odwiedzić wybrany obszar. Ostatnim sposobem na podróżowanie jest płatny transport. Odwiedzając stacje kolejowe lub lotniska możecie bez problemu przemieścić się z jednego końca USA na drugi, uiszczając przy tym niewielką opłatę. W trakcie zabawy odwiedzicie wszystkie charakterystyczne miejsca Stanów Zjednoczonych. Nowy Jork i Statuę Wolności, Detroit i więzienie stanowe, Chicago i Millenium Park, Miami i Freedom Tower, Las Vegas i słynną ulicę Freemont, czy wreszcie Los Angeles i Hollywood. W każdym z pięciu obszarów USA czeka na was masa atrakcji i ciekawych miejsc do zobaczenia. Za przykład niech posłuży miasteczko Salem...
 
Jak sami widzicie, jest co robić. Zaliczenie wszystkich zadań i misji wymaga ogromnej ilości czasu. Szczególnie, że potem możecie próbować pokonać swoje wyniki lub zarosić do zabawy znajomych. Co najciekawsze, twórcy podkreślają, że kwintesencją The Crew jest właśnie multiplayer. No właśnie...

Multiplayerowy zawrót głowy

Jazda solo daje sporo frajdy, jednak dopiero gdy do wspólnej zabawy zaprosicie znajomych lub zupełnie przypadkowo spotkanych na wirtualnych ulicach USA graczy, The Crew pokazuje pazur. Właściwie każdą misję da się rozegrać w kooperacji. Wyobraźcie sobie, o ile ciekawsze będzie uciekanie przed policją, gdy jeden z członków waszej ekipy jest ścigany, a pozostali trzej muszą go osłaniać, odganiając upierdliwe radiowozy! Nawet zwykły wyścig jest znacznie ciekawszy, gdy biorą w nim udział prawdziwi gracze. Zespół może tworzyć maksymalnie czterech kierowców, a to, czym się akurat zajmiecie, zależy tylko i wyłącznie od was. Możecie beztrosko jeździć po bezdrożach, szukać ciekawych wyzwań, czy wykonywać wspólnie misje fabularne. W miarę postępów w grze macie możliwość przyłączenia się do jednej z kilku frakcji. Te z kolei również oferują rozmaite wyzwania, które oczywiście najlepiej wykonywać wspólnie z innymi graczami. Można brać też udział w zmaganiach frakcji, walcząc w rozmaitych konkurencjach.
 
 
Twórcom udało się stworzyć niemalże idealne, w moim odczuciu, wyścigi z naciskiem na zabawę wieloosobową. Znalezienie kompanów do wspólnej zabawy trwa chwilę, a co najważniejsze, wszystko działa doskonale. Bez problemu możesz ustawiać się ze znajomymi lub po prostu zgadać się z przypadkowo spotkanymi kierowcami. Problem polega jedynie na dobieraniu graczy. W rozgrywkach PvP zdarza się, że w szranki stają gracze z poziomu 25 i np. 50, co automatycznie oznacza porażkę dla tych pierwszych.

RPG na kółkach

To stwierdzenie idealnie pasuje do The Crew. Za wszystko co robicie, dostajecie punkty doświadczenia i kasę. Te pierwsze pozwalają wam awansować na wyższe poziomy i brać udział w kolejnych wyzwaniach. Co ciekawe, wraz z wykonywaniem misji fabularnych oraz zadań pobocznych, wasze auta też się rozwijają. Im wyższy level auta, tym lepsze ma osiągi. Ważne jest, aby dbać o odpowiedni poziom swoich samochodów, ponieważ mając zbyt słabą furę, skazujecie się na niepowodzenie, ponieważ misje fabularne mają z góry ustalony poziom trudności. Oczywiście, aby zadania były emocjonujące, handicap jest dostrzegalny na każdym kroku. Gdy zaliczycie dzwona, stawka w magiczny sposób zwalnia, dając wam szansę na rehabilitację. Jeśli natomiast idzie wam wyjątkowo dobrze, za chwilę na skrzyżowanie wjedzie ciężarówka, wymuszając hamowanie. Najważniejsze jest więc, aby się nie poddawać, ponieważ często okazuje się, że na ostatniej prostej uda się wam nadrobić zaległości i wygrać wyścig.
 
Każde posiadane auto da się dodatkowo zmodyfikować w warsztacie. Można montować różne zestawy ulepszeń, dzięki którym możecie brać udział w wyścigu ulicznym, off-roadowym, wyczynowym, rajdowym i na torze. Jest to dosyć ciekawy zabieg, ponieważ grę da się ukończyć posiadając tylko jedną furę, zmieniając jedynie jej wersję w zależności od potrzeby. Wykonując poszczególne testy umiejętności trzeba odpowiednio dobierać samochody, ponieważ osiągnięcie porządnych rezultatów we wspinaczce jest raczej mało prawdopodobne za kierownicą pojazdu przeznaczonego do wyścigów na torze, itd.
 
 
 
Zdobytą za wygrane wyścigi kasę i zadania możecie przeznaczyć na zakup nowych aut lub rozwój już posiadanych. Jest w czym wybierać, zapewniam. Kupienie wszystkich modeli i ich rozwinięcie to wyzwanie na wiele dni. W dziupli, pełniącej jednocześnie rolę warsztatu można zmienić kolor lakieru, elementy nadwozia (tuning wizualny), dobrać odpowiednie części i naprawić auto. Tam też znajdziecie kompanów spotkanych w trakcie fabuły. Wraz z awansem na wyższe poziomy dostajecie specjalne punkty, które możecie rozdysponować na wykupienie u nich rozmaitych perków. Zniżka na zakup samochodów, wydajniejsze nitro, skuteczniejszy radar i wiele, wiele innych.
 
Model jazdy to absolutny arcade. Efektowne drifty, ścinanie zakrętów i agresywne zmagania z przeciwnikami to absolutna norma. Jeśli szukacie symulacji, to nie jest tytuł dla was. Nie ma tu takich niuansów jak wykorzystanie tunelu powietrza za pojazdem przed wami, czy ustawień zawieszenia poprawiających osiągi. Po prostu montujecie lepszy zestaw i heja.

Good morning America!

The Crew może oczarować. Siła tego tytułu tkwi w pięknie zaprojektowanych lokacjach. Jadąc przez centrum Nowego Jorku musicie uważać na wzmożony ruch, podziwiając przy okazji piękną architekturę. Jadąc między aglomeracjami traficie do lasu, na prerię i w góry. Drogę czasami przebiegnie wam jelonek, a z drzew wzbiją się do lotu ptaki. Jadąc wzdłuż wschodniego wybrzeża często będziecie gapili się na uroczy wschód słońca, a mknąc nocą autostradą, zostaniecie zahipnotyzowani widokiem pięknie oświetlonego miasta. Wyścigi na lotnisku, w towarzystwie lądujących samolotów to zupełna norma. Nie zdziwcie się też, gdy podczas szalonej jazdy po kopalni odkrywkowej nad głowami przemknie wam ogromne ramię koparki. Świat jest ogromny i tętni życiem.
 
Nie mogło się to oczywiście nie odbić na jakości tekstur i animacji. O ile same fury biorące udział w zmaganiach wyglądają pierwszorzędnie, tak już pozostali uczestnicy ruchu nie prezentują się tak dobrze. Momentami ma się wręcz wrażenie, że zostały wyciągnięte z poprzedniej generacji. Podobnie ma się rzecz z budynkami i otoczeniem. W trakcie zwariowanego rajdu ulicami Nowego Jorku wszystko wygląda bardzo dobrze, jednak gdy się zatrzymacie i zaczniecie się rozglądać, pojawi się lekki niedosyt. Fajnie, że twórcy pokusili się o kilka wariantów ustawienia kamery. Niestety, widok z wnętrza nie powala. O ile same zegary dają radę, tak pozostałe elementy niekoniecznie. Szczególnie razi brak możliwości zerknięcia w boczne i wsteczne lusterko, w których zwyczajnie nic nie widać. Występują też problemy z animacją, która potrafi zdrowo chrupnąć, co czasami jest opłakane w skutkach. Udźwiękowienie to z kolei absolutne mistrzostwo. Ryk potężnych silników, miłe dla ucha syknięcia nitro i pisk opon dają radę. Całości dopełnia dobrze dobrany soundtrack.

Łapać buga!

Tak, tak, nie obyło się bez dość licznych, aczkolwiek niewielkich niedociągnięć. Podstawowym problemem jest detekcja kolizji. Wielokrotnie zdarzało mi się zaliczyć dzwon o... krawężnik. Podobnie jest ze zwierzętami. Nie zdziwcie się, gdy po zgarnięciu królika przebiegającego drogę wasze auto zatrzyma się na nim jak po uderzeniu w ścianę. Działa to też w drugą stronę. Wielokrotnie powinienem zaliczać czołówkę z nadjeżdżającym z naprzeciwka samochodem, a okazywało się, że w magiczny sposób się tylko o nie ocierałem, nieznacznie zwalniając. Ostatnim stadium było przenikanie przez wozy przeciwników. Nieśmiertelni i niezwykle sprawni piesi, których w żaden sposób nie da się przejechać też nie powinni was dziwić. Ciekawie brzmi pisk opon na żwirze. Czułem się niczym Borewicz, który jako jedyny potrafił to zrobić swoim Polonezem. Kilkukrotnie gra wywaliła mnie do menu głównego lub zawieszała się przy restarcie misji, co wymuszało ponowne odpalenie The Crew.
 
 
 
Wszystkie te niedociągnięcia nie są na szczęście na tyle drażniące, aby rażąco obniżać frajdę czerpaną z zabawy. Biorąc też pod uwagę rozmiar i złożoność świata, można na nie przymknąć oko.

Zbieraj ekipę

Jeśli lubicie wyścigi, The Crew jest pozycją absolutnie obowiązkową w waszej kolekcji. To mieszanka Need for Speed, MotorStorm, Burnout i innych dobrych racerów, która wyrwie wam kawał czasu z życiorysu, jeśli będziecie chcieli zaliczyć wszystkie zadania i odwiedzić każdy zakątek USA. Choć nie pozbawiona kilku niedociągnięć, jest jedną z najlepszych gier wyścigowych, w jakie kiedykolwiek miałem okazję szarpnąć.
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Crew

Atuty

  • Ogromny teren do zwiedzenia
  • Masa rzeczy do zrobienia
  • Emocjonujące wyścigi
  • Multiplayer

Wady

  • Dość liczne bugi
  • Oprawa mogłaby być lepsza

Absolutny must-have dla każdego fana wyścigów. Kilka tematów nie zagrało, ale jest tu masa rzeczy do zrobienia, potężny obszar do zwiedzenia i genialny multiplayer. Jeśli nastawiasz się na zabawę w multi, śmiało dodaj do oceny jedno "oczko"

Adam Ginel Strona autora
cropper