Recenzja gry: LittleBigPlanet 3

Recenzja gry: LittleBigPlanet 3

Michał Włodarczyk | 19.11.2014, 16:38
Z powodu małego poślizgu, europejska premiera LittleBigPlanet 3 zbiegła się z pierwszymi urodzinami PS4 na Starym Kontynencie. Zbliża się więc czas pierwszych podsumowań i rozliczeń najmłodszego członka rodziny PlayStation, który - choć sprzedaje się na całym świecie fenomenalnie - listą wysokobudżetowych tytułów na wyłączność, nie będących remasterami albo remake’ami, jak dotąd nie powalał.
Czy za sprawą nowych przygód Sackboya można powiedzieć, że ten stan rzeczy uległ zmianie? Zachęcam do zapoznania się z recenzją rzeczonej produkcji, z której dowiesz się, dlaczego nie.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
Oczekiwania wobec gry Sumo Digital, które zaopiekowało się szmaciankami w zastępstwie magików z Media Molecule, miałem wysokie. Nowa platforma, numerek w tytule, świeży zestaw bohaterów i obietnice dewelopera o rozbudowaniu i poprawieniu większości elementów starszych odsłon - wydawało mi się, iż nie ma szans, by całość nie dotrzymała kroku poprzednikom. Jak się okazało kilkanaście godzin później, myliłem się.
 

Są chipsy, jest impreza



 
Może i urodziłem się niedawno, ale nie wczoraj, domyślam się więc, że najprawdopodobniej zdążyłeś rzucić okiem na oceniaczkę. Zatem już na początku wypadałoby, bym postawił sprawę jasno - LittleBigPlanet 3 jest grą dobrą. Dla osób, które z tą specyficzną platformówką zetkną się po raz pierwszy, jest to z pewnością pozytywna wiadomość, niestety „tylko” dobrą dla wszystkich tych, którzy z „jedynką”, „dwójką” oraz edycją na PS Vita spędzili dziesiątki wspaniałych godzin. Do zalet lub wad zakwalifikować nie mogę fabuły, rzeczy w platformówkach traktowanej najczęściej w kategoriach marginalnych. Jako fajtłapowaty Sackboy lądujemy w świecie Bunkum, gdzie o pomoc prosi nas zabawna szmacianka z żarówką w miejscu głowy o imieniu Newton. Naszym zadaniem jest wkraść się do domostwa pewnej babci, która ma zamiar uwolnić zagrażających światu potężnych tytanów, zamkniętych wieki temu w... puszce po herbacie. Po zaliczeniu prologu i ubiciu pierwszego bossa, okazuje się, że tak naprawdę staruszka jest matką Newtona, która strzegła puszki przed swoim sfiksowanym synem. Chcąc nie chcąc, pomagamy złoczyńcy uwolnić tytanów, których teraz musimy powstrzymać. Sackboy potrzebuje pomocy, a zdolni pokonać tak wielkie zło są tylko legendarni herosi, czyli Oddsock, Toggle oraz Swoop.
 
Na kampanię, prócz opisanego wcześniej prologu, składają się jeszcze trzy rozdziały oraz epilog, a uzupełniają ją fakultatywne misje dodatkowe. Choć kolejne segmenty różnią się od siebie settingiem, poziomem skomplikowania oraz unikatowymi urozmaiceniami (etap w zerowej grawitacji, pościg, itp.) schemat jest zawsze ten sam: szukamy trzech drogocennych kul, odblokowujemy etap dla legendarnego bohatera, a następnie przystępujemy do średnio wymagającej potyczki z bossem. Opcjonalne zadania, do których tradycyjnie wskakujemy z poziomu mapy, są zwykle krótsze niż misje fabularne, nadrabiają za to pomysłowością. Raz jest to staroszkolny sprint w prawo, kiedy indziej prosty shooter, znajdziemy też kilka etapów charakterystycznych dla platformerów 3D. Niestety, nie ma tego wcale aż tak dużo, więc napisy końcowe można ujrzeć już po ośmiu godzinach zabawy, a jeśli skupimy się wyłącznie na głównych zadaniach - nawet po pięciu. Jak na standardy serii, jest to wynik bardzo słaby, wręcz podły. Co gorsza, jeśli nakręcony przez materiały promocyjne zacierałeś ręce z myślą o szaleństwach w „skórze” nowych postaci, to bardzo Cię zmartwię, gdyż etapów przygotowanych specjalnie dla towarzyszy Sackboya jest tyle, co kot napłakał. Sprawa co najmniej dziwna, bo to przecież Oddsock i spółka grali pierwszoplanowe role na przedpremierowych zwiastunach.
 

Bez ziewania



 
Niewykorzystanego potencjału szkoda tym bardziej, że zabawa legendarnymi stworzonkami to czysta klawość. Oddsock, przypominający pociesznego pieska z wiecznie dyndającym jęzorem, potrafi bardzo szybko zasuwać na czterech łapach, w dodatku odbija się od ścian. Poświęcone mu sekcje są czysto zręcznościowe i wówczas LBP 3 przypomina rasową platformówkę 2D. Zupełnie inaczej steruje się ptakiem imieniem Swoop, który - jak większość ptaków - robi słuszny użytek ze swoich skrzydeł. Dedykowane mu poziomy rozgrywają się więc w powietrzu, a on sam potrafi w dodatku przenosić oznaczone obiekty oraz inne postacie. Kiedy wcielamy się w Toggle’a, oprócz zręcznych palców, do roboty włączamy także nasze szare komórki. W każdej chwili możemy przełączać się pomiędzy Toggle-osiłkiem a Toggle-pchełką, który zmienia swoją masę oraz mobilność, a sprawne korzystanie z właściowości postaci jest niezbędne do ukończenia etapu. Mimo to pierwsze skrzypce ponownie gra Sackboy, w tym przypadku stosownie podkoksowany. Miło mi donieść, że tak fundamentalna kwestia dla platformówki, jak fizyka skoku, została przez dewelopera ulepszona. Nareszcie bohater wydaje się być odpowiednio ciężki, a obrót nim jest znacznie bardziej precyzyjny. Brawa dla brytyjskiego zespołu za te zmiany, jednak przeciwników LBP do „trójki” w dalszym ciągu to nie przekona - nadal nie ma mowy o „twardym” skoku, takim jak w grach z serii Donkey Kong Country.
 
Taka już jednak specyfika cyklu, podobnie jak liczne gadżety, jakimi dysponuje gałganek. Najczęściej korzystać będziesz z nietypowej spluwy wciągającej i wydmuchującej powietrze, butów pozwalających wykonywać podwójny skok (klasyczny „double jump”), a także urządzenia służącego do teleportacji, bez którego w levelach z błękitnymi portalami ani rusz. Wszystkie przedmioty Sackboy przechowuje w przepastnej kieszeni, którą otwieramy „kółkiem”. Korzystanie z gadżetów twórcy dość niefortunnie przypisali pod L1/R1. Problem polega na tym, że R1 służy także do chwytania się, więc o przypadkowe zgony w późniejszych etapach nietrudno. W porównaniu do leciwej, choć w dalszym ciągu miodnej „jedynki” z 2008 roku, poziom wyzwania został obniżony, jednak gęsto rozmieszczone punkty kontrolne mają swoje uzasadnienie za sprawą małej rewolucji, jaka dokonała się w konstrukcji etapów. Nie licząc części dedykowanej PSP, każda kolejna odsłona LittleBigPlanet oferowała trzy stopnie głębi, między którymi można było się przełączać. „Trójka” oferuje aż szesnaście takich warstw, przez co czasami łatwo stracić orientację. M.in. dlatego levele kryją w sobie jeszcze więcej dobrze poukrywanych znajdziek, lecz w dalszym ciągu mamy do czynienia z platformerem 2.5D, tyle że „głębszym” i bardziej urozmaiconym.
 

Daj, ja to lepiej zrobię



 
Samotnicy z LBP 3 spędzą sporo czasu, jednakże solą tej produkcji w dalszym ciągu pozostaje rozbudowany aspekt społecznościowy. I tak, każdy dostępny w kampanii etap można ukończyć zarówno w pojedynkę, jak i w kooperacji do czterech graczy (online lub lokalnie). Tutaj deweloper dał ciała. Wydawać by się mogło, że skoro do dyspozycji oddano nam aż cztery różne od siebie postacie, wspólnego kombinowania nie będzie końca. I niby można - niestety - takich poziomów przygotowanych przez Sumo Digital jest zaskakująco mało, w dodatku są nieźle ukryte. Od biedy wszyscy gracze wcielą się w Sackboya/Sackgirl i bawić się będą do woli, ale wtedy kooperacją/rywalizacją rządzi przypadek, w dodatku posiadacze PS3 takim „luksusem” cieszyć się mogą już od sześciu lat. W tej sytuacji z pomocą przychodzą inni gracze, którzy w nieprzyzwoicie rozbudowanym kreatorze potrafią tworzyć prawdziwe cuda, tak dla samotnych wilków, jak i zwolenników zabawy w ekipie Sackboy/Oddsock/Toggle/Swoop. Anglicy udostępnili graczom siedemdziesiąt nowych narzędzi do kreacji leveli (można konstruować odjechane power-upy), z których zrobimy tym lepszy użytek, im więcej czasu spędzimy w odświeżonym samouczku o nazwie Popitowe Łamigłówki. Są to zestawy minigier, po osiem każdy, które krok po kroku uczą gracza, jak „kleić” własne poziomy. Ponownie wszystko zależy od wyobraźni i samozaparcia grającego, stąd na jeden ciekawy etap przypada kilkadziesiąt niegrywalnych ciekawostek.
 
LBP 3 w teorii działa w trzydziestu klatkach na sekundę, dzięki czemu kompatybilne z „trójką” są wszystkie plansze stworzone w poprzednich odsłonach. Innym miłym ukłonem w stronę weteranów jest możliwość zaimportowania naszych zdobyczy, jak również zakupionych DLC. To tyle dobrego, czas na największą wadę omawianej pozycji, czyli skandaliczne działanie. Mimo pobrania patcha, ważącego blisko 400 MB, oraz pełnej instalacji, czas ładowania danych jest co najmniej taki sam, jak w wiekowym oryginale, o ile nie dłuższy. Nie muszę Cię chyba przekonywać, że tytuł wykonany na średnim poziomie PS3, tyle że z lepszymi teksturami, czwarta Plejstacja powinna przerabiać bez zająknięcia. W tym przypadku jest jednak na opak, gdyż w singlu animacja chrupie dosłownie co kilkanaście sekund! Nieważne czy biegniemy przed siebie, czy oglądamy cutscenkę, gra non-stop przycina. Szczytem partactwa dewelopera są, jakże częste w tym tytule momenty, gdy postać przebija przezroczyste bańki z naklejkami. Kiedy przedmioty te występują obok siebie, silnik krztusi się jak stary kundel po zawale, a gdy mamy potrzebę otworzyć kieszeń, obraz potrafi się zatrzymać. Jak odbija się to na rozgrywce w tak dynamicznej grze, jaką jest platformówka, pisać nie muszę. W obliczu tych felerów, jak również bugów w etapach ze Swoopem oraz Togglem (transformacja w malca oznacza czasem... niewidzialność), ani 1080p, ani solidny level-design („Rosja” rządzi), ani nawet rewelacyjny dubbing niewiele tutaj pomagają.
 

W imię zasad



 
Nie wierzę w to, iż PS4 było pierwszą platformą, na którą zaczęto pisać LBP 3 (DualShock 4 ziewa z nudów). Tym bardziej nie daję wiary, że gra powstawała aż trzy lata. Wprawdzie Sumo Digital udało się zachować ducha poprzedników wyciosanych z pasją przez Media Molecule, jak również wprowadzić kilka udanych elementów i poprawek do znanej formuły, niestety poległo na polu technicznym. Na szczęście społeczność LBP jest bardzo liczna, spodziewaj się zatem ogromnej liczby rewelacyjnych poziomów od fanów, a nawet autonomicznych kawałków kodu. W okolicach premiery gra dostanie drugi patch i według zapewnień twórców mają zostać połatane wszystkie niedoróki. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że za dwa miesiące będzie to już inna pozycja, ale dziś oceniam to, co dostarczyli nam deweloper z wydawcą.
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LittleBigPlanet 3

Atuty

  • Miodna jak zawsze
  • Usprawnienia w mechanice
  • Cztery grywalne postacie
  • Levele graczy z LBP 1 i 2
  • Świetna lokalizacja
  • Masa opcji w edytorze dającym graczom ogromne możliwości

Wady

  • Stosunkowo krótka kampania
  • Niewykorzystany potencjał nowych bohaterów
  • Co-op bez oczekiwanej petardy
  • Animacja krztusi się jak stary pies po zawale
  • Liczne bugi w poziomach Toggle’a i Swoopa

Zabugowana, choć w dalszym ciągu bardzo grywalna. Tak czy siak, najbardziej niedopracowane LBP w historii.

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper