Last Christmas – recenzja filmu. I gave You my heart

Last Christmas – recenzja filmu. I gave You my heart

Jędrzej Dudkiewicz | 19.11.2019, 22:00

Tak, wiem, znów recenzuję komedię romantyczną. Co więcej, pewnie – o zgrozo! – mi się podobała i dam jej wysoką ocenę, dzięki czemu będzie można marudzić, że „a temu, bądź tamtemu dałeś tylko tyle” (no i oczywiście „Listy do M. 3, #pamiętamy”). Co poradzić: zapnijcie pasy, walnijcie whiskey i przygotujcie się na kilka ciepłych (ale nie tylko) słów o Last Christmas w reżyserii Paula Feiga.

Kate niezbyt lubi swoje życie. Jej rodzina wyemigrowała do Wielkiej Brytanii z terenów byłej Jugosławii, a sama bohaterka miała duże problemy z sercem. Kiedy ją poznajemy nie podejmuje żadnych mądrych życiowych decyzji, jest skonfliktowana z rodziną, nie może już też praktycznie liczyć na wyrozumiałość i wsparcie przyjaciół oraz szefowej. Wtedy jednak poznaje Toma.

Dalsza część tekstu pod wideo

Last Christmas – recenzja filmu. I gave You my heart

Last Christmas – przyjemna opowieść, choć z kilkoma wadami

Zacznijmy może od najbardziej oczywistego pytania, mianowicie czemu film, w którym główna bohaterka pracuje w sklepie z ozdobami świątecznymi nie ma premiery w okolicach Bożego Narodzenia. Odpowiedź jest równie oczywista – jest to czas przeznaczony dla nowej części Gwiezdnych Wojen. Czy fakt, że film ten można będzie obejrzeć miesiąc przed Wigilią nie zabija trochę jego atmosfery? Niespecjalnie. Last Christmas oferuje skromną, prostą i generalnie bardzo sympatyczną oraz zabawną historię miłosną. Co więcej, momentami jest to bardziej film obyczajowy, pojawiają się tu naprawdę ciekawe wątki i w zasadzie największe pretensje mam o to, że mam poczucie, że większość z nich jest ledwie wspomniana, podczas gdy można by je nieco bardziej pociągnąć i rozwinąć.

Przykładem tego niech będzie dysfunkcyjna rodzina Kate, w której w zasadzie wszyscy członkowie mają do siebie nawzajem mnóstwo niewypowiedzianych pretensji i uraz, a do tego muszą mierzyć się z lękiem przed nadciągającym Brexitem. Bardzo ładny (ale znów: za mało go!) jest też motyw tego, że warto rozglądać się dookoła siebie, znajdować nowe, ukryte do tej pory miejsca w mieście, w którym żyjemy, bo wszędzie da się znaleźć odrobinę piękna. Ledwie wspomniane zostaje też bardzo słuszne stwierdzenie, że żeby stworzyć udany związek z drugą osobą, wpierw trzeba dobrze czuć się samemu ze sobą i mieć poukładane w głowie, przynajmniej najważniejsze sprawy. Ale i tak dobrze, że twórcy zwracają uwagę na to, że jeśli jest się w trudnej sytuacji życiowej, to sama miłość nie załatwi sprawy i nie zmieni wszystkiego, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rzadko można coś takiego zobaczyć w komedii romantycznej. Fajnie, że są tu też wątki o tym, że warto pomagać innym i samo robienie czegoś, nawet małego, dla drugiej osoby może być bardzo satysfakcjonujące. A także krótka instrukcja, jak się zachować, gdy ktoś w środku komunikacji miejskiej nagle zaczyna kogoś obrażać.

No i nie ma się też, co czarować. Last Christmas, zwłaszcza dla kogoś, kto nie lubi komedii romantycznych, będzie całkowicie niestrawne. Nawet ja uważam, że momentami za dużo tu kiczu i słodkości. Co nie zmienia faktu, że film ma dobre tempo i jest zwyczajnie sympatyczny.

Last Christmas – dobra obsada

Bardzo pomaga w tym też obsada. Główną rolę gra Emilia Clarke. Mam wrażenie, że jest to jedna z tych aktorek, które albo się kocha, albo nienawidzi. Ja akurat ją lubię (w przeciwieństwie do tego, co zrobiono z jej postacią w Grze o Tron), więc lubię i Kate, bo Emilia jest po prostu bardzo urocza, żywiołowa i trudno jest się nie uśmiechać, gdy i ona to robi. Do tego ma bardzo dobrą chemię z grającym Toma Henrym Goldingiem, razem tworzą bardzo fajną parę, a relacja, która między nimi się tworzy jest całkiem wiarygodna. Co prawda Tom jest trochę zbyt perfekcyjny, ale ma to swoje uzasadnienie. Na drugim planie świetna jest zwłaszcza Emma Thompson (notabene współautorka scenariusza; widać, że doświadczenie nabyte chociażby na planie To właśnie miłość nie poszło na marne), ale nie jest to żadne zaskoczenie, bo to po prostu fenomenalna aktorka.

Tak więc tak, Last Christmas z pewnością będzie dobrym wyborem na romantyczną randkę. Film nie nudzi, jest ciepły i sympatyczny, oferuje dobry humor i dużo porządnie wplecionych w całość piosenek w wykonaniu George’a Michaela. Komedie romantyczne też mogą dawać rozrywkę, co poradzić…

Atuty

  • Przyjemna historia z kilkoma bardzo fajnymi wątkami…;
  • Dużo dobrego humoru;
  • Bardzo dobra obsada;
  • Fajnie wplecione w całość piosenki George’a Michaela

Wady

  • …które jednak mogłyby być lepiej rozwinięte;
  • Nawet dla mnie jest czasem za dużo kiczu i słodkości;
  • Główny bohater trochę za bardzo idealny;
  • Przewidywalny twist

Last Christmas to bardzo przyjemna i ciepła komedia romantyczna.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper