10 najlepszych gier na Sega Dreamcast

10 najlepszych gier na Sega Dreamcast

Bartosz Dawidowski | 24.09.2017, 12:04

Walka na hardware'owym polu nie zawsze ograniczała się do kąsania w trójkącie Nintendo-Sony-Microsoft. Mocnym konsolowym graczem była oczywiście Sega, która nie poprzestawała w latach 90. i dwutysięcznych na tworzeniu automatów arcade, zapewniając też rozrywkę w milionach domów, dostarczając przy okazji najlepszych i najbardziej zakręconych reklam w historii branży; szczególnie przy okazji Segi MegaDrive (kto nie wierzy niech zerknie na spoty z Segatą Sanshiro). Łabędzim śpiewem firmy w kategorii hardware'u był Dreamcast.

Różnie bywało z hardware'owymi przedsięwzięciami Segi. Japońska firma zaliczała wzloty i upadki, nie potrafiąc nawiązać równorzędnej walki z Nintendo i Sony. Saturn sprzedawał się kiepsko a gwoździem do konsolowej trumny korporacji okazał się Dreamcast. W momencie wprowadzania tego sprzętu na rynek wydawało się jednak, że losy tego systemu potoczą się zupełnie inaczej.

Dalsza część tekstu pod wideo

10 najlepszych reklam w historii branży gier

Dreamcast w momencie premiery (1998 r. w Japonii) wydawał się konsolą wizjonerską. Hardware zapewniał znacznie większą moc, niż konkurencja (PS2 pojawiło się na rynku dopiero w 2000 roku a Xbox i GameCube w 2001 roku). Dzięki temu Dreamcast nie miał sobie równych w zakresie szczegółowości grafiki przynajmniej przez 18 miesięcy. Hardware nie przyciągał zresztą graczy tylko przerzucaniem niebotycznej ilości polygonów. Sega dostrzegła jako pierwsza ogromne możliwości tkwiące w rozrywce sieciowej, umieszczając w pakiecie modem dial-up 33.3 kbps (w czasach gdy zabawa online była zarezerwowana tylko dla pecetowych krezusów). Do tego doszedł jeszcze VMU, czyli rodzaj karty pamięci z wbudowanym wyświetlaczem, a którym można było szarpać w mini-gierki. Do tego Sega zaserwowała rewelacyjny line-up gier - głównie doskonałych konwersji z salonów arcade.

Pomimo tych wszystkich starań gracze nie dali się przekonać do "Makarona" (tak nazywaliśmy Dreamcasta w PSX Extreme). Okazało się, że ludzie wolą poczekać na premierę PS2 i Xboksa. Sprzęt sprzedawał się przeciętnie (opchnięto globalnie ok. 10 mln egzemplarzy) a Sega zaledwie po 18 miesiącach od premiery, w marcu 2001 roku, obwieściła, że kończy produkcję Dreamcasta i że w ogóle kończy inwestowanie w produkowanie hardware'u. Na szczęście sprzęt doczekał się masy naprawdę ciekawych gier (głównie konwersji z automatów), które sprawiają, że Makaron do dzisiaj cieszy się fanatycznym wręcz zainteresowaniem wąskiej grupy fanów z całego świata.

Jeśli macie ochotę poczytać więcej o poczciwym Dreamcaście i sprawdzić jakie gry Roger wskazał jako debeściaki ostatniego systemu Segi, to zapraszam was do dokładnego opisu historii Makarona, który opublikowaliśmy na PPE kilka lat temu. Tymczasem jedziemy z moją listą najwspanialszych pozycji z tego świetnego hardware'u.

1. Shenmue I i II

Nostalgia to przedziwna bestia. Patrząc wstecz widzimy przez jej optykę rzeczy w odmieniony sposób, najczęściej znacznie piękniejszy niż były w rzeczywistości. Tak jest oczywiście również z serią Shenmue. Odpaliłem niedawno obie części gry i w pewnym sensie doznałem rozczarowania archaizmami występującymi w gameplayu. W swoim czasie Shenmue było jednak prawdziwą rewolucją. Produkcja jako pierwsza wprowadziła w tak pięknej oprawie quasi-sandboskowy model rozgrywki. Tak było w części pierwszej. Yu Suzuki ustawił poprzeczkę szczególnie wysoko w Shenmue II, w którym z małej prowincjonalnej dziury przeskoczyliśmy do tętniącej życiem metropolii.

Dzisiaj premiera Shenmue przeszłaby pewnie bez echa, bo pomysły wprowadzone na Dreamcaście znalazły setki epigonów i stały się przez to naśladownictwo w pewnym sensie… oklepane (obawiam się, że przez ten fakt powstające aktualnie Shenmue 3 może zebrać bęcki od rozmarzonych fanów). Pomimo pewnych anachronizmów nie można jednak zapominać, jaką bombą kreatywności było Shenmue I i II w swoim czasie. I właśnie z tego powodu obie części zasługują na tytuł Dreamcastowego króla.

2. Crazy Taxi

Dreamcast miał tę wielką zaletę, że trafiały na niego w pierwszej kolejności (lub jako exlusivy) wspaniałe gry Segi z salonów arcade. Jedną z takich produkcji było Crazy Taxi. Pozycja, która w teorii miała zapewnić fun na 5 minut od wrzucenia żetonu po kilku zmianach w balansie i dodaniu świeżej zawartości okazała się absolutnym hiciorem na Dreamcaście, do którego fani tej konsoli wracają po dziś dzień (żeby spróbować pobić swój ostatni rekord w przewożeniu wiecznie spóźnionych pasażerów).

Oprócz rewelacyjnej, młodzieżowej zabawy zapewnianej przez miodny model jazdy na uwagę zasługiwała też oprawa audio w rytmach zespołu Offspring (gra oferowała zaledwie kilka licencjonowanych utworków, ale za to kawałki idealnie pasowały do szalonego klimatu produkcji).

3. Jet Set Radio

Gra, która zainicjowała fazę na celshedingową grafikę. Cholernie udana gra! Jet Set Radio, w którym wcielamy się w miłośników graffitti/tagów, rywalizujących z inną grupą ulicznych "wandali" , zaoferowało gameplay, którego próżno było szukać na innych platformach. Gra, której nie wolno przegapić!

4. Metropolis Street Racer

Ferrari F355 stanowiło w swoim czasie rewolucję na konsolach, bo tak realistycznego modelu jazdy i fizyki nie oferowała żadna inna produkcja (Gran Turismo mogło się przy tym schować). Tytuł celował jednak w wąskie grono hardkorowców. Znacznie obszerniejszą i bardziej kompletną grą, która również stanowiła swego rodzaju przełom, był Metropolis Street Racer (tytuł, który można nazwać prequelem do Gotham Racing). Produkcja Bizzare Creations odmieniła gatunek wyścigów, stając się klasą samą dla siebie. Gra oprócz rewelacyjnie odwzorowanych miast (Londyn, Tokio, San Francisco) wprowadzała fajny driftowy model jazdy, znakomicie wykonane modele aut oraz kudosy, które inkasowaliśmy za efektowną jazdę. Kolejni deweloperzy mogli już tylko kopiować takie innowacje (i oczywiście to chętnie robili).

5. Skies of Arcadia

Jeśli ktoś zapyta mnie o najbardziej niedocenianego jRPG-a wszechczasów, to śmiało odpowiem: Skies of Arcadia. Ta znakomita produkcja, z fenomenalną fabułą, designem lokacji i ciekawym systemem walki przeszła niestety bez większego echa, przytłoczona przez tuzy pokroju serii Final Fantasy (tytuł miał pecha, że w schyłkowych latach Szaraka pojawiały się niesamowicie mocne role-playe). Wielka szkoda, bo to kawał fantastycznego role-playa, który zachował swoją atrakcyjność również dzisiaj. Właściwie jedyną jego wadą na Dreamcaście jest bardzo duża częstotliwość walk (co zostało poprawione w późniejszej, ulepszonej reedycji wydanej na GameCube).

6. Soul Calibur

Soul Calibur to jedna z najpiękniejszych gier tamtego okresu, która nawet dzisiaj nie razi grafiką, pomimo upływu lat (to wyczyn, bo ja wiadomo 3D nie starzeje się jak wino). Namco naprawdę zaszalało wykonując konwersję z automatów. Firma nie tylko zapewniła tak samo dobrą grafikę, jak w wersji arcade, ale zadbała przede wszystkim o masę świeżej zawartości, wspaniałą różnorodność trybów i bajerów do odblokowania. Wielu współczesnych autorów bijatyk 1 vs 1 może stale przyjmować  Soul Calibur za wzór game designu.

7. Sega Rally 2

Colin był fajny, ale ja wolałem zawsze, nie przejmując się ustawieniami zawieszenia i skrzyni biegów, wbić się na szutrową wstęgę i popędzić nią na złamanie karku w Sega Rally 2. Autorzy tych rajdów znaleźli idealny balans między arcadem a realizmem, a gra do dzisiaj sprawia masę frajdy osobom, które pragną beztrosko poślizgać się po zakurzonych zakrętach.

8. Resident Evil - Code: Veronica

Jeśli chodzi o starsze odsłony Resident Evil to Code Veronica nie miała sobie równych w kategorii rozbudowania lokacji i rozgrywki. Capcom po raz pierwszy odważył się przejść od prymitywnych prerenderowanych teł 2D do środowiska 3D i taki manewr został zakończony pełnym sukcesem. Wyszedł z tego znakomity survival horror. Może nie najlepszy w historii serii, ale i tak zdecydowanie warty uwagi.

9. ChuChu Rocket!

Kolejna niedoceniana produkcja z Dreamcasta. Tytuł brzmiący jakby wymyślił go przedszkolak oferuje niesamowitą porcję logicznej frajdy dla 4 graczy. To elegancka, pięknie zrealizowana i przemyślana gra, której pomysłowość i design można śmiało porównać z kultowym Bombermanem. Co ciekawe - grę można było wyrwać w Europie za darmo (taką ofertę Sega przygotowała dla subskrybentów usługi Dreamarena). Kopie ChuChu Rocket dystrybuowano w pakiecie z DreamKey w wersji 1.5 (czyli z przeglądarką internetową dla Dreamcasta).

10. Samba de Amigo

Rytmiczna rewelacja z marakasami w roli głównej (zestaw takich instrumentów dołączany był do pudełek z Samba de Amigo). Deweloperzy idealnie dobrali repertuar utworów do tego dreamcastowego hitu, zapewniając przy tym zaskakującą głębię rozgrywki - nie tylko dla fanów imprezowych pląsów, ale również dla graczy hardkorowych.

Źródło: własne
Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper