Graliśmy w God's Trigger - coś więcej niż tylko polskie Hotline Miami

Graliśmy w God's Trigger - coś więcej niż tylko polskie Hotline Miami

JaMaJ | 28.08.2017, 10:06

Malutki kawałek kodu przeznaczony do ogrania rozgrywał się w barze, który posłużył za inspirację do budowy stanowiska na tegorocznym gamescomie. Przechadzając się po owej strefie, wokół wszędobylskich kartonowych makiet, słupków z pasami oddzielającymi poszczególnych wystawców natrafiłem na oryginalne podejście do tematu.

Prowadziłem akurat rozmowę przez telefon, kiedy stanąłem jak wryty. Patrzę - bar. Normalna ściana, szyba, za szybą browary na barze i uśmiechnięci ludzie siedzący za okalającymi miejsce ladami. Zamurowało mnie. Byłem pod wrażeniem pomysłu. Bar okazał się miejscem, w którym bywalcy targów mogli sprawdzić grę wydawaną przez Techland, a wyprodukowaną przez polskie studio One More Level. God's Trigger, bo o nim mowa, to arcade'owy twinstickowy shooter nastawiony na typowego skilla, nie na rozprawianie się z niekończącymi się hordami przeciwników, jak na przykład w Alienation.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co-opowa rozgrywka (można oczywiście grać w pojedynkę, ale to już smakuje inaczej) zaskakuje przy pierwszym spojrzeniu jakością wykonania. Ostra jak żyleta grafika i masa elementów ulegających zniszczeniu, targanymi fizyką. Nie mówię już o rozrywanych na kawałki stołach czy krzesłach (wspomniałem już, że zaprezentowana akcja rozgrywa się w barze?), bo to standard, ale w grze można na przykład celnym ciosem melee strącić kulę ze stołu bilardowego, która z ukazanej w God's Trigger perpektywy (rzut z góry) jest maleńka. To, wespół z zastrzelonymi przez nas przeciwnikami i pozostawionymi przez nich masywnymi, artystycznie rozlewanymi plamami krwi, stanowi malowniczą scenerię dokonywanej przez nas rzeźni. Rzeźni, której autorami są Judy i Harry. Diabeł i Anioł, którzy odeprzeć zamierzają powracających Jeźdźców Apokalipsy. Fabuła nie jest tutaj najistotniejsza, stanowi jednak dobry pretekst do odsyłania przeciwników do samego piekła.

Jedna celna kulka posyła nas do piachu, więc od początku wiadomo na czym stoimy. Jest skillowo i taktycznie, bez porozumiewania się z partnerem będzie bardzo ciężko pokonywać levele. Gamescomowy kawałek gry był bardzo krótki, ale pozwolił poczuć smak taktyki. Którymi drzwiami wejdziesz, których przeciwników bierzesz na cel - to podstawowe rzeczy, które trzeba ustalić. Wrogowie migiem reagują na nasze poczynania nie dając chwili wytchnienia. Zatrzymanie się na sekundę oznacza praktycznie pewny zgon, trzeba się więc ruszać i celnie strzelać. Bohaterowie różnią się od siebie ciosami specjalnymi (Judy puszcza na przykład tornado wywracające przeciwników, pozostawiając ich na efektowne dobicie) i atakiem melee - Harry ma mniejszy zasięg, za to obszarowy, a Judy daleko wymachuje łańcuchem, ale z kolei w linii prostej. Standardzik. Szybkie zgony, szybkie reloady, szybkie tempo zabawy. Nie sposób się nudzić, trup ściele się gęsto i po długich, efektownych killstreakach pozostaje miła satysfakcja. Tę przynoszą też znajdźki w postaci kolejnych stron ze skąpo ubranymi dziewczynami składającymi się na magazyn w stylu Playboya. Fajna sprawa. 

God's Trigger dostał nagrodę dla najlepszej gry Puzzle/Skill no i trudno się z tym nie zgodzić, chociaż ciężko wyciągać wnioski z paronastominutowej rozgrywki. Jeżeli będzie odpowiednie zróżnicowanie poziomów, głębsze aspekty co-opowe, angażujące walki z bossami to może szykować się kolejny polski hicior. Czekam na pełną wersję, ale data wydania póki co nie jest potwierdzona.

PS. Nagrodę za najlepsze stanowisko zgarnęło EA, pewnie za X-winga i Tie Fightera w skali 1:1 i ich pilotów z 501. Legionu, ale gdyby nie brać pod uwagę firm mających nieskończone możliwości finansowo-marketingowe, God's Triggerowy bar byłby zapewne na szczycie podium, bo klimatyczny bar, w którym Monika z Rogerem regularnie przesiadywali, wyglądał na żywo fenomenalnie.
 

cropper