10 najbardziej żenujących mikrotransakcji

10 najbardziej żenujących mikrotransakcji

Bartosz Dawidowski | 31.07.2017, 22:51

Czy jest ktoś, kto lubi mikrotransakcje? Jeśli tak, to proszę szybko opuścić salę. Bo dzisiaj nie wybieramy najfajniej przemyślanego cyfrowego januszowania. Dziś takie negatywne próby robienia biznesu będziemy piętnować.

Przed wami parszywa dziesiątka żenujących mikrotransakcji z gier. Jeśli zapomniałem o jakimś rażącym przykładzie, zgłaszajcie śmiało w komentarzach swoje typy.

Dalsza część tekstu pod wideo

1. The Saboteur

The Saboteur było ciekawą grą a damy w niej występujące - jakby to powiedzieli starożytni Grecy - posiadały idealnie symetryczne i harmonijne kształty. Niektórzy twierdzą, że ogóry same się kisiły na ich widok jeszcze na grządce. Niestety z The Saboteur był pewien poważny problem; związany właśnie z płcią piękną. Wydawca tej gry pokusił się o wrzucenie jednej z bardziej żenujących mikrotransakcji w historii. Żeby rzeczone panienki odkryły swoje wdzięki trzeba było za to najpierw... zapłacić. Chcesz zobaczyć coś więcej niż damę odzianą w bieliznę? Sięgaj po kartę płatniczą. Iście szatański plan.

2. Heroes & Generals

Doskonale rozumiem wymóg uiszczania drobnych opłat w grach free-to-play. W końcu twórcy takich tytułów tynkiem ze ścian nie napełnią swoich żołądków - coś muszą wrzucić do rodzinnych garnków. Ale takie mikrotransakcje, jak w Heroes & Generals to już naprawdę przegięcie pały. W tej pozycji trzeba płacić za możliwość zmiany imienia rekrutowanego bohatera. Jeśli nie sypniemy szeklami żołdakowi zostanie przypisane losowo wybrane imię.

3. Train Simulator 2015

Myto w grach? Wydawcy próbowali i tego. W Train Simulator 2015 występuje jedna z bardziej absurdalnych mikrotransakcji. Gracze muszą wykupywać w tym szpilu za prawdziwą kasę "przepustki" przez pewne miejsca. Summa summarum takie "paszporty" w Train Simulator 2015 kosztują ponad 3000 dolarów.

4. The Hunter

Lubię gry z symulacyjnym zacięciem,w których trzeba tygodniami uczyć się niuansów sterowania/fizyki itd. Ale to co odwalili autorzy The Hunter przekracza ludzkie pojęcie. Autorzy tej gry stwierdzili, że by wierniej odwzorowywać polowania z rzeczywistości wprowadzili wirtualne licencje, które kosztują... prawdziwe, ciężko zarobione pieniądze. Przykładowo na pozwolenie na polowanie na dziki trzeba wykupić odpowiednią "przepustkę". I co gorsza - jest ona tylko tymczasowa. To ja już wolę polowania w realu. Oczywiście bezkrwawe, używając zamiast sztucera obiektywu aparatu fotograficznego.

5. Metal Gear Solid V

Konami zrobiło się chciwe w czasie wydawania MGS V. Naprawdę chciwe. Ostatni rozdział sagi Kojimy to znakomity szpil, ale nie możemy ukrywać faktu, że jego gameplayowy balans został zepsuty przez fatalnie przemyślaną mikrotransakcję. Chodzi o to, że kasę można w ostatnim "Metalu" ubezpieczyć sobie wypracowane wirtualne zasoby. Nie ściągamy w ten sposób żadnej skórki, żadnej nowej giwery czy bonusowego wdzianka. Płacimy w tym przypadku wyłącznie za ubezpieczenie.

6. Assassin's Creed: Unity

Słyszeliście o cheatach vel kodach? Dawniej wystarczyło wklepać krótką kombinację klawiszy/przycisków, by odblokować dodatkowy poziom albo zapewnić sobie dostęp do najlepszego ekwipunku. To było oczywiście za darmo. Ale pazerność wydawców wskoczyła na znacznie wyższy bieg. Teraz nawet w najdroższych pozycjach znajdziemy takie "atrakcje", jak w Assasin's Creed: Unity, gdzie by odblokować cały arsenał, wystarczy wykonać przelew. O tempora, o mores.

7. World of Tanks

Kamuflaż w wojnie to podstawa, prawda? Cóż, by dopracować ten element bitewnej sztuki w World of Tanks trzeba rzucić na stół talary. Inaczej nasze kamuflaże automagicznie wyparują po tygodniu. Łatwiej wybacza się grze f2p takie zagrywki, ale u mnie pozostał mimo wszystko niesmak po tej akcji.

8. The Elder Scrolls IV: Oblivion

Klasyka. Meme. O tym wiedzą wszyscy. Bethesda była jedną z pierwszych firm, które wydały za pieniądze totalnie kompromitujące "rozszerzenie" (w tym konkretnym przypadku do Obliviona). Zbroja dla konia, panowie i panie!

9. War Thunder

War Thunder jest niezłą produkcją, ale wiąże się z nią pewien negatywny zonk. Chodzi o to, że gracze mogą w tym szpilu kupować tzw. "zapasowe" samoloty. Problem jest jednak taki, że po zestrzeleniu takiej jednostki, tracimy wykupioną "brykę". Na zawsze. Łatwo można puścić z dymem w ten sposób kupę kasy.

10. Evolve

Tak gra miała duży potencjał, ale została zaduszona przez żenujące mikrotransakcje. Wydawca dosłownie za wszystko żądał kasy (za każdą nową postać trzeba było dać ponad 30 zł, za głupie skórki 10 zł). W efekcie zainteresowanie strzelaniną szybko się wyczerpało a dalsze próby naprawiania błędów (gra doczekała się wersji f2p) spaliły na panewce.

Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper