Graliśmy w Ghost Recon: Wildlands. Walka z kartelami w stylu Ubisoft

Graliśmy w Ghost Recon: Wildlands. Walka z kartelami w stylu Ubisoft

Igor Chrzanowski | 05.02.2017, 22:52

Jedną z "gier niespodzianek" Ubisoftu na E3 2015 okazało się być Ghost Recon: Wildlands. Otrzymaliśmy wtedy piękny i długi zwiastun, obietnicę powrotu serii na szczyt i diametralną, odświeżającą zmianę klimatu. Dziś dzielimy się z Wami naszymi wrażeniami z testów gry i mówimy „sprawdzam”. Czy Ubi dotrzymało obietnic?

Zamknięte beta testy zaoferowały szczęśliwcom, którzy się do nich dostali, kilka pierwszych godzin zabawy w Boliwii. Całość witała nas podziękowaniami ze strony deweloperów, małą marketingową gadką i wprowadzeniem fabularnym.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oto my, jako jeden z członków elitarnego oddziału Duchów, otrzymaliśmy bardzo ważne zadanie, którym jest stopniowe wyniszczanie struktur potężnego narko-terrorystycznego kartelu Santa Blanca. Na sam początek musimy jednak pomścić jednego z zabitych agentów infiltrujących szeregi organizacji. W tym celu zostajemy przetransportowani do regionu Itacua dowodzonego przez parę zmyślnych lekarzy, którzy przeszli na ciemną stronę mocy. Doskonale wyszkoleni wiedzieli jak zadawać ból i wyciągać informacje, my musimy teraz ich dopaść i zlikwidować.

To tyle jeśli chodzi o fabułę bety. Teraz przejdźmy do znacznie ważniejszego aspektu, który interesuje was na razie najbardziej. Zatem jak się w to gra i jaki jest stan techniczny tytułu na miesiąc przed premierą?

Całkiem zaawansowany system kreacji postaci pozwala nam na spersonalizowanie wyglądu twarzy, fryzur, blizn, oczu, wszystkich elementów stroju oraz dodatków. Niemalże każdy z nich posiada od kilku do nawet kilkudziesięciu wariantów kolorystycznych, więc na samym tworzeniu wymarzonego wojaka można spędzić grube pół godziny.

Ubisoft Paris zaimplementowało do swojego dzieła dwa tryby rozgrywki – singiel z botami oraz multiplayer z pokojem na maksymalnie 4 osoby. Na starcie postanowiłem sprawdzić jak to francuscy deweloperzy potraktowali takich „samotników” jak ja, aby przekonać się, czy rzeczywiście granie w pojedynkę ma tu jakikolwiek sens. I niestety muszę stwierdzić, że z tym aspektem gry bywa średnio, a czasami nawet kiepsko.

Dlaczego? Przede wszystkim zawodzi sztuczna inteligencja naszych kompanów. Jeśli nie wydamy im żadnego polecenia, będą stać jak kołki i wpatrywać się w niebo. Z drugiej strony jeśli już poprosiłem jednego o synchroniczne zdjęcie dwóch wartowników, cały zespół poleciał na „hura” i zabił wszystkich w całej wiosce. Mistrzowie dyskrecji! Winne jest za to prawdopodobnie bardzo ubogie koło wydawania rozkazów, na którym do dyspozycji mamy dwie kategorie – polecenia dla Duchów oraz prośby o wsparcie od rebeliantów. Naszym kompanom możemy zasugerować otwarcie ognia, obronę, przegrupowanie oraz pójście w wyznaczony punkt. Teoretycznie tragedii nie ma, ale na cięższe misje zdecydowanie będziemy potrzebowali żywych graczy.

Widoki w Ghost Recon: Wildlands robią wrażenie...

Tryb wieloosobowy zaś został skonstruowany tak, aby nawet nowo poznane osoby mogły się dobrze zgrać, porozumieć i co najważniejsze – zintegrować. Wchodząc do pokoju, od razu bez żadnych zbędnych procedur uczestniczymy w czacie głosowym, co oznacza, że słyszymy innych graczy, a jeśli podłączymy sobie słuchawki z mikrofonem możemy z nimi porozmawiać. Lobby działa także na prostej zasadzie, opartej na pełnej swobodzie. Chcesz to wykonujesz misje z ekipą, nie to latasz po całym dostępnym terenie i robisz co ci się żywnie podoba.

Seria Ghost Recon w ostatnich kilku odsłonach przeniosła się nieco w przyszłość i odbiegła od swoich pierwotnych założeń. Teraz Wildlands powraca do korzeni i serwuje nam czasy współczesne, w których nie znajdziemy żadnej nieistniejącej jeszcze technologii, co z kolei znacząco przekłada się na rozgrywkę.

Ghost Recon: Wildlands cechuje zaawansowany system kreacji postaci

Praktycznie każda dostępna w becie misja fabularna wymagała od graczy dobrego przygotowania, polegającego na rozdaniu zadań, rozeznaniu terenu dronem i dokładnym zaplanowaniu ścieżek każdego z Duchów. Jeśli jedna z tych kwestii poszła nie tak, cała akcja mocno się komplikowała i trzeba było kombinować na bieżąco.

Bardzo miło zapamiętam jeden z wypadów, który skopaliśmy już na samym początku. Wtedy to proste zdobycie pewnych informacji, zamieniło się obronę zdobytej fortecy przed najazdem czterech fal żołnierzy Udinadu. Intensywna, ciężka i zespołowa walka dała nam mocno w kość, ale też i dużo zabawy, satysfakcji oraz pokazała jak ważna jest w tej grze zgrana drużyna. Jeden strzelał ze snajperki, kolejna dwójka broniła bramy pojazdem z działkiem, a ostatni wspierał tych w samochodzie.

Jak na porządnego shootera przystało, do naszej dyspozycji zostanie oddanych kilkadziesiąt modeli najróżniejszej broni palnej. Karabinki, snajperki, strzelby, pistolety, a także automatyczna broń krótka i długa. Ponadto, naszego bohatera będziemy mogli ulepszać za pomocą punktów umiejętności, zdobywanych za poziomy doświadczenia bądź znajdowanych na mapce w formie znajdźki.

Możemy je potem władować w następujące kategorie: broń, dron, przedmiot, fizyczne i drużyna. Każda z nich odpowiada za równie istotny aspekt rozgrywki, lecz na sam początek najlepiej będzie inwestować w przedmioty oraz drona, bo mimo wszystko strzelanie polega głównie na dobrym wycelowaniu i oszacowaniu toru lotu pocisku.

Chowanie się za osłonami jest także w Ghost Recon: Wildlands

W walce pomogą nam także wspomniani wcześniej rebelianci. Wraz z postępującą liczbą uwolnionych członków tego ruchu i wykonanymi zadaniami pobocznymi, odblokowane zostaną bardzo fajne opcje wsparcia. Sojusznicy wyślą nam samochód, dodatkowych żołnierzy, przeprowadzą ostrzał w moździerza bądź przeprowadzą dywersję.

Z racji, że najnowszy Ghost Recon zaoferuje nam największy świat, jaki do tej pory stworzył Ubisoft, w grze znalazło się całkiem sporo pojazdów. Na ulicach spotkamy kilkanaście modeli samochodów, motorów, ciężarówek, koparek i wozów bojowych, w przestworzach zaś polatamy śmigłowcami ratunkowymi, wojskowymi, transportowymi i awionetkami, a na wodzie popływamy uzbrojonymi łodziami patrolowymi. W becie dostaliśmy z 1/10 zaplanowanej całości, a i tak podróż kosztowała nas z 5-6 km drogi od punktu A do B.

Oczywiście jeśli robi się tak wielki kawałek lądu, trzeba umieć go jakoś zagospodarować. I tu Ubi robi spore postępy! W całej Boliwii znajdziemy kilkadziesiąt misji fabularnych, jeszcze więcej pobocznych (możemy je dowolnie powtarzać dla grindowania doświadczenia) oraz masę znajdziek. Ale na szczęście tym razem nie są to niepotrzebne bzdury, jakimi to przez lata karmili nas Francuzi.

Każdy z kilkunastu regionów pełen będzie ważnych dokumentów rozszerzających historię, skrzynek z broniami i akcesoriami, a także punktów umiejętności, specjalnych medali i oficerów do przesłuchania. Wspomniane pudła są niezwykle ważne dlatego, że są one praktycznie jedynym sposobem na odblokowywanie sobie nowego sprzętu – nie ma tu żadnych sklepów!

W Ghost Recon: Wildlands znajdziemy kilkadziesiąt misji fabularnych

Dodatkowo rozwój postaci poza skill pointsami wymaga surowców, a te również zdobędziemy tylko z zadań i dostępnych do oznaczenia obiektów. Dla przykładu beczki skrywają paliwo, a apteczki leki. Z mojego wywodu możecie wywnioskować, że Ghost Recon: Wildlands to ogromny tytuł, prawda? Niestety to rodzi pewne problemy i kompromisy – przede wszystkim graficzne.

Ceną otrzymania setek kilometrów kwadratowych przepięknie zaprojektowanych terenów Ameryki Południowej, jest ubogość niektórych elementów wizualnych. I nie chodzi tu o sam wygląd świata, bo ten stoi na wysokim poziomie. Mankament tkwi w szczegółach. Padający deszcz tworzy krople rodem z poprzedniej generacji, fizyka wody jest bardzo uproszczona, a pojazdy nie pozostawiają żadnych śladów na ziemi – nawet tej mokrej.

Dodatkowo prawie żaden element otoczenia nie jest podatny na destrukcję, ciała wrogów nie krwawią po śmierci, a wiele drzew nie posiada detekcji kolizji. Oczywiście nie wszystko jest takie złe, bo bywają momenty „wow”. Każdy nowy widok zapiera dech w piersiach, animacje postaci są bardzo ładnie zrobione, widać lecący pocisk, a stroje ładnie falują na wietrze.

Niestety jak na miesiąc przed premierą Wildlands jest dziurawe jak szwajcarski ser. Przez kilka godzin zabawy spotkałem blokujących się NPC, przenikające się tekstury i kozy wbiegające dosłownie w ziemię. A to tylko przedsmak bugów. Pewnego razu musiałem reanimować kolegę, jednakże u niego jego postać leżała na parterze, a u mnie piętro wyżej.

Ghost Recon: Wildlands to nie tylko misje fabularne, lecz także poboczne

Do tego inny Duch powiedział mi, że w pojeździe jaki prowadzę moje ręce są na kierownicy, a reszta żołnierza na tylnym siedzeniu - mimo że u mnie wszystko wyświetlało się poprawnie. No i zdarzyły się też dwa błędy wpływające bezpośrednio na rozgrywkę. Raz znacznik oficera do przesłuchania pojawił się 50 metrów nad ziemią, a samego celu po prostu nigdzie nie było, zaś podczas zbierania medali jeden z członków mojej drużyny musiał powtórzyć akcję, gdyż gra nie chciała mu dać do wziąć – mimo że pozostali już go zgarnęli.

Podsumowując Ghost Recon: Wildlands zapowiada się na bardzo dobrego taktycznego shootera do kooperacji, jednakże z zakupem należy poczekać ze trzy miesiące, aż wyjdą konieczne aktualizacje. Ponadto po grze po prostu czuć, że to dzieło Ubisoftu – moim małym noskiem wyczułem tu mieszankę Far Cry'a 3, Metal Gear Solid V oraz The Division.

Niestety obawiam się także, że będzie to w sumie gra na raz, którą wspólnie z kumplami przejdziecie, może nawet zbierzecie 100% pierdółek, ale potem rzucicie w kąt, ponieważ wszystko po pewnym czasie stanie się monotonne i powtarzalne. Złap konwój, ukradnij samolot, wyłącz stację, zdobądź paliwo... i od nowa to samo.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper