Resident Evil. Jaki był Twój pierwszy raz z serią?

Resident Evil. Jaki był Twój pierwszy raz z serią?

Roger Żochowski | 11.01.2017, 19:00

Resident Evil 7 nadchodzi wielkimi krokami i co najważniejsze, ma powrócić do chlubnych korzeni straszenia. Z tej okazji chcemy Was zaprosić do dyskusji. Jaki był wasz "pierwszy raz" z serią? 

Poniżej, z okazji zbliżającej się premiery Resident Evil 7, redaktorzy PSX Extreme i PPE wspominają pierwszy i najbardziej pamiętne chwilę z serią. Jak zawsze zapraszamy Was do dyskusji w komentarzach. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Resident Evil 7. Zawartość kolekcjonerki  przypomina... przypalonego siusiaka

Roger: Moje pierwsze wspomnienie z Resident Evil jest zarazem zabawne jak i tragiczne. Kolega, który miał nieprzerobionego PSXa bardzo chciał dorwać pierwszą część gry na oryginale. Miał nawet odłożoną jakąś nieprzyzwoicie wysoką sumę pieniędzy uzbieraną z kieszonkowego, bo jak pewnie część osób pamięta, oryginały tanie nie były. Niestety dostępność nowych tytułów w sklepach również nie powalała, więc polował na przygody Chrisa i spółki ponad pół roku. W końcu się udało - gra zawitała do jednego ze sklepów, a ja razem z bratem czatowałem od 6 rano, zęby być pierwszym w kolejce. Po powrocie do domu czym prędzej odpaliliśmy grę.

Nigdy nie zapomnę intra zrobionego jak tani film klasy D. Wtedy robiło cholernie mocne wrażenie. I budowało klimat, zwłaszcza sceny z psami, które pobudzały wyobraźnię. Niestety, rodzice mojego niepełnoletniego brata byli bardzo rygorystyczni jeśli chodzi o gry i nie tolerowali tych brutalnych. Gdy zobaczyli w co gramy (chyba akurat wystrzelił jakiś łeb po strzale z shotguna), wyjęli płytę z konsoli i kazali odnieść do sklepu. Gdy brat wpadł w szał i wywiązała się awantura, ojciec na jego oczach połamał płytę i wrzucił do pieca. Było to dla jedno z najbardziej traumatycznych zdarzeń z czasów pierwszego PlayStation. Braciak dostał wprawdzie potem jakiś tytuł w ramach zadośćuczynienia, ale scena z łamaniem płyty odcisnęła swoje piętno na mojej psychice. 

Pomijając te ckliwą historię. W Resident Evil 2 grałem na piracie, ale miałem tylko płytę Leona. Gra była jakoś tak pocięta, że nawet nie wiedziałem, że jest drugi scenariusz. Z dwójki zapamiętam też łapy zombiaków, które pojawiały się w ciasnym korytarzu i łapały bohatera. Mimo iż wiedziałem, że one się tam pojawią, za każdym razem potrafiły mnie wystraszyć. No i „facet w płaszczu”, którego kroki było słychać na korytarzu. Brrrr.

Komodo: To było u kuzyna. Przytaszczył od sąsiada z piętra niżej ówczesną nowość, którą ten z kolei podprowadził ojcu. Podobno tylko dla dorosłych, rzekomo tak straszna, że nie sposób jej ukończyć. To był Resident Evil 2, oryginalny, nie żaden Verbatim. Pamiętam projekt europejskiej okładki, przy której grafik bez wątpienia płakał. Pamiętam dwie krwistoczerwone płyty z wizerunkami bohaterów zapowiadające masę zabawy. Wreszcie pamiętam, że jako 11-letni wówczas szczyl autentycznie byłem obsrany przytłaczającą przewagą zombiaków przy jednoczesnym niedostatku amunicji w magazynku. Klimat? Można było nożem kroić. Grafika? Fotorealistyczna. Tak to zapamiętałem i niech tak pozostanie.

Wojciech: Ja naprawdę bałem się drzwi. Pamiętacie ten motyw otwieranych drzwi w pierwszym Residencie? W sumie specjalnie nigdy nie obawiałem się zombiaków, ale ta animacja… Wielokrotnie potrafiłem stać przed drewnianymi drzwiami i zastanawiałem się „eee, a może zagram w coś przyjemniejszego?”. Pamiętam, że obawa „co pojawi się w kolejnym pokoju” potrafiła mnie sparaliżować. Grając w RE byłem dzieciakiem, jednak motyw wywarł na mnie ogromne wrażenie. Podobnie miałem z piosenką, która pojawiła się w czołówce X-Files… Tutaj nawet włączałem odcinki dopiero po „Illuminati Song”. Okropieństwo.

Rozbo: Nie będę oryginalny. Nemesis. Grałem we wszystkie części Resident Evil, ale Nemesis z „trójki” śni mi się do dziś... Najbardziej zapamiętałem, jak (nie czytając wcześniej żadnego opisu ani poradnika do gry) zacząłem zdawać sobie powoli sprawę, że on może pojawić się dosłownie w każdej chwili. Ale jak to? To tak można? Developerzy oszukują! To sprawiało, że nigdy nie czułem się komfortowo w trakcie gry. Zawsze pod kopułą kłębiła się myśl: czy jeśli wejdę do nowej lokacji, to usłyszę za chwilę ten upiorny głos „Staaaars”? Brrr! Nie wiem jakie będzie Resident Evil 7, ale nic już nie przerazi mnie tak bardzo jak ten cholerny, wielki Nemesis...

SoQ: Pierwszy kontakt z serią Resident Evil kojarzy mi się ze schyłkiem nieodżałowanego Saturna. Wersja na sprzęt Segi była biedna w porównaniu z tą z PSX-a, trąbiło o tym pół giełdy na Grzybowskiej w Warszawie i ówczesne polskie media. Dlatego choć na tytuł bardzo się napaliłem, odpuściłem wymianę jednej z moich gier w kolekcji na Resident Evil. Wybrałem wtedy coś, czego nawet dziś nie pamiętam. I co na pewno nie stało się kultowe jak cała seria Capcomu i "jedynka", w którą zagrałem dopiero lata później.

Zax: Najbardziej pamiętny moment? Zaglądanie pod spódnicę Ashley z Resident Evil 4. A we wcześniejszych odsłonach chyba pierwsze spotkanie z Hunterem... nie spodziewałem się tej dekapitacji. Ach, wspomnienia. Kiedyś seria potrafiła przerazić muzyką/dźwiękami/klimatem. Liczę na powrót tych wrażeń w Resident Evil VII... 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Resident Evil VII: Biohazard.

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper