Od zera do bohatera: Link

Od zera do bohatera: Link

Rozbo | 30.10.2016, 11:55

Ten zielony, młody koleżka towarzyszy nam już 30 lat. Znacie go zapewne, bo mniej lub bardziej przewijał się przed Waszymi oczami. A przynajmniej jeden z nich. Bo Link, to jednocześnie dla świata stworzonego w The Legend of Zelda co najmniej kilka różnych osób, a dla graczy jeden, niezmiennie ważny dla bohater od Nintendo. To jak to z nim w końcu jest? Sprawdzimy.

Nie da się ukryć, że „Zeldy” to w historii gier wideo jedna z najważniejszych serii. Kolejne części zawsze spotykały się z ogromnym uznaniem krytyków oraz miłością fanów. Spoiwem każdej gry była tytułowa księżniczka Zelda oraz oczywiście protagonista – Link. Aby zrozumieć, w jaki sposób się narodził, należałoby spojrzeć na niego przede wszystkim przez pryzmat jego twórcy, czyli legendarnego Shigeru Miyamoto, który dołączył (i później na zawsze zmienił) do Nintendo w 1977 roku. Ponad osiem lat później, po stworzeniu tak legendarnych gier jak Donkey Kong i Super Mario Bros wykreował The Legend of Zelda. Nowy z szpil Nintendo znacznie różnił się od dwóch poprzednich hitów. Miyamoto nie chciał kolejnej liniowej gierki, tylko coś, co można będzie odkrywać… Duży wpływ na koncepcję nowej gry miały wspomnienia z dzieciństwa samego twórcy – zabaw w lesie i odkrywania świata na własną rękę. Dla młodego Shigeru to była prawdziwa przygoda i właśnie takie uczucie chciał przelać do wirtualnego świata The Legend of Zelda.

Dalsza część tekstu pod wideo

Uniwersalny przeŁącznik  

A główny bohater? Cóż, miał w tym doświadczeniu nie przeszkadzać, ale być jednocześnie rozpoznawalny. Miał być łącznikiem gracza ze stworzonym w produkcji światem – stąd też imię bohatera, czyli Link (ang. Łącznik). W jednym z późniejszych wywiadów (z 2012 roku) Miyamoto dodał też, że:

Imię Link wywodzi się z tego, że pierwotnie fragmenty Triforce miały być elektronicznymi chipami. Sama gra miała rozgrywać się zarówno w przeszłości jak i przyszłości, pomiędzy którymi protagonista miał podróżować i być pomiędzy nimi łącznikiem.

Sprite’y składające się na postać głównego bohatera zostały stworzone przez Takashi’ego Tezukę, który był wielkim fanem Tolkiena oraz fantasy. Link miał więc wygląd elfa, zaś zielony strój i charakterystyczna, długa czapka to już pomysł Miyamoto zafascynowanego w dzieciństwie Piotrusiem Panem. Przy tym wszystkim Link ze względu na swój design i paletę barw odróżniał się od pozostałych „gwiazd” Nintendo – Donkey Konga i Mario.

Zadziałało, bo powstał bohater, który przetrwał w niemal niezmienionej formie przez 3 dekady. No, może określenie „niezmieniony” nie jest tu jednak na miejscu. W kolejnych częściach serii zachodziły pewne istotne modyfikacje – od wieku naszego bohatera (między wiekiem chłopięcym a nastoletnim) po detale stroju czy posturę. Fundamenty zostały jednak bez zmian.

A… i wiecie chyba, że nie ma jednego Linka, tylko są Linki? W skomplikowanej chronologii świata Hyrule (uniwersum The Legend of Zelda) Linkowie to młodzi chłopcy, wybrani bohaterowie (stąd różne określenia, np. Hero of Time, Hero of Light, Hero of Skies etc., w zależności od patentu gameplay’owego i fabularnego wokół którego koncentruje się dana odsłona Zeldy) mający zaszczyt dzierżyć magiczny oręż, tzw. Master Sword. Żeby było jeszcze bardziej zawile linia czasowa Hyrule i samego Linka dzieli się w pewnym momencie na 3 części, więc niemal każdy Link to wbrew pozorom inna para kaloszy. Gruby bałagan, na szczęście połączony choćby faktem, że nasz dzielny heros zawsze milczy.

Milczenie jest złotem

Link walczy z demonami, ze złym Ganonem, ratuje Zeldę i cały świat ale nie mówi. Po prostu nie mówi. Z kilkoma, dosłownie jednostkowymi wyjątkami pojedynczych zwrotów (angielska wersja Zelda II: The Adventure of Link) albo pojedynczych słów (The Legend of Zelda: Wind Waker). No i są rzeczy, o których chcielibyśmy zapomnieć: gadający Link w filmach animowanych czy np. to okropne intro z gry (nie tworzonej ale jedynie wydawanej przez Nintendo) Zelda: Faces of Evil:

Ufff, chyba dobrze, że milczy w każdej części kanonicznej The Legend of Zelda. Niektórych strasznie to wkurza, dla innych jest nieodłącznym elementem serii oraz głównego bohatera. Widocznie tak samo myślą goście z Nintendo, bo w wywiadzie dla „Nintendo Power” z 2010 roku wieloletni producent serii, Eiji Aonuma powiedział:

Osobiście, nie chcę żeby Link mówił w trakcie gry. Nie daliśmy mu mówić aż do tego momentu. To część historii serii. Dla mnie zmuszenie Linka do mówienia zniszczyłoby nasze wyobrażenie o nim.

W innym wywiadzie Aonuma zaznaczył, że milczenie Linka to istotna cecha jego osobowości, jego wyjątkowości w otaczającym go świecie. To ciekawe, bo to jedna z tych cech bohatera, która w pierwotnym zamyśle miała po prostu nie komplikować postaci. Link miał być tylko łącznikiem pomiędzy graczem a magicznym światem Hyrule. Z czasem ta cecha urosła do miana wyjątkowej, nierozerwalnej części Linka. Jest to ważne do tego stopnia, że twórcy najnowszej części The Legend of Zelda, czyli Breath of Wild również pozostawią protagonistę milczącym, nawet pomimo faktu, że inni bohaterowie gry będą opatrzeni pełnym voice actingiem. Ma to swój pewien urok, zaś niektórzy fani przypisują milczeniu Linka symboliczną wartość i różne, ciekawe interpretacje.   

Zagadka leworęczności

Podobną uwagę przyciągała inna cecha naszego zielonego koleżki – leworęczność. Przypisuje się jej kilka różnych przyczyn. Podobno w pierwszej grze wynikało to z ograniczeń technicznych i łatwiejszego układu pikseli w przypadku lewej ręki (w co osobiście trudno mi uwierzyć). Innym wyjaśnieniem jest po prostu fakt, że i sam Miyamoto jest mańkutem, więc wzorował Linka na sobie. Jeszcze inna przyczyna, to po prostu chęć wyróżnienia bohatera na tle innych herosów gier wideo. O ile jednak milczenie Linka niemal nigdy nie zostało złamane, tak Link mańkut coraz częściej w najnowszych odsłonach serii jest zastępowany praworęcznym (łącznie z przygotowywanym właśnie Breath of Wild). Nintendo znane jest ze swojego konserwatywnego podejścia do swych marek, dlatego wszelkie zmiany, nawet te najdrobniejsze w takiej postaci jak Link urastają do miana sensacji.

Tak czy inaczej, Link jest – podobnie jak Mario – świętością dla korporacji z Kioto oraz dla całej rzeszy fanów. Dlatego jego niezmienny wizerunek będzie nam towarzyszył dopóty, dopóki Nintendo zachowa swoje tradycyjne wartości. Czy przetrwają one próbę czasu w dynamicznie zmieniającej się branży? Do tej pory przetrwały, mimo przeciwności losu. Link też, więc jest szansa, że będzie nam towarzyszył jeszcze przez wiele kolejnych lat.

cropper