Top 10 najdziwniejszych konsolowych gier

Top 10 najdziwniejszych konsolowych gier

Bartosz Dawidowski | 29.10.2016, 00:42

Dziwaczne gry nie zaczęły się pojawiać w ostatnich latach, gdy doszło do indyczego renesansu popierdółek ze Steam. Z szalonymi produkcjami mamy do czynienia od dawna, a prym w tym temacie od zawsze wiedli japońscy deweloperzy, którzy serwowali na konsolach przeróżne osobliwe pozycje.

Uważacie, że istnieją dziwniejsze, bardziej zakręcone produkcje konsolowe niż w poniższej liście? Nie ma mocnych, na pewno przeoczyłem jakiegoś wyjątkowo pokracznego rodzyna. Walcie zatem ze swoimi typami jak zwykle do sekcji komentarzy.

Dalsza część tekstu pod wideo


10. Typing of the Dead
 

Gry "edukacyjne" nigdy nie były tak miodne. Autorzy kultowego "celowniczka" House of the Dead zastąpili klasyczne pistolety… klawiaturami. W Typing of the Dead spotykane zombiaki zabija się poprzez... szybkie wpisywanie pojawiających się na ekranie wyrazów. Idiotyczne? Być może. Ale gra ma też walor edukacyjny, bo uczymy się efektywnego i sprawnego pisania na klawierce. W dodatku gameplay dawał radę.

 

9. Octodad: Dadliest Catch

Octodad to tytuł, w którym chyba najlepiej zrealizowano popularny wśród twórców indie motyw zabawy fizyką wirtualnego świata. W grze głównym wyzwaniem jest składne poruszanie się humanoidalną ośmiornicą, która ma problemy z wykonywaniem najprostszych czynności, np. z robieniem zakupów w markecie.  Wyszła z tego naprawdę przyzwoita i śmieszna produkcja.

 

8. Sneak n’ Peek

Czy jest coś nudniejszego niż zabawa w chowanego? Chyba tylko wirtualny symulator tej konkurencji. Ktoś pomyślał jednak, że to znakomity pomysł. Na konsolę Atari 2600 zawędrowało Sneak n' Peek, w którym dwóch graczy może pobawić się w chowanego na ekranie TV. Problem w tym, że miejsca do skrywania się są bardzo umowne. Wielu próbowało tworzyć szalone gry, ale sami przyznacie, że tak absurdalnego gameplayu nie ma chyba żadna inna pozycja.

 

7. WarioWare: Smooth Moves

Nintendo znane jest ze swojego delikatnego zeschizowania, ale mam wrażenie, że w większości mainstreamowych gier deweloperzy Ninny powstrzymują swoje najbardziej szalone pomysły. Inaczej było z WarioWare. W tym zbiorze mini-gierek twórcy z Nintendo mogli dać wyraz swoim najmocniej skrywanym fantazjom, tworząc np. konkurencję, w której trzeba dłubać w nosie. Co tu dużo mówić - Wario to zwyrol, a pracownicy Nintendo mają fantazję.

 


6. Seaman

Dreamcast otrzymał jedną z najdziwniejszych gier w historii. Tytuł w stylu "Tamagotchi", w którym nie hodujemy jednak słodkiego stworka, ale obleśnego mutanta z twarzą mężczyzny i tułowiem ryby. Gra śledzi upływ czau i wymaga włączania jej codziennie, by dokarmić hodowaną przez siebie bestyjkę, regulować natlenienie wody i wchodzić w interkacje ze swoim "pupilkiem". Niektórzy do dzisiaj leczą się z traumy po kontaktach z Seamanem…



5. Mr Mosquito

Symulator podglądacza istniał już wcześniej, na długo przed wprowadzeniem Summer Lesson na PS VR. Chodzi Mr Mosquito, grę z PS2, w której zadaniem gracza było krążenie nad śpiącymi osobami i spijanie z ich jędrnych ciałek krwi. Kiedy nasze ofiary się budzą zaczyna się sekwencja walki, w której trzeba jak najszybciej uspokoić człowieka, dotykając określonych punktów jego ciała.


 


4. I am Bread

I am Bread przebija chyba nawet Katamari Damacy pod względem "dziwności" pomysłu na rozgrywkę. Tak jakby autorzy tego indyka, dostępnego na PC i PS4 chcieli koniecznie wygrywać w rankingach na najbardziej zakręcone gry. W tytule wcielamy się bowiem w… kromkę chleba. Kromkę, która musi jak najszybciej dotrzeć do tostera, nie spędzając przy tym wiele czasu na podłodze (bo to sprawi, że pajdka stanie się niejadalna). Szkoda tylko, że gameplay zbyt szybko popada w schematyczność.


3. LSD

To nie pomyłka. Na poczciwego "Szaraka" naprawdę powstała gra o takim tytule (produkcja niestety nie opuściła granic Japonii). W LSD zadaniem gracza jest eksplorowanie dziwacznych, onirycznych krajobrazów, które podobno przedstawiają "sny" głównego designera tej produkcji. Osoby wtajemniczone w temat wiedzą jednak o jakie chemiczne wizje tu chodzi.

Ciekawa w grze jest oprawa. Tekstury generowane są z dużym stopniem losowości, co sprawia, że trudno natrafić na dwie tak samo wyglądające lokacje. W tytule ukryto też wiele rzadkich, ekscentrycznych zdarzeń i stworzeń, co sprawiło, że ta surrealistyczna gra cieszy się cały czas popularnością wśród wąskiej grupy fanów.

 

2. Goat Simulator

To miało by tylko demo techniczne, żartobliwy pokaz możliwości silnika przygotowanego przez Coffe Stain Works. Autorzy nie spodziewali się aż tak entuzjastycznego przyjęcia ich figlarnej kreacji. Zafascynowani biegającą nieskładnie kozą gracze stworzyli nawet petycję do studia, by utworzyło z takiego dema pełnoprawną produkcję. I tak narodził się "Symulator Kozy", szalona gra w sandboksowym świecie, w której główną atrakcją jest brykanie tytułowym zwierzakiem i robienie z fizyką grą jak najbardziej głupkowatych wyczynów.


 


1. Katamari Damacy

Pamiętacie żebraka z "Księcia i Tchórza", którego hobby to "toczenie kulek z nosa?". Moje hobby jest dosyć podobne, tylko, że kulki toczę od lat w Katamari Damacy na PS2. To szalona, zakręcona jak słoik ogórów kiszonych, typowo japońska produkcja, w której wcielamy się w małego stworka, który toczy sferę, do której przylepiają się coraz większe obiekty. Zaczynamy od długopisów i gumek do mazania, a kończymy na wieżowcach, słoniach i okrętach. A wszystko robimy próbując wykręcić coraz lepszy czas.

Niech was nie zwiedzie karykaturalny i bajkowy wygląd tej produkcji. W rzeczywistości to genialna i niedoceniana gra!

 

 

Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper