Historia serii Battlefield, cz.1

Historia serii Battlefield, cz.1

Rozbo | 25.10.2016, 15:13

Kiedy włączam PS4 albo XOne, ciężko mi w ostatnich dniach znaleźć znajomych, którzy właśnie NIE grają w nowego Battlefielda. Trzeba przyznać, że EA rozbiło tej jesieni bank, zaś dzieło Szwedów z DICE najprawdopodobniej do końca roku zagarnie większość fanów FPS-ów. Przy tej okazji postanowiłem przypomnieć Wam nieco o losach serii Battlefield.

Cztery litery – DICE czyli Digital Illusions Creative Entertainment. Wszystko jasne, prawda? Dziś wszyscy znamy doskonale ten szwedzki zespół, ojców marki Battlefield. Studio z siedzibą w Sztokholmie zaczęło swoją wielką przygodę na wirtualnych polach bitwy na początku XXI wieku, ale już w latach 90. XX wieku tworzyło gry, m.in. świetną serię amigowych i pecetowych pinballi (Dreams, Fantasies i Illusions) oraz fajne ścigałki Motorhead czy RalliSport Challange. Dziś to wielki gracz na rynku. Ich ostatnia gra – Battlefield 1, który rozgrywa się w realiach I Wojny Światowej – niejako zatacza koło historii i wznosi całą markę na kolejny poziom czadu. Jedynka w tytule nie jest oczywiście przypadkowa. Wszak pierwszą grą w serii był shooter osadzony w czasach II WŚ…

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Battlefield 1942
Rok: 2002
Platformy: PC, MAC
Silnik graficzny: Refractor 1  

W przypadku pierwszej części serii wszystko tak naprawdę zaczęło się od innego szwedzkiego dewelopera – Refraction Games – i ich gry Codename Eagle. Szpil opowiadał alternatywną wersję I Wojny Światowej i był shooterem FPP. Gra szału na rynku nie zrobiła, ale miała 2 istotne elementy: multiplayera rozgrywającego się na sporych rozmiarów polach bitwy (gdzie można było używać również pojazdów) oraz silnik Refractor. DICE w 2000 roku wykupiło Refraction Games i wykorzystało ich silnik do prac nad swoim własnym FPS-em. Choć trudno w to dziś uwierzyć, przy grze majstrowało raptem 14 ludzi. Tak powstał Battlefield 1942. Produkcja rozgrywała się na najważniejszych frontach II Wojny Światowej i zebrała masę pozytywnych recenzji oraz miłość fanów. BF 1942 na dobrą sprawę wprowadził najważniejsze aspekty wyróżniające serię do dziś – starcia na dużą skalę, wykorzystanie pojazdów, nacisk na współpracę pomiędzy graczami w ramach kilku różnych klas, no i kultowy tryb Conquest (Podbój). To właśnie w tym trybie dwie 32-osobowe drużyny walczyły o kontrolę nad rozsianymi po mapie flagami. Conquest był obecny w zasadzie w każdym kolejnym BF-fie. Gra doczekała się dwóch rozszerzeń oraz całej masy modów na PC. Co istotne, Battlefield 1942 nie posiadał kampanii dla jednego gracza, ale pozwalał rozgrywać tryby sieciowe przeciw SI. No ale co to za zabawa…  Na szczęście pierwszy BF trafiał ze swoim gameplayem tam, gdzie się to liczyło i rozpoczął wielką wędrówkę DICE przez najważniejsze pola bitwy historii i nie tylko.

 

Battlefield Vietnam
Rok: 2004
Platformy: PC
Silnik graficzny: Refractor 1

Pierwsza przygoda DICE z wojną w Wietnamie, stworzona na zmodyfikowanym silniku BF 1942. Gra opierała się na tych samych założeniach (tryb Conquest) jednak jako jedna z pierwszych na rynku oferowała asymetryczną rozgrywkę w PvP. O co chodzi? Przypomnijcie sobie historię wojny w Wietnamie. USA dysponowało oczywiście przewagą siły ognia oraz przewagą technologiczną nad wojskiem Wietkongu, co zostało odzwierciedlone w produkcji. Gracze stający po stronie jankesów mieli więc dostęp do śmigłowców i sprzętu ciężkiego. Jednak dla zachowania balansu „Charlies” mogli np. korzystać z ruchomych punktów odradzania odzwierciedlających skomplikowane i rozległe systemy podziemnych tuneli, z jakich korzystali Wietnamczycy z Północy. Gra bardzo dobrze odwzorowywała zarówno autentyczne pola bitew wojny wietnamskiej jak i uzbrojenie z epoki. No i oczywiście klasyczny soundtrack z epoki przygrywał nam w tle. Wiadomo, dobra muza na wojnie to podstawa.

 

Battlefield 2
Rok: 2005
Platformy: PC
Silnik graficzny: Refractor 2

DICE kuło żelazo, póki gorące i w rok po BF Vietnam wypuściło na rynek pełnoprawnego sequela do 1942. Zgodnie z tradycją, nowa gra z serii oznaczała konflikt w kolejnym przedziale czasowym, tym razem we współczesnych realiach. W fikcyjnym konflikcie brały udział największe mocarstwa XXI wieku. Przede wszystkim jednak twórcy zmienili silnik, na którym hulał BF 2. Refractor 2 był nieco mniej arcade’owy niż „jedynka” – oferował lepszą fizykę oraz bardziej realistyczną detekcję kolizji i penetrację materiału przez kule. Dzięki temu rozgrywka była nieco bardziej naturalna (o ile naturalnym można nazwać zasuwanie przez pół pustyni z LKM-em w ręku i rozwalanie żołnierzy tuzinami). BF 2 zawierał coś na kształt rozgrywki dla samotnego gracza, z SI w roli przeciwników (maks.16) oraz tryb kooperacyjny, który różnił się od zwykłego Podboju tym, że wprowadzał przeciwników kontrolowanych przez komputer. Co więc pozostawało? Jak zwykle fantastyczny Podbój, który na silniku Refraction 2 rozwinął skrzydła. Gra wprowadziła do serii system rozwoju (kolejne spluwy odblokowywało się poprzez zdobywanie nowych rang) oraz tryb Commander, który pozwalał wcielić się w rolę dowódcy. Gracz będący dowódcą miał ogląd na całe pole bitwy z lotu ptaka, mógł m.in. wydawać polecenia oddziałom oraz koordynować ostrzał artyleryjski czy zrzut zaopatrzenia. A jak był do bani – można go było nawet usunąć z piastowanej funkcji poprzez opcję buntu. Battlefield 2 zyskał ogromną popularność wśród pecetowców, zaś serwery gry zostały oficjalnie zamknięte dopiero w 2014 roku.

 

Battlefield 2: Modern Combat
Rok: 2005
Platformy: PS2, Xbox, X360
Silnik graficzny: RenderWare

Pierwszy kontakt Battlefielda z konsolami okazał się w miarę udany, choć to jeszcze nie było to… Oparty na zupełnie innym silniku niż blaszakowy odpowiednik, był raczej spin-offem niż konwersją „dwójki”. Miał coś, co coraz bardziej przypominało standardową kampanię, tzn. był pomiędzy misjami kontekst fabularny opowiadający o sprowokowanym przez terrorystę konflikcie między NATO a Chinami, ale same misje bardzo przypominały to, co działo się w multiplayerze. A tam – zaledwie 24 graczy w dwóch trybach (klasyczny Podbój oraz CTF). Taka liczba graczy nijak się miała do standardów serii. Jako shooter, BF2: Modern Combat bronił się całkiem nieźle, ale pecetowej „dwójce” nie dorastał nawet do pięt.

 

Battlefield 2142
Rok: 2006
Platformy: PC, MAC
Silnik graficzny: Refractor 2

Na długo zanim Call of Duty zaczęło taplać się w futurystycznych klimatach, Battlefield stąpał tam już pewnym krokiem. Wszystko za sprawą BF 2142, który – idąc logiką wydawania kolejnych części BF w nowych realiach – zostawił kałachy, śmigłowce i czołgi na rzecz tarcz ochronnych, poduszkowców i wielkich mechów. Wyszło bardzo dobrze, choć gra zaraz po premierze zmagała się z megatonami bugów i glitchy. Do produkcji wrzucono nowy tryb o nazwie Titan, który był nieco bardziej wyrafinowany niż standardowy Podbój (ale jego w nowym BF-ie też nie zabrakło). Chodziło w nim o zniszczenie wielkiego, latającego statku-bazy przeciwnika przy jednoczesnej obronie własnego. Prowadziło to do epickich, wieloetapowych batalii, w trakcie których należało przejąć kontrolę nad rozsianymi po mapie rakietami zdolnymi zdjąć osłonę Tytana, a następnie ostrzału z ziemi albo (skuteczniejszego) abordażu oraz rozwalenia specjalnych rdzeni. Tytanami sterowali dowódcy każdej z frakcji. Tryb był świetny, ale kontrola Tytanów wiązała się z problemami technicznymi (np. poruszanie go po mapie prowadziło na niektórych serwerach do kosmicznych lagów). Koniec końców, mimo że udany, Battlefield 2142 był póki co jedyną wędrówką serii w futurystyczne klimaty. Chociaż, jeśli wciąż pod uwagę Star Wars: Battlefront…

 

Battlefield: Bad Company
Rok: 2008
Platformy: PS3, X360
Silnik graficzny: Frostbite 1.0

Bad Company było bardzo ważną grą dla całej serii. Nie dlatego, że było najlepszym shooterem wszechczasów (w czasach tryumfu Call of Duty 4: Modern Warfare było o to ciężko) i nie dlatego, że po raz kolejny była to gra dedykowana wyłącznie konsolom, ale dlatego, że wprowadziło wiele istotnych zmian. Po pierwsze, szpil ten zasuwał na kompletnie nowym silniku graficznym o nazwie Frostbite. Szwedzi zbudowali go praktycznie od podstaw i stał się on flagową technologią nie tylko samego studia tworzącego BF, ale Electronic Arts (wydawcy do którego należy DICE) w ogóle. Silnik pozwalał na niemal nieograniczoną destrukcję otoczenia – można było zrównać z ziemią ok. 90% tego, co było na mapie. Pozostałe 10% było sztucznie narzuconym ograniczeniem, dzięki któremu gracze nie bawili się w księżycowym krajobrazie, zaś same lokacje zachowywały swe kluczowe punkty. Po drugie, w Bad Company pojawiła się wreszcie kampania singlowa z prawdziwego zdarzenia opowiadająca o grupce cwaniaków z Kompanii B chcących wzbogacić się na wojnie. Była pełnoprawna fabuła (do tego pełna humoru) i pełnoprawne misje. Po trzecie, Podbój został zastąpiony w multiplayerze Gorączką Złota (Gold Rush), asymetrycznym trybem dla 24 graczy, w trakcie którego jeden zespół szturmuje umocnione pozycje obrońców, aby przechwycić skrzynki ze złotem, zaś drugi oczywiście ich broni (a gdy przegrywa, walka przenosi się w inne miejsce na mapie). Gorączka Złota to drugi tryb, który stał się wyznacznikiem serii Battlefield (później zwany po prostu Gorączką), jednak gracze tak bardzo tęsknili za kultowym Podbojem, że wręcz wymusili na deweloperze dodanie tego trybu po premierze gry w formie bezpłatnego DLC. Ponadto, BF:BC mógł się pochwalić doskonałym udźwiękowieniem, który z czasem także stał się wizytówką całej marki.

 

Battlefield Heroes
Rok: 2009
Platformy: PC
Silnik graficzny: Refractor 2

O ile Battlefield: Bad Company można nazwać spin-offem, o tyle grę o podtytule Heroes wręcz nie da się określić inaczej. DICE (wraz z zespołem Easy Studios) nie tylko zostawiło poważne klimaty na rzecz kreskówkowej rzezi, ale i porzuciło perspektywę pierwszoosobową dla widoku TPP. Efekt? Najbardziej nie-battlefieldowy BF w historii serii, który na szczęście nie stracił wiele na miodności i potrafił znów nieco bawić. Co więcej, model biznesowy Heroes opierał się na free-to-play i zawierał wyłącznie rozgrywkę dla wielu graczy. Niektórzy nawet polubili komiksową estetykę i ogólnie bardziej beztroską oraz szybką rozwałkę, jednak nie był to żaden hit – raczej średnio udany skok w bok od naprawdę poważnych i ważnych gier w serii.

 

Wraz z Battlefield Heroes oraz pierwszym Bad Company skończyła się pewna epoka dla serii. Pierwszy okazał się ślepą uliczką, zaś drugi – drogą do najnowszych odsłon, w których nie tylko wykorzystano dobrodziejstwa silnika Frostbite, ale i na poważnie zaczęto podchodzić do trybu dla samotnego gracza. O tym wszystkim przeczytacie jednak w drugiej części artykułu, już niebawem!

cropper