Graliśmy w Gran Turismo Sport i… Wiemy, dlaczego premiera została opóźniona

Graliśmy w Gran Turismo Sport i… Wiemy, dlaczego premiera została opóźniona

Wojciech Gruszczyk | 06.09.2016, 20:56

Długo czekałem na pierwsze spotkanie z nowym Gran Turismo. Polyphony Digital przyjechało do Kolonii z najnowszą wersją i po kilku wyścigach wciąż zastanawiałem się, czy faktycznie Kazunori Yamauchi wrzuci ten tytuł na rynek w listopadzie. Dzisiaj już wiemy, że tak się nie stanie i jest to bardzo dobra wiadomość dla każdego fana japońskich wyścigów. 

Od premiery Gran Turismo 6 minęło już zdecydowanie za dużo czasu. Od 2013 roku na rynku pojawiło się kilka bardzo mocnych produkcji, których to deweloperzy stale podnoszą poprzeczkę, przygotowują piękniejsze fury, dopracowują do granic możliwości systemy jazdy i dbają o najdrobniejsze detale. Wspominam o tym nie bez powodu, bo pierwsze chwile z Gran Turismo Sport nie zawodzą, ale trudno tutaj szukać oczekiwanego zachwytu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tak, gra wygląda lepiej od prezentacji, którą Sony uraczyło nas na specjalnej imprezie przed E3. Największym atutem produkcji są wypieszczone do granic możliwości fury, które błyszczą się w blasku słońca na Willow Springs. Miejscówka wygląda bajecznie, a każdy zjazd z trasy sprawia, że obok metalowego demona pojawia się zawieszony w powietrzu piasek… Tutaj aż chce się jeździć, ale wystarczy podjechać na brytyjski Brands Hatch, by zapomnieć o tych wszystkich zachwytach. Lokacji brakuje ostatnich szlifów w postaci dopracowania otoczenia, choć i tak miejsce wygląda dużo lepiej od Tokyo Expressway. Japońska trasa została umiejscowiona na autostradzie i jest to paskudnie klaustrofobiczna lokalizacja, w której jesteśmy atakowani przez słabo wyglądające betonowe ściany. Nie zamierzam się jednak pastwić na widokach, bo przecież drzewa tutaj nie jeżdżą…

Sam system jazdy nie zawodzi. Po chwyceniu kierownicy w dłonie miałem świadomość, że  Kazunori Yamauchi nie wywrócił swojego dziedzictwa do góry nogami, a po prostu przeniósł znaną rozgrywkę na nową platformę. Jestem daleki od wygłaszania opinii o odcinaniu kuponów, bo powiedzmy sobie szczerze – akurat zaszczepienie duszy Gran Turismo do produkcji to ogromny atut. Każdą brykę prowadzi się inaczej i w trakcie rozgrywki są wyczuwalne najdrobniejsze różnice… A co najważniejsze w GTS po prostu gra się przyjemnie. Ścinanie zakrętów, walka o pozycję i to poczucie prędkości… Na to czekałem od premiery PlayStation 4.

Czegoś tutaj mimo wszystko brakuje. Na pierwszy tytuł z serii na aktualną generację czekamy już dobre kilka lat, a Japończycy nadal nie nauczyli się wyłączać światła i nie potrafią oblać torów solidną dawką deszczu. Gdzie się podziały zmienne warunki pogodowe oraz cykl dnia i nocy? Złośliwi powiedzą, że są u konkurencji, która już w ubiegłym roku potrafiła dostarczyć takie „drobnostki”. Właśnie przez brak takich podstaw produkcja nie zachwyca. To kolejne Gran Turismo, które działa w przyjemnych 60 klatkach i koncentruje się na rywalizacji sieciowej. Pewnym zastrzeżeniem są ponownie odgłosy samochodów. W ostatnich miesiącach na rynku pojawiło się kilka mocnych przedstawicieli gatunku i dźwiękowcy z Polyphony Digital powinni w tym miejscu odrobić zadanie domowe… Niech podsumowaniem tego elementu będzie fakt, że autorzy przenieśli już niemal kanoniczny pisk opon do najnowszej odsłony. Zgroza.

W tytule pojawi się 115 wydarzeń i około 60 wyzwań dla singlistów, ale trudno nazwać tę zawartość pełnoprawną karierą. Autorzy celują w multiplayer i oczywiście rywalizacja z innymi graczami, zdobywanie punktów fair-play, ocenianie przejazdów oraz liczne turnieje brzmią fenomenalnie… Tylko, że ta seria przyzwyczaiła nas do czegoś zupełnie innego. Jestem jak najbardziej otwarty na zmiany, jednak twórcy nie powinni zapominać o podstawach. Wątpię, by ktokolwiek pokochał serię GT za wciągającą rozgrywkę Online.

Twórcy mają kilka ciekawych pomysłów, dzięki którym chcą ubarwić zmagania. W Trybie Sportowym będziemy od zera dorabiać się i rywalizować reprezentując przykładowo Polskę lub ulubionego producenta. Zaś dzięki GT Sport Live zobaczymy zmagania najlepszych kierowców z całego świata – w każdy weekend odbędą się specjalne transmisje na żywo, które będą upiększone fachowymi komentarzami. Nie możemy również zapomnieć o możliwości uzyskania prawdziwej licencji wyścigowej. Po spełnieniu wyznaczonych wymogów gracze zgarną „Cyfrową licencję Gran Turismo FIA”, która jest honorowana w identyczny sposób, jak ta prawdziwa. Są to oczywiście dodatki, które mogą skłonić niezdecydowanych do sięgnięcia po produkcję, ale ważnym wyznacznikiem jakości GT Sport będą rozszerzenia.

Gra zostanie rozbudowana i Japończycy otwarcie wspominają o wspieraniu pozycji przez kolejne lata. Bardzo możliwe, że sieciowe Gran Turismo ma być pewnym łącznikiem, który pozwoli graczom wytrwać do oczekiwanej, pełnoprawnej odsłony. Na start wskoczymy w 140 wozów, ale liczba ta urośnie do 400-500 samochodów… Problemem mogą okazać się dodatkowe koszty, jednak aktualnie deweloperzy nie chcą wchodzić w szczegóły, więc przynajmniej na razie nie mam zamiaru narzekać.

Gran Turismo Sport nie zrobiło na mnie większego wrażenia. To po prostu zwykłe Gran Turismo nastawione na sieciowe zmagania. Jeździ się przyjemnie, rywalizacja nie zawodzi, a pomysły mogą odnieść sukces, choć Sony potrzebuje więcej. Mam wrażenie, że to właśnie dlatego gra zaliczyła obsuwę - Japończycy nie mogą pozwolić sobie na opublikowanie „zwykłego GT”. Ta produkcja ma na starcie walczyć ze wszystkimi tegorocznymi i przyszłorocznymi produkcjami, a w tej formie i z taką prezencją jest to po prostu nie możliwe. Możliwe, że gra odniesie sukces, ale Kazunori Yamauchi nie może zmarnować dodatkowych miesięcy. 

Źródło: własne
Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper