Graliśmy w Shadow Warrior 2 - kolejna pierwszoligowa polska produkcja

Graliśmy w Shadow Warrior 2 - kolejna pierwszoligowa polska produkcja

Monika Pawlikowska | 28.08.2016, 09:00

Shadow Warrior 2 to sequel remake'u oryginału, który debiutował w 1997 roku jako dziecko 3D Realms i z miejsca podbił serca rządnych krwawej sieczki graczy. Za odnowienie pierwszej części wzięli się chłopaki z polskiego studia Flying Wild Hog, wydając ją w 2013 roku na konsolach.

Lekka  i niezobowiązująca strzelanina z elementami slashera, została dobrze przyjęta, więc ekipa mogła dłubać przy kolejnej odsłonie przygód Lo Wanga. Akcja dzieje się pięć lat po wydarzeniach z części pierwszej. Na świecie ludzie zaczęli koegzystować z niebezpiecznymi demonami we względnym pokoju. Jednak Lo Wang z pewnego powodu ponownie musi stawić czoła siłom zła, zabierając nas tym samym w przepiękny nieznany świat, pełen niebezpieczeństw.

Dalsza część tekstu pod wideo

Cudowne jest życie najemnika-rzeźnika!

I tu zaczyna się zabawa!  Tak jak poprzednio korzystamy z budzącego nie lada podziw arsenału broni palnych i siecznych. Na swojej drodze Wang spotyka różnorodnych przeciwników, od seksownie niebezpiecznych demonic, po ciężkie, pancerne mechy (czy coś w ten deseń), więc dostajemy do dyspozycji ciężkie karabiny, pistolety z pierdyliardem ulepszeń i broń sieczną w postaci różnorakich ostrzy, katan, czy nawet kombinacji miecza i piły mechanicznej (pozdro Tadziu!).

Precyzyjne cięcia pozwalające rozczłonkowywać demony podczas ogrywania wybranych fragmentów, wywoływały na mojej twarzy satysfakcjonujący uśmiech i niezdrowe wypieki. Już dawno nie bawiłam się tak znakomicie! Gdy dopadłam pada, zatapiając się w opcjach rozwoju broni, postaci i przetrząsaniu lokacji w poszukiwaniu artefaktów przydatnych w modyfikowaniu broni, kompletnie przepadłam! Od ekranu oderwał mnie JaMaJ, znacząco wskazując na zegar. A tak! Kolejny pokaz…

Dicus Majo r- szukaj go na nocnym niebie

Shadow Warrior 2 aktualnie stał się jednym z moich faworytów wśród nadchodzących premier. Każdy etap to pewna losowość w generowaniu map i warunków atmosferycznych. Będące minisandboksem lokacje, za każdym razem mogą nas zaskoczyć. Tam gdzie znajdował się deszczowy las, przy kolejnym podejściu może okazać się palącą pustynią, bo w produkcji mamy też zmienne warunki pogodowe.

Jakby tego było mało twórcy dokładają jeszcze kooperację do czterech osób z kustomizacją postaci i liczne side-questy, a wszystko to w przepięknej oprawie! Aha, zapomniałabym. Dla oldschoolowców ukryto sporo ester eggów, więc rozglądajcie się bacznie po lokacjach, bo wiele z nich wywoła w Was nie lada rozbawienie.

Monika Pawlikowska Strona autora
cropper