Graliśmy w Symulator Farmy 17: Pure Farming - JaMaJ szuka kultywatora

Graliśmy w Symulator Farmy 17: Pure Farming - JaMaJ szuka kultywatora

JaMaJ | 21.08.2016, 12:00

Pure Farming 17 jest siedemnastą z kolei edycją popularnego symulatora… Nie, no pewnie, że nie – tak to się właśnie znam na farmieniu. To znaczy naprawdę się znam, ale na farmieniu doświadczenia w shooterach. Na farmach znam się tyle, że kiedyś udało mi się wdepnąć w świeżuteńką, krowią minę. Myślałem, że wpadłem do zarośniętego stawu, bo poza gumofilcami musiałem zmienić spodnie i majtki…

Idąc na pokaz Pure Farming 17, myślałem: „Nikt w redakcji nie wie tyle o tym rodzaju gier, co ja”. A że nie wiem nic, nie rozminąłem się za dużo z prawdą. Na odpowiedni research tematu zabrakło czasu, bo dzień przed pokazem Roger wrócił akurat ze sklepu no i pod nieobecność SoQa ktoś musiał pomóc te butelki opróż.. ee… układać w lodówce. Na poranny pokaz szedłem bez wiedzy, ale przynajmniej w klimat się odpowiedni przyodziałem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Okazało się, że prowadzenie farmy to nie takie hop-siup! Jak kosiłem trawnik, to kosiarkę do drzewa na sznurku. Kosiarka jedzie, sznurek się zawija i skraca, dojeżdża do drzewa i już, skoszone! A w międzyczasie to i dwa Uśmiechy Maryny wzięły i pękły, to i na kolejny genialny pomysł wpadnę! Pomimo tego, iż posiadam oryginalny licencyjny sprzęt (wożę się więc Mitsubishi, a nie jakimś nienazwanym samorobem), któremu nie straszne najcięższe roboty, nie zrobią się one jednak same. Trzeba zakasać kufajkę i ruszyć do tyrki! Odpalam mojego Zetora (jak widzicie, traktor też mam oryginalny, żebyście sobie nie myśleli) i ruszam na przegląd terenu. Tylko Zocha mi się drze, żebym przestał udawać, że palę gumę, bo zamiast dymu spod opon, błocisko zachlapało stodołę. Będzie miało babsko co robić, żeby nie było, że tylko w kuchni siedzi.

Jadę więc, a tam ile do roboty! Czizusie! Nie ma tak, że się kosi, leci punkcik i już? Że trzeba zaorać, zasiać, nawozić, podlewać (a i to odpowiednio, bo prognozę pogody trze śledzić!), siakieś pestycydy, gmo i glutenować też? A że niby jeszcze szklarnie, owoce, warzywa? I że nawet o farmach wiatrowych ktoś wspomniał? To kiedy znajdę ten czas żeby polecieć do Japonii, by uprawiać ryż i wiśnie? Myślicie, że zmyślam? Nic z tego – na radarze mam jeszcze Włochy i Kolumbię ze swoimi specyficznymi odmianami roślin do uprawiania. Tylko kiedy ten czas znajdę? Teraz mam mało to jakiś scenariusz odpalę może? Godzina gameplayu i po krzyku – ale kazano mleko do szkoły wyprodukować, a krowę ostatnią ja zjadł. Co począć? Dobrze, że Zocha stodołę oporządza, może te jej dodatkowe „atrybuty” mnie pomogą w zaliczeniu zadania, hłe hłe!

Może przejmę farmę po Stefanie? Bida tam, aż piszczy, ale fajnie by tak było doprowadzić taką padakę do czegoś funkcjonalnego, przyszłościowego, ogromnego. Znowu zaczynam marzyć, a u Maryny już dno widać, eh. To może zamiast tego poszalejem dowolnie? Wezmę se tyle piniondzorów, ile dadzą i se będę bez skrępowania robił to, na co mam ochotę, a co! A gdyby dalej coś było nie tak, to 3 sąsiadów zaproszę do pomocy?

Przyznać muszę, że jest w tym całym farmieniu element spokoju, jest coś chilloutowego w niespiesznym oraniu pola. Jest ten element stały, gdzie plony zbieramy dopiero po konkretnym zaangażowaniu się, przyłożeniu do pracy, sumienności. Może to uczy czegoś tych wszystkich przykomputerowych rolników? Może to jest lepsze od tego ciągłego zabijania i krwi, co to w tych konsolach ciągle pokazują? Może to jest taka gra czystego sortu, w której obowiązują jasne i czytelne reguły? Taka klasyka gamingowa typu – zrób „A”, dostaniesz „B”, dobra dla małolata i podstarzałego korposzczura (który to właśnie drzewa widzi tylko na tej farmie), ale i dla takiego skacowanego Janusza jak ja, który to chciałby czasem grać jedną ręką, a drugą jeść obiad? Zaczynam trochę filozofować, znaczy się, że trzeźwieję. Ale w końcu widzę na własne oczy, że to chyba nie dla mnie. Ale doskonale z kolei rozumiem element zen towarzyszący przerzucaniu gnoju i już nic nigdy nikomu nie będę wytykał zachwytów nad tego rodzaju zabawą. No dobra – przynajmniej się postaram.

cropper