Historia konsol: iQue Player

Historia konsol: iQue Player

Roger Żochowski | 28.02.2016, 09:00

Chiny od lat wyrastają na światową potęgę gospodarczą, a fakt, że w kraju tym żyje 1,3 mld ludzi, sprawia, iż jest to również potencjalnie największy rynek zbytu na naszym globie. Niestety, w przeszłości wszelkie próby ujarzmienia go przez producentów konsol kończyły się zazwyczaj fiaskiem. Problemem była nie tylko cenzura i restrykcyjne prawo, ale również zakrojone na szeroką skalę piractwo oraz ubóstwo. Nintendo nie dało jednak za wygraną i zdecydowało się wejść na tamtejszy rynek od zaplecza.

Chińczycy znani są z tego, że podrabiają praktycznie wszystko – buty, ubrania, telefony komórkowe, zabawki, a nawet samochody. Ich ofiarą padają także konsole. Wynalazki pokroju Vii regularnie trafiają na półki tamtejszych sklepów i bazarów. Co w tym dziwnego? Ano to, że w roku 2000 w Chinach oficjalnie zabroniono sprzedaży i dystrybucji konsol stacjonarnych. Powód? „Rząd chiński uznał, że był to najlepszy sposób, aby chronić umysły chińskiej młodzieży po fali protestów zaniepokojonych rodziców” – mówi Lisa Hanson z firmy badawczej Niko Partners. Według ministra kultury konsole wideo ogłupiały i zaburzały rozwój młodych ludzi, na co łamiący nieraz prawa człowieka rząd nie mógł sobie przecież pozwolić. W ten sposób zamknięto formalnie drogę na rynek choćby takim systemom, jak PS3 czy Xbox 360, co nie oznacza oczywiście, że nie zarabia na tym szara strefa. Zarabia – i to przyzwoicie, nie wspominając o rosnącym i będącym znacznie większym zagrożeniem przemyśle gier MMO, które Chińczycy pokochali. „Już rok po wprowadzeniu zakazu rynek gier online eksplodował w Chinach, a jego wartość przekracza dziś 100 miliardów dolarów. Zakaz nie rozwiązał więc problemu” – kontynuuje Lisa. Doszło wręcz do tego, że zaczęto otwierać kolejne ośrodki rehabilitacyjne dla dzieci uzależnionych od Sieci i gier komputerowych, w których młodzież musi przestrzegać wojskowej dyscypliny przez równe 3 miesiące. Rodzice często siłą doprowadzają tam swoje pociechy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Specyfikacja

Procesor: 64-bitowy R-4300 (93.75 MHz)
Koprocesory: Reality Co-Processor (62.5 MHz)
Rozdzielczość: 480p, 480i
Kolory: 2.09 mln
Dźwięk: ADPCM 64
Pamięć: 4 MB
Nośnik: karta flash (64MB)
Cena na aukcjach: około 400 złotych

Wracając jednak do tematu. Dla chcącego nic trudnego i zawsze znajdzie się jakaś luka. Chińskie prawo dopuszcza choćby legalną sprzedaż handheldów i z tego rozwiązania postanowiło skorzystać Nintendo. Nie mam tu jednak na myśli chińskiej wersji Game Boya, a dedykowany, przenośny system o tajemniczej nazwie iQue Player. Co kryje się za tymi dwoma słowami? „Mamy ukierunkowaną grupę odbiorców w krajach rozwiniętych, takich jak Japonia, USA i Europa” – tłumaczył podczas jednego z wywiadów Satoru Iwata, prezes Nintendo. „Aby dotrzeć do ludzi w Chinach, zwłaszcza tych żyjących z dala od bogatych rejonów, musieliśmy dostarczyć im przede wszystkim niedrogi system”. Nie był to jednak koniec perturbacji firmy hydraulika z systemem prawnym Chińskiej Republiki Ludowej. 

Kojarzycie czym jest joint venture? Pisząc prostym językiem, to wspólne przedsięwzięcie przynajmniej dwóch firm, dzięki któremu można uzyskać dostęp do nowych rynków zbytu oraz ominąć bariery celne i administracyjne narzucone przez kraj jednego z udziałowców. Nintendo nie musiało długo szukać takiego partnera, gdyż miało go niejako w „swoich szeregach”. Wei Yen, bo o nim mowa, karierę zaczynał w Silicon Graphics, pomagając opracować procesor graficzny, na którym hulało Nintendo 64. Dobra współpraca zaowocowała kolejnymi kontraktami. Po opuszczeniu SG, doktor Yen założył firmę o nazwie ArtX, która opracowała procesor graficzny do GameCube’a. Nieco później, stojąc już na czele AiLive, kolejnego, założonego przez siebie przedsiębiorstwa, współpracował z japońskim gigantem przy projektowaniu Wii Remote i Motion Plus. Zanim jednak do tego doszedł, czekało go zupełnie inne wyzwanie.

iQue Limited to nazwa firmy, pod szyldem której Ninny postanowiło zawojować chiński rynek. Jak już się zapewne domyślacie, jej udziałowcem był wspomniany doktor Yen, obywatel Chin. Dzięki temu Nintendo w świetle prawa nie zostało potraktowane jak zagraniczny agresor. „Yen najlepiej nadaje się do prowadzenia działalności gospodarczej w Chinach z powodu swojego chińsko-amerykańskiego pochodzenia i rozumienia polityki Nintendo” – zachwalał swojego kolegę Iwata. System o nazwie iQue Player po raz pierwszy został zaprezentowany podczas Tokyo Game Show 2003, a już dwa miesiące później zadebiutował na chińskim rynku. Urządzenie miało początkowo obsługiwać tytuły z różnych konsol Nintendo, że wspomnę choćby o NES-ie, SNES-ie i Nintendo 64. W trakcie dewelopingu zdecydowano jednak, że najlepiej będzie wykorzystać potencjał tylko ostatniego z wymienionych systemów. „Jednym z głównych powodów, które zadecydowały o tym, że postawiliśmy na N64, była bogata biblioteka wspaniałych gier, które nie były katalizatorem niezdrowych emocji. To wprost idealna oferta dla chińskich dzieciaków” – tłumaczył doktor Yen. W podobnym tonie wypowiadał się Iwata, który zapewniał, że celem Ninny jest pokazanie, iż gry wideo mogą pomóc w rozwoju psychicznym i społecznym dzieci. I niewątpliwie był to ukłon w stronę chińskiego rządu.

Ktoś jednak powie: zaraz, to czym system ten różnił się od Nintendo 64? Zacznijmy od tego, że była to zupełnie nowa konstrukcja. Jak wspomniałem na początku, w Chinach zabroniona jest oficjalnie dystrybucja stacjonarnych konsol, dlatego Japończycy wcisnęli bebechy N64 do urządzenia, które swym wyglądałem przypominało na pierwszy rzut oka pada do Xboksa. Konsola była podpinana bezpośrednio do telewizora, a gry można było zgrywać na 64-megową kartę pamięci umieszczaną w slocie pado-konsoli. Gracze pobierali kolejne tytuły w specjalnych kioskach (iQue Depot) dostępnych w licencjonowanych sklepach i na stacjach benzynowych. Użytkownicy musieli być członkami Klubu iQue i zakupić specjalny voucher pozwalający na pobranie danej produkcji. Sama karta flash pozwalała na wielokrotny zapis i była ograniczona do 250 bloków, jednak przechowywała historię pobieranych gier. Dzięki takiemu rozwiązaniu skasowane tytuły można było ponownie ściągnąć przy każdej kolejnej wizycie w kiosku. Trzeba jednak zaznaczyć, że każda karta miała unikalną sygnaturę i była przypisana do konkretnego systemu. Nie można więc było odpalić jej na innej konsoli. 

Żeby było ciekawej, jakiś czas po premierze Nintendo umożliwiło chińskim graczom ściąganie ulubionych produkcji w domu za pośrednictwem serwisu iQue@Home. Usługa pozwalała także na zaktualizowanie systemu, a nawet przechowywanie zapisanych stanów gier w tzw. chmurze. Wystarczyło tylko podłączyć konsolo-pada do komputera przez złącze USB. A wszystko to zupełnie za darmo. Trzeba pochwalić firmę hydraulika za to, że dotrzymała danego słowa i stworzyła sprzęt, na który mógł sobie pozwolić przeciętny Kowalski czy inny Chan. System w przeliczeniu na polskie złotówki kosztował około 250 złotych, a takie hity jak The Legend of Zelda: Ocarina of Time można było łyknąć za niespełna 30. 

Marka iQue do dziś funkcjonuje na rynku chińskim, a limitowane modele znanych systemów są prawdziwą gratką dla kolekcjonerów.

Jak przebiegła premiera? Do każdego egzemplarza konsoli dodawana była gra logiczna Dr. Mario oraz dema The Legend of Zelda: Ocarina of Time, Super Mario 64, Star Fox 64 i Race Wave 64. Ciekawostką jest fakt, że w wersje demonstracyjne można było grać określoną liczbę godzin (każda gra miała inny limit), po upływie których dostęp do nich był całkowicie blokowany. W Wave Race blokada włączała się po godzinie, ale już w Mario 64 odcięcie zapłonu następowało dopiero po 7. Na przestrzeni kilku lat na iQue Player ukazało się 14 tytułów, głownie platformówek i wyścigów. Z racji tego, że miały być to tytuły przyjazne dzieciom, próżno było szukać tu takich hitów, jak GoldenEye czy Perfect Dark. Trzeba jednak przyznać, że choć biblioteka była skromna, prawie wszystkie skonwertowane produkcje pochodziły z najwyższej półki. Można więc przewrotnie napisać, że był to jeden z niewielu systemów, na którym choćbyś bardzo chciał, nie miałeś szans natknąć się na crapa. Z racji tego, że technologia poszła do przodu (system wydano przecież 7 lat po premierze N64), Nintendo udało się podwoić prędkość operacyjną, zagwarantować cichszą pracę sprzętu oraz mniejsze zużycie energii. Gry doczekały się graficznych szlifów, a różnego rodzaju bugi i błędy zostały naprawione. Ponadto w tytułach, w których gracz mógł wpisać swoje imię, można było wykorzystać nazwę użytkownika danego systemu ustawianą w menu głównym konsoli. Niestety sprzęt nie posiadał żadnych slotów na akcesoria, więc nie było mowy o współpracy z peryferiami pokroju Rumble czy Expansion Paka.

Ciekawostki

  • Chińska nazwa sprzętu to Shén Yóu Ji, co w dosłownym tłumaczeniu może oznaczać „boską maszynkę do gier”.
  • W momencie powstania, kapitał iQue Limited wynosił 30 milionów dolarów – połowę tej sumy wyłożyło Nintendo, połowę Wai Yen.
  • Konsola miała ukazać się także w Japonii, ale ostatecznie zrezygnowano z tych planów.
  • The Legend of Zelda: Majora’s Mask to jedyny z zapowiedzianych tytułów, który nie ujrzał światła dziennego. Na drodze stanęli podobno chińscy cenzorzy.
  • Pierwotnie zakładano stworzenie kolejnego modelu konsoli pozwalającego na odpalanie gier z GameCube’a, ale nigdy nie zrealizowano tych planów.

Czy iQue Player okazał się sukcesem? Oficjalnych i sprawdzonych danych sprzedażowych nigdzie raczej nie znajdziemy, ale fakt, że pod tą samą marką Nintendo wydało w kolejnych latach takie systemy, jak iQue Game Boy Advance, iQue SP, iQue Micro, iQue DS, iQue DS Lite, a nawet iQue 3DS XL, dowodzi, że chyba opłacało się wejść na ten niegościnny i trawiony piractwem rynek. Jeśli w przyszłości chińska gospodarka wyprzedzi wielkością amerykańską – co wcale nie jest niemożliwe – działania Nintendo mogą zaprocentować. I to na skalę, jaką dziś nawet ciężko sobie wyobrazić.

TOP 10 gier

1. The Legend of Zelda: Ocarina of Time
Jedna z najlepszych gier w historii elektronicznej rozrywki. Chińczycy dostali przygody Linka na premierę, a w zestawach z konsolą znalazło się nawet blokowane po 10 godzinach demo. Według nieoficjalnych danych była to obok Super Mario 64 najczęściej kupowana gra. 

 

2. Super Mario 64
Kultowa platformówka, której wstyd nie znać. Mario był jedną z wizytówek kampanii reklamowej iQue Player. Zachwalał pełne 3D, pojawił się na pudełkach ze sprzętem, ekranie startowym i spotach promocyjnych. Warto dodać, że tytuł doczekał się kilku nieznacznych usprawnień.

 

3. Paper Mario
Gry RPG to obok wyścigów i platformówek najczęściej portowane tytuły na iQue Player. Mario wraz ze swoją wesołą ekipą zdobywał punkty doświadczenia, używał przedmiotów, przemierzał kolejne, świetnie zaprojektowane światy i walczył z napotkanymi wrogami. 

 

4. Mario Kart 64
Kolejny tytuł startowy z ekipą Mariana w rolach głównych. Wyścigi kartów to świetny wybór, jeśli ktoś myślał o multiplayerowym szarpaniu. Docenili go również Chińczycy, którzy właśnie dla tej gry sięgali najczęściej po multitapa pozwalającego na grę nawet we cztery osoby. 
 

5. Animal Crossing 
Jedna z ostatnich gier wydanych na iQue Player. Ten swoisty symulator życia przenosił gracza do wirtualnej wioski zamieszkałej przez antropomorficzne zwierzęta. Po przejęciu kontroli nad jednym z nich, gracz nabywał kolejne dobra i starał się utrzymywać przyjazne stosunki z przyjaciółmi i rodziną. 
 

6. F-Zero X
Kolejne wyścigi, tym razem w futurystycznym sosie. Pędzenie z prędkością 1500 km/h (30 poduszkowców do wyboru) po zakręconych trasach wypełnionych po brzegi hopkami, pętlami, tunelami i korkociągami dawało ogromną satysfakcję. Opcja dla czterech graczy potęgowała te doznania. 
 

7. Star Fox 64
Galaktyczny lis podbija Chiny. Rudzielec podobnie jak na Nintendo 64 musiał rozprawić się z kosmicznymi szumowinami, zasiadając za sterami statku, czołgu i łodzi podwodnej. Tytułowy Fox mógł także skorzystać z pomocy swoich przyjaciół, a co się z tym wiąże, zaprosić do gry trzech innych graczy. 
 

8. Sin and Punishment: Successor of the Earth
Strzelanina 3D z widokiem TTP osadzona w futurystycznej Japonii terroryzowanej przez zmutowane zwierzęta. Stworzone przez naukowców monstra miały zagwarantować racje żywnościowe dla coraz większej populacji, ale eksperyment wymknął się spod kontroli. Na Zachodzie gra pojawiła się dopiero 7 lat po japońskiej premierze.
 

9. Excitebike 64
Wyścigi motocykli i sequel wydanego na NES-a Excitebike. Zrealizowany po raz pierwszy w pełnym 3D. Sześciu motocyklistów opisanych statystykami, 20 tras i licencja na markowe akcesoria oraz odzież od takich firm, jak Bell Helmets, Alpinestars czy No Fear. Gra pozwalała na cioranie w 4 osoby. 
 

10. Custom Robo
Erpeg akcji, który nigdy nie opuścił granic Japonii i Chin. Gracz kierował chłopcem, który w swoje urodziny został obdarowany tytułowym robotem o imieniu Ray. Walki (można było skorzystać m.in. z pistoletów, bomb, rakiet czy jetpacka) i zdobywanie coraz lepszych części to clue tego tytułu. 


Akcesorium

iQue Family Pack 
zestaw, który składał się z czteroslotowego multitapa (Swim Box) oraz jednego dodatkowego pada (Swim Controller), pozwalając na multiplayerowe szaleństwo. Swim Controllery nie miały funkcji wgrywania gier z kart flash i służyły graczom tylko jako narzędzie do wieloosobowej rozgrywki, same w sobie nie będąc konsolą. 

PS Tekst pojawił się pierwotnie w 186. numerze PSX Extreme.

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper