Razer Wildcat - recenzja sprzętu

Razer Wildcat - recenzja sprzętu

Wojciech Gruszczyk | 11.02.2016, 20:00

Razer specjalizuje się w sprzęcie dla graczy, ale dopiero od 4 lat firma przygotowuje urządzenia dla konsolowców sympatyzujących z Microsoftem. Na początku korporacja wydała Onzę, później dopracowała koncepcję i wrzuciła na rynek Sabertooth, a pod koniec ubiegłego roku poznaliśmy Wildcat. Najnowszy kontroler jest przeznaczony dla posiadaczy Xboksów One i ponownie – jak jego poprzednicy – zadowoli wąską grupę odbiorców.

Dalsza część tekstu pod wideo

Razer Wildcat to trzeci pad przygotowany przez inżynierów z amerykańskiej firmy. Twórcy systematycznie rozwijają przygotowaną koncepcję. Najnowsze urządzenie zostało spakowane w małe pudełko, które kryje w sobie solidne i twarde etui. Opakowanie pozwala z łatwością przewozić kontroler, a jednocześnie kryje w sobie dodatkowe elementy. 

Na początek – „zrób to sam”!

Po otwarciu futerału pojawia się pierwsze i dość spore zdziwienie. Wildcat nie przypomina sprzętu z prezentacji na pudełku, nie posiada swoich charakterystycznych zielonych elementów i w zasadzie wygląda jak ostatnie produkty firmy. Dopiero zagłębiając się w zawartość pokrowca można znaleźć nakładki na analogi oraz gumowe naklejki-nakładki na pada. Następnie zaczyna się przyjemna i jednocześnie wymagająca zabawa, bo to naszym zadaniem jest przygotowanie urządzenia. Sprawa nie jest taka prosta, bo oczywiście zawsze chcemy przygotować urządzenie perfekcyjnie, ale równe naklejenie zielonych elementów potrafi sprawić problem. Na szczęście możemy wielokrotnie próbować, odklejać gumę i ułożyć ją w odpowiednim, najlepszym miejscu. Trzeba jedynie pamiętać, by nie odkładać ponownego naklejenia na później – po kilku godzinach klej przylega mocno do kontrolera i kolejne poprawienie jest już kłopotliwe.

Razer wspomina, że odpicowanie kontrolera to sprawa opcjonalna, ale nie wyobrażam sobie używania sprzętu bez nałożonych gumek. Pad choć został wykonany z mocniejszego od standardowego kontrolera plastiku, to jednak wyraźnie nie jest to najwyższa liga. Mimo to po „ubraniu” sprzętu, Wildcat leży w dłoniach idealnie, a jego miękkie dodatki wpływają na zdecydowanie przyjemniejszą rozgrywkę. Ponadto urządzenie jest bardzo lekkie, waży zaledwie 260 gram (262 pad dołączony do Xboksa One, 348 gram Xbox One Elite Controller) i dzięki temu nawet po kilkugodzinnych sesjach nie odczuwamy jakiegokolwiek zmęczenia. Inżynierowie z Razera spędzili miesiące, by wyprofilować gadżet i ten trud jest odczuwalny od samego początku. Urządzenie przez cały czas perfekcyjnie leży dłoniach, a dzięki temu każdy mecz jest bardzo przyjemny.

Jednak to dopracowanie jest okupione pewną decyzją, która nie każdemu przypadnie do gustu. Wildcat to kontroler przewodowy i do rozgrywki niezbędne jest ciągłe połączenie z konsolą. Kabel w oplocie jest masywny i prezentuje się bardzo przyzwoicie, lecz wielu graczy w dzisiejszych czasach jest przyzwyczajonych do bezprzewodowej rozgrywki. Twórcy okablowanie pada tłumaczą chęcią zminimalizowania opóźnień oraz zapewnieniem stabilnego połączenia, ale jestem pewien, że inżynierowie powinni dać klientom wybór. Wrzucenie do pada akumulatora pozwoliłoby użytkownikom wybrać – jeśli grasz na turnieju i potrzebujesz niezawodnego sprzętu, to korzystasz z kabla, zaś w domowym zaciszu możesz nadal cieszyć się wolnością. Szkoda, że autorzy nadal nie zdecydowali się na zadowolenie odrobinę szerszego grona odbiorców. 

[ciekawostka]

Przechodzimy do konkretów – programowanie, układanie, wybieranie

Po omówieniu podstaw, najwyższa pora przejść do najważniejszych elementów DzikiegoKota. Urządzenie zostało uzbrojone w cztery dodatkowe klawisze – dwa bumpery umiejscowione pomiędzy LB/LT a RB/RT (M1, M2) oraz dwa triggery znajdujące się na spodzie kontrolera (M3, M4). Nie zdecydowano się dodać do pada znanych z elitarnego kontrolera łopatek, a postawiono na spusty i był to strzał w dziesiątkę. Klawisze leżą idealnie pod palcami środkowymi, a dodatkowo niski odskok (identyczny do tego z ABXY) pozwala na precyzyjne i dynamiczne strzelanie. M3 i M4 można wcisnąć na dwa sposoby (od góry lub od środka) i za każdym razem spusty błyskawicznie wracają – pozwala to na wykonywanie serii strzałów, czy też korzystanie z bardziej zaawansowanych ruchów (np. jump shoty). Ciekawym rozwiązaniem jest możliwość schowania wspomnianych klawiszy – wystarczy odkręcić dwie śrubki (śrubokręt jest dołączony do zestawu), odhaczyć dwa zaczepy, by następnie wyciągnąć odstający element, a resztę schować. Jest to dobra opcja, która może się przydać w sytuacji, gdy akurat z kontrolerem zapoznaje się mniej doświadczony gracz, któremu ponadprogramowe dodatki mogą przeszkadzać. Warto również wiedzieć, że spusty zostały stworzone z lotniczego aluminium, które prezentuje się bardzo solidnie.

Wildcat został także wzbogacony o wspomniane wcześniej bumpery – M1 i M2 również charakteryzują się krótkim skokiem, a inżynierowie z Razera dopracowali umiejscowienie klawiszy. Choć początkowo bliskie sąsiedztwo LT/LB/M1 oraz RT/RB/M2 może wydawać się kłopotliwe, to naprawdę ten patent sprawdza się w pełni i podczas intensywnej gry można z łatwością korzystać z nowych klawiszy.

Każdy z dodatkowych przycisków można bezproblemowo zaprogramować i przypisać mu wybrany klawisz (ABXY, LT, LB, RT, RB, d-pad). Warto jednak zauważyć, że w przypadku tego kontrolera nie potrzebujemy wysilać się, instalować dodatkowej aplikacji i przerywać rozgrywki. Dzięki panelowi Quick Control (z przodu urządzenia, pod d-padem i prawym analogiem) możemy w prosty sposób powiązać klawisze. Wystarczy skorzystać z jednego profilu (są dostępne dwa zestawy ustawień) kliknąć guzik remap, a następnie przyciski. Po sekundzie czujemy wibrację potwierdzającą zakończone połączenie. Działa to szybko, sprawnie i pozwala na szybką zmianę, co na pewno zadowoli wybrednych graczy.

Wszystkie cztery nowe przyciski – M1, M2, M3, M4 – świetnie zdają egzamin. Inżynierowie przyłożyli się do rozlokowania dodatków i niezależnie od wybranej pozycji (testowałem urządzenie przy Forza Motorsport 6, Titanfall, Call of Duty: Black Ops III, Sunset Overdrive, Ori and the Blind Forest) za każdym razem potrafiłem wykorzystać przygotowaną innowację. Raz strzelałem, innym razem skakałem lub zmieniałem biegi. Szybko, bezproblemowo i skutecznie. Muszę jednak zaznaczyć, że Wildcat pozwala na tworzenie duplikatów 1 do 1 – nie możecie stworzyć makra i za wciśnięciem M1 jednocześnie skorzystać z A+B. Jest to zrozumiała decyzja, ponieważ urządzenie jest dopuszczone do rozgrywek w największych międzynarodowych turniejach, a na najważniejszych wydarzeniach od lat jest zabronione tworzenie makr.

Głośniej, ciszej, delikatniej i dla blachy

Wracając jeszcze na sekundę do panelu Quick Control – w tym miejscu możemy dodatkowo wyciszyć mikrofon lub podgłośnić muzykę w grze lub zbalansować rozmowy na czacie. Ponownie nie musimy tracić czasu na wchodzenie w zakładki i wyciszanie dyskusji, a możemy to zrobić szybko i sprawnie. Ponadto QC posiada port audio 3,5 mm dla słuchawek oraz mikrofonu.

Ostatnią znaczącą funkcją Razer Wildcat jest możliwość wyhamowania triggerów. Przełączając dwa suwaki możemy zredukować odległość pomiędzy spustami o 72%. Funkcja jest oczywiście często wykorzystywana przez sympatyków strzelania, którzy chcą skrócić czas reakcji i zwiększyć szybkość poszczególnych strzałów. Dodatkowo w kontrolerze znajduje się tryb Hair Trigger, który skraca czas reakcji produkcji na rozpoznawanie działań klawiszy.

Urządzenie współpracuje również z komputerami – wystarczy podłączyć pada do PC za pomocą dołączonego kabla i po chwili sprzęt jest gotowy do akcji. W niektórych sytuacjach (starsze systemy) potrzeba pobrać sterownik dostępny na stronie producenta.

Tylko dla sportowców

Razer Wildcat to profesjonalny sprzęt, ale nie trudno dojść do wniosku, że twórcy przygotowali to urządzenie wyłącznie dla wąskiego grona odbiorców. Zawodowcy biorący udział w międzynarodowych zawodach docenią każdy najmniejszy element kontrolera i nie będą narzekać na wygórowaną cenę. Prawda jest taka, że za dopracowane urządzenie trzeba zapłacić, jednak szkoda, że twórcy nie dodali do zestawu kilku dodatkowych wymiennych elementów i nie zadbali o przygotowanie akumulatora.

Świetnie sprawdza się szybkie programowanie przycisków i wielu graczy na pewno doceni przygotowaną swobodę. Nowe klawisze pasują idealnie do palców i po kilku godzinach człowiek zastanawia się „jak mógł grać bez M3 i M4?”. Trudno odzwyczaić się od propozycji Razera, ale wciąż mam wrażenie, że korporacja nadal będzie dążyć do perfekcji. Z każdym kolejnym padem firma pozytywnie zaskakuje, ale stale zostawia sobie pole do popisu.

Wildcat to bez wątpienia bardzo dobra propozycja, ale nawet sami twórcy nie ukrywają, że przygotowali to urządzenie dla e-sportowców. Kontroler od graczy dla graczy, ale w tym przypadku niedzielny fan elektronicznej rozrywki nawet w połowie nie wykorzysta dostępnych funkcji. Razer stworzył dobre urządzenie, ale tylko dla fanów sportów elektronicznych, hardcorowców doceniających najdrobniejsze detale i zwycięzców.  

[ciekawostka]

Podsumowanie

+ 4 programowalne przyciski
+ idealny dla e-sportowców
+ wyśmienicie leży w dłoniach (po odpicowaniu)
+ szybkie programowanie
+ blokowanie triggerów
+ 2 profile ustawień
+ zrób to sam
+ solidne i pojemne etui

- Kabel i brak akumulatora
- Brak dodatkowych elementów
- Cena sprawia, że urządzenie nie trafi do wszystkich

Ocena: 8,5/10

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper