Graliśmy w Dragon Quest: Builders – alternatywa dla Minecrafta

Graliśmy w Dragon Quest: Builders – alternatywa dla Minecrafta

Mateusz Gołąb | 27.09.2015, 12:00

To mogłaby być jakakolwiek inna marka, ale ostatecznie padło na legendarną serię Dragon Quest. Szarganie legendy, czy ciekawa gra w oparciu o znane motywy?

Minecraft w świecie a’la Dragon Quest. Dam wam chwilę na oswojenie się z tą myślą, zanim przejdziemy z tematem dalej… Wystarczy? OK! Ja wiem, że to nawet na papierze nie brzmi dobrze i zastanawiające jest, jak taki pomysł został przepchnięty podczas kreatywnego posiedzenia wewnątrz Square Enix. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatecznie to działa. Trochę pokracznie, owszem, ale jednak działa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Minequest

Pierwsze, co widzimy na ekranie, to bohatera narysowanego przez nikogo innego, jak Akirę Toriyamę stojącego w krainie niczym żywcem wyciągniętej z gry Mojangu. Wszystko wokół składa się z sześcianów, a my możemy do pewnego stopnia dowolnie wpływać na kształt tego, co nas otacza. Kopiemy w ziemi, zbieramy surowce, stawiamy budynki. Nasz bohater poza wskaźnikiem życia posiada również miernik głodu. Gdy ten spadnie do zera, zaczynamy otrzymywać obrażenia. Wszystko to znamy z Minecrafta. Co zatem wyróżnia produkcję Square Enix?

Gra z „Dragon Quest” w nazwie nie może obejść się bez elementów RPGowych. Builders również zaoferuje graczom rozbudowany system questów. Tak przynajmniej twierdziła osoba, opisująca mi mechanizmy gry, która była na tyle uprzejma, by pomóc mi stawiać pierwsze kroki. Wsparcie okazało się niezbędne, gdyż obsługa programu jest stosunkowo skomplikowana. Pierwszoosobowy widok z Minecrafta jest znacznie bardziej intuicyjny w przypadku tytułu koncentrującego się na kopaniu i budowaniu. W Dragon Quest: Builders całą akcję obserwujemy z rzutu izometrycznego, co utrudnia nam czasem stawianie kolejnych klocków lub drążenie jaskiń. W demie zdarzało się również oszaleć kamerze – sprawa do poprawienia.

Dragoncraft

Ostatecznie, rozwiązania mechaniczne zaimplementowane przez deweloperów, bardzo ładnie sprawdzają się w praktyce. Początki są dosyć trudne, jednak już po kilkunastu minutach gracz zaczyna przyzwyczajać się do systemu. Fajna jest możliwość szybkiego stawiania wielu klocków w rzędzie, która znacznie przyspiesza powstawanie budowli, które, nie czarujmy się, w oryginalnej grze Mojangu zajmuje bzdurne ilości czasu. Gra posiada również wbudowany system podstawowych schematów. Quest, który wykonywałem dla losowego dziewczęcia z praktycznie nieistniejącej jeszcze wioski polegał na wzniesieniu budynku mieszkalnego bazując na rysunku. Gdy użyjemy schematu, „kładziemy go” na ziemi, dzięki czemu widzimy gdzie powinniśmy postawić poszczególne klocki. 

Interesująca jest pewna specjalizacja narzędzi. Nie wystarczy tu mieć jakiegokolwiek narzędzia, aby wykopywać ziemię. Podobnie do walki służy nam miecz, a nie młotek do rozbijania skał. Wydaje się, że Dragon Quest: Builders będzie wymagał od graczy więcej kombinowania w obrębie mechaniki, niż jego starszy brat. Są tu pewne odgórnie narzucone zasady, w obrębie których musimy nauczyć się poruszać. Z jednej strony możemy patrzeć na to, jak na ograniczenie pewnej swobody, a z drugiej odebranie graczom możliwości położenia drzewa za pomocą pięści ma jednak trochę sensu. Nieco mniej natomiast sensu ma tonący bohater. Wojownik, który nie potrafi pływać? Trochę słabo. 

Na granicy erpega

Nie jesteśmy niestety w stanie budować fizycznie niemożliwych konstrukcji. Próbowałem sobie stworzyć most przyczepiając jeden klocek do drugiego tak, jak jest to możliwe w Minecrafcie i nic z tego. Mogłem to robić jedynie do samego krańca brzegu. Ciekawe, że woda jest swojego rodzaju granicą w tym tytule. Miejmy nadzieję, że w wersji finalnej będzie możliwość jej przekroczenia. Widziałem w okolicy łódki, jednak nie starczyło mi czasu, aby z nich skorzystać.Szkoda.

Walka jest prosta, żeby nie powiedzieć prostacka, ale to doskonale pasuje do tego typu rozgrywki.  Podobnie jak w Minecrafcie mamy tu do czynienia z mashowaniem jednego przycisku z okazjonalnym unikaniem uderzeń przeciwnika. Tylko tutaj tłuczemy znane z Dragon Questów potworki z charakterystycznymi niebieskimi glutami na czele.

Alternatywnie

Dragon Quest: Builders to intrygujący koncept, który w ostatecznym rozrachunku wypada lepiej, niż mogłoby się wydawać. Gra może stanowić ciekawą alternatywę dla osób, którym Minecraft nie przypadł do gustu. Jestem ciekaw, jakie możliwości zaoferuje on swoim odbiorcom i gdzie ustalone zostaną granice tej piaskownicy. Być może nieco bardziej fabularyzowana rozgrywka przyciągnie do tego tytułu nowe rzesze kreatywnych fanów. Trzymam kciuki.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper