Doświadczony programista sieciowy krytykuje The Division: "kod trzeba przepisać od zera"
Ostre słowa jak na popularną grę multiplayerową. Wydaje się jednak, że można zaufać osobie z tak ogromnym doświadczeniem.
Te mocne słowa wypowiedział Glenn Fiddler - programista, który pracował przy obu odsłonach Titanfall, Journey oraz God of War: Wstąpienie. Według niego fakt, że gracze mają możliwość wykorzystywania dziur w pamięci gry do oszukiwania (dodawania sobie życia, amunicji etc.) jest bardzo złym znakiem. Oznacza to bowiem, że The Division najprawdopodobniej wykorzystuje system oparty o "zaufanego klienta", a jeśli tak jest naprawdę, to nie da się tego naprawić bez kompletnego przepisania kodu gry od zera.
W kompetytywnych grach FPS, jak mówi Fiddler, serwer nigdy nie ufa wszystkim informacjom otrzymywanym od klienta, ale, w skrócie, odtwarza u siebie tę samą rozgrywkę na podstawie informacji o wciśniętych przez graczy klawiszach. "Prawdziwa gra" rozgrywa się zatem na serwerze. W przypadku modelu zaufanego klienta, serwer przyjmuje wszystkie informacje prosto od gracza i choć sprawdza ich poprawność, ostatecznie ufa we wszystko, co zostanie mu przekazane.
Mam nadzieję, że nie używają modelu zaufanego klienta. Mam nadzieję, że mają jakiegoś asa w rękawie i jakiś sposób na to, żeby serwery sprawdzały po swojej stronie poprawność wysłanych danych. Niestety, wszystkie znaki wskazują do tej pory, że tak nie jest.
Wygląda na to, że możemy być skazani na oszustów w Tom Clancy's The Division, a to sprawi bardzo szybko, że gracze zrezygnują z zabawy, gdyż nie będą mogli uczciwie i miło spędzać czasu z grą.
