"Sprzęt jest obscenicznie tani" - szef Oculus VR przeprasza za zamieszanie z ceną gogli VR
Wizja grania w wirtualnej rzeczywistości rozpaliła zmysły wielu graczy. Niestety wygląda na to, że ten pomysł wypali też dziurę... w naszych portfelach.
Od wczoraj wiemy, że gogle wirtualnej rzeczywistości Oculus Rift kosztować będą 599 dolarów w USA i aż 699 euro na rynku europejskim. Cena wydaje się bardzo wysoka, a w dodatku dostaliśmy jeszcze jedną kroplę dziegciu do przełknięcia - by bawić się z Oculus Rift trzeba posiadać dosyć mocnego peceta, z kartą graficzną przynajmniej klasy Nvidia GTX 970 i procesorem klasy Intel i5-4590.
Sytuacja miała wyglądać trochę inaczej, co rozzłościło część graczy. Założyciel Oculus VR Palmer Luckey zapowiadał przed premierą, że nowe urządzenie będzie kosztować "w okolicach 350 dolarów". Luckey przyznał się wczoraj, że popełnił błąd mówiąc takie rzeczy. Gość próbuje wytłumaczyć się teraz z tej mało ciekawej sytuacji:
"Chciałbym przedstawić wyjaśnienie. W tamtym czasie wiele serwisów powtarzało, że Rift będzie kosztować aż 1500 dolarów. Moja odpowiedź na te zarzuty była nieprecyzyjna. Chciałem po prostu podkreślić, że za Rift trzeba będzie zapłacić znacznie mniej niż 1500 dolarów. (...) Kolejnym problemem jest to, że ludzie patrzyli na mniej zaawansowaną technologię z DK2 i przyjęli, że finalna wersja Rift będzie kosztować podobne pieniądze. Przepraszam, że podsycałem takie skojarzenia" - powiedział szef Oculus VR.
Palmer Luckey broni też ceny nowego produktu na Twitterze, gdzie twierdzi, że Rift jest "obsceniczne tani, jak na to, co oferuje". Luckey pisze również, że jego firma "nie zarabia nic na sprzedaży hardware'u Rift".
Przy takiej cenie Sony miałoby pole do popisu, gdyby japońskiej firmie udało się wprowadzić gogle PlayStation VR za wspomniane "okolice 350 dolarów". Pytanie tylko czy to możliwe przy utrzymaniu podobnej jakości, co Oculus Rift?
