Gry pogrzebane za życia

Gry
1709V
Gry pogrzebane za życia
SoQ | 10.11.2010, 16:20

Historia naszej drogiej branży pełna jest projektów, które swego żywota dokonały na deskach kreślarskich albo dawno martwych dyskach twardych. Zróbmy zatem małą ekshumację połaczoną z sekcją zwłok i zobaczmy, co ominęło nas w ostatnich latach i czy wiele na tym straciliśmy. Siostro, skalpel proszę...

Historia naszej drogiej branży pełna jest projektów, które swego żywota dokonały na deskach kreślarskich albo dawno martwych dyskach twardych. Zróbmy zatem małą ekshumację połaczoną z sekcją zwłok i zobaczmy, co ominęło nas w ostatnich latach i czy wiele na tym straciliśmy. Siostro, skalpel proszę...xxxxx

Dalsza część tekstu pod wideo

 

Skasowane produkcje czasem kończą żywot w fazie projektowania, ale zdarza się im też, że wchodzą w kolejne stadia developingu, a dzięki temu pozostaje po nich ślad w historii. Powody uśmiercania pisanych gier często bywają pokrętnie tłumaczone, choć i prozaiczne - brak środków na ich dokończenie.

 


Znani i pogrzebani
Wydawać by się mogło, że znanym markom kasacja niegroźna. To jednak nieprawda, bo kontynuacje uznanych serii też kończyły w szufladzie lub pojawiały się na rynku w mocno zmienionej formie. Tak było z tworzonym przez Evolution Studios Urban Smash. Ojcowie MotorStorma mieli pomysł na wyścigi odbywające się w realnych miastach. Powstało demo techniczne, gra jednak nie weszła w fazę developingu, a chłopaki zajęli się MotorStorm Pacific Rift, a część patentów z pogrzebanej produkcji wykorzystali w MotorStorm Apokalipsa. Nigdy nie powstał też next genowy Road Rash. Ściera jako wierny fan serii opłakuje ten fakt po dziś dzień i można przyznać mu rację. Nowe wcielenie kultowego RR, mającego korzenie w czasach konsol 16-bitowych, mogło prezentować się zacnie. W demku mamy niezłe uczucie szybkości, a moment gdy gościu wali miską rywala o kierownicę motoru, prując przy tym na pełnym gazie, daje radę. Czemu w Road Rasha nie zagramy? Dłubiące przy nim EA Warrington zostało zamknięte w 2006 roku.

 

 

 


Z podobnych powodów los nie oszczędził nawet takiej marki jak Final Fantasy. Nad tajemniczym spin offem serii zatytułowanym Fortress pracowało na zlecenie Square Enix szwedzkie Grin. Niestety, wyzionęło ducha z powodów finansowych rok temu, a po grze zostało trochę szkiców i filmik, na którym widać jazdę na Chocobosie. Szczęścia nie mieli też fani „angielskiego” GTA - serii The Getaway. Dwie pierwsze części produkcji o mafijnym półświatku Londynu poradziły sobie dobrze na PS2. Należące do londyńskiego studia Sony Team SOHO miało przenieść serię na PS3, ale skończyło się na pokazaniu - na E3 2005 - dema technicznego i trailerze z roku następnego, który wskazywał, iż akcja gry będzie toczyć się też w Amsterdamie. Sony niby tylko wstrzymało deweloping „trójki”, tłumacząc się finansami i koniecznością przesunięcia ludzi do pracy nad innymi projektami, ale nie łudziłbym się, że coś się tu zmieni. A wiecie, że całkowicie inaczej mogła potoczyć się historia serii Call of Duty? Pierwotnie część czwarta, którą okazało się hitowe Modern Warfare, miała bowiem nosić podtytuł Devil's Brigade i dziać się we Włoszech podczas II Wojny Światowej. Nad grą dłubała ekipa z Undergroud Development, ale najwidoczniej Activision nie było zadowolone z efektów - i dobrze, bo seria wróciła w ręce Infinity Ward. Tymczasem panowie z Underground zrobili sobie... Guitar Hero: Van Halen.

 

 

 

 


 

 

 

Skasowane debiuty
Nowe IP muszą przejść jeszcze trudniejszą drogę, zanim wylądują na rynku. Ciężej przekonać nieufnych inwestorów do wyłożenia kasy na markę, która dopiero ma zwojować rynek. Szkoda, bo patrząc na kilka ze skasowanych produkcji, można było mieć nadzieję na solidne gry. Co powiecie np. na japońskiego... FPS-a? Tak, to nie pomyłka. Za bary z nieprzyjaznym Azjatom gatunkiem chciało się wziąć Konami, tworząc Coded Arms Assault (planowany debiut – 2007 rok). Serwowany tu cyberpunkowy klimat mógł wypaść fajnie (zwłaszcza patrząc przez pryzmat niezłego pierwowzoru na PSP), a produkcja weszła w całkiem zaawansowane stadium powstawania, bo ostały się nawet filmy z rozgrywki. Wyobraźnie graczy rozpaliło też swego czasu Sony, prezentując techniczne demo strzelaniny Eight Days. Wielu z Was zapewne pamięta słynny filmik z E3 2006. Po targach o produkcji głos jednak zaginął, a potem została ona uśmiercona, z identycznych powodów, równocześnie z The Getaway 3. A zanosiło się na męskie kino akcji z solidnym kopem i dobrymi aktorami. Głosów bohaterom mieli użyczyć bowiem Gary Oldman i zmarły w tym roku Dennis Hopper.

 

 

 

 

 


Natomiast Pyro Studios – ojcowie znanego z PC Commandos: Behind Enemy Lines, mogli wprowadzić do strzelanin TPP sporo orzeźwienia wraz z Cops: The Police Experience. Dla odmiany mieliśmy wreszcie wcielić się w stróża prawa, a twórcy chcieli w grze, skasowanej dwa lata temu, zastosować podział na odcinki, zupełnie jak w Alan Wake. Tu również można westchnąć, ponieważ tematyka miała potencjał, a perypetie udręczonego służbą gliniarza wydają mi się dobrym materiałem na tło fabularne. Całkiem fajnym settingiem mógł z kolei pochwalić się Deep Rift, który z braku zainteresowania wydawców dokonał żywotu jako demo technice. Produkcja, powstająca w Union Entertainment z myślą o PS3, miała serwować krajobraz miasta po katastrofie, zalanego przez wielką wodę, pod powierzchnią której działa się spora część akcji.

 

 


 


 

 

 Co jeszcze nas ominęło? Nigdy nie zagramy w Catalyst - produkcję Next Level Games, wyglądającą na obiecujący, futurystyczny klon Assassin's Creed. Albo w Fiath and a .45, strzelaninę TPP z dwójką bohaterów i co-opem, osadzoną w realiach przypominających II Wojnę Światową i luźno inspirowaną historią Bonnie i Clyde'a. Deweloper - Deadline Games, najpierw nie mógł znaleźć wydawcy, a potem zbankrutował. Ciekawy mógł być też The Fixer, tworzony przez Climax na PS3. Sony jednak zerwało umowę z deweloperem i gra - RPG akcji, w którym bohater strzela z pistoletów niczym Christian Bale w „Equilibrium” - poszła do piachu.

 

 

 

 

 


Mnie jednak najbardziej szkoda gry zwanej roboczo Gorilla Nation mającej powstać w Ubisofcie. Skończyło się na prototypowym filmiku, a całość miała dziać się w Londynie w roku 2032. Wówczas to ludzie i maszyny koegzystowały, jednak tylko do czasu, gdy coś poszło nie tak. Poniższe wideo robi wrażenie - dynamiczne ujęcia kamery, fajna walka i możliwość hackowania wielkich robotów. To mógł być hit.

 

 

Niedoszli konkurenci Drake'a
Historia pamięta również przypadki kasowania gier opartych o głośne licencje. Najciekawszą wydaje się Indiana Jones and the Staff of Kings, który ukazał się na rynku, ale jedynie w wersjach na PSP, DS-a, PS2 i Wii. Te tworzone były przez zewnętrzne studia, natomiast LucasArts dopieszczało wersję na PS3 i X360. Za scenariusz odpowiadał George Lucas, a gra miała ukazać się na rynku w tym samym roku, co pierwszy Uncharted. Choć podobno jakościowo odstawała od ówczesnych wymogów i spotkał ją smutny los. Bezsilny wobec rynku okazał się też Superman, którego przygody miały zadebiutować w 2008 roku (roboczy podtytuł - Blue Steel). Grę tworzył team Factor 5, który chciał odkuć się za kompletnie nieudanego Lair, jednak wraz z upadkiem wydawcy - Brash Entertainment - projekt skasowano. Szkoda, bo Clark Kent mógłby wreszcie zmazać plamę jaką dał w Supermanie na N64, uważanym po dziś dzień za jedną z najgorszych gier w historii.

 

 

 

 


A co powiecie na szpil oparty o licencję filmu Dirty Harry? Przygody szorstkiego detektywa Harry'ego Callahana miał opublikować Warner Bros (dłubał przy nich zespół The Collective), a w produkcji brał udział sam Clint Eeastwood. Klimat San Francisco lat 70., bezwzględny glina i seryjny morderca, którego musimy wytropić - to mogło stanowić o sile „Brudnego”. Po dziś dzień nie są jednak znane powody zarzucenia tego projektu.

 

 

 


Polacy nie gęsi
Jako że "Polak potrafi", także w kwestii pogrzebanych projektów wtrąciliśmy swoje trzy grosze. Pamiętacie może Sadness, które wywołało spore zamieszanie zagranicą i zmierzało na Wii? Sądząc po trailerze z E3 2006, sprzęt Nintendo mógł dostać dorosły horror, osadzony w realiach powojennej Europy. Niektórzy jednak twierdzą, że gra tak naprawdę nigdy nie powstała, wszak ostał się po niej jedynie trailer z aktorami. Całość narobiła nieco szumu, po czym zniknęła bez śladu, co spotkało się z żartami zagranicznych mediów. Stojące za grą widmo studio Nibris zmieniło po cichu nazwę na Bloober Team i spłodziło Music Master: Chopin, grę muzyczną, która pokazywana była na targach ON/OFF.

 

 


Choć najgłośniejszą skasowaną polską grą bez wątpienia jest Wiedźmin: Powrót Białego Wilka. RPG od CD Projekt Red miał być konwersją pierwszego Wiedźmina z PC i zapowiadał się naprawdę smakowicie, a swego czasu jego zapowiedzi poświęciliśmy sporo miejsca w PE. Historia to jednak dość świeża i zapewne pamiętacie, że tytuł poszedł po nóż z powodu nieporozumień pomiędzy CDP a Widerscreen Games - deweloperem odpowiedzialnym za przeniesienie gry na konsole.

 


Na tym kończymy wycieczkę po świecie „umarlaków”. Gry tu przedstawione to jedynie wybrane rodzynki, bo co roku kilka projektów, mniej lub bardziej ambitnych, kończy marnie swój żywot. Pamiętacie jakieś produkcje, na które czekaliście i się nie doczekaliście? Dajcie upust swojemu żalowi w komentarzach. Ponadto na warsztat wziąłem jedynie obecną generację konsol, więc jeśli chcecie byśmy zrobili podobną sekcję i poprzednim, wiecie co robić.

Źródło: własne

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper