XIII - recenzja. Szpieg, którego (prawie) porzuciłem

BLOG
482V
XIII - recenzja. Szpieg, którego (prawie) porzuciłem
May__Day | 21.04.2021, 16:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jako że była niedawno rozdawana za darmo, nie mogłem sobie odmówić przejścia legendarnej ponoć „trzynastki”. I co? I nic. Trzeba mi było ją zostawić w spokoju.

XIII to miks FPS-a i skradanki autorstwa Ubisoftu. Wyszła ona w tym samym roku co genialne Beyond Good & Evil. Pomyślałem sobie, w swej nieskończonej mądrości, ze skoro BG&E tak świetnie się zestarzał (zarówno graficznie, jak gameplayowo), to z XIII będzie podobnie. Ech…

Budzisz się na plaży. Oczywiście nic nie pamiętasz. Jest to jednak stan trochę gorszy od tego polibacyjnego, bo kiedy nie pamiętasz nawet, jak masz na imię to wiedz, że coś się dzieje.

Jakaś lasencja odprowadza cię do domku nieopodal, dzwoni na 999, a niedługo potem… Dostaje serię z karabinu szturmowego. Jest to najtragiczniejsze wydarzenie w całej grze.
Sam szybko łapiesz za giwerę i zajmujesz się pełnoetatową likwidacją uzbrojonych bandziorów. Czy to w otwartej wymianie ognia, czy podstępnie dźgając ich kozikiem w plecy. I tak przez całą grę.

W zasadzie nie wiem, czego się spodziewałem. XIII reprezentuje standard ówczesnych FPS-ów. Jest co prawda liniowa, ale większość lokacji jest dosyć rozległa i choć ciężko się w nich zgubić, w trakcie zabawy nabijesz tyle kilometrów, jakbyś szedł nad Morskie Oko.

Jeśli kiedykolwiek graliście w pierwszego Far Cry’a, Medal of Honor: Allied Assault czy jeszcze starszego Unreala, wiecie o czym mowa. Pod względem rozgrywki „trzynastka” niewiele się różni od tych klasyków.

Odróżnia się od nich jednak stylistyką. XIII posiada stylową, komiksową oprawę wizualną, podkreślającą różnorodność lokacji – od pustynnych kanionów i tajgi po (oczywiście) tajne bazy i łódź podwodną.

Każdemu headshotowi towarzyszy pojawiający się w lewym górnym rogu kadr ze zbliżeniem na łeb denata. Każdy wybuch robi komiksowe BOOM!. I obyś nigdy nie musiał zobaczyć na ekranie CLICK!, bo znaczy to, że skończyły ci się naboje.
Nie zawsze jednak będziemy mieć ten komfort, by wparować do obozu wroga z ogniem i mieczem. O nie. Czasem misja będzie wymagała od nas dyskrecji i bliższego poznania przeciwników – konkretnie z odległości pozwalającej na przydzwonienie im w łeb mopem lub równie poręcznym narzędziem mordu.

Jedną z największych zalet XIII jest ciekawy dobór… Arsenału. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wziąć w ręce drewniane krzesło i rozwalić je na głowie nic nie podejrzewającego stróża. Trzask łamanego drewna nie zaniepokoi innych strażników.

Satysfakcja jest, ale dwururka lub taktyczny nóż do rzucania mają większą skuteczność.

Ciekawym patentem jest również „nasłuchiwanie” wrogów. Kiedy nie biegasz za szybko, możesz słuchać tuptania przeciwników. Dobre słuchawki jednak nie są wymagane – na ekranie pojawi się wtedy stosowne TAP, TAP, TAP tam, skąd dochodzą kroki. Miła rzecz! A jaka przydatna…

Akcent komediowy
^ Akcent komediowy.


Często jednak mamrotałem pod nosem klątwy, ilekroć trzeba się było gdzieś dostać niezauważonym. Sekcje skradankowe są dosyć trudne.

Nigdy nie wiemy, ilu oponentów jest na planszy, chyba że sami ich policzymy. Minimapy nie ma. To, czy strażnik cię widzi, czy nie, musisz ocenić chyba na podstawie swoich własnych doświadczeń – przeciwnicy nie mają żadnego stożka widzenia.

I choć powyższy akapit mógłby równie dobrze charakteryzować Metal Gear Solid V, tak XIII bardzo surowo karze nas, kiedy zostaniemy wykryci. A o to – w wielu poziomach – nietrudno.

O jakiej karze mowa? O ekranie GAME OVER i odesłaniu nas do ostatniego checkpointa. Czyli nieraz całą planszę i pięciu zabitych po cichu oponentów do tyłu.

Nie ma jednak tego złego – wypracowałem autorską metodę na pokonanie sekcji skradankowych i wypisałem ją w siedmiu punktach.

  1. Zestrzel z kuszy wartownika na wieży. Jeśli nie masz kuszy - trudno.
  2.  Siedź w krzakach przez 10 minut, obserwując i zapamiętując trasy strażników.
  3. Ostrożnie poruszając się na otwartej przestrzeni, pobij/zastrzel/zagryź samotnych oponentów. Resztę zdejmij z kuszy.
  4. Powoli udaj się w kierunku wyjścia, po czym NOSZ DO TUJA PANA SKĄD ON SIĘ TU WZIĄŁ?!
  5. Wywołaj alarm.
  6. Zrestartuj poziom od najbliższego checkpointa.
  7. Patrz punkt 1.

Jestem prawie pewien, że w co najmniej jednym miejscu w kampanii gra chamsko spawnuje nam przeciwników – mógłbym przysiąc, że pojawili się znikąd.

W jednym poziomie obchodziłem obóz chyba ze dwa razy i nikogo nie było (tj. nikogo poza „stałymi” przeciwnikami). Nagle ktoś zauważył trupa, po czym od razu odtrąbił alarm. I dziesięć minut grania w plecy. O szczęście niepojęte, dziesięć minut grania więcej.

W Metal Gear Solid V tego typu skradanie działa i jest wciągające. Tyle że gra nie spawnuje nam tam przeciwników za plecami. A wykryciu towarzyszy dość złożone zachowanie AI, które nieraz wywołuje paniczną, pełną adrenaliny ucieczkę – o ile nie zdecydujesz się wyrżnąć całego obozu wroga.

A i takie widoczki się zdarzają^ A i takie widoczki się zdarzają.


Rozumiem, że w liniowej grze akcji ciężko o uciekanie z obozu, ale niemal natychmiastowy koniec gry okropnie mnie zniechęca do dalszego grania. Nawiasem mówiąc, na tę samą przypadłość cierpi Spider-Man od Insomniac. Jak temu zaradzić?

Gra mogłaby wzywać dodatkowe patrole, wtedy przynajmniej zrobiłoby się ciekawiej. Można było zrobić mechanikę krycia się w szafkach (jak w starszym od XIII o dwa lata MGS2), żeby potem ukryć się, aż patrole przestaną nas szukać. Marzenie!

No dobrze, ale może podczas otwartych starć jest lepiej? No niby tak, ale…

Strzelanie jest dziwne. Czuć jako taką moc broni, ale nijak nie da się kontrolować odrzutu w karabinie szturmowym. Efekt? Żeby zabić żołnierza z odległości +/- dwudziestu metrów, nieraz trzeba wywalić pół magazynka, bo większość kul leci sobie gdzieś w kosmos.

Dzięki temu snajperka i kusza to moje ulubione bronie – mają lunetę, dzięki której mogę precyzyjnie strzelać.

Gra więc zmusza nas do bliższych starć, dzięki czemu bardziej użyteczna od automatu Kałasznikowa okazała się zwykła dwururka. Nie mam nic do strzelb, ale nie lubię, gdy gra zmusza mnie do określonego stylu grania w ten sposób.

Nie będę się wkurzał, kiedy skradanka zmusza mnie do skradania, a platformówka do skakania. Ale dlaczego w strzelance singleplayer nie mogę strzelać tak, jak lubię, czyli sadząc headshoty z daleka? Jedni twórcy XIII wiedzą.

A grałem głównie dla etapów strzelankowych, bo skradanie jest jakie jest, a fabuła… Nie wiem, na ile opiera się na komiksach, ale mnie specjalnie nie porwała.

Wyobraźcie sobie filmy o Bondzie bez sucharów Bonda. Albo w ogóle bez Bonda, dlaczego nie? Taka właśnie jest historia w XIII. Bezbarwna.

Gra bardzo stara się utrzymać ten szpiegowski klimat, zarówno komiksową stylistyką, jak i muzyką. Co do stylistyki nie mogę zbytnio się przyczepić, do muzyki… W sumie też nie. Coś tam se plumka w tle, ale nic, co zapadłoby mi w pamięć. Choć przywodzi mi na myśl Ocean’s Eleven, którego nie lubię.

Choć niebrzydka to rzecz, liczyłem na trochę większą „komiksowość”. Kojarzycie taką gierkę, jak Ultimate Spider-Man?

Może się mylę, może patrzę przez różowe okulary nostalgii, ale moim zdaniem Ultimate Spider-Man swoją komiksową stylistykę wykorzystał o niebo lepiej od XIII, a jest tylko dwa lata młodszy (2005).

Zarówno cutscenki (reżyseria + wykonanie), jak komiksowe okienka wyskakujące, by zwrócić naszą uwagę na coś ważnego – obie te rzeczy tamten Pająk robił dużo, dużo lepiej od XIII.

A nie będę ukrywał, że liczyłem na coś mniej więcej na poziomie Ultimate Spider-Mana. Lekko się rozczarowałem, ale na własne życzenie. Co nie zmienia faktu, że…

…Jeśli wprost uwielbiasz staroszkolne FPS-y (w stylu pierwszego Far Cry lub MoH:AA, nie Dooma) i nie przeszkadza ci toporne skradanie, to polecam Ci XIII. Jeśli nie będziesz oczekiwać niczego więcej, nie rozczarujesz się.

W przeciwnym wypadku… Cóż, ja zmarnowałem na XIII trochę ponad osiem godzin. Nieczęsto mi się podobało, choć nie jest to dno dna. Nie odstawiłem jej wcześniej, bo pomyślałem, że może zrobię o niej wpis na blogu.

Tyle że ja nie grałem w „trzynastkę” za dzieciaka. Może Wy graliście? Tak czy siak, podzielcie się opinią!

Oceń bloga:
5

Komentarze (3)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper