Rodzice vs my, gracze

BLOG
797V
Rodzice vs my, gracze
luccatoni7 | 29.06.2017, 09:54
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Nasze pokolenie jest tym, które utożsamia się z grami wideo, ale nasi rodzice? W moim przypadku na pewno nie. Rodzice kontra gry i my synowie i córki – temat przy którym powstałoby na pewno wiele barwnych opowieści.


 

 Od czego wszystko się zaczęło? Mając 7 lat (rok 95) po ukończonych lekcjach w pierwszej klasie podstawówki rówieśnik z klasy zaprosił mnie do siebie i to właśnie wtedy po raz pierwszy  miałem do czynienia z graniem w jakąkolwiek grę. To był pegazus, a odpalona na nim gra była jakąś bijatyką na 2 pady, której nazwy za cholerę sobie nie mogę przypomnieć. Tak więc to nie rodzice zaszczepili u mnie granie, ale raczej kolega, do którego coraz częściej chodziłem po lekcjach. Wrażenia z gier, o których opowiadałem rodzicom były jednocześnie prośbą o kupno takiej maszynki do grania.  Gdy miałem 9 lat rodzice zakupili na bazarze ,,u ruskich’’ moją pierwszą konsolę, a mianowicie Batman AY-168AS, Czy to był ich błąd?

 

wymarzony prezent

Z racji że mam jeszcze dwóch młodszych braci a pady były 2 to zawsze któryś z nas musiał czekać na swoją kolej. Niestety rodzice w tym czekaniu nie uczestniczyli bo zwyczajnie albo nie mieli czasu albo ich to nie interesowało. Pierwszy raz batranga tzn. pada moja mama mogła wypróbować dopiero za moją usilną namową podczas gry w Super Mario Bros. Mimo że sterownie w tej grze opierało się na dosłownie 2 przyciskach to i tak miała ogromne problemy ze sterowaniem. Podczas naciskania przycisku odpowiedzialnego za skok skakał też pad wraz z rękami mamy, z boku wyglądało to przekomicznie, a sama grająca miała z tego wiele śmiechu.

Mama w zamku

 

Kolejną grą i zarazem ostatnią, w którą zagrała moja mama była popularna wtedy gierka Duck Hunt wykorzystująca giwerę podłączaną do konsoli. Często, gdy rodzice jechali do miasta, ciągnęliśmy rodziców na bazar z prośbą o kupno ,,tej żółtej dyskietki’’ Wybór gier na stoisku pod gołym niebem  był duży i jedynym co mogło zdradzać o czym jest gra była naklejka z obrazkiem na dyskietce.

 Mój ojciec zagrał tylko w jedną grę, a był to tytuł na szaraka, na którego już musiałem z braćmi naskładać pieniędzy, bo rodzice powiedzieli, że na głupoty nam kasy nie dadzą. Tytuł tej gry to No Fear Downhill Mountain Bike Racing, gierka w której oprócz sterowania trzeba było smashowac przycisk x i pilnować paska energii, oczywiście mój tata tego nie robił, ale przy samej grze miał wiele frajdy.


Tata na rowerze

 

Gry, które mu się podobały, ale nigdy w nie nie zagrał bo mówił, że to nie dla niego to druga część ,,Latającego Szkota'', Gran Turismo 2 i wrc 3. Może gdybym miał kierownicę z całym oprzyrządowaniem, sprawy potoczyłaby się inaczej? No i na tym skończyło się granie moich rodziców, a zaczęło  więcej narzekania z racji tego, że ja i moi bracia siedzimy przy konsoli, co w pewnym sensie jest dla mnie zrozumiałe, bo niektóre sesje trwały zbyt długo. Gdy mieliśmy tylko jeden tv, był to kineskopowy sharp, bodajże 26” to oczywistym było, że dochodziło często do starć na linii rodzice – synowie gracze, które wiadomo kto wygrywał. Swoimi argumentami ,,od tych gier będziesz ślepy’’ albo obejrzałbyś jakiś film przyrodniczy zamiast tego’’ lub ,,wiadomości są ważniejsze’’, zabierali pilota i przełączali na interesujący ich program. W obecnych czasach takiego problemu może i już nie ma bo zazwyczaj w domach jest więcej niż jeden odbiornik tv. Im starsi byliśmy tym większa miała być nasza ślepota i uzależnienie od gier, to była wersja naszych rodziców. Często powtarzającym się tekstem mojej mamy było ,,będziesz płacił za prąd!’’ Gdy rodzice byli już naprawdę wkurzeni i chcieli schować pady albo całą konsolę, to staraliśmy się być naprawdę bardzo grzeczni. Jeśli już do tego doszło, to naprawdę trzeba było się nieźle wybłagać aby oddali upragnionego pada. Były takie sytuacje, że w miejsce zabranego pada pożyczało się awaryjny pad od kolegi i jakby nigdy nic udawało się smutnego, że nie mamy jak grać, ale tak naprawdę zapasowy pad czekał pod poduszką aż zostanie podłączony gdy tylko rodzice wyjdą z domu albo będą czymś zajęci. Szukanie schowanego przez rodziców pada mijało się z celem, bo zazwyczaj nie znajdował się w domu tylko gdzieś poza nim.  Często rodzice nie wiedzą nawet jak nazywa się posiadana przez nas konsola ( wyłącz tego plajszona, boksa, plesajszen, wyłącz tą grę! – tak rodzice oznajmiali mi gdy chcieli abym wyłączył xboxa 360, którego posiadałem dobrych kilka lat temu).Grożenie maszynie do gier też bardzo dobrze wychodziło moim rodzicom. Teksty ,, wyrzucę tą grę przez okno,, albo drastyczniejsze ,,jak tak dalej będziesz grał to wezmę siekierę i porąbię to dziadostwo’’. Nawet teraz gdy już jestem usamodzielniony to słyszę od nich teksty na temat dorośnięcia i że granie w gry to wstyd, bo w gry grają małe dzieci. Co z tego, ze moje argumenty na temat grania w gry są bardzo trafne.  Oni nie rozumieją.

Sam nie jestem jeszcze rodzicem, ale gdy nim zostanę to zarzekam się, że moim playerem 3,4 (tyle planuję mieć dzieci :p), będą moje dzieci, bo  playerem nr 2 jest póki co moja narzeczona. Chciałbym im pokazać jak przyjemne potrafią być gry, oczywiście  rozsądnie dobierane i dawkowane, chociaż z tym dobieraniem gier bywało różnie. Pomijam fakt nieznajomości gier przez moich rodziców i że jest coś takiego jak klasyfikacja wiekowa gier, o której rodzice nie mieli żadnego pojęcia. Ciekawi mnie jak wyglądają rodzice w moim wieku, a mam prawie 30 lat. Czy pozwalacie swoim pociechom na rozgrywkę w GTA online i przy użyciu headseta wyzwania innych graczy, albo przepoławiania zombie w tego typu grach?

Moja chrześnica, która już niedługo skończy 5  lat często przychodzi do mnie i pyta mnie czy idziemy grać w grę, choć w ogóle nie umie bo jej rączki są trochę za małe do trzymania pada, ale za to bardzo lubi obserwować jak prowadzę rozgrywkę. Gdy gram w tytuł, który raczej jest przeznaczony dla dorosłych i trzeba w nim kogoś zabić to tłumacze jej, że w grach się nie zabija, tylko usypia ludzi żeby sobie pospali, takie małe kłamstewko. Często gdy w jakiejś sekwencji ginę  kilka razy to mała doradza mi jak mam to zrobić, albo po powtarzanej tylko raz obejrzanej  sekwencji mówi mi w którą stronę mam iść, co dla mnie jest zdumiewające, bo ja kieruję się mapą lub radarem. Wczoraj miałem ogromne szczęście i zakupiłem zremasterowaną trylogię Crasha – grę mojego jak i wielu z was dzieciństwa. Pierwsze co zrobiłem, to zaprosiłem moją małą chrześnicę, aby pokazać jej w co grałem będąc dzieciakiem i powiedziałem jej, że gdy tylko podrośnie to nauczę ją grać w tę właśnie grę.

Znalezione obrazy dla zapytania parents vs gamers

Podsumowując, moi rodzice na pewno z graniem nie są za pan brat, ciężko jest ich namówić na jakąkolwiek formę elektronicznej rozgrywki. Nie mam im tego za złe, ich pokolenie nie miało dostępu do takich dobrodziejstw technologii, jakie mamy obecnie my. Być może mając różnego rodzaju buzzy, maty do tańczenia, sensory ruchu czy kierownice, sprawa wyglądałaby inaczej. Z kamerką eye toy do PS2 próbowałem namówić rodziców na boks i mycie szyb i nie przeszło. Za tydzień postaram się ich namówić na małą innowację, jaką jest gra That’s you wykorzystująca smartfony do rozgrywki, może się uda. Kiedyś wspólne rodzinne rozgrywki w moim przypadku na pewno będą w modzie i tym optymistycznym zdaniem kończę tego bloga, pozdro!

 

Wpis powstał pod wpływem emocji i wspomnień towarzyszących odpalani wspomnianego w tekście Crasha

Oceń bloga:
10

Czy Twoi rodzice grają w gry?

tak
110%
nie
110%
są neutralni
110%
są hardkorowymi graczami
110%
najchętniej wyrzuciliby sprzęt do granie przez okno, ewentualnie do pieca
110%
Pokaż wyniki Głosów: 110

Komentarze (16)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper