Kto zepsuł nam hobby? 4/3 (Patch)

BLOG
381V
noobkiller | 29.04.2017, 15:23
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
A jednak to jeszcze nie koniec!
Rozpoczęty przeze mnie cykl miał zamknąć się w trzech częściach, jednak okazało się, że temat jest na tyle szeroki, że nie udało mi się go wyczerpać. Pora więc na dodatkowe przemyślenia w kwestii tego, kto zepsuł nam hobby. Zaczynamy...

Jeszcze raz Nintendo, Sony, Microsoft

 

Zmiana kolejności nieprzypadkowa. Pamiętam, że kiedy nie takie znowu wielkie N ogłosiło chęć wydania New 3DS, wzbudziło to we mnie mieszane uczucia. Głównymi składnikami tej mieszaniny były: zdziwienie wywołujące natychmiastowy facepalm oraz rozbawienie, przez które prawie utonął mój biedny monitor. Od zawsze normalnym zjawiskiem było wypuszczanie nowszych, lekko poprawionych wersji konsol w celu cięcia kosztów i poprawienia pewnych niedoróbek. Nintendo jednak tym razem porwało się na coś zupełnie innego. Na coś, co z rozsądnego punktu widzenia już z góry było spisane na straty; na coś, co pomimo absurdu, jakim jest, przyniosło im niemałe zyski, a co najgorsze, nie wywołało żadnych kontrowersji: lejdis end dżentelmens, oto przed wami wszystkimi pierwszy przykład tego, że można robić nas w ch*ja jak tylko się chce, a przy tym doić nasze portfele do oporu, nie zmazując uśmiechu z naszych radosnych twarzy - pierwsza konsola PÓŁgeneracyjna!

 

 

W czym nowsza, lepsza wersja 3DS-a była lepsza od standardowych klasycznych modeli bądź standardowych modeli XL? Ciut więcej mocy obliczeniowej i dodatkowy drążek analogowy. Wnet odzywa się mój wewnątrzny głos. Ale zaraz, noobkiller! 3DS ma przystawkę z drugim analogiem! Owszem, ma. Więc z funkcjonalności drugiej gałki można korzystać w nowych grach! Nie, nie można. Ależ to absurd! To niemożliwe! Absurd, ale niestety możliwy. Nazywając rzeczy bardziej po imieniu: sku*wysyństwo w najczystszej postaci. Nintendo jeszcze do niedawna nazywane było "ostatnią ostoją prawdziwego gamingu", ale mało kto pamięta, że tak naprawdę to też ma swoje za uszami. I grzechy te wcale nie odbiegają od grzechów niebieskiego S czy zielonego M. Osoby korzystające ze starych 3DS-ów, w przypadku Super Smash Bros. czy gier, które wyszły w tamtym okresie, zostały okaleczone, nie mogąc korzystać z dodatkowych funkcji, które fizycznie wcale nie wymagają przeskoczenia ze starego testamentu na Nowego. Przyznam, że to znaczna niedogodność, ale da się z tym żyć grać. Dobrze, że chociaż nie ma gier, które śmigają tylko na New 3DS! I tutaj Cię zmartwię...

 

 

Tutaj grzechy japońskiego giganta się nie kończą. Niewątpliwie haniebny czyn, którego dokonało Nintendo, wywołał proces, który niszczy fundament konsolowej części naszego hobby: kupujesz sprzęt raz na parę lat i nie martwisz się o nowe produkcje. [*] Samo zatarcie generacji nie jest czymś strasznym, wszak Ninny lubi kroczyć swoimi ścieżkami i swoim tempem, ale użytkownicy 3DS mają prawo czuć się oszukani. Największym grzechem jest jednak to, że sukces nowego sprzętu, brak bojkotu ze strony społeczności graczy i ogólny przebieg sprawy "jak gdyby nic" pozwoliły współzawodnikom przełamać strach do takich praktyk, pokazując, że nie tylko nie spotka się to ze złym odzewem, a także pozwoli wydoić parę portfeli więcej. N jest winne lawiny, która miała niedługo nastąpić.

Ale najpierw cofnijmy się o generację. Przy premierze Xboksa 360 i PlayStation 3 doskonale pamiętam jedno: różne wersje i warianty tych samych konsol. Konsole o różnej pojemności dysku, konsole bez dysku, konsole z pewnymi udogodnieniami jak WiFi czy też z padami na kablu bądź bezprzewodowe. Były też sprzedawane w zestawach z grami i bez. Szeroki wachlarz możliwości, w zależności od tego, kto ile chce bądź może sobie pozwolić wydać. I to było fajne i uczciwe. Pomijając to, że sam fakt istnienia konsol półgeneracyjnych uważam za syf nieuczciwość, sądzę, że byłoby mniej nie w porządku, gdyby taki wariant pojawił się przy samej premierze X1 i PS4. Kto chce, wybrałby sobie opcję "premium", komu nie zależy na fajerwerkach, kupiłby sobie wersję dla biedaków "zwykłą" i wszyscy byliby zadowoleni. Niestety, korporacje preferują m... samozadowalanie.

Pamiętam, że dosyć długi czas przez internet przewijały się plotki o PS4 Pro, wróć, wtedy jeszcze NEO. I moja reakcja na nie była taka sama jak w przypadku handhelda Nintendon't. Wiedziałem, że już raz się to wydarzyło, ale mój głos mówił mi:  Daj spokój! To handheld! Segment konsol stacjonarnych rządzi się innymi prawami! Nie rządzi. A historia, niestety nawet ta najgorsza, lubi się powtarzać. I to nierzadko na większą skalę. PS4 Pro okazało się faktem, a ja zawyłem - tylko metaforycznie - z żałości. Nie powiem, ciemna strona kusiła mnie parę razy, ale jestem wciąż wierny idei i prędzej stracę rękę niż ulegnę ślepemu pościgowi za cyferkami. Chyba.

 

 

W podobnym czasie kłamczuszek Phil Spencer pie*dolił populizmy zapewniał swoich klientów, że "nie jest fanem Xboxa 1,5". Możliwe, że czyny popełnione przez Sony, albo przez jednych i drugich, zmusiły MS do podjęcia rękawicy, ale nie wykluczam też opcji, jakoby było to planowane już wcześniej. W każdym razie wiem jedno: New 3DS, PS4 Pro i Xbox One Scorpio to twory niesprzyjające naszemu hobby, na których istnienie sami pozwoliliśmy; niewykluczone jest to, że ich sukces wpłynie niekorzystnie na przyszłość gamingu i proces będzie się powtarzał - co generację, albo nawet częściej. Dlatego nawołuję w imieniu dobra nas wszystkich: zduśmy potwora w zarodku. Nowemu już nic nie zrobimy, ale Prosiaki i Skorpiony mogą umrzeć z głodu. Dzięki temu my będziemy zadowoleni, korporacje będą działać jak my im zagramy - bo w końcu to MY jesteśmy graczami, a ja nie będę musiał już nic dopisywać do cyklu, który i tak już przecież skończyłem.

Oceń bloga:
7

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper