W cieniu Mordoru

BLOG O GRZE
308V
W cieniu Mordoru
KamilossPL | 11.06.2017, 03:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Jako, że ostatnio spędziłem ponad 30 godzin z pierwszym Mordorem, postanowiłem naskrobać moje wrażenia z tym tytułem.

Gra spodobała mi się na tyle, że po przeczytaniu wpierw recenzji, później opinii graczy, postanowiłem ją kupić. Jako, że ominęła mnie wcześniej, tytuł ten ogrywałem na PS4. Trochę czekałem na solidne promo, ale jak tylko gra pojawiła się w jednej z ostatnich promocji za troszkę ponad 40 zł w edycji Game of the Year nie zastanawiałem się długo i kupiłem ją w wersji cyfrowej.

Historia opowiedziana w grze jest klasycznym schemaciakiem. Głównemu bohaterowi Tailonowi, zabijają rodzinę, a on sam jest zaszlachtowany już na początku gry przez złe sługi Saurona. Co dziwne jednak nie budzi się wraz z przyjaciółmi i kotkiem Mruczusiem na zielonych polach raju, lecz zostaje zawieszony w świecie jako połączenie własnego ciała z duchem, który również nie mógł się rozpłynąć w powietrzu... na obojgu bohaterach ciąży klątwa, my musimy ją zdjąć, pomścić naszą rodzinę, zabić Saurona... no klasyka Panie, klasyka.

Historia popychana jest dosyć szybko, w trakcie gry okazuje się, że jest gdzieś tam w świecie ruch skupiony przeciwko Orkom i Sauronowi, któremu musimy pomóc się uwolnić itd. Jakoś nie przyłożyłem zbytniej uwagi do opowiedzianej opowieści. Dosyć wspomnieć, że w trakcie przygody poznajemy Krasnoluda - łowcę, który cały czas szydzi z głównego bohatera oraz jego wojskowo-kapitańskich korzeni. No i jest jeszcze dupeczka, w której Tailon chyba się zadurza... no musi być przecież jakiś romans w RPGu, co nie? ;) Może soft porno, ala ME to to nie jest, bo cut-scenek tutaj jak na lekarstwo, a z postaci bije zbyt dużo patosu, no ale co zrobić. Aha swoją rolę ma też Golum! :)

Co mnie jednak urzekło w tej grze to system walki. Co mi się podoba w zapowiedziach drugiej części to zbieranie przedmiotów. Tutaj tego nie ma. W zasadzie mamy tylko trzy bronie, jednak to jak najbardziej nam wystarcza.

Sztyletów używamy do cichego eliminowania oponentów. Tej broni używałem chyba najczęściej. Orkowie są na tyle głupi i ślepi, że można iść za nimi i eliminować ich jeden za drugim, szczególnie jak idą gęsiego. Można ich wykańczać "na hita" spadając na nich z wysokości.

Miecz nadaje się do starć bezpośrednich w walce z większą ilością wrogów. Na początku jednak zalecana ilość oponentów to max 2-3, bo nasza postać na początku pozbawiona skillów szybko pada. Jak się jeszcze przypałęta jakiś kapitan to już lepiej brać nogi za pas. Jednak później efektowne kombinacje i niekończące się serie ciosów pozwalają nam radzić sobie nawet z wieloma przeciwnikami. Jedno z wyzwań w grze wymaga pokonania bodaj 50 przeciwników na raz!

Łuk - można leciutko razić przeciwników strzałami lub napinać łuk, aby pokonywać ich strzałami w głowę. Później dochodzi jeszcze eliminacja na odległość z teleportem do przeciwnika i oczywiście spowolnienie czasu.

Oczywiście można tymi trzema broniami żonglować łącząc style co pozwala na niezłą sieczkę. Dodatkowo każda z nich ma pięć miejsc na runy, które np dodają nam życia po zabiciu przeciwnika, uzupełniają strzały, zwiększają obrażenia krytyczne etc. Skąd te runy wziąć? Od kapitanów. Są to wypasione wersje Orków, którzy nieustannie walczą ze sobą o władzę.

Tak, tutaj na scenę wjeżdża sławny system Nemezis. Polega on na tym, że każdy z Orków potencjalnie może stać się kapitanem, kiedy zabije innego Orka z takim tytułem. Każdy Kapitan ma swój poziom, co ustawia go w hierarchii społeczności. Na samej górze stoją wodzowie, którzy mają swoich przydupasów, którzy chodzą za nimi jak Rutkowski Patrol za DJem na dyskotece.

Kiedy zetkniesz się z takim przyjemniaczkiem, ten obrzuci Cię błotem i zaczyna się jatka. Zazwyczaj każdy z tych wodzów ma swoje mocne i słabe strony. Np niektórych można od razu zabić z zaskoczenia albo wystraszyć ogniem, bądź nasyłając na niego potwory. Kiedy go zabijemy to dostajemy runę do broni. Gdy zaś my polegniemy z jego ręki to przy następnym spotkaniu będzie miał większy poziom i przypomni sobie o nas obrzucając nas znów błotem.

W połowie gry dostajemy możliwość przejmowania władzy nad danymi Orkami i nasyłania jednych na drugich. Warto to robić, bo ten system ma jedną wadę - nigdy nie da się zabić wszystkich orków. Po śmierci postaci albo po restarcie gry puste miejsca w armii Saurona zapełniają się innymi poczwarami.

Właśnie połowa gry - sama fabuła to jakieś kilkanaście godzin. Reszta to standard dla dzisiejszych gier z otwartym światem. Masa tutaj znajdziek, dodatkowych wyzwań na czas, czy misji pobocznych. Co jednak zostało fajnie zrealizowane, to budowanie przez to wszystko klimatu. Każdy Artefakt ma swój opis i ukrytą z nim historię, to bardzo buduje klimat. Dodatkowe wyzwania są źródłem expa i dodatkowo szlifują naszego skilla, Część również jest wprowadzeniem do mechaniki, bo właśnie dodatkowe umiejętności, które nierzadko wymagają wciśnięcia kilku klawiszy na padzie pozwalają nam bez problemów rozprawiać się z hordami Uruków.

Czytając opinie i recenzje przewija się jeden wątek - powtarzalność i kopia. Gra w wielu miejscach nawiązuje do gier Ubisoftu. Wieże, odkrywające obszary świata? Są. Wspinanie się po budynkach i parkour na krawędziach? Jest. Walka z kilkoma przeciwnikami na raz, finiszery i niekończąca się seria ciosów? Jest. Znajdźki? Są. Duży, rozbudowany, otwarty świat? Jest.

Czym jednak ta gra się różni od typowej sztampy Ubi? Jest bardziej dopracowana. Skradanie się mogłoby być bardziej dokręcone, świat bardziej żywy. Mimo to satysfakcja z walki wynagradza nam wszystko. No i mimo, że do wyboru mamy tylko trzy bronie, to w zupełności wystarczy! Pod koniec gry i tak byłem w stanie poradzić sobie z hordą przeciwników i trzema kapitanami na raz. Dość powiedzieć, że gra mnie na tyle wciągnęła, że wykonałem wszystko i zebrałem wszystko poza ubiciem chyba jednego stwora ( gra pokazała 99,5% ukończenia!)

Grafika jak na trzyletni tytuł w remasterze prezentuje się zacnie. Szczególnie podobały mi się twierdze przeciwnika oraz efekty cząsteczkowe, szczególnie ściekające krople deszczu po fatałaszkach Tailona. Mapa składa się z dwóch części - chyba jednak bardziej spodobała mi się bardziej kolorowa jej druga część. W każdym razie w swojej mikro skali po 30 godzinach znałem ją jak własną kieszeń.

Dodatki:

Gra oferuje w edycji gry roku następujące dodatki:

1. Fatałaszki - fajne zestawy wybrałem jeden dla siebie

2. DLC poświęcony krasnoludowi i łowom - polecam, naprawdę warto - spędzicie z nim ze 2-3 godziny, ale fajny humor i epickie zadania zapadają w pamięć, mam nadzieję, że z naszym niższym kolegą spotkamy się w drugiej części

3. DLC poświęcony duchowi, z którym połączony jest Tailon - słabizna. Oparta głównie na rekturowaniu Orków do swojej armii. Na tym są również oparte zadania - w jednym trzeba pokonać na czas określoną armię przeciwników mając nonstop na nogach 10 swoich... odbiłem się od tego dodatku, ale może komuś się spodoba.

4. Można konkurować z innymi graczami w zabijaniu jak największej liczby kapitanów na czas. - szczerze? po 30 godzinach gry czułem się nią na tyle zmęczony, że nawet nie sprawdziłem tego trybu.

Śmiało mogę polecić tą grę tym, którzy jeszcze w nią nie grali. Mimo swojej wtórności i zapożyczeń daje masę frajdy. Dobrze zrealizowany system walki ( również z wierzcha!), skradanie się, wykreowany świat wart jest poznania. Sam jakimś wielkim fanem Władcy pierścieni nie jestem, ale fanom uniwersum gra się spodoba, a tym mniej obeznanym, takim jak mi - też podejdzie.

Polecam i pozdrawiam ;)

 

Oceń bloga:
6

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper