Dobre bijatyki: Bloody Roar 2: Bringer of the New Age (PSX)

BLOG
2157V
Dobre bijatyki: Bloody Roar 2: Bringer of the New Age (PSX)
Musiel | 29.12.2015, 12:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na początku chciałem się przyznać do tego, że poprzedni wpis dotyczący Bloody Roar okazał się być po prostu kiepski i bardzo krótki jak na moje standardy. Ale teraz to się zmieni. Będzie bigger, better i more badass. No i jeszcze bloody, ponieważ BR2 jest wypełnione krwią aż po same brzegi. Zapraszam do czytania.

Krótka historia Bloody Roar 2 (Najkrótsza jak tylko się da)

O historii serii pisałem poprzednio, teraz tylko będzie krótki fragment dotyczący „dwójki” by Was nie zanudzać za bardzo.

Jak możecie się domyślać, pierwsza część Bloody Roar przyniosła zysk, czego owocem miała być część druga. I w 1999 roku gracze się jej doczekali. Za developing odpowiadało studio Eightning/Raizing, a za dystrybucje - Hudson Soft. Apropo, nazwa gry jest różna w zależności od miejsca wydania. W Europie i Japonii nazywała się Bloody Roar 2: Bringer of the New Age, a w USA – Bloody Roar 2: The New Breed.

Według mnie gra jest bardzo dobra, ale nie wszyscy się zgadzają z moją opinią. A chodzi głównie o recenzentów, którzy byli podzieleni co do ocen tytułu. Doug Perry z IGN był pod wrażeniem gry i dał jej ocenę 8.8/10, chwaląc ją za gameplay czy też grafikę, która stała na znacznie wyższym poziomie od poprzedniczki. Nie wszyscy jednak byli tak pozytywnie nastawieni. Johnny Liu z Game Revolution stwierdził, że jest to tytuł na krótką chwilę i dał jej ocenę C+. Ja się bardziej przychylam do opinii pana Douga, bo spędziłem przy tej grze sporo czasu i nie żałuję ani sekundy :D

Nie zanudziło Was to, prawda? :)

Ale dobra, ja tu pitu pitu o ocenach, a Wy pewnie chcielibyście się dowiedzieć od starego wyjadacza bijatyk czy Bloody Roar 2 jest godne noszenia tego numerka, czyż nie?

Moja odpowiedź brzmi: OCZYWIŚCIE!!!

Bloody Roar 2: Bringer of the New Age jest tym czym powinna być prawdziwa kontynuacja. Jest jeszcze więcej mięsa w mięsie!! To po prostu jest znakomita uczta dla każdego fana bijatyk. Jeśli graliście w jedynkę, to w dwójkę wsiąknięcie z marszu. Jest więcej postaci, lepsza grafika, a przemiany wyglądają jeszcze lepiej niż poprzednio. Co ja Wam będę pisał, zerknijcie sami poniżej.

Prawda, że jest znacznie lepiej?

 

Czas na fragment, który mówiąc krótko, najbardziej zaniedbałem w poprzednim artykule czyli:

Postacie

W pierwszej części było ich 8 co niezbyt mi się podobało, ale nadrabiały to ich zwierzęce formy. Teraz liczba też nie powala, bo dostajemy do swojej dyspozycji 11 wojowników. Pomyślicie pewnie, że doszło tylko 3 nowych wojowników?

I tu się mylicie, ponieważ „ósemka” z jedynki została ostro przetrzebiona i zniknęło kilku wojowników jak choćby Greg the Gorilla czy też Mitsuko the Boar (ich zdjęcia znajdują się poniżej). Ale nie bójcie się, Alice Gado i Yugo zostali i zostaną już do końca serii jako najważniejsze postacie.

 

Świeża krew

Z nowych grajków, dołączają Busuzima the Chameleon – nie nie jest to kobieta, a facet, który potrafi przemieniać się w kameleona. Zyskał moc przemiany poprzez eksperymenty na sobie (ah ci zwariowani naukowcy). Jednakże ogólnie był przeciw eksperymentowaniu i postanowił założyć własną grupę zwaną ZLF - Zoanthrope Liberation Front, która składała się z wielu podobnych ludzi. Na czele grupy stał jednak Shenlong, który był klonem Longa znanego z poprzedniej części. Jednak prawdę o sobie odkrył dopiero po rozpadzie grupy. Nie miał ani przeszłości, ani przyszłości. Dla niego liczyło się to co tu i teraz. Poniżej filmik z obydwoma nowymi postaciami. Najpierw Busuzima.

A tutaj Shenlong w akcji.

Prawda, że są nieźli?

Prócz dwóch powyższych jegomościów, roster zasilili także: Jenny the Bat (tak dobrze czytacie, ona zmieniała się w nietoperza), która była top modelką, ale także i szpiegiem, Shina the Leopard (ostra kocica z niej, rrrrrrau) - adoptowana córka Gado, która stała się żołnierzem. Postanowiła poszukać swojego ojca, który rzekomo został przywódcą ZLF. Do swojej dyspozycji mieliśmy także Stuna the Insecta, który najwięcej krwi napluł mi gdy grałem jeszcze w demo. Maniaczyłem je codziennie :D

 

Piękne, ale i niebezpieczne. To luuuuubię :D Stuna nie daje, bo mnie wkurzał i nie pasuje tutaj, ale do galerii dam jego zdjęcie byście nie psioczyli, że faworyzuje głównie panie :D

Jak widać jedni odeszli, ale na ich miejsce przyszli kolejni i to bardzo dobrzy wojownicy, co dla mnie jest dużym plusem gry i dodaje większej różnorodności w wyborze. Poniżej nie jeden, a dwa gameplaye i to z powyżej przedstawionymi paniami w rolach głównych :D A co! Może dzięki temu dacie szanse Bloody Roar 2: Bringer of the New Age?

Podsumowanie

Druga część Bloody Roar dała wszystko to co było w jedynce, ale podlała to sosem tabasco, co sprawiło, że potrawa smakuje jeszcze lepiej i jest bardziej intensywniejsza (zabrzmiało jak opis jakiejś potrawy przygotowanej w programie Master Chief i próbowanej choćby przez tego francuza (zabijcie mnie, ale nie pamiętam jego imienia :D)). Tak więc ja jak najbardziej polecam Wam Bloody Roar 2: Bringer of the New Age z całego serca. Jeśli jedynka jakimś cudem Was jednak zawiodła, to dwójka wynagrodzi Wam to znad wiązką i sprawi, że wsiąknięcie w grę na długo.

Mam nadzieje, że tym wpisem jakoś odkupiłem winy za poprzedni nieudany. Tak więc do następnego :)

Oceń bloga:
14

Komentarze (33)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper