KARCZMA - Granie po japońsku bez znajomości języka #5 - Fading Hearts.

BLOG
625V
KARCZMA - Granie po japońsku bez znajomości języka #5 - Fading Hearts.
Astarell | 26.09.2014, 11:57
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Spora grupa osób święcie wierzy, że wszystkie „japońskie” gry powstają jedynie w swojej ojczyźnie. Nie jest to prawda, bowiem na przestrzeni lat nawet na zachodzie twórcy próbowali w swoich produkcjach skopiować wspomniany styl. Niestety, mimo sporych nadziei, żadna nie odniosła większego sukcesu, lecz ich istnienia negować nie należy. Jeden z tych tytułów to Fading Hearts (PC), powstały w Kanadzie.

 

Fading Hearts to w pewnym sensie produkcja nietypowa. Ktoś po pierwszym rzucie oka zapyta pewnie, dlaczego nietypowa, przecież to zwykła japońska visual-novel, nie wiedząc o tym, że myli się i to podwójnie. Po pierwsze, mimo iż tytuł w całości oparty jest o klimaty znane z mangii czy anime jego twórcy wcale nie pochodzą z Kraju Kwitnącej Wiśni, tylko z Kanady*. Jej "niezwykłość" polega natomiast na tym, iż w przypadku FH to naszymi decyzjami tworzymy własną opowieść, bez ograniczania się do biernego reagowania na zachodzące wydarzenia. Oczywiście nie uniknięto pewnych niedociągnięć, ale mimo wszystko rozgrywka jest naprawdę wysokich lotów.

 

Co by tu dziś porobić...

 

Jak już wspomniałem, gracz swoimi poczynaniami kreuje własną opowieść, więc nie ma tu ściśle określonej fabuły. Dobrze - przesadziłem nieco, istnieje coś w rodzaju motywu przewodniego, ale to już musimy odkryć na własną rękę. Miejsce naszego wirtualnego życia to Trident City, miasto w państwie Sorayama** roku 2006-go. Pokierujemy losami siedemnastolatka imieniem Ryou. Młodzieniec wcześnie stracił rodziców podczas masowej paniki związanej z tzw. pluskwą milenijną. Przez pewien czas przebywał w sierocińcu gdzie zacisnął więzy przyjaźni z Claire i Riną - dziewczynami, które przeżyły podobną co on tragedię. Obecnie cała trójka z uwagi na swoje nieprzeciętne zdolności uczęszcza do miejscowej prestiżowej uczelni. Młodzieniec mieszka w wynajętej kawalerce, a na utrzymanie zarabia po lekcjach jako samodzielny programista komputerowy (NDA). Wykazuje pewne zainteresowanie tematem mangi i anime, szczęśliwie nie stał się jeszcze typowym otaku jak jego przyjaciel Alex. 

 

Jedna z kilku dziewczyn w grze.

 

Spokojna egzystencja zostaje przerwana innym niż zwykle zachowaniem przyjaciółek oraz doniesieniami o tajemniczej dziewczynie walczącej z potworami zamieszkującymi miejscowy las. Pora rozpocząć śledztwo, które z czasem generuje coraz więcej tajemnic, a ostatecznie doprowadzi do jednego z wielu zakończeń (osobiście widziałem 5, a jest ich na pewno więcej). Reakcje gracza zadecydują czy z tego całego rozgardiaszu wyjdzie on z podniesionym czołem, czy sprowadzi na miasto straszliwą tragedię. Ryou nawiedzają też dziwne sny. Czym one są? Majakami spowodowane przeczytaniem zbyt dużej ilości mangowych albumów? Wspomnieniami z przeszłego/innego życia? A może tylko pozbawionymi większego sensu marzeniami? Kto wie. Rozgrywka oferuje tylko plotki i strzępki informacji, żadnych dokładnych wyjaśnień (poza całkowicie niezbędnymi) bądź podsumowań.

 

Jedno z teł (głupi wyraz, ale tłów by brzmiało jeszcze gorzej).

 

Strona wizualna nie odbiega od tego, co zwykle oczekujemy po "dating-simach". Ładne, barwne, aczkolwiek nieco mało szczegółowe tła oraz cukierkowo lecz ze smakiem oraz wieloma detalami wykonane popiersia dziewczyn, z którymi przyjdzie nam flirtować. Japońszczyzna do bólu. Natomiast kreatury zamieszkujące pobliski las, mimo iż są nawet różnorodne to ich kolorystyka została ograniczona właściwe tylko do jednego słusznego - fioletowego. Efekty rzucanych zaklęć oczywiście jedynie umowne. Oprawa dźwiękowa średnia. Muzyka buduje odpowiedni klimat, ale specjalnie nie zapada w pamięć, a repertuar dostępnych melodii też niewielki. Jednak najbardziej rzuca się w uszy brak jakiegokolwiek dubbingu, lecz pamiętajmy, iż mamy tu do czynienia z produkcją o bardzo ograniczonym budżecie.

 

Z wizytą w Cosplay Cafe.

 

Teraz coś o pojedynkach - ogólnie rzecz biorąc będących tylko jednym z wielu nieobowiązkowych dodatków. W 99,9% wypadków toczymy je eksplorując las. Potyczki odbywają się w systemie turowym i do skomplikowanych nie należą; możemy tylko zaatakować, użyć zaklęcia lub podreperować stan punktów MP. Zastosowano jednak pewną odmiany od tego, co znamy. Wzrastający poziom doświadczenia wpływa tylko na ilość możliwych do zadania ciosów podczas własnej kolejki oraz zwiększa trochę zadawane obrażenia. Pulę HP oraz innych współczynników zwiększamy wybierając opcję treningu, o ile wcześniej kupiliśmy odpowiednie przyrządy do ćwiczeń, a przy tym przeczytaliśmy fachowe książki. Nowe zaklęcia zdobywamy przeglądając albumy mangii.

 

Współczynniki i ekwipunek.

 

Tryb życia głównego bohatera bazuje na systemie podobnym nieco do tego obecnego w Personach 3 i 4. Na upartego nawet "randkowanie" z dziewczynami można porównać do nabijania social linków. Ryou musi zarabiać pieniądze, by móc kupować nowe książki potrzebne m.in. do nauki magii bądź rozwijające jego zdolności, bądź korzystać z nielicznych miejskich atrakcji. Przy pomocy komputera wykonujemy zlecenia dla trzech firm w trzech różnych dziedzinach. Im większy stopień zaangażowania w pracę, tym wyższa wypłata. Niestety praca stresuje nabijając odpowiedni współczynnik. Wysoki poziom stresu zmniejsza liczbę dostępnych opcji dialogowych do wyboru, trzeba więc go sukcesywnie likwidować. Obniżamy go udając się na spoczynek bądź poprzez czytanie książki w jakimś przyjemnym miejscu ucząc się przy okazji nowych zdolności.

 

 

Walka wygląda badziewniej niż w najstarszym rpgmakerze.

 

Niestety obie wymienione wcześniej czynności powodują spadek naszego uroku osobistego (personal strenght, PS) wpływającego na reakcję ludzi, z którymi przebywamy w danej chwili, ale także w pewnym stopniu potrzebnego podczas potyczek. Na szczęście jego ubytek możemy zregenerować jakąś przyjemną rozmową bądź nieco drogim pobytem w tzw. Cosplay Cafe, gdzie nabędziemy także odpowiednie wydania japońskich komiksów. Poziom PS zmniejszają również źle przeprowadzone interakcje, ale to już inna historia. Wróćmy jeszcze na chwilę do komputera. Służy on nie tylko do pracy lecz także do odbierania poczty elektronicznej oraz korzystania ze sklepu internetowego gdzie nabędziemy parę przydatnych przedmiotów. Inny sposób spędzania wolnego czasu to trening fizyczny, jednak przeprowadzany zbyt często bądź o niewłaściwej porze zwiększa poziomom stresu. Każdy dzień podzielony jest na trzy pory i tyle maksymalnie główny bohater może podjąć działań, z tym że poranki wypełniają czasem zajęcia szkolne.

 

Miejscowa, początkująca dziennikarka.

 

Teraz coś o wadach. Niestety stawiając na dużą swobodę gracza, twórcy dopuścili do sytuacji, iż kreowana przez niego opowieść będzie czasem chaotyczna. Rozgrywka zwykle nie trwa długo, jeden długi wieczór pozwala na osiągnięcie jednego z zakończeń. Istnieje jednak druga strona medalu. W pewnym momencie Alex w rozmowie z Ryou twierdzi, iż stworzyłby grę, którą dałoby się ukończyć podczas jednej sesji, ale do której wracałoby się po wielokroć ciągle odkrywając coś nowego. Widocznie taki cel mieli też twórcy. Drażni również brak jakiekolwiek tła podczas sennych retrospekcji oraz według spostrzeżeń wielu fanów błędy gramatyczne w dialogach, co przecież w typowo anglojęzycznej produkcji nie powinno mieć miejsca. Nie wykorzystano także w pełni potencjału jaki dawała możliwość posiadania komputera w świecie gry, zwłaszcza jeśli chodzi o otrzymywanie e-maili. Niektórych drażnić będzie bardzo mała liczba bohaterów dramatu (tylko kilka osób), a także zbyt ograniczony (parę lokacji) obszar działania.

 

Szkoda, ze akurat takie miejskie legendy nie są prawdą...

 

Fading Hearts mimo niewielkiej ilości humorystycznych akcentów można z pewnością nazwać satyrą na wielbicieli japońszczyzny. Autorzy przedstawiają w krzywym zwierciadle wszystkie dotyczące jej stereotypy, natychmiast jednak rozprawiając się z nimi. W każdym razie ich dzieło uświadamia nam jak my, ludzie Zachodu postrzegamy kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni i jak bardzo się mylimy. Gra nie jest oczywiście jakiś objawieniem jakby tego chciało wielu wyrażających swoje opinie na różnych forach wielbicieli, ale udowadnia, że stworzenie w naszych warunkach dobrego tytułu czerpiącego pełnymi garściami z dorobku mangi oraz anime to nie mrzonki, ale realna rzeczywistość. Ocena to zasłużone +7/10. Czekam na kolejne produkcje studia Sakura River.

 

 

*To już kolejny tytuł w klimatach japońskich pochodzący z tego kraju. By daleko nie szukać z Kanady pochodzi m.in. także Black Sigil: Blade of the Exile.

**Nie jest to wbrew pozorom tamtejszy odpowiednik Japonii, ale całkiem inny kraj.

 

,

 

Oceń bloga:
8

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper