Mano na krańcu Sosnowca - Wersja fantasy :)

BLOG
1455V
Mano na krańcu Sosnowca - Wersja fantasy :)
ManoWar74 | 16.07.2015, 14:18
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Przygoda ta rozpoczęła się od niewinnego gołębia pocztowego, którego wysłałem do Barona Borsuka i Lorda Repipa... Gołąb ów zmienił się w orła, a orzeł w smoka i znów ktoś musiał ratować świat... Tym razem los wybrał nas.

Wyruszyłem ciemną nocą na mym wiernym koniu na niebezpieczną wyprawę do grodu Kraka, do którego przybyłem po 6 godzinnej przeprawie przez góry i doliny pełne trolli oraz goblinów. Na miejscu spotkania, pod wielkim dębem, po krótkim biwaku spotkałem dwóch wojowników zmierzających na turniej, zwali się Ser Krzychu i Ser Flab, chwilę później dołączył do nas następny wojownik - Ser Ajron, zakuty cały w żelazną zbroję, nawet torbę na łupy miał żelazną. Ruszyliśmy razem galopem w kierunku grodu Katowice i po drodze poznając nadobne dziewoje, które zmierzały w tym samym kierunku. Jako że honorowi z nas wojownicy, to zapewniliśmy białogłowom opiekę podczas podróży, a one w zamian zabawiały nas rozmową, Ser Ajron liczył na odrobinę więcej, ja zadowoliłbym się tajemniczym ciastem które skrycie przewoziły...

 

Po dotarciu do Katowic zasięgnęliśmy języka u miejscowych tubylców, jakaś dobra niewiasta pokazała nam kierunek na Borsuczy Fort w Sosonowickiej kniei, prawdopodobnie była to czarownica którą wysłały mroczne siły zawistnych wrogów naszej sprawy, ale uzbrojeni w magicznego kruka Ser Krzycha i pomoc tajemniczego asassyna Tap-Czana, który również zmierzał na turniej do Borsuczego Fortu-dotarliśmy szczęśliwie na miejsce...

Baron Borsuk we własnej zacnej osobie wyszedł nam na powitanie i zaprowadził do najlepszej izby w swoim zamku, poznaliśmy również przeuroczą małżonkę barona. Lady Chomiczessa okazała się bardzo pomocna w przygotowaniu i zarządzaniu służbą, która przygotowała nam stoły z jadłem: czegoż tam nie było: pieczone kurczęta i przepiórki, nadziewane kaczki i bażanty, ogórki ze smalcem, słoninka i podpłomyki, a także specjalność Lady Chomiczessy: deserrrr gorrferr ze śmietanką i truskawką.

Na dziedzińcu zastaliśmy już trenujących wojowników i oporządzających broń giermków. Poznaliśmy ekscytującego niewiasty Ser Emasa, który złożył śluby, że dopiero zetnie włosy, jak przegra walkę. Ser Songetsu przybył z dalekiego wschodu na dziwnym rumaku, który przypominał trochę wielkiego zająca. Ser Verdżil pochodził z pustynnych ruin starożytnego państwa-miasta, które wygnało go za wygranie 13 pojedynków tego samego dnia. Poznaliśmy również przyjaciela barona - hrabiego Ślępył, który był również prefektem całego hrabstwa i zapewniał nam mnóstwo rozrywki przy pogawędkach. Później również okazał się niezłomnym i bardzo walecznym uczestnikiem turnieju, mieliśmy przyjemność poznać również paru innych zawodników turnieju, którzy jak się później okazało byli Bractwem Żelaznej Pięści. Brat Młody, który naprawdę był młody. Brat Muflon, który naprawdę dosiadał muflona. Pozostali bracia woleli pozostać skryci, ponieważ byli jeszcze przed ślubami. Wojownik SiwyDym pojawiał się i znikał w kłębach - a jakże - siwego dymu, nie zdążyłem nawet za wiele go wypytać. Jeśli mnie uche nie zmylił, siedziałem obok rycerza, którego ktoś zwał Kalam, ale może to był tylko duch...

 

Nieco bliżej zachodniego słońca przybył młody rycerz Serek Sycholas, który miał piękną złoto-żółtą zbroję lidera, ale nie mógł brać udziału w turnieju, bo leczył swą prawą dłoń, którą nadwyrężył podczas pisania listu do ukochanej... Miłość jest bolesna, wszyscy o tym wiemy.
Ciekawostką było to, że młody Sycholas był przybranym synem barona Borsuka, wspominam o tym tylko z czystej grzeczności, a nie dla insynuacyji żadnych..
Następnym poznanym gościem okazał się mistrz Alekssandro, który mistrzem jazdy konnej - i nie tylko- przybył na tajemnicze spotkanie, które miało odbyć się po turnieju.
Sam turniej opiszę w dwóch zdaniach: Walki były zacięte, nikt nikogo nie oszczędzał, tylko wojownicy nie wiedzieć czemu po zadaniu dwóch ciosów przerywali walkę i zmieniali oręż - widać tak potężną siłą dysponowali, że nawet stal nie wytrzymywała tej mocy... Wszyscy kibicowaliśmy Ser Krzychowi, który gdyby nie mucha - która go rozproszyła - wygrałby cały turniej :)
Turniej wygrał zdaje się brat Muflon, który w nagrodę zagarnął dziesięć wsi i jedną wyspę.
Po całym turnieju udaliśmy się sekretnym przejściem do ukrytej karczmy pod miastem Katowice-karczma była przygotowana i w ostatniej ukrytej sali spotkaliśmy pozostałych uczestników tajemnego zlotu.


 

 

Przedstawię teraz uczestników których zdążyłem rozpoznać w kolejności mało istotnej:


Lady Chomiczessa - wspaniała i ciepła kobieta bez której nie odbył by się cały turniej i zlot - mistrzyni gorfów i raymanów:D
Baron RętrąBorsuk - przesympatyczny, pełen ciekawych historii - o jego przygodach można by napisać książkę, lubi wypalać fajkę pokoju na balkonie karmiąc gołębia :P
Lord Repip - właściciel największej sieci agentów i szpiegów, a prywatnie miłośnik chleba z masłem, nawiązaliśmy nić przyjaźni między naszymi rodami.
Lord Roland - brat Lorda Repipa - słynny siłacz, który występował na największych turniejach i zadziwiał publikę swą olbrzymią siłą - o dziwo młodszy od repipa :P
Ser Gabriel - potężny krzyżowiec, który niósł swą świętą misję w tropieniu tajemniczego Solidnie Metalowego Golema, prywatnie przypominał mi poznanego w Sparcie wojownika Kratosa, ale to chyba przypadek :P Od razu mieliśmy sporo wspólnych tematów.
Ser Kwadrat z Softeru - błędny rycerz, który poszukiwał najpotężniejszej duszy na świecie, przemierzając bez lęku najstraszniejsze części świata, dysponował olbrzymią wiedzą i chyba posiadał zmysł jasnowidzenia, bo poznał mnie od razu :D
Ser Cyborg z Terminatornii - brodaty jak prawdziwy wiking, młody jeszcze, ale już cieszył się reputacją zabójcy niedźwiedzi polarnych i zajęcy-wampirów.
Ser DeKaCę z Zachodniej Marchii - specjalista od wilkołaków i dziewic na wymarciu, najlepszy łucznik w tej części świata.
Król Real z Madritorru - władca i miłośnik gier zespołowych, preferuje turnieje po jedenaście wojów, a także jedyny człowiek który był na Czarnym Lądzie, dusza towarzystwa, potrafi wychylić 11 kufli piwa i dalej się uśmiecha :)
Bard Wielki Ptaku z Brazzersss - znał wszystkie uciechy cielesne i potrafił o tym zaśpiewać nie otwierając przy tym ust, musi czarodziej trochę :)
Mag Szychaszczękubukaj z Kitaju - cały czas lewitował i nucił zaklęcia, ale nikogo nie zamienił w żabę czy pająka, naprawdę wesoły i zacny człek :P
Hrabia Daakula z Karpackich Gór - tajemniczy jegomość, zawsze jak się uśmiechał to gasły świece, a potem piwa ubywało, myślę, że to on sprawił, że Real był taki zadowolony.
Baron BlondSpacjaBorowik - miłośnik dzikich wierzchowców i wyścigów, rozprawialiśmy na temat dzikich mustangów preriowych i naszego tarpana łąkowego, sprzeda każdego konia, ostrzegam przyszłych kupców :P
Ser Emas - o magnetycznym spojrzeniu, wszystkie niewiasty mdlały na jego widok, o i co niektórzy wojowie mamrotali coś pod nosem jak zombiostwory, najszybszy rapier królestw południa.
Serek Sycholas - młody lecz oczytany (ponoć siedział dwa lata w wieży i studiował wszystkie księgi z ostatnich 7 pięter wieży), zna np. technikę: "ciachbajera-lala dajesz mi numera".
Master Alessandro - właściciel wielu stajni koni wyścigowych, czasem lubiący napęd na cztery łapy, stąd też jest pionierem jazdy na tygrysach i lwach wersja coupe :D
Książę Tomisław 19y - szukał jakiegoś pierścienia i kompletował właśnie drużynę, nawet mnie próbował zwerbować i przekupić, ale u mnie honor droższy, od piniędzy :P
Mistrz Michał - prywatny ochroniarz barona Borsuka, niepozorny człek, a wszyscy traktowali go z wielkim szacunkiem, prawdopodobnie szaman, spokojny i miły :)
Książę Keczupas - brat księcia Majoneza, którego poznałem lata temu, książę Keczupas poszukiwał swej lubej Seniority Musztardessy, którą nocą porwał olbrzymi nietoperz z tarasu jej balkonu jak zażywała morskiej bryzy, która jest dobra na cerę i pryszcze.
Wójt Gruch - niezwykle potężny duch, zaklęty w ludzkim ciele, przypominał pewnego muszkietera, którego kiedyś widziałem, bardzo sympatyczny i dzielił się z nami wiedzą niedostępną dla zwykłego zjadacza chleba. Umówiliśmy się nawet na wspólny trening oczyszczania aury :)
Wiedźmin Komoda z Wysp Komodowych - hodowca legwanów, pisarz i bajarz, a także zabójca do wynajęcia, miał trzy miecze, jeden w spodniach, prawdopodobnie szkoła Jaszczura, sporo rozprawiał z Ser Gabem. Prawdopodobnie obaj szukali Solidnie Metalowego Golema.



Nie wiem czy kogoś nie pominąłem, ale izba była ciasna, a i woje zaglądali do baru, zerkając na dziewki, które podawały piwo. Zatem czuję się usprawiedliwiony :P Spotkanie przebiegło w wesołym nastroju, padło wiele ciepłych słów, zawiązało się sporo sojuszy, wychylono moc kufli piwa, zjedzono mnóstwo chleba z masłem smarowanego nożem. Pamiętam krótką wyprawę do sąsiedniej karczmy po gorące jadło, widzieliśmy po drodze wiele pięknych syren i białogłów z mniej ładnymi giermkami. Pamiętam, że mało nie zjadłem zapiekanki wiedźmina Komody, zmrużył oczęta i z paskudnym uśmiechem rzekł — "Ta to moja" W sumie nie za takie rzeczy zabijałem lepszych od niego, ale że byłem rozluźniony piwem bananowym i hrabia Ślępył bawił mnie cały czas rozmową, kulturalnie poczekałem na swoją. Przy okazji Ser Kwadrat zdobył nowy herb do kolekcji - herb cebuli - Ser Kwadrat już wie co mam na myśli :P

Podczas drogi powrotnej prze Dolinę Złamanych Serc i Wątrób wpadliśmy w zasadzkę, bo nasz zwiadowca Keczup miał alergię na pyłki i cały czas kichał i smarkał po krzakach. Zaatakowały nas nocne trolle jaskiniowe i jeden wampir transwestyta, jednym błyskawicznym ciosem miecza ściąłem łeb temu który najbardziej nachalnie parł do przodu. Bezgłowy korpus przebiegł jeszcze z pięć kroków tryskając gejzerami krwi pod nocnym niebem... Reszta zatrzymała się oniemiała w pół kroku...

"Ale...ale przecież miało być na przewracanki" — wyjąkał jeden z pobladłych trolli.

— "My nie bierzemy jeńców i nie znamy litości!!! "— wrzasnął Ser Kwadrat, po czym rzucił w grupkę trolli czar "Wielka Kula Ognia Chaosu" błyskawicznie poprawiając "Wielkim Zapłonem" i krzycząc:

"Burn Baby Burn"!!!

Żar osmalił nam włosy gdzie kto które miał, a swąd przypalonego kebaba zdradzał ostatnie posiłki trolli...

"Na co czekacie?!! Wykończyć resztę!!! — wrzasnął Ser Kwadrat

"Nasza misja jest zbyt ważna!!" — dodał Ser Ajron wbijając zatruty sztylet w oko jednego z pozostałych przy życiu trolli.

Ser Gab skończył już walkę i wycierał swój ociekający gorącą krwią olbrzymi topór w szorstką i śmierdzącą skórę leżącego trolla, a mistrz Alekssandro szukał swoich magicznych strzał, które powaliły trzy kudłate bestie w mniej niż trzy uderzenia serca... Na placu pozostała samotna postać wampira transwestyty, który jak się okazało był już pod wpływem wiedźmińskiego znaku Aksji, który to rzucił wiedźmin Komod. Do stojącego wampira spokojnie podszedł Hrabia Daakul i wypowiedział tajemnicze zaklęcie:

—"Idź na północ i znajdź drzwi do lasu, a potem strzel szczocha pod wiatr i się określ tęczowy zasrańcu"...

Po tym drobnym aczkolwiek krwistym incydencie wróciliśmy pić i rozmawiać kulturalnie dalej.

 

Po powrocie do karczmy-matki paru uczestników niestety oddaliło się w swych tajemniczych misjach. Jak mawia Lord Repip: "Lodowi giganci sami się nie pokonają"... Sam byłem świadkiem jak Ser Emas po krótkim pożegnaniu ruszył w ciemną noc nawet nie odpoczywając, Hrabia Ślępył też został wezwany przez smutne obowiązki. Zauważyłem również paru tajemniczych gości, którzy siedzieli w rogu izby bacznie wszystko obserwując. Jeden miał błękitny habit z runami: "thisIsForThePlayers" Nikt z nas nie rozumiał tego dialektu, więc daliśmy mu spokój. Wszyscy i tak liczyli, że pojawi się człowiek-widmo - Dexx z Oriona, niestety nie dotarł. Po cichu liczyliśmy również na obiecankę przybycia Radziewita z Bagien Blogów Małochcianych, ale ponoć miał ważniejsze spotkanie w innym kręgu...

 

Lord Repip widział w okolicy Żółwie Nindża, a król Real ruszył na pomoc szlachciance w wannie, która wodnika ujrzała. Za oknem łupnęło coś metalicznie i Ser Gab wybiegł błyskawicznie dobywając miecza, ale to tylko pachołek toczył beczki z miodem :P
Ser Kwadrat polował na czarnowłosą hiszpańską senioritę która mrugała do niego jednym okiem, ale przypomniał se, że złożył ślub nie chędożenia żadnej innej jak Mariolki ze złotymi włosami z Anor Londo...

Podziękowania i pozdrowienia należą się karczmarzowi naszej izby, który w miarę przychylnie i rozsądnie dla niego patrzył na nasz chleb i masło :P
 

 

MISJA GŁÓWNA:

 

Po przygotowaniu całej ekipy zlotu wybraliśmy kliku śmiałków, którzy mieli stanąć twarzą w twarz ze złem prze które się spotkaliśmy... Mag Szycha otworzył magiczny portal przez który przeszli kolejno: Ser Gab, Lord Repip, Ser Kwadrat, Bard Wielki Ptaku, Wójt Gruch, Mistrz Alessandro, asassyn Tap-Czan i ja. Mag Szycha błyskawicznie zamknął portal i mieliśmy czas tylko do północy, aby wytropić i pokonać czterech legendarnych Władców Koszmaru...

Na pierwszego wyruszył Ser Gab i Ser Kwadrat kierując się na wschód, po 100 kroczkach Ser Gab nadepnął na coś miękkiego i usłyszał:

—..."Co jest kur..a już nie można spokojnie kozy strawić?!!!" Słowa pojawiły się szybciej, niż wyłaniająca się z mroku olbrzymia głowa Solidnie Metalowego Golema, który błękitnym promieniem poraził zaskoczonego Ser Gaba, na szczęście przytomny jak zawsze Ser Kwadrat rzucił starą i zgniłą cebulą trafiając w sam środek jedynego oka Golema, a drugą ręką odczarował Ser Gaba, który szybko przeciął główną tętnicę i Golem padł z hukiem w mokrą ziemię. Oba Sery pozbierali ajtemy, które wypadły z Golema i wrócili przez portal.

Lord Repip wyruszył z Wójtem Gruchem na zachód i po jednej mili morskiej napotkali malownicze jeziorko z którego wyłoniła się wielka hydra rycząc okrutnie. Ser Repip błyskawicznym ruchem wyjął swój szwajcarski sztylecik i rozpoczął karczowanie 3 strategicznie rosnących nieopodal sosen, a Wójt Gruch w tym czasie lewitował dookoła Hydry, aż jej się głowy zaplątały. Następnie zmienił kierunek na przeciwny, a Lord Repip tylko czekał na ten moment, zmienił swój sztylecik w magiczne miecze na łańcuchu które zwą się "Ostrza Chaosu 2.0 " i kolejno wbijał w szyje Hydry, a następnie nadziewał na przygotowane wcześniej sosny. Po dwóch zdrowaśkach wszystkie głowy Hydry zostały nabite, a Wójt Gruch później opowiadał jakoby Lord Repip mamrotał pod nosem:

"Takie szaszłyki to ja lubię..."

Na południe wyruszyli Mistrz Alessandro i Bard Wielki Ptak, którzy po rekordowych 7 krokach nadziali się na Smoka Kalamecika, który właśnie od 2 i pół tysiąca lat przebywał na zwolnieniu lekarskim. Mistrz Alekssandro strzelił w bestię "wielką strzałą duszy" co spowodowało natychmiastowy upadek smoka w jego leże pełne jogurtów Jogobella. Bard Wielki Ptaku spokojnie podszedł wyciągając swój słynny miecz - "Penetrator", którym jednym zamaszystym ciosem rozpruł brzuch smoka i wysłał go do krainy wiecznych łowów mówiąc:

—"Miej serce i patrzaj w serce"

Asassyn Tap-Czan i ja ruszyliśmy na północ, a i północ zbliżała się do nas. Po jednej strzale z łuku dotarliśmy do ruin zamku w którym była krypta i sarkofag, złapałem za metalowe pierścienie i uniosłem wieko w duchu ciesząc się, że babcia od niemowlaka kazała mi robić pompki z tarczą dziadka na plecach. Naszym oczom ukazała się piękna niewiasta cała nagusieńka, ale dobrze wiedzieliśmy co kryje się pod tą ziemską powłoką. To było zło starsze od Atlantydy i pralki Bosch... Tap-Czan wyjął zza pazuchy magicznego ElderScrollsa i zmienił się w prawdziwy tapczan, a ja rozłożyłem ten magiczny pergamin na tapczanie, który był Tap-Czanem. Następnie przełożyłem wiedźmę na zwój na tapczanie, który magicznie zapłonął i uwięził kobietę w pomarańczowym blasku... Teraz wystarczyło już tylko rozpalić ognisko, zjeść kiełbaski i poczekać aż całe zło przesączy się przez ElderScrollsa do magicznego kryształu, który był w tapczanie Tap-Czana. Wiedźma raz tylko otworzyła oczy i zapytała:

"Który mamy rok?"

"2015..." — powiedziałem żując kiełbaskę podkrakowską.

"A to spier...jcie lamusy" — rzekła wiedźma i zasnęła.

Po wybudzeniu wiedźmy okazało się że ma na imię Mariolka i zła czarownica omotała ją w biedronce jak po bułki wyszła, tapczan zmienił się w Tap-Czana, ja zabiłem dwie muchy i kleszcza, żeby zaspokoić mój głód krwi i przy okazji zrobić wrażenie na innych Serach. Po czym wróciliśmy z Mariolką przez portal do reszty drużyny. Bard Wielki Ptaku proponował jej gengbeng, w sumie była nawet zainteresowana, ale przypomniała sobie o promocji w biedronce i poleciała obiecując, że się odezwie... Cóż zło zostało pokonane, ajtemy zebrane, PD nabite, to wróciliśmy do karczmy do pozostałych wojowników :)



Po podpisaniu paktu i ustaleniu przyszłości tego świata powoli rozjechaliśmy się do swoich izb noclegowych. Jam miał spać na sofie w norze barona Borsuka, wraz ze mną w izbie gościli Ser Kwadrat, Ser Ajron, Ser Cyborg, Ser DeKaCe, asassyn Tap-Czan i ser Gab. Po dotarciu na miejsce Ser Kwadrat z herbu Cebula rozpoczął pokaz tropienia duszy i dyskusja się przy tym wywiązała pozytywna, w okolicach piątego koguta nad ranem zmogła mnie senność i wykorzystałem do tego sofę. Ser Ajron, który miał dzielić ze mną sofę, nie spał wcale, ponieważ zbroja mu się zaklinowała w kolanie i przesiedział całą noc, a miejsca udostępnił młodemu Sycholasowi, który zasnął obok, ale później w tajemniczych okolicznościach osunął się niżej na leże Ser Gaba, który go ponoć utulił i uspokoił :D


Tajemniczy asassyn Tap-Czan mógł w każdej chwili się przekształcić w niepozorny tapczan i usnąć, ale nie uczynił tego tylko dzielnie wspierał Ser Ajrona w całonocnej dyskusji o sposobach zabijania z ukrycia i podczas snu :P... O 9 kogucie obudził mnie zapach śniadania, więc wstałem i ruszyłem na taras dokonać porannej toalety. Gołąb świadkiem, że kulturalnie było, następnie usiedliśmy do śniadania przygotowanego przez Lady Chomiczessę, czegóż tam nie było. Wymienię tylko ulubione jadło młodego Sycholasa - paróweczki na wiele sposobów. W myśl powiedzenia: "ile parówek zjesz, tyle będziesz miał siły" pożarliśmy z Ser Gabem prawie wszystko :P


Nadszedł czas pożegnań. Po uściskach i podziękowaniach pożegnaliśmy uroczego Barona Borsuka wraz z Lady Chomiczessą i ruszyliśmy konno do innej karczmy na krótkie spotkanie z Królem Realem i Hrabią Daakulą, którzy spali w tajnej komnacie, na spotkaniu okazało się, że ktoś śmiał zapaskudzić trzewiki Króla Reala - "odruchem pawia". Już został wystawiony list gończy za tym osobnikiem, są różne podejrzenia, w kuluarach mówi się, że był to Książę Tomisław, który szukając owego pierścienia tak często schylał się do ziemi, aż zapomniał i popuścił... Cóż kruk krukowi oka nie wykole i pewnikiem władcy się jakoś dogadają.

 

Nadszedł czas następnych pożegnań i ruszyliśmy dalej z Ser Kwadratem herbu Cebula, Ser Cyborgiem, Ser DeKaCe i towarzyszącym nas jeszcze przez chwilę Ser Gabem...
Kolejne pożegnanie i Ser Gab udał się w znanym tylko sobie kierunku tropiąc Solidnie Metalowego Golema. Zostaliśmy zatem zdani na siebie i swe wierne miecze, podróż okazała się bardzo trudna i sporo walk stoczyliśmy z różnej maści potworami. Parę smoków też padło, ze dwie wiwerny i przypadkowo czapla (sorki:), chyba siedmiu krasnoludków zaklętych w ogry, kilka syren-wampirzyc i jeden żuk gnojak (Cyborg go rozdeptał:), kilka dziewic (DeKaCe ma ich numery seryjne:) Ale zdobyliśmy sporo ajtemów:


Ser Kwadrat zebrał sporo nowych duszyczek do kolekcji.
Ser Cyborg ma nowe Potiony na następny zlot.
Ser DeKaCe opracował nowy poradnik o dziewicach, wampirzycach-blacharach.
A ja mam więcej punktów staminy i HP a i nowy hełm z rogami po tym żuku-gnojaku.

Nadszedł czas ostatnich pożegnań i po silnym postanowieniu spotkania na następnym tajemniczym zlocie i paru męskich uściskach każdy z nas ruszył w inną stronę świata, naprzeciw nowym przygodom...

Przecież jak mawia Lord Repip


"...Lodowi giganci sami się nie pokonają..."


...

Roku Pańskiego 2015 w miesiącu lipcu, dnia jedenastego.


Mano - zwykły barbarzyńca z mroźnej północy...
Korekta po nocach - Ajron.
 

P.S. Było świetnie i jestem pewien że to nie był nasz ostatni raz, dzięki i do następnego zlotu :D

Oceń bloga:
52

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper