Na spontanie, na kolanie: Moiie życie z Nintendo

BLOG
1256V
Na spontanie, na kolanie: Moiie życie z Nintendo
ROLAND NINJ4 | 09.01.2017, 18:48
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Myślisz Nintendo widzisz wykres sinusoidalny. Cała historia pełna pionowych wzlotów, niczym Kid Icarus do Angel Land i upadków przez zieloną rurę na samo dno kanałów! Tak samo zawsze było z ich grami, konsolami i tak samo wygląda też moja życiowa, iście hiperboliczna, pełna miłości i nienawiści przygoda ze światem Nintendo!
 

A TAK TO SIĘ ZACZĘŁO

Wychowany na grach z Gameboya, NESa, SNESa mogę powiedzieć że od Nintendo i tak, tak jak dla większości wszystko się zaczęło. Oficjalnie moim pierwszym, osobistym sprzętem do grania było Commodore 64, który dostałem na komunię no ale to był KOMPUTER, no przynajmniej w świadomości polaka, więc to się nie liczy. Grać zacząłem jednak gdzieś koło roku 1992 bodajże, na Atari 2600 i "Pegazie" podróbie NESa, którego miał sąsiad, potem był Gameboy i oryginalny NES u zamożnej kuzynki, następnie SNES oraz nieśmiertelne Sega "The King" Megadrive (Genesis) u kumpla. Wówczas żadnej z wymienionych konsol nie posiadałem na własność, ale jak to wielu z nas, w ten właśnie sposób zaczynałem przygodę z grami w ogóle. No ale blog jest o Nintendo więc pominę na razie to, ile radochy sprawiało mi za "szczyla" ostrzeliwanie wrogów w River Raid i przekraczanie morderczej autostrady we Frogger na kultowym sprzęcie drugiej generacji czy tłuczenie się w Mortal Kombat 3 - Ultimate oraz śmiganie "Atomowym Jeżem" bo wykręconych poziomach na Megadrive.

NES dał życie Super Mario Bros. marce która będzie znana nawet i w XXII wieku jak już nas wszystkich zabraknie na tym świecie! Moc hydraulika jest nie do podważenia i nawet pomimo faktu że formuła tej kultowej serii platformerów zdążyła się przejeść, to Nintendo zawsze wpadnie na jakiś genialny, rewolucyjny pomysł, żeby znów napędzić tą całą "grzybkową" machinę. Pierwsze SMB które ogrywałem, we wszelakich wersjach, na najróżniejszych wersjach NES'a, i tych oryginalnych i tych "ruskich" było po prostu kwintesencją rewolucji która miała nastąpić i zmienić nasz świat. Platformówka prosta w swoich założeniach po prostu rozkochała w sobie miliony, w tym takiego jednego małego dzikusa z trójmiasta. Od kiedy zagrałem nie chciałem robić już nic innego, wiedziałem że to gry będą tym co pokocham i czemu się poświęcę. Ta kolorowa oprawa graficzna, muzyka której nie da się zapomnieć, multiplayer na za zasadzie gry do pierwszego zgonu, po którym pada przejmował ziomek, który później popylał w zielonych kamaszach Luigi'ego, który wtedy był jeszcze po prostu klonem Mariana, niezapomniane wrażenia. Nie można zapomnieć o hardcore'owym poziomie trudności oraz genialnych projektach poziomów pełnych sekretów, ale to się dzieciak jarał jak odnalazł niewidzialny klocek z którego wyrosła fasola! To wszystko kreowało po prostu czysty fun i radość dla takich małolatów jak ja, żyjących w tym post-komunistycznym kraju podnoszącym się z kolan. Pomimo że na NESie poznało się wiele innych gier, takich jak Duck Hunt, Dr. Mario, Wild Gunman, Contra czy Duck Tales, to Mario był wyznacznikiem grania na konsoli, to Mario był Cool & Jizzy i Mario był Nintendo! O innych sprzętach nikt nie słyszał, było tylko Nintendo (Pegasus;-)

LUDZIE Z DUBAJU

Moja przygoda z wytworami wyobraźni pana Miyamoto trwała w najlepsze przez kolejne lata. Najpierw za sprawą Gameboy'a, istnego behemotha rynku elektronicznej rozrywki, który jako pierwsza w historii konsola przebił magiczną barierę 100 mln sprzedanych sztuk! Na GB też wówczas nie było mnie stać, a i był cholernie trudno dostępny w naszym kraju, no ale od czego ma się dobre kuzynki prawda? No i co? Znów Mario tylko tym razem w nowej przygodzie pt. Super Mario Land, oraz nieśmiertelny Tetris i tak przez dziesiątki godzin, w kółko w te same gry bo innych się kuzynka nie dorobiła czy raczej wujas z Niemiec nie przywiózł. Jak Gameboy'a pożyczyłem to oddałem chyba po roku! Mniej więcej w tym samym czasie na świecie trwała legendarna "Wojna Konsol". Sega tłukła się z Nintendo o prym na świecie i wszędzie pełno było tylko zgliszczy i tlących się trucheł jeży, grzybków i innych hydraulików. W europie pojawiło się cudo o nazwie Super Nintendo Entertainment Software, nikt wtedy nie używał skrótowca SNES, dla każdego było to po prostu "SUPER NINTENDO!" Prawda jest taka że świat grał już na tym cudeńku już jakieś dobre 2-3 lata, zanim my polaczki w jakiś sposób dorwaliśmy ten kawał plastiku w swoje spocone grabie!

Słyszało się o mitycznych "Ludziach z Dubaju" przywożących do naszego cudnego inaczej kraju, wieże Hi-Fi, walkman'y, "wideła" i inne kosmiczne wynalazki nie z tej planety, m.in. Super Nintendo! Dla mnie osobiście był to dopiero rok 1994, kiedy u kumpla, chrześniaka "Dubajczyka" zobaczyłem to szare, piękne, opływowe pudełko rozkoszy! Pierwsza gra? Super Mario World! And I jizzed in my pants! A sorry za młody byłem;-P No ale wiadomo o co kaman, cały słownik słów, którymi porozumiewają się ludzie z porażeniem mózgowym czy Chewbacca, takimi jak ughhhhh, grrrrr, jaaaaa, ekheeeeem, uuuuu, eeeee!? Po prostu orgazm, nirvana, ekstaza, jak tak to można nazwać u raptem ośmiolatka z hakiem. Ziomek zapodał później F-Zero i Super Mario Kart! Brak słów żeby opisać te wrażenia. Skutkowało to tym że prawie że całe tygodnie przesiadywałem u kumpla jak jakiś uchodźca w schronisku! Było tylko dom, szkoła, obiad i w drogę trzy ulice dalej i tak w kółko. Pół roku później "Wujek z Dubaju" skołował Megadrive'a, więc zaczęliśmy karmić nałóg na dwóch "kineskopowcach" na raz. To były piękne czasy. Swojego SNES'a zdobyłem wiele, ale to na prawdę wiele lat później, co nie przeszkodziło mi w nadrobieniu olbrzymiej ilości pozycji z żywota tej legendy. Czy to u znajomych, czy to za sprawą emulacji i tej legalnej i tej trochę mniej, to jestem człowiekiem który miał szczęście ukończyć takie szlagiery jak: Final Fantasy IV-VI, Chrono Trigger, Super Mario All-Stars (pierwsza Remastered Trilogy w historii;-), Dragon Ball Z: Legend of the Super Saiyan, X-Men: Mutant Apocalypse, moje ukochane The Legend of Zelda: A Link to the Past, a ostatnio nawet Super Castlevania IV i Donkey Kong Country. Co jak co gier z tej konsoli do nadrobienia jest jeszcze na długie lata i ja na pewno nie odpuszczę dopóki nie ukończę ich wsz... no dobra przynajmniej połowy. SNES wielka konsola, która odcisnęła na mnie swoje "czerwone" piętno, którą trudno zapomnieć i która po dziś dzień bawi mnie jak za małolata. Jednakże wtedy, w pamiętnym roku 1994 nie wiedziałem jeszcze że w moich perypetiach z uwielbianym, ukochanym Nintendo nastąpi zwrot o 180 stopni, w sumie chyba mało kto to przewidział!

ZMIANA WARTY!

PLAYSTATION! Świat się skończył, Nintendo? Co to jest Nintendo? Moja, całkowicie moja i tylko moja, pierwsza prawdziwa konsola do gier i to z napędem CD! My own, my precious! Rewolucja 3D podpięta pod TV, gry na płytach CD, dźwięk stereo, możliwość słuchania płyt z muzyką i te wszystkie hity! Co tu dużo gadać, tą historię zna każdy bez wyjątku. No ale jeszcze raz, to o Nintendo jest więc zapomnijmy na chwilę o mojej przesiadce do obozu "Trzeciego Gracza" który wylazł spod ziemi niczym szarańcza w Gears od War! Nintendo nadal istniało, nadal znaczyło się na rynku, ale podjęło decyzję która była początkiem wielu złych decyzji w przyszłości, która miała dopiero nadejść. Przede wszystkim samo stworzyło sobie konkurencję, porzucając umowę na napędy optyczne do SNES'a które miało stworzyć dla nich Sony! Zamiast tego oparli się na przestarzałych technologicznie, wyśmiewanych już wtedy kartridżach, które miały karmić nowe dziecko Big-N. Nintendo 64 gdzieś tam było, miało gry, masę gier kultowych, zrewolucjonizowało rynek gier 3D za sprawą Super Mario 64 i monopolu na sterowanie analogiem, było najmocniejsze na rynku i prezentowało nie lada oprawę graficzną w grach ale, zawsze jest ale. N64 było drogie, cholernie niedostępne i nieprzystępne deweloperom, kartridże wymiękały pod naporem CD, pad był nieergonomicznym brzydalem, gały dostawały luzów, a gry kosztowały po 3 stówy! Nienajlepsza konsola Nintendo jednak na tyle kultowa i pełna świetnych rewolucyjnych gier, wspominając choćby Super Mario 64, Goldeneye, Perfect Dark, Banjo-Kazooie, Starfox 64 i  jakżeby inaczej NAJLEPSZĄ Zeldę ever! Nie Ocarina of Time, Majora's Mask tak! Bo to najdojrzalsza, najmroczniejsza i najbardziej klimatyczna opowieść z uniwersum "Zielonego Krasnala" i tyle w temacie! Thanks Big-N for 3DS remake!;-) N64 nie miałem, nawet nie myślałem o zakupie, bo pomimo tych różnych przecieków o tym jakie to tam są piękne i dobre gry, świat mi i 100 mln graczy przesłoniły trzy litery PSX! Konsolę zdobyłem dopiero jakieś 7 lat temu jako kolejny egzemplarz do mojej kolekcji. Ukończyłem w życiu te najważniejsze gry z N64, czy to w formie remake'ów na innych sprzętach Nintendo, czy to na emulatorach i Virtual Console i jestem świadom tego jak mocną bibliotekę dobrych tytułów posiadał ten sprzęt i mam do niego pełen szacunek. Jednakże wtedy, w pamiętnych dla mnie latach 1997-2000 gry znaczyły "Plejstejszyn", a "Plejsteszyn" znaczyło "You are The God!" Tyle!

Na końcówce lat '90 jedyną zabawką za pośrednictwem której w jakiś sposób nadal miałem kontakt Mushroom Kingdom, był Gameboy Pocket, który jakimś całkowitym przypadkiem wpadł w moje łapy, odkupiony od kumpla za śmieszne 150zł z jedną bardzo ważną grą! Pokemon Yellow! Z jednej strony marnowałem życie przy uber-nowoczesnych grach na PSX, a z drugiej po nocach zapuszczałem "garbusa" pod nocną lampką i łapałem stworki potworki do późnych godzin. Jednakże wtedy już na świecie rządził Gameboy Color, który był nawet dość popularny w naszej "Dziurze w środku Europy" i całkiem łatwo dostępny. Tak więc granie na "monochromie" było niekomfortowe i trąciło już trochę mychą, było też swego rodzaju bardziej moją fanaberią i jedynym sposobem na sprawdzenie tego światowego fenomenu który już wtedy objawił się w formie anime i kolorach Silver/Gold.

Z BANANEM NA PYSKU W XXI WIEK.

I tak nastało millenium! Nowy wiek, nowe czasy, hakerskie ataki, koniec świata itd. itp. każdy pamięta. Oficjalnie trwała już VI generacja sprzętowa, którą wystartowała Sega wraz z Dreamcast'em. Oj jak ślinka ciekła na widok gier z tego cudeńka. Sprzęt oficjalnie dotarł do polski, był dostępny i w sklepach branżowych można było się nawet natknąć na oficjalne stand'y. Nikt jeszcze wtedy nie był świadom tego jak brutalnie potoczy się historia. Nastała "Niebieska Rewolucja", czarna królowa z mrocznych krain Sonylandu, rozsiadła się dumnie na tronie abdykowanego króla "Szaraka", podbiła cesarstwo upadającego państwa Segi, a reszcie palcem pokazała gdzie ich miejsce!;-) Osobiście nie miałem zamiaru wracać do obozu Nintendo i to chyba jest bardziej niż jasne, ale intrygowało mnie to, co to tam wystawią za działa żeby chociaż bronić się przed niebieską powodzią?

I tak stał się Gamecube, śliczna fioletowa kostka (dosłownie i w przenośni) do gier. Moim zdaniem i nie tylko, była to najlepsza konsola z Kyoto w historii, stawiana na równi z legendą SNES'a! Pomimo że kostka się nie sprzedała tak jak powinna, bo jakie miała szanse z "Królową" to i tak dostarczyła światu masy różnorodnych gier dla każdej grupy odbiorców, w tym całej kopy ekskluzywności Nintendo i tej opartej o dość intratne umowy z Capcom czy Konami. Intrygowała grami aż do samego końca żywota i nawet pomimo bycia w innym obozie, każdy posiadacz PS2 chciał też mieć "Gacka" pod dachem, lub chociaż na nim zagrać. Uwielbiałem i do dziś uwielbiam to fioletowe pudełko do którego wracam dość regularnie. Moje GCN zdobyłem dopiero na samym końcu generacji VI, coś około 2005 roku. Kupiłem głównie WIADOMO dla Metal Gear Solid: The Twin Snakes, no ale biblioteka była tak pokaźna że nie miałem zamiaru na tym poprzestać. Jako że sprzęt miał już swoje lata to i ceny były dużo niższe, a dostępność gier na internetowych aukcjach była na prawdę wysoka. I tak po kolei zaczęły wpadać w moje łapska: Super Mario Sunshine, Waverace: Blue Storm, Resident Evil, Resident Evil 0, Star Wars: Rogue Squadron II-III, Eternal Darkness, Metroid Prime, Pokemon: Colloseum, czy The Legend of Zelda: Wind Waker w limitowanej edycji z remasterem legendy w formie Ocarina of Time! Zdobycie i ogrywanie każdej kolejnej gry na GC było dla mnie nie lada radochą i jest nią do dziś, bo wciąż nie zdobyłem wszystkiego co bym chciał. Mój GC nadal chodzi, może nie na pełnych obrotach jak w latach 2005-07, ale wciąż raz do roku, tradycyjnie ogrywam jakiś nietuzinkowy tytuł z biblioteki ostatniej prawdziwej stacjonarki w dorobku Nintendo. W moim wypadku jest to wręcz platoniczna miłość do tej konsoli, którą muszę sobie od czasu do czasu po prostu odpalić, nawet nie gram, ale wciskam power, widzę pomarańczową diodę, na TV skaczące w tańcu fioletowi kostki i ta enigmatyczna nuta w tle ahhhhh;-) Gacuś nawet 4 lata temu dostał od tatusia w prezencie Wavebird'a czyli bezprzewodowego pada i teraz komfort grania jest jeszcze lepszy. Mam zamiar też dokupić tuner HDMI, który to tam ponoć robi upscaling do 720p i gry ze starych konsol już tak nie męczą wzroku, może w tym roku kto wie? Podłączę razem mojego nabytego parę lat temu SNES'a i GC i znów będę jarał się jak dzieciak, oddając chołd najlepszemu co z Nintendo w nazwie!

PORTABLE ROYAL RUMBLE!

W międzyczasie warto też napomknąć o przenośnych konsolach, które zawsze gdzieś tam korelowały ze stacjonarkami i nadal były pełnoprawnymi reprezentantami naszego ukochanego hobby. Gdzieś tam jakoś tak zupełnie, no dla mnie osobiście, bez echa przeleciał Gameboy Advance. No jakoś w erze grania w 3D, grania na takiej konsoli jak PS2 nie miałem czasu, na powrót do 16-bitowej pikselozy (no dobra niby miał tam 32 Bity, ale gry wyglądały jak wyglądały) którą przedstawiał GBA. Mój krótki epizod z Pokemon: Sapphire opisałem już kiedyś przy okazji recenzji jednych z Pokemonów. Prawda jest taka że swego czasu zbierałem sianko na GBC, potem fundusz przeszedł na GBA, no ale jak stało się co się stało to wiadomym było że granie mobilne na parę lat odchodzi w cień. Dopiero gdy wybuchła pierwsza w historii prawdziwa "Wojna Konsol Przenośnych" mobilne granie znów zaczęło się dla mnie liczyć. Wiadomym jest że jak tylko usłyszałem o PSP, o tym co ten sprzęt będzie sobą reprezentować, jaki jest high-end i w ogóle, to każdy grosz szedł już tylko na jeden cel. Nintendo z kolei zaprezentowało światu Nintendo DS konsolę która za parę lat miała szturmem zdobyć fortecę "Królowej" i poledz dopiero pod samym tronem!;-) Ja osobiście nie złapałem się całkowicie na to smyranie patyczkiem po ekranie, w granie w "płaskie" pseudo gry tekstowe i całą resztę tej dotykowej popierdółowości jaką reprezentował DS. No kaman! Z jednej strony gram w pełnoprawne GTA, Metal Gear Solid, Final Fantasy, God of War, Tekken, Ridge Racer, Wipeout, Syphon Filter, Medievil, Daxter, Ratchet & Clank itd. itd. itd. na przenośniaku! Mam to wszystko w kieszeni i co mam nagle zacząć wyciągać jakieś robale z nosa Wario czy tam zdmuchiwać świeczki, no seriously?

Do decyzji o zakupie DS'a musiałem dojrzeć tak samo jak biblioteka jego gier. Dopiero w roku 2009 zdobyłem swój śliczny egzemplarz w kolorze niebieski metalic u góry i czarnym od dołu, edycja na US and fuckin A. Głównym powodem były remake'i Final Fantasy III-IV i Dragon Quest IV-VI, Marian wracający w glorii i chwale w New Super Mario Bros. i Super Mario 64 DS oraz Metroid Prime: Hunters, bardzo klasyczne GTA: Chinatown Wars, Dementium, Chrono Trigger, majaczący gdzieś za rogiem sequel Golden Sun i Okami czy "inny" Hotel Dusk. I to tyle, a może i aż tyle? Tylko te gry mam, coś tam bym jeszcze do biblioteki DS'a dokupił, ale żeby to był ten sam feeling, to samo WOW co przy PSP? Sorry ale nie ta liga. DS to na prawdę poczciwa "mydelniczka" z którą spędziłem parę setek godzin, ale to nigdy nie było TO! Szczerze, to jakby ta konsola nigdy nie wyszła to też bym nie płakał. Po premierze tego "przenośniaka" zacząłem mieć wątpliwości co do samego Nintendo które widać bardzo zmieniło docelowy target i sprzedając ludziom wszelakiej maści, modny, przystępny, tani w produkcji, ale przy tym archaiczny i pusty gadżet podbiło świat, sprzedając z czasem ponad 150 mln DS'ów! Niewątpliwy sukces, ale okupiony procentem wiernych fanów, którzy zaczęli zastanawiać nad tym dokąd to zmierza?

No i w tym właśnie momencie kończy się moja wesoła, pełna radości z czystego oldschool'owego grania, historia życia z Nintendo, które z życiowego partnera dostarczającego masy rozrywki, zmieniło się dla mnie we wroga publicznego No. 1, którego miałem wyszydzać przez następne długie lata! Bo to nie DS stworzył anty-fana Big-N!

WAR? WAR NEVER CHANGES!

To była ona! A kysz, jeb na stos, kończ waść wstydu oszczędź Wii! Konsola która jako mutant nie mający prawa bytu, z marszu podbiła świat tylko i wyłącznie dewizą że "Nie wypada jej nie mieć". Modny, rewolucyjny, gadżet który był wszędzie i na ustach wszystkich, który przyczynił się do powstania popularnej grupy graczy, dzisiaj zwących się "każualami". Kiedyś był gracz, albo nie gracz, ale nie za czasów Wii, a ptfuuuuu! Na samym początku wszystko zapowiadało się na prawdę pioniersko. Nintendo prezentuje światu konsolę opartą o sterowanie ruchowe, Nintendo Revolution! Cały świat po E3 oszalał, wszyscy chcą mieć REVO! Jednakże z czasem okazuje się że technicznie sprzęt po prostu będzie dinozaurem z poprzedniej epoki. No sorry, ale na świecie pojawiają się LCD i Plasma TV, zaczyna się era HD, czystego jak łza obrazu który ma wypalać gały, konkurencja prezentuje X360 i PS3, pierwsze HD konsole, a Nintendo wyskakuje z bublem o parametrach max. na poziomie pierwszego XBoxa i oferuje pomazany obraz SD od którego aż bolą oczy! Do tego zmienia nazwę na "Siuśki-Wii" Dla gaming'u to był na prawdę rewolucyjny czas. Ja sam chciałem iść z duchem czasu i zobaczyć ten rewolucyjny postęp w oprawie graficznej, a nie majtać "dildosami" przed ekranem, chciałem żeby HD zagościło w moim domu na 40-calowych matrycach, a nie "mazało" wzrok na kineskopowcu! W listopadzie 2006 kupiłem X360 i świat przestał dla mnie istnieć tak samo jak Nintendo! Późniejsze lata żywota ery HD stawiały mnie na coraz większej wojennej stopie z "Imperium Miyamoto".

Śmieszyła mnie ta cała transformacja z czołowego gracza produkującego konsole, na producenta zabawek dla dzieci, starców i retard'ów! Te fikające wszędzie Mii-ludki obrażające inteligencję prawdziwego gracza, który po prostu zaczął rzygać tęczą! To całe wychwalanie Wii za rewolucję, stawianie ich na najwyższym miejscu sprzedażowego podium, całkowicie nie zważając na to że konsola była dwa razy tańsza od konkurencji, więc dlatego sprzedawała się dwa razy lepiej i dlatego wygrywała generację! Wszyscy byli jakoś dziwnie na to ślepi!? Ale to że sterowanie ruchowe nie do końca chodziło tak jak powinno, że ludzie tłukli swoje drogie TV, że gry wyglądały jak z początków GC i w większości były pustymi wydmuszkami na parę godzin, to nikogo nie obchodziło. Wszyscy którzy kupili, jak te młode rekiny dali się nabrać tej napędzanej grzybami machinie. Jak bardzo? To się te wszystkie wtedy jakieś 70-80mln "jeleni" miało dopiero przekonać po 5 latach żywota konsoli, kiedy konkurencja żyła sobie w najlepsze, wyznaczając standardy i rekord najdłuższej generacji, a na Wii była baza może z pięciu gier na krzyż dla dorosłego gracza, paru perełek od Nintendo i całej masy, popierdółkowatej, ruchowej kupy dla mieszkańców domu seniora! Przyszłość nie pozostawiała złudzeń że formuła się wypaliła, deweloperzy się po odwracali, zapowiedzi było tyle co nic, a Wii zaczęło lecieć na łeb na szyję i z dinozaura zamieniając się w skamielinę! Takim oto sposobem "Medium-N" opchnęło ponad sto baniek konsol opartych o paskudny przykład pozerstwa, a Miyamoto i Iwata ze swoimi sztucznymi uśmieszkami na krągłych jak księżyc "Mii-Gębach" tylko liczyli kasę!

Na prawdę szczerze nienawidzę tej konsoli za to jak zmieniła gaming i jak zmieniła samo Nintendo, które uwielbiałem! Jest to swego rodzaju żal, bo jako olbrzymi fan całej twórczości Nintendo, jako fan SNES'a i Gamecube'a, czekałem na ich pełnoprawnego następcę, taką Hybrydę SNES-GC, a dostałem popłuczyny nazywane konsolą! Wii (jeez co za debil wymyślił tą debilną nazwę dla debili!) nie powinno nigdy powstać, w jego miejsce powinno być coś zupełnie innego, ale o tym jak to życie wszystko jak zwykle zweryfikowało, to zaraz. Na razie na koniec wywodu o tej białej szkaradzie powiem tylko tyle że nie jestem totalnym ignorantem i jestem w pełni świadom tego że konsola posiadała na prawdę parę dobrych, jak i bardzo dobrych gier, które nomen omen nadrabiam i na które poluję w ostatnim czasie, jednakże w ogólnym rozrachunku była totalnym zawodem i wstydem! Mleko się rozlało, zacietrzewiłem się na śmierć i Wii nie mam, mieć nie będę i nawet za darmo bym tego badziewia nie wziął, no chyba że znalazł bym gdzieś na śmietniku z powypalanymi od petów dziurami, to może wtedy przygarnął bym i nakarmił paroma płytkami. A tak to już z zasady, sorry ale #FUCKWii!

NIEBIESKO MI.

Mijały lata, żyłem sobie dalej radośnie grając na X360 i PS3, wspomaganymi przez PSP oraz DS od święta i na prawdę do szczęścia nic więcej mi nie było potrzeba. Od czasu do czasu czytałem czy tam słyszałem że u "heretyków" coś tam dobrego wyszło i świat się spuszcza. Jakieś tam Super Mario Galaxy, Xenoblade Chronicles, The Last Story, brew tam czasami drgnęła, najbardziej przy premierze The Legend of Zelda: Skyward Sword, ale nie! Nie i wuj! Odwracałem się, zatykałem uszy, bla bla bla i wymazywałem te obrazy z pamięci. Wii po prostu dla mnie nie istniało! Czas leciał i powoli też kończyło się życie PSP i DS'a, żeby podgonić postęp obaj gracze z Japonii, musieli kiedyś w końcu zaprezentować następców. Mojego zacietrzewienia nie było końca, więc nawet nie chciałem słuchać o tym co tam zaprezentuję Nintendo interesowało mnie tylko przyszłe domniemane PSP2, później nazwane kodowo NGP, żeby w końcu stać się PSVita!

Sony zaprezentowało światu multimedialny kombajn, z super szybkimi bebechami, które miały nam zaprezentować w grach jakość na poziomie prawie że PS3, do tego te wszystkie nowoczesne rozwiązania, jak multi-touch screen, tylny panel dotykowy, dwie analogowe gały i 3G! Do tego pełna wsteczna kompatybilność z elektronicznymi grami z PSP, PSX, funkcje cross-buy, cross-save, cross-controller i remote play! Gdzie tam miał się do tego równać następca DS'a 3DS, który stał po kolana z generacji VI, o multimedialności można było zapomnieć, korzystał z rozwiązań wykorzystanych w DS na zasadzie kopiuj wklej, posiadał tylko jeden analog i bajerował tłuszczę tylko i wyłącznie ekranem 3D "Bez okularów". Jasne że prezentacja pierwszego, prawdziwego, przenośnego Resident Evil o podtytule Revelations na prawdę robiła wrażenie, ale poza tym to tylko ta sama bida. Byłem w momencie życia gracza, w którym przejadły mi się kolejne mariany, kolejne inkarnacje pokemonów, o coraz gorszym designie i fabułce na poziomie tłuczków z pierwszej klasy, a tym bardziej samo Nintendo, dalej prowadzące kampanię przyciągającą kolejne tłumy dzieciaków niczym Matell  nową zabawką, całkowicie zapominające o tych którzy wyrośli na ich sprzętach, a teraz dobijających już do 30-stki!

W 2012 Kupiłem Vite (do dzisiaj nie akceptuje tej głupiej nazwy tak samo jak Wii, bo miało być cholera PSP2) praktycznie od razu po premierze i to co ta konsola "robiła mi" przez następne dwa lata, to już tylko można nazwać "czystą masturbacją wszystkich narządów zmysłów". Piękne Uncharted: Golden Abyss o którym można było pisać epitafy, pełnoprawne Assassin's Creed III: Liberation, artystycznie doskonałe Gravity Rush, ultraszybkie Wipeout 2048, Dead or Alive 5 i Mortal Kombat w kieszeni i kulminacja w postaci Killzone: Mercenary, które po prostu nie miało prawa istnieć na przenośnej konsoli i ślicznego melancholijnego Tearaway! Do czego potrzebne mi w ogóle było jakieś Nintendo? W dalszym ciągu brałem udział w wojnie przeciwko "Small-N", które to ciągle rozśmieszało mnie swoimi zagrywkami, fundując graczom pomyje na Wii i "copy-paste'y" na 3DS. Kolejne Pokemony, kolorowe stworki potworki dla niedorozwojów czyt. Animal Crossing, Kirby, remastery 3D i inne tęczowe pierdoły, a do tego jeszcze jedna z moich ulubionych serii przesiadła się do tych szubrawców, Monster Hunter wrrrrr! Oj to były wesołe czasy, szczególnie na portalu, na którym zacząłem dość aktywnie działać. Byłem na wojennej stopie nie tylko z samym Nintendo ale i paroma osobnikami, którzy z kolei nie widzieli nic poza czerwonym N! Duet S & S pamięta co to się tutaj wyrabiało 4 lata temu;-) Wszystko jednak zawsze ma swój koniec czasami przedwczesny. Szkoda że sielanka z PSV trwała tak krótko i te wspaniałe 2 lata życia konsoli, przerodziły się w powolne snucie się niczym zombie w poszukiwaniu pokarmu, żeby zakończyć się powolnym konaniem do dzisiaj. I tutaj historia zatacza koło, bo tak jak to kiedyś PSX sprawił że zmieniłem obóz na długie lata, tak PSVita przyczyniła się do tego że powoli, powolutku chciałem podpisać rozejm z "czerwonymi" jakkolwiek by to nie brzmiało;-) Zupełnie analogicznie do sytuacji z żalem do N za Wii, tym razem z żalu przez to co się dzieje z PSV w ogóle zacząłem być zły ma całą branżę, która zmieniała się nie do poznania, na gorsze.

CZYŻBY ROZEJM?

Nintendo znów wystawiło się na pośmiewisko i przedwcześnie wystartowało VIII generację za pomocą WiiU (jeszcze bardziej debilna nazwa), sprzętem który technologicznie stał gdzieś w 2007 roku i był tylko trochę mocniejszą konsolą od PS3, o dziwo tym razem zaproponowali HD! Miała być rewolucja z grania off-TV i na dwóch ekranach, niczym na dużym 3DS. Co z tego skoro to wszystko były mrzonki. Zły marketing, parametry "a'la dinosaur", zero rewolucji, słaby support developer'ów third party którzy szykowali siły i fundusze na prawdziwe next-geny i gry wątpliwej jakości. Raz coś mocnego od N, jakaś konwersja hitów z PS3/X360 przystosowana do sterowania na WiiU, jakiś jeden "eksik" third party, a potem nic tylko posiłkowanie konsoli starociami z Virtual Console, kolejnymi przesłodkimi pierdołami i obiecankami że będzie lepiej. Analogiczne dwa lata jak w przypadku Vity. Na WiiU nie pozostawiłem suchej nitki, zmieszałem je z błotem zanim jeszcze zostało wydane, a jak już je wydali to tylko upajałem się tym jak "jelenie" dali się złapać, a jeszcze o tym nie wiedzą, poraz drugi z rzędu! Nauczony złymi doświadczeniami z PSV, próbowałem wytłumaczyć co po niektórym jak bardzo się mylą co do tej konsoli i że jeszcze będą żałować, no i żałowali! Dwa lata wcześniej upitolili by mi łeb za szerzenie herezji, a potem z pochylonymi głowami przyznawali rację, lub siedzieli cicho kwiląc w kącie, zazwyczaj uzewnętrzniając swe żale za pomocą stosownych blogów w stylu "A miało być tak pięknie". Niektórzy w złości, żalu czy na znak protestu, wręcz posprzedawali swoje WiiU! A ja tylko obserwowałem i się śmiałem, czekając na premierę zapowiedzianych kombajnów PS4 i XO! Moim zdaniem, wtedy na przestrzeni roku 2013-14, kiedy to wystartowały prawdziwe next-geny, nie było wręcz ani jednego mocnego powodu do zakupu kolejnej konsoli za ponad kafla, więc na prawdę musiało być z WiiU źle. W sumie z czasem chyba tylko Mario Kart 8 jakoś do mnie przemawiało, ale to było na prawdę stanowczo za mało żeby ruszyć środki z konta.

Pod koniec roku 2014 już tylko odliczałem do momentu w którym to polecę na święta do sklepu i tradycyjnie zakupię sobie jakąś konsolę, wiadomym było że po cierpliwym czekaniu przez rok od premiery w końcu prawdziwa VIII generacja zagości w moim domu! I tak oto PS4 stało się dla mnie faktem! Totalnie zrażony początkową polityką MS wiedziałem że po znakomitym X360 nie będę kontynuował przygody na "zielonej ścieżce", no już o WiiU nie wspominając w ogóle. W tym samym momencie dość brutalnie rzeczywistość uświadamiała mnie o tym jak bardzo ma w poważaniu PSVitę, która po dwóch latach przestała dostawać gry od wewnętrznych studiów Sony. Dosłownie na głodzie i totalnie zaintrygowany remakiem Dragon Quest VII oraz tworem o tytule "Bravely Default" jako przedstawicielu renesansu klasycznego podejścia do jRPG, zwróciłem mój wzrok na świetnie poczynającego sobie na rynku 3DS'a. Nigdy nie wykluczałem całkowicie zakupu konsolki, ale też nie zarzekałem się że muszę ją mieć, ale skoro rynek odwrócił się w zupełnie innym kierunku i konsola zaczęła dostawać gry na bardzo wysokim poziomie, powiedziałem czemu by nie? W miesiąc po zachwycie związanym z PS4, nabyłem 3DS'a i to było początkiem czteromiesięcznej drogi ku rozejmowi z Nintendo. Około kwietnia roku 2015 gdy zmasterowałem Super Mario 3D Land, gdy na liczniku miałem 80h w Bravely Default, a w Major'a Mask 3D zaciąłem się na dobre w jednej z zagadek, dotarło do mnie czego tak na prawdę szukałem przez ostatnie lata. Było to prawdziwe, klasyczne podejście do grania w gry, które grami były! Takimi pełnymi, nie zacierającymi na siłę granicy pomiędzy rzeczywistością, a fikcją, bez DLC, bez release-patch'y, czysty odlschool'owy fun w czystej postaci, poczułem się jak za dzieciaka i to wszystko dzięki 3DS! Najgorszym było to jak cholernie żałowałem tego że nie zrobiłem tego wcześniej tylko tkwiłem w tym zacietrzewieniu przez ponad 5 lat! Może śmiesznie to zabrzmi ale 3DS uratował też życie Vity, bo dzięki niemu zacząłem zauważać inne, mniej znane tytuły które wychodziły w kopach na poczciwą konsolkę od Sony.

Zmieniłem się, przysłowiowy obrót o 180 stopni! Dzisiaj 3DS'a wręcz ubóstwiam na równi z ponoć martwą PSVitą, na których gram naprzemiennie i bawię się przy tym lepiej niż przy tych wszystkich nowoczesnych pozbawionych duszy grach na PS4. Na oba "portejble" wychodzi razem więcej ciekawych gier niż na wszystkie stacjonarki obecnej generacji, do tego oba sprzęty są tak na prawdę paroma konsolami w jednym i pozwalają za pomocą kompatybilności wstecznej nadrobić wiele klasycznych tytułów z PSP,PSX,NES,GB,DS czy ostatnio nawet SNES! Nowości wspierane klasykami, dają frajdę na niezliczoną ilość godzin. 3DS wręcz pęka w szwach od gier, w końcu dorwałem w swoje łapy Monster Hunter 4 - Ultimate i utonąłem na 130h, potem remake jednych z najlepszych pokemon'ów pt. Alpha Sapphire i kolejne 85h na liczniku, w kolejce czekają Resident Evil: Revelation, Ace Combat: Assault Horizon Legacy+, The Legend of Zelda: A Link Between Worlds, moje cierpliwie wyczekane Dragon Quest VII: Fragment of the Forgotten Past, druga części przepięknej przygody w postaci Bravely Second, a ząbki ostrze jeszcze na fenomen Yo-Kai Watch, ponoć rewelacyjne Luigi's Mansion 2, zapowiedziane Dragon Quest VIII oraz najnowsze Pokemon: Sun/Moon. Gier jest jeszcze więcej ale przestałem je ogarniać, bo tyle tego wychodzi. Najważniejsze i to co mnie najbardziej cieszy to, to że w 3DS poczułem ducha Gamecube'a! Na prawdę dla każdego coś dobrego i pewnie to mnie tak przyciągnęło do przenośniaka Nintendo. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach nie ma sensu ograniczać się tylko do grania na stacjonarnej konsoli, bo by się człowiek wynudził za wszystkie czasy, stacjonarka musi być wspierana handheldami, a najlepiej dwoma.

NA ROZDROŻU.

W 2015 roku, dokładnie na sam koniec, kiedy na świecie warzyły się losy Gry Roku, kiedy cały świat bił pokłony przed CD Projekt Red, a reszta miażdżyła Fallouta 4 i MGS V, ja w ogóle się tym nie przejmowałem bo prostu najzwyczajniej w świecie nie miałem czasu na ogranie 69 sandbox'ów którymi zalali nasz rynek developerzy! Wybrałem sobie jeden, starszy i tak długie godziny spędziłem w Los Santos w zremasterowanym GTAV na PS4 w które jak "lama" grałem prawie 2 miesiące. W innych wolnych chwilach wciąż znikałem dla świata z 3DS, PSVita w łapach oraz przy Gamecube na którym po latach z rzędu "łyknąłem" bez popity trzy gry na raz! I tak oto naszły mnie refleksje na temat całego mojego hobby i branży która zmierzała w bardzo złym kierunku. Zadałem sobie pytanie, że skoro najwięcej fun'u dają mi gry stare i starsze, a z nowych te które korzeniami stoją właśnie w najlepszych dla gaming'u czasach, to dlaczego z zasady mam gnoić WiiU? Konsola w trakcie tej śmiesznej batalii pomiędzy Sony, a MS dorobiła się na prawdę paru świetnych produkcji, całej bazy odtwórczych, ale jakże modnych gier od Nintendo, a  za rogiem czekała jeszcze wtedy gra która spędzała mi sen z powiek, Xenoblade Chronicles X! Miałem wybór, albo dać kredyt zaufania ponownie po wielu latach stacjonarce Nintendo, albo podążyć za MS, no po prostu alternatywa dla PS4 była mi potrzebna po to aby mieć szersze spojrzenie i rozeznanie w dzisiejszych grach. MS wraz ze swoim opasłym, brzydkim XBox One (Ten kto wymyślił tą nazwę powinien się "wyhuśtać" w szafie! Czym w tym wypadku jest pierwszy Xbox? Xbox 1? Idiotyzm!) który technologicznie udawał next-gena, do tego oferował wszystko to co zdążyło mi się znudzić przez ostatnie 9 lat za panowania X360. I tak miałem wybrać znakomite platformery od Nintendo, po raz pierwszy w HD! Parę perełek takich jak Bayonetta 2, Hyrule Warriors, obłędnie szybkie Mario Kart 8, ślicznie zremasterowany Wind Waker, zapowiedziane działające na wyobraźnie XCX oraz cała baza tych bezwzględnych szlagierów z Wii czy kolejne Forza Motorsport, Halo, jakiś tam wątpliwej jakości slasher Ryse, przygłupi Sunset Overdrive i pokrojona na kawałki bijatyka w postaci Killer Instinct którego nawet nie robiło Rare! Jeżdżenie w kółko znudziło mi się już do takiego stopnia że odpalam jedną tego typu grę na 2-3 lata, Halo 4 zawiodło mnie totalnie nie prezentując w ogóle jakości jaką do tej pory fundowało Bungie, więc w ogóle nie jarała mnie zapowiedź Halo 5, a reszta to zero polotu. Wybór był jasny! Tak oto stałem się szczęśliwym posiadaczem WiiU, wróciłem na właściwe tory, znów czuje to co czułem te 15-20 lat temu i nie zamierzam tego zmieniać.

ZNÓW MIEĆ 8 LAT!

Gdy tylko odpaliłem pierwszy raz WiiU, usłyszałem wejściówkę dosłownie cofnąłem się w czasie! Nadal pieję na widok tych wszystkich fikuśnych głupot w postaci Mii fikających na ekranie i innych kolorowych wyprysków, no ale ogólnie wrażenia od początku były nad wyraz pozytywne. Żeby nie było to nie jest Gamecube i nigdy nie będzie, ale konsola od pierwszych dni dała mi masy frajdy, z resztą nie tylko mi bo udzieliło się też żonie która w co-op'ach wszelakich masteruję ze mną czołowe platformery Big-N! Wraz z odpaleniem WiiU wymazałem z pamięci ten paskudny rozdział firmy znany pod nazwą Wii! Dla mnie ta konsola nigdy nie istniała, bo to ona była największym błędem Nintendo, a nie WiiU. Gdyby to WiiU wystartowało jako właściwe, pierwsze, mocne Wii to Nintendo szło by równo łeb w łeb z Sony i MS przez te 8-9 lat poprzedniej generacji i nie było by zmuszone do wydawania kolejnego wybrakowanego produktu który na starcie traktowany był jak dinozaur i przeżytek oraz ponosić strat od kupki "coin'sów" którą uzbierali przy okazji Wii. Gdyby to WiiU wyszło jako pełnoprawny przedstawiciel VII generacji z tym wszystkim co oferuje, czyli sterowane ruchowe, off-TV, padlet, eShop, virtual console to, to by była prawdziwa rewolucja, developerzy nie odwracali by się, a świat dzisiaj wyglądał by zupełnie inaczej. Nintendo nadal było by poważnym graczem, a nie pośmiewiskiem i traktowanym jak pro-japoński wybryk, producentem zabawek dla zniedołężniałych. Dla mnie osobiście to jest to wyczekiwane Nintendo Revolution w moim domu, to jest następca Gamecube'a, nie godny ale jednak następca, a przez wzgląd na kompatybilność wsteczną traktuję tą konsolę jaką jedną z wymazanym z pamięci Wii, więc gier do ogrania razem do kupy mam od groma! Za sobą mam już znakomite Mario Kart 8, które po latach zaprezentowało jakość na poziomie Super Mario Kart sprzed ponad dwóch dekad, ograłem też Super Mario Galaxy, które po prostu jest najlepszym Marianem ever oraz starłem się z Yoshi Woolly World, w sumie kupiłem dla żony włącznie z włóczkowym Amiibo i przez większość gry rzygałem tęczą, ale zabawy w co-op'ie było co nie miara! W planach, w najbliższych miesiącach ukończenie jakże by inaczej, olbrzymiego Xenolade Chronicles X, które tylko odpaliłem i już mnie w sobie rozkochało! Chyba dopiero Final Fantasy XV to przebije, choć szczerze w to wątpię. Moje Nintendo REVO ma jeszcze sporo do zaoferowania na długie, długie godziny.

POKŁOSIE.

Tym oto sposobem dotarliśmy do teraźniejszości w której nie żyję już na wojennej stopie z Nintendo, w której szukam właściwej drogi dla gracza z ponad 20-letnim stażem. Na prawdę jestem zmęczony tym co dzieje się aktualnie na rynku, te wszystkie wybrakowane produkcję, masa błędów która przechodzi przez testy świadomie, proceder związany z DLC wycinanymi przed premierą gry i przepustkami sezonowymi w cenie gry na owe dodatki właśnie. Do tego jeszcze ta "Pół-generacja" mająca na celu nic innego jak wyciągnąć dodatkowy wór kasy i kategoryzować oraz podzielić graczy, zamiast ich pojednać! Sama też ilość wydawanych dzisiaj gier jest wręcz śmieszna w porównaniu z poprzednimi generacjami sprzętowymi. Dzisiaj liczy mocno, efektownie, Triple-A, kampania reklamowa godna "Avatara" i rozdmuchany marketing, a później dostajemy w swoje łapy dany tytuł i jest rozczarowanie lub przeciętniak o którym nikt za rok nie będzie pamiętał. Alternatywą zawsze jest rynek gier niezależnych na którym szanuje się wizjonerskie projekty z oldshool'owym feelingiem i tam też często przesiaduję. Fakt że i wśród gier Indie zdarzają się tworzone tanim kosztem crap'y, ale jednak ich stosunek do udanych nietuzinkowych produkcji jest znacznie mniejszy niż wśród tych 10-15 dużych gier wydanych rocznie. Oprócz samych Indie wolę też dużo bardziej granie w stare i starsze gry pełne wspomnień i wartości historycznej niż kolejne rozbijanie się w przepastnym sandbox'ie!

Jaka przyszłość rysuje mi się w stosunkach ze wszystkimi trzema graczami na rynku? A no jako że uwielbiam grać we wszystko na full wypasie i w najlepszej możliwej formie i konfiguracji, taka moja "paradoksalna fanaberia", to na pewno zmuszony będę kupić PS4 Pro jako modernizację aktualnej generacji, bo grać na PC to raczej znów nie będę, nie ma nawet mowy! Dosłownie przysłowiowe "Nie chcem ale muszem" w tym wypadku jak najbardziej na miejscu, bo pomimo że grafika nie jest dla mnie najważniejsza to jestem aż chory gdy u mnie półśrodek, a wiem że można mieć lepiej. Co do zielonego obozu? No cóż? XOne jest moim zawodem tej generacji, sprzęt całkowicie wypłukany z ekskluzywności którą prezentował poprzednik, do tego ze stricte nastawieniem na granie hardcore'owe, bez różnorodności tytułów w bibliotece opartej tylko o "HFGF Halo, Forza, Gears of War, Fable i w sumie tego ostatniego to też ni widu ni słychu!? Przyszłość tego sprzętu nie rysuje się też jakoś osobliwie, głównie kontynuacje gier które mi się przejadły i jakieś tam 3-4 exy, o których nawet nikt nie wspomina. Na dodatek sam MS też zapowiedział wzmocnioną wersję swojej konsoli, która ma być jeszcze potężniejsza od PS4 Pro, tylko ja się pytam i co z tego i na co to? Żeby grać w fotorealistyczne, odtwórcze do bólu, produkowane już taśmowo Forza Motorsport 7 i Horizon 4? Wydać 2 kafle na kolejną "półtora" konsolę i grać w wyścigi? Sorry ale nie wyrosłem z takich zabaw, a multi już mnie nie kręci chyba że na kanapie! Na PS4 przynajmniej mam jRPG, platformery i dwa razy więcej ex'ów. Jako że jednak jestem kolekcjonerem, a nie ignorantem i z zasady mimo zawodów staram się poznać inne sprzęty, mam też w planach zakup XO, ale tylko w tej nowej, ślicznej wersji S, która prezentuje sprzęt Yankes'ów w formie jakiej powinien on być od samego początku! Co jak co to powiem że na prawdę nie płakałbym jakby nigdy nie zapowiedziano "PROsiaka" i "Skorpiona" bo nie potrzebne są one do szczęścia nikomu. Moim zdaniem tak powinny wyglądać konsole nowej generacji od początku, albo wcale! Ale kasa musi się zgadzać.

PRZYSZŁOŚĆ RYSUJE SIĘ W ODCIENIACH CZERWIENI.

A gdzie w tej całej kołomyji Nintendo? A no Nintendo nie robi sobie nic z tego co się wyprawia u konkurencji i prezentuje swoją odpowiedź na "pół-generację" zapowiadając Nintendo Switch! Nowa konsola jako totalne rozwinięcie idei WiiU do granic możliwości, czyli Off-TV na pełną skalę jako nie mała rewolucja w postaci pierwszej w historii hybrydy konsoli stacjonarnej i przenośnej! I wiecie co? Ja w to wchodzę! Już długo nie jarała mnie tak zapowiedź nowego sprzętu do grania jak ta NS'a. Jestem całkowicie pozytywnie nastawiony do tej konsoli, wspieram projekt od samych początków i wierzę że Nintendo nie może sobie po raz drugi z rzędu pozwolić na to żeby zafundować światu "kocura w worze" to musi być sukces! Ja jak stary człowiek czuję to w kościach że tym razem będzie inaczej i że dostanę w końcu swojego wymarzonego Gamecube 2. Nintendo rozpościera wizję sprzętu dla każdego nie tylko dla zasmarkanych małolatów, który można zabrać ze sobą wszędzie, grać w podróży, wrócić do domu, wpiąć w dock i grać dalej w ulubione tytuły. Sama wizja grania w zapowiedziane TESV: Skyrim, Dark Souls III i mega hit The Legend of Zelda: Breath of the Wild, zawsze i wszędzie na prawdę działa na wyobraźnię! No kaman! Skyrim w kieszeni? Po prostu WOW! Wiadomym jest że Nintendo zapewni też swojemu nowemu dziecku to w czym jest najlepsze, czyli masę świetnych, "oczojebnych" kolorowych platformówek ze swoich wewnętrznych studiów, odgrażają się przy tym że tym razem chcą zapewnić dwa razy więcej swoich gier każdego roku! A wyobrażacie sobie pełnoprawne duże Pokemony, z grafiką na poziomie dzisiejszych czasów, ze wszystkimi 7 regionami w jednym wielkim świecie otwartym na wojaże? Forget about it! Z ostatnich wieści wynika też że NS dostanie formie Virtual Console, całą bazę podkręconych do HD gier z Gamecube'a! Metal Gear Solid: The Twin Snakes, Super Mario: Sunshine, Eternal Darkness... ... ...HELL YEAH! Fakt że trzeba będzie ponownie zapłacić za te gry bo konsola nie będzie posiadała fizycznego napędu, ale za takie gry to ja mogę płacić i trzy razy! Bo w sumie kto dzisiaj tego nie robi, spójrzcie na Sony!? Dla mnie te remastery to u każdego producenta nie lada zaleta, bo jak już wspomniałem te gry są w większości dużo lepsze i bardziej wartościowe niż ta cała dzisiejsza papka, a potrzeba im tylko HD że móc komfortowo grać. Ambitny plan zakupu NS w dzień premiery już jest, teraz ustukać tylko trochę grosza, przekupić żonę na pozwolenie do zakupu kolejnego mebla i tylko czekać! Zdecydowanie rok 2017 będzie dla mnie pod znakiem Nintendo wspieranego przez mocarne ex'y Sony, a na święta może i na imprezę wpadnie też XOS, o ile w końcu ktoś pomyśli o wydaniu go w czarnej wersji. Jak na razie to tylko SWITCH!

I tak oto wygląda moja długa wyboista droga w stosunkach "między-konsolowych". Od miłości, poprzez uwielbienie, obojętność, wrogość i nienawiść aż po wymierną przyjaźń opartą o wzajemne korzyści. Nie mam zamiaru się dłużej gniewać i boczyć bez powodu, bo po prostu chcę grać we wszystko i na wszystkim, po prostu kocham gry, a jak widać te od Nintendo chyba najbardziej? Dopóki tego nie napisałem chyba nawet nie byłem tego świadom? Takie oto jest "Moiie" życie z Nintendo. FIN.

P.S. Dżony, Sroq, Sycho chyba teraz wszystko jasne prawda? Pozdro. Pokemony!;-)

P.P.S. Cały powyższy wywód zaczął się jako komentarz pod Piątkową GROmadą Daaka, ale w pewnym momencie zorientowałem się że przekraczam limit znaków i tak to już dalej poszło z górki, wróciłem do blogosfery!

Oceń bloga:
-28

Komentarze (42)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper