Piątkowa GROmada #53

BLOG
1609V
Piątkowa GROmada #53
REALista | 29.09.2017, 15:15
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
GROmada obchodzi pierwsze urodziny!

Tak oto Daaku postanowił ostatecznie rozstać się z GROmadą pozostawiając ją mnie. Czy będę w stanie ją prowadzić co tydzień? Powiem szczerze, że nie wiem, a więc jeśli kiedyś GROmada się nie pojawi to znaczy, że poczułem wypalenie. Oczywiście Daaku nie porzuca nas całkowicie, bo będzie co jakiś czas częstował nas swoimi tekstami. No, ale dość już o tym, bo dzisiaj nasz cotygodniowy cykl obchodzi urodziny (w sumie to nie dziś, a jutro, ale nie ważne). Dokładnie rok temu pojawił się pierwszy odcinek, który został bardzo ciepło przyjęty tak więc kontynuujemy tradycje pisania o tym w co gramy i to nie tylko w weekendy. A co dzisiaj w programie? Fox460 specjalnie dla GROmady przedpremierowo zajął się Forzą Motorsport 7, drPain wziął na warsztat Matterfall i Super Mario Kart, a ja postanowiłem przedstawić zmiany w Overwatchu. Zaczynamy!


Fox460

Forza Motorsport 7 (Xbox One)

W Forze Motorsport 7 można już grać, więc napiszę, co nieco, pograłem kilka godzin i już nam się cisną pierwsze zmiany w grze. Całkiem inny styl przeprowadzania kariery, co jest oczywiście plusem. Kariera raczej nie będzie krótka, obstawiam że starczy na około 80-100H zwłaszcza, że z serią Motorsport nie jestem od dziś, widząc to co mamy do przejechania zapowiada się na długą zabawę z atrakcjami. W piątkowej gromadzie pisze pierwszy raz, nie mam zamiaru tutaj pisać obszernej recenzji, bo na to raz za wcześnie, a dwa za krótko grałem, aby całkowicie zrecenzować tytuł. Nie mnie jednak czuje się teraz jak „recenzent”, który ma możliwość zagrania w tytuł przed oficjalną premierą. Postaram się opisać po skrócie to co zauważyłem na starcie po pograniu około 3H, no i sama notka poleciała na styk.

Więc po uzyskaniu poziomu kierowcy mamy teraz możliwość wyboru tego co chcemy otrzymać. Więc zrezygnowano z losowania jakie było zawsze zarówno w Motorsport jak i Horizon, mam nadzieje że w przyszłości w serii Horizon też zrobią podobnie. Teraz możemy sobie wybrać czy chcemy auto za free/po zniżce, czy chcemy kasę, albo skórkę na naszego drivatara.
Niestety modelu sterowania nie poprawiono aż tak bardzo, praca kamery jest OK, ale autami jeździ się trochę za sztywno. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych aktualizacjach to poprawią, graficznie gra wygląda LEPIEJ niż FM6. Przez te te kilka godzin nie powtórzyła mi się trasa, więc chyba faktycznie jest ich więcej niż w FM6, a przy okazji pierwszych minut narzuci nam się kilka nowych torów których wcześniej w serii FM nie było, tak więc miłe zaskoczenie (jeden z nich widzicie na screenie poniżej).

Bo niestety przed premierą gry pokazywali tylko ten DUBAJ i DUBAJ, a innych nie, tymczasem jest ich więcej niż tylko DUBAJ.
Poprawiono również dźwięk w grze, zrezygnowano z efekciarskich odgłosów kiedy uderzaliśmy gdzieś o bandę bądź o samochód. Za to teraz mamy o wiele bardziej przyziemne odgłosy, po zderzeniu z autem słyszymy dźwięk obicia blachy o blachę, również, gdy wjedziemy gdzieś poza tor, to słyszymy nową paletę dźwięków różnego rodzaju. Kokpity i ich wygląd bez komentarza, bo to zawsze świetnie wyglądało w tej serii, zaś dźwięk silników wypada bardzo fajnie, zarówno z zewnątrz jak i z wnętrza samochodu. Tylko to sterowanie takie nijakie jest, no coś musiało pójść nie tak i sterowanie ewidentnie jest dziwne, również trochę niepokoi mała ilość ustawień asyst, śmiem twierdzić, że jest ich mniej niż w poprzedniej odsłonie. Jak na razie gra spełnia moje oczekiwania, no i system dnia i nocy też jest, lecz nie wiem czy w czasie rzeczywistym, bo z okrążenia na okrążenie robiło się co prawda jaśniej, ale miałem trochę wrażenie jakby zmieniano tapetę i pokazano nam to w formie obrazków, zmieniających się z okrążenia na okrążenie. innymi słowy nie mamy tego poczucia, że jest to w czasie rzeczywistym, że dzień nastaję na naszych oczach jak to miało miejsce w np.: Project Cars.

Ode mnie to tyle, jak pisałem wcześniej, do GROMADY napisałem dosłownie na styk, bo Real podsunął mi na shoucie taką myśl. O innych grach nie będę pisał, bo jest ich trochę między innymi Skyrim, Batman: Arkham Knight czy Deus Ex: Rozłam Ludzkości. Dzięki za możliwość podzielenia się moimi pierwszymi wrażeniami z gry Forza Motorsport 7 na Piątkowej Gromadzie, spokojnego weekendu życzę wszystkim graczom.

 

drPain

Hej! Na wstępie chciałbym podziękować Realiście za zaproszenie do tego, jakże zacnego cyklu. Biorąc pod uwagę mój pracujący weekend, troszkę słabo widzę granie jakiekolwiek. Mimo wszystko wolne chwile zamierzam spędzić przy dwóch konsolach. PS4, na którym radośnie będę umierał w prześwietnym Matterfallu. A także przy miniaturowym snes’iku, gdzie królować będzie...O tym dalej :P

Matterfall [PS4]

Może zacznijmy od tego w jaki sposób o Matterfall’u w ogóle się dowiedziałem. Kilkanaście minut przed pracą, popędziłem do marketu po jakieś sympatycznie śniadanko (pizzerka, soczek i batonik). Przy kasie rzucił mi się w oczy pewien szmatławiec, o którego kupnie notorycznie zapominam. Po tych małych zakupach ruszyłem do pracy. W przerwie od obsługiwania klientów przeglądałem wspomniany już magazyn. Natknąłem się na reckę omawianego teraz programu. Przeczytałem ją i... po dziesięciu minutach miałem już swój egzemplarz.

Mega Man. Czy jest tu osoba nieznająca tej serii? Jeśli jakimś ,,cudem’’ ktoś taki się znajdzie, to polecam wpierw się doedukować, a dopiero potem wrócić do tego tekstu. Jeśli miałbym Matterfall’a porównywać do jakiejś innej gry, to właśnie do Mega Mana byłoby mu najbliżej. Mamy tu do czynienia z połączeniem gry platformowej, oraz strzelaniny. I to nie byle jakiej strzelaniny. Uroczy roz#ierdol momentami zakrawa o tak zwany bullet hell. Historia nie ma tu większego znaczenia. Idziemy, skaczemy, ratujemy cywili i strzelamy we wszystko dookoła. Cudowny odmóżdżacz.

Mordor siejemy za pomocą paru pukawek, które tak samo jak i ulepszenia, zdobywać będziemy ratując bezbronnych cywili. Ciężko jest mi się rozpisywać, gdyż kompletnie olałem szukanie tych ludzi. Przez praktycznie całą przygodę bawiłem się podstawowym działkiem i bronią rzygającą samonaprowadzającymi się rakietami. Ich celem były, chwilami zbyt duże hordy wrogich jednostek. Masakrycznie duże ilości pocisków i wybuchów, sprawiają, iż ciężko się w tym wszystkim połapać. Grając jednak na najniższym dostępnym poziomie trudności, a także wykorzystując doświadczenie nabyte w rewelacyjnym The Binding of Isaac, grało mi się w Matterfalla bardzo przyjemnie. 

Dość poważną wadą tej produkcji jest z pewnością jej długość. Całość da się zaliczyć (zależnie od poziomu trudności) w 3-5 godzin. Cholernie krótki czas potrzebny na jej ukończenie jest rekompensowany przez wysokie replayability. Do tego serio chce się wracać. Dziewięć poziomów i trzech bossów. Mało, nawet bardzo mało. Jednak zaliczenie każdego z tych etapów sprawia sporą satysfakcję. No a przynajmniej tak było w moim wypadku. Aktualnie jestem już na samym końcu tej przemiodnej przygody. Do ubicia został mi ostatni szef. O ile większa część gry trzymała w miarę równy poziom (jeśli chodzi o trudność), tak śmieć, z którym mierzymy się przed ujrzeniem napisów, wydaje się być nie do zaciukania.

Czy warto się Matterfall’em zainteresować? Jeśli tylko lubicie tego typu gry, bądź szukacie czegoś szybkiego do przejścia w przerwie od ,,poważniejszych’’ tytułów, to warto. Graficznie wygląda bardzo okej, a przygrywająca techniawa idealnie się wpisuje w całokształt. Trzeba będzie się tylko przyzwyczaić do sterowania. Jedną gałą się poruszamy, a drugą strzelamy. Pozostaje także kwestia ceny. Za fizyczny egzemplarz przyszło mi zapłacić 89zł. Absolutnie nie żałuję, lecz sądzę, iż warto poczekać na jakąś promocję. Połowa tej kwoty i można łykać bez zastanowienia.

Super Mario Kart [Mini SNES]

Przyznam, iż jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do wyścigów z Marjanem w roli głównej. Mój jedyny kontak z tą serią miał miejsce na emulatorze gameboy’a advance. Trochę się wtedy odbiłem. Nie mając żadnej stacjonarki od Big N, nie miałem okazji w żadne inne Mario Kart’y zagrać. I chyba sporo mnie ominęło. Jest godzina 2:47 ( w chwili, gdy to piszę), koło trzech godzin temu odpaliłem świeżutkiego mini snes’a. Przez te trzy godziny grałem głównie w Super Mario Kart’a... To jest genialne!

Oprawa wizualna prezentuje oszałamiająco wysoki poziom. Może troszeczkę przesadzam, ale opisywana produkcja mnie po prostu urzekła. Świetne, zróżnicowane trasy. Zaczynając od typowych kartingowych torów, przez plansze pokryte błotem/lodem, a kończąc na tych bardziej plażowych (piach i woda). Fantastyczne przeszkadzajki, czyli (znane z platformowych Mario) rury, spadające kamienie, czy biedne zwierzątka wpadające pod naszą maskę. Część torów ma swoje specyficzne, ciasne zakręty. To na nich toczyć się będą zacięte batalie z adwersarzami. Nim do nich przejdę, wspomnę tylko o udźwiękowieniu. A to trzyma równie wysoki poziom. Ryk silnika i rewelacyjna muzyka robią robotę.

Do wyboru mamy jednego z ośmiu zawodników. Są tu chyba wszystkie znane gwiazdy. Jest: Mario, Luigi, Księżniczka Brzoskwinka, Bowser, Yoshi i tak dalej. Naszą drogę do aleji sław wywalczymy sobie przy pomocy bogatego arsenału. Skorupy do rzucania, przyspieszające grzybki, skórki od banana... Taa... Przy tych ostatnich zatrzymam się na chwilę. Po wjechaniu w takie cudeńku chwilowo tracimy kontrolę nad pojazdem i zaczynamy się kręcić. Nie będę się żalił ile razy coś takiego zdarzyło mi się podczas ostatniego okrążenia, parę centymetrów od mety. Postacie sterowane przez AI potrafią zachowywać się dość agresywnie. Dzięki temu, cały czas czujemy presję. Potęguje to także radość z wygranego wyścigu.

SMK dzieli się na dwa tryby. 50CC i 100CC. Na oba przypada kilka zawodów, po (chyba) pięć wyścigów każdy. Pięćdziesiątkę udało mi się zaliczyć bez większych problemów. Natomiast setusia, to już osobny temat. Kurr... Ciężkie to. W magiczny sposób pozostali uczestnicy zaczynają popie#dalać szybciej od pewnego niebieskiego jeża. Łatwo nie jest, lecz co najważniejsze, nadal chce się w to grać.

Całość zapewne da się zaliczyć w jakieś trzy godzinki. Jestem pewien, że ten czas będzie u mnie ,,odrobinkę’’ dłuższy (nie umiem w gry). Jeśli ktoś by się mnie spytał, czy warto wracać do takiego starocia, odpowiedziałbym, że tak. Był to mój pierwszy kontakt z tą produkcją i jestem zachwycony. Czuć tu magię. Czuć, iż jest to gra z ,,duszą’’. A ostatnimi czasy mało wychodzi takich perełek. Tym bardziej więc warto do SMK powrócić, bądź też zagrać po raz pierwszy. W niedalekiej przyszłości będę musiał poważniej pomyśleć o jakiejś konsoli od Nintendo. Ja chcę więcej Mario Karta! Jeśli już ta część zrobiła na mnie tak pozytywne wrażenie, to aż boję się pomyśleć co będzie dalej. Jestem w mega pozytywnym szoku, a nawet nie spróbowałem kanapowej rozgrywki na split-screenie.

I to tyle ode mnie. Raz jeszcze, dzięki Real za zaproszenie. Mam nadzieję, że nie zaniżyłem Wam za bardzo poziomu :P

 

REALista

Overwatch (PS4)

Stało się! Po wielu, wielu miesiącach grania w Rainbow Sixa wreszcie ostatecznie porzuciłem Tęcze Sześć pieczętując to wywaleniem go z dysku, gdyż Ubi wyprodukowało patcha, który potrafił położyć OS konsoli. Na całe szczęście nie włączałem gry już od dosyć długiego czasu więc moja konsola przetrwała, a powody porzucenia tej produkcji możecie przeczytać w innym moim blogu niosącym nazwę Hejty na Ubisoft. Już od ponad dwóch miechów grałem regularnie w Overwatcha i cały czas próbowałem znaleźć ekipę. Wystawianie ogłoszeń na PPE i forach internetowych nie zdawało egzaminu. Oczywiście znajdywałem po jedną dwie osoby, ale to było za mało. Potrzebowałem tego co w przypadku Rainbow Six czyli niezależnie, która jest godzina zawsze znajdzie się odpowiednia ilość graczy i wreszcie po wstąpieniu do Polskiej społeczności Overwatcha na PSN udało mi sie znaleźć około 30 osób, z którymi mogę zawsze pograć. Było mi to potrzebne jak nie wiem, bo w momencie, gdy znajdowałem tych ludzi powoli staczałem sie w otchłań: po obiecującym starcie sezonu na 1800 punktów rankingowych randomy bardzo szybko pomogły mi zredukować rank do 1100 punktów. Jednym słowem: tragedia. Na szczęście moja ekipa była skoro do pomocy dzięki czemu bardzo szybko osiągnąłem:

Wreszcie gram na złocie czyli poziomie dla typowych średniaków gdzie starcia są ekscytujące, a gracze ewidentnie wiedzą co robią (bo gdy czasem zobaczyłem jakie postaci potrafili wybierać na brązach to traciłem wiarę w ludzkość).

Wcześniej grałem Wieprzem, ale ewidentnie coś mi nim nie szło, ponieważ po wygranej zyskiwałem 15-20 punktów podczas, gdy przegrana redukowała mi rank o 30. Teraz gram Łaską, która została całkowicie przeprojektowana i obecnie jest sto razy lepsza niż była. Ewidentnie jest to klasa dla mnie, gdyż wygrana nią daje mi 40 punktów, a przegrana zabiera mi 10. Prościej mówiąc znalazłem swojego maina i sprawdzam się prowadząc go, bo gra podobno daje ci tyle punktów na ile zasłużyłeś swoją grą czyli podejrzewam, że idzie mi nią całkiem nieźle.

No to skoro Łaska została przeprojektowana to może powiedzmy jak to wyglądało przed, a jak wygląda teraz. Łaska miała trzy umiejętności mogła leczyć jedną osobę na raz użyć szybkiego podlecenia do gracza, którego chcesz uleczyć oraz dawać buffa na obrażenia, a ulti dawało możliwość wskrzeszenia wszystkich osób, które nie żyły, ale albo było on kompletnie nieskuteczne, gdyż zazwyczaj czekało się na możliwość wskrzeszenia 2-4 osób przez co można było zginąć zanim doczekało się takiego momentu, albo zbyt bardzo skuteczne, bo w momencie, gdy już cały team przeciwnika już leżał nagle wlatywała Łaska i wskrzeszała cały zespół i wygrany mecz zmieniał się w porażkę przez co jej umiejętność wprowadzała zbyt dużo losowości i często to nie umiejętności graczy decydowały o tym kto wygra a przypadkowe wlecenie Łaski i wprowadzenie natychmiastowej przewagi liczebnej poprzez użycie jej ulta.

Po przeprojektowaniu wreszcie to ma sens. Łaska może wskrzeszać maksymalnie jedną osobę na raz co 30 sekund, wciąż może buffować lub leczyć jednego gracza i podlatywać szybko do kogoś, ale na ulcie zmienia sie wszystko: Łaska może naprawdę latać (w końcu ma skrzydła, wreszcie do czegoś się przydają), leczyć wszystkie osoby na raz o ile znajdują się blisko siebie i wskrzeszać wciąż po jednej osobie, ale co 10 sekund. Ult trwa długo i naprawdę robi różnice, bo daje Łasce gigantycznego buffa na wytrzymałość i obrażenia przez co można wyciągnąć jej pistolet i siać zniszczenie w szeregach przeciwnika.

Wraz z przeprojektowaniem Łaski zmieniono też D. Ve. Dali jej rakiety, a zmniejszyli czas trwania tarczy, którą potrafiła zbierać wszystkie najbardziej mordercze ulty. Teraz choćby bardzo chciała nie da rady tego zrobić. Ogólnie kiedyś sporo nią grałem, ale obecnie w ogóle mi się nie podoba. Rakiety przynajmniej moim zdaniem niewiele dają, dlatego myślę, że Blizzard jeszcze sporo będzie rzeźbił w tej postaci, a dość powiedzieć, że jest to bohaterka, która od czasu pojawiania sie gry na rynku przeszła najwięcej zmian.

Wraz z przeprojektowaniem dwóch postaci pojawiła się nowa mapa o nazwie Złomowisko. Wygląda ona naprawdę fajnie i jest dość ciekawie zbudowana. Najpierw starcie toczy się na dużym otwartym terenie przed samym Złomowiskiem, a później przenosi się do ciasnych korytarzy w środku miasta.

Moim zdaniem Overwatch jest grą świetną i mimo, że ma sporą konkurencje na rynku to z łatwością sobie z nią radzi i nie ma co się dziwić. Jest to produkcja genialna, a ciągłe rozwijanie jej poprzez darmowe DLC w postaci nowych bohaterów oraz map jest naprawdę fajną sprawą i mimo, że tytuł posiada mikrotransakcje to w ogóle nie wpływają one na sam balans, dzięki czemu granie w nią to sama przyjemność, a jeśli do tego posiadasz ekipę z którą możesz ustalać taktyki kolejnych ataków wtedy naprawdę pokazuje ona pazur i załącza się syndrom jeszcze jednego meczu.

Oceń bloga:
31

Komentarze (138)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper