W co gracie w weekend? #108

BLOG O GRZE
766V
W co gracie w weekend? #108
Czarny Ivo | 24.07.2015, 19:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Po długim zastoju twórczym i growym pytam was, w ten piękny, duszny dzień, w co gracie w weekend?

Długo byliśmy męczeni jRPGami i mangą wszelaką, więc przychodzę z odsieczą z platformówką! Do tego retro! Jednakże ażeby szok gatunkowo - estetyczny nie był nazbyt drastyczny uspokajam, że owa platformówka ma elementy RPG - to Castlevania II: Simon's Quest!

"Łosz matko, to gówno?!" "Weź człowieku może lepiej rzuć się z mostu!" "Przecież AVGN stanowczo odradził tę grę lata temu!" "Ach co za straszna noc by mieć klątwę" Tak, tak, wiem o tym doskonale, ale przy pełnej afirmacji dla działalności James'a Rolfe i jego wiedzy o grach, chciałbym sam się wgryźć w tę część kultowej serii. Tym bardziej, że po ukończeniu "jedynki" i "trójki" wypadałoby domknąć trylogię. Lecz od razu mówię, że mam zamiar korzystać z poradnika. Niestety, ale aż takim masochistą nie jestem aby starać się rozwiązać tak enigmatyczne zagadki jak kucanie gdzieś z kolorową kulą w ręku. Nie zrozumcie mnie źle. Bardzo lubię wyzwania logiczne. The Lost Vikings, Another World, czy idąc dalej Broken Sword i Syberia, przechodziłem z miłą chęcią, ale w tych grach wiem na czym pracuję. Tam to wygląda tak jakbym miał okrągły otwór, kwadratowy klocek i pilnik. Trzeba spiłować i wetknąć koło w koło. Natomiast gry pokroju Castlevanii II, czy takiego Dizzy'ego, to dla mnie tablica, dwa klocki i skarpeta. Co robić? Nie ogarniam. Dlatego ten aspekt planuję pominąć i cieszyć się "grindowaniem", odkrywaniem nowych posiadłości i eksterminacją potworów.

A jeśli o walkę chodzi to mamy tu stare dobre belmontowskie rozwiązania. Kiścieniem w mordę, czasem w kroczę, rzut nożem, rzut święconą wodą - palą się wrogowie. Wyzwania zręcznościowe to też klasyka: skakanie nad wodą po platformach, unikanie kolcy, przeklinanie schodów, które pozostają niewzruszone, bo ... to tylko martwe stopnie. Zaliczamy kolejne zamki i posiadłości, zbieramy organy Drakuli by po raz kolejny i ostateczny się z nim zmierzyć. Wszystko to podane w świeżym RPGowym sosie. Wszelkie ulepszenia do broni kupujemy w sklepach za zebrane serca (bo w Castlevanii płaci się miłością), tak samo jak i różnego rodzaju przedmioty "miotane" oraz przedmioty umożliwiające dostanie się do nowych lokacji. Od dłuższego czasu mnie to wszystko jakoś przyciągało, bo to jednak dużo odstępstwo od Casltevani do jakiej byłem przyzwyczajony. Tym bardziej zresztą, że w późniejszym czasie przecież ten typ rozgrywki stał się wiodący. No bo co robimy w Symphony of the Night? Łazimy, zbieramy, levelujemy, czasem sprzedamy komuś kopa.

 

Ja jestem dopiero na początku całej przygody. Ledwo zebrałem serca by wydać je na biały kryształ, wodę święconą i ulepszenie kiścienia - rzeczy niezbędna do odblokowania i zdobycia pierwszej mrocznej posiadłości. Liczę się z tym, że okres w którym gra powstawała mógł być nieodpowiedni do eksperymentów mieszania akcji z RPG, ale ciężkie chwile pomoże mi przetrwać piwko i nachosy zapiekane z serem. A mówią, że Dark Soulsy są ciężkie..

 


Później na ruszt idzie pierwsze God of War, pewnie kojarzycie. Każdą część wydaną na konsole stacjonarne ukończyłem 3x, a jedynkę tylko raz i uznałem, że mogła się przez to poczuć smutna i opuszczona, a to przecież od niej wszystko się zaczęło i honory się należą. Ukatrupienie Hydry, które najbardziej zapadło mi w pamięć, już dawno za mną i kolejne wspomnienia zaczynają powoli wracać. Rozgrywka jest zdecydowanie "surowsza" niż w sequelach. QTE mnie wybaczają i twórcy zaczęli z grubej rury dodając sekwencje wymagające wychylania gałki. Do tego, piękna rzecz, brak wyraźnego podziału na momenty na myślenie i na walkę. Wpadamy np. do komnaty z dwoma minotaurami i co? Walka? Niekoniecznie. Spryt, zręczność i cierpliwość i nikt wtedy nie narzekał, że o matko to za trudne, ojej co się dzieje, dlaczego nie mogę rpzejśc na hard i pochwalić się kolegom? Ech czasy się zmieniają...
Przy okazji fajnie jest po takim czasie przypomnieć sobie całą przygodę i obserwować jak twórcy kreowali postać Kratosa. Co nim kierowało, że był bezwzględny i nic go nie obchodziło. Jak wspominam końcówkę to God of War miał chyba być kompletną jednorazowym wydarzeniem, i dla pienię..graczy sprytnie obmyślono część drugą. Zarąbista gra, wszystkim polecam raz na jakiś czas sobie odświeżyć.

 

 

 

Na koniec chciałem tylko powiedzieć, że cały ten tekst musiałem pisać DWA RAZY i mam WIELKĄ nadzieję, że w PPE 4.0 będzie Ku*wa tak prosta opcja jak AUTOZAPIS podczas pisania bloga, bo to nie pierwszy raz jak coś się pier*oli, wpadam w szał i muszę cały tekst powtarzać.

Oceń bloga:
32

Komentarze (76)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper