Diablo 3 RoS - kolejne 150 godz. później

BLOG O GRZE
915V
Diablo 3 RoS - kolejne 150 godz. później
Czarny Ivo | 10.08.2014, 12:47
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Choć w tym sequelu nie wystąpi Eddie Murphy zachęcam was do sprawdzenia ze mną czy warto dać nowemu dodatkowi do Diablo 3 szansę i tym samym wrócić do mordowania zastępów piekielnego pomiotu.

Jak wiadomo, albo i nie, podstawowa wersja Diablo 3 mimo, że spędziłem z nią 150 godz. nie wzbudziła we mnie zbytniego entuzjazmu. Zalecałem wtedy nie granie i spędzenie tego czasu przy piwku, padzie i telewizorze. Jeśli tego nie zaleciłem to przepraszam, ale chyba sami wiecie jak postępować w życiu.

Początkowo nie byłem jakoś zbytnio zainteresowany blizzardowym rozszerzeniem do trzeciego Pana Terroru, ale zobaczyłem że ma być tam nowa klasa postaci Paladyn...znaczy się Krzyżowiec, a ja mam niebywałą słabość do rycerzy światła. Do tego znajomi mówili, że wyszedł nowy patch, który jest zapowiedzią nadchodzących zmian. W końcu dałem się przekonać i zacząłem grać i grać i grać i kupiłem dodatek i grałem dalej i dalej w stronę uzależnienia i jedną noc dłużej.  Minęło dobrze ponad 150 godz. i dzielę się spostrzeżeniami.

 

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, i to dosłownie są łupy, tzw. drop. Ktoś w Blizzardzie zrozumiał tak oczywistą rzecz, że ludzie nie po to grają w Diablo żeby handlować, żeby łazić całymi godzinami, żeby znaleźć jedną legendę na tydzień, żeby okazała się kupą gówna, albo ewentualnie czymś dobrym, ale akurat nie dla naszej postaci i trzeba sprzedać za złoto. Złoto przez to stało się obiektem handlu w internecie, runęła gospodarka, a ceny przedmiotów stały poza zasięgiem normalnych ludzi. Nareszcie wypadające z demonów przedmioty zaczęły lecieć często na gęsto. Przedmiotów rzadkich jest więcej niż zwykłych, a i legendy lecą w całkiem sympatycznej częstotliwości. I to jest kurna to! O to chodzi w tej grze! Każdego dnia można znaleźć coś nowego, coś zmienić w swojej postaci by stała się silniejsza lub po prostu ciekawsza poprzez modyfikację umiejętności pod nowe znalezisko. Oczywiście część przedmiotów jest bezużyteczna i ląduje u kowala na podpałkę, ale i tak cały czas towarzyszy nam ta radość z odkrywania nowych przedmiotów i ich kombinacji. Niestety wraz ze zwiększonym "dropem" handel zniknął całkowicie. Wszystkie bowiem legendarne przedmioty są przypisywane do konta. Mały wyjątek jest, gdy walczymy w grupie i wtedy mamy 2 godz. na ewentualne przekazanie legendy innemu członkowi grupy. Rozumiem, że było to konieczne aby wyeliminować durne, psujące ekonomię boty ale męczącym jest, że nie mogę oddać potrzebującym kolegom solidnych toporów, tak na dobry początek. Podobno ma być możliwy jakiś handel między członkami klanu, ale na razie tylko o tym słyszę.

 

 

Drugim krokiem milowym jest "Tryb Przygody". No żesz kurna, czemu dopiero teraz?! Cofnijmy się do Diablo 2. Co ludzie robili po ubiciu Baala? Wszystkie akty były wyczyszczone z fabuły i pozostawało bezmyślne tłuczenie Mefa, kluczy i baalrunów. A co dawało nam Diablo 3? Kretyńskie tłuczenie fabuly. Cały czas wysłuchiwanie dialogów i odblokowywanie części mapy, które dobrze już znamy. Nawet nie można było skakać między aktami co było już totalnie kuriozalne. Nie wiem jaka idea temu przyświecała. To było technicznie niemożliwe? Okazuje się, że możliwe!! Oto Tryb Przygodowy. Mamy do niego dostęp po ukończeniu V Aktu, a tam wszystkie akty wyprane z fabuły, tylko porozrzucane różne zadania, za które dostajemy doświadczenie i złoto oraz specjalne klucze, którymi otwieramy tzw Szczeliny Nefalemów (czyżby jakaś anielska choroba odbytu?). Są one odpowiednikiem starych baalrunów. Biegamy sobie po losowych lokacjach, zabijając losowe potwory (dużo elit z kieszeniami wypchanymi legendami) a na końcu jeden ze sporej puli losowych bossów o największym "dropie". TAK! To jest świetne! W to się gra! To jest to bezmózgie klikanie i wyczekiwanie na super przedmioty, o którym wszyscy marzyli! Nie wiem czy w Blizzardzie pracują idioci, że tego wcześniej nie dostrzegli, bo panowie od Torchlight 2 doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Chyba, że w Zamieci pracują super psycholodzy, którzy siedzą na tyle głęboko w mózgach graczy, że wiedzą że najpierw trzeba im sprzedać gówno, a potem małym kosztem zrobić DOBRE poprawki i niech jeszcze raz wydadzą kasę.

 

 

Kolejnym bardzo trafnym pomysłem, również zaczerpniętym z Torchlight 2, jest dodanie nowego rzemieślnika - Mistyczka. Za odpowiednią opłatą może ona zmienić właściwość jednego z afiksów dowolnego przedmiotu. Kapitalna sprawa, bo nie dość ze przedmioty, które znajdujemy są w 99% przypadków przydatne naszej klasie postaci to w razie niefortunnego losowania właściwości możemy go sobie zmienić wg uznania. Chociaż z tą dowolnością nie jest tak różowo, bo zmiana właściwości też jest losowa mimo że z konkretnej puli właściwości. Czasem pożądany efekt wpadnie za pierwszym razem, a czasem kolejne próby pochłonął miliony złotych monet.
Oprócz Mistyczki niejako wzmocniono Kowala, u którego teraz można wykuć całkiem konkretne i przydatne przedmioty. Warunkiem jest znalezienie odpowiedniego schematu i zebranie odpowiedniej ilość składników. Na początku proces ten przypominał mi trochę czasy Baldurs Gate, gdzie zbierało się łuski smoka w celu wykucia zbroi. Podobnie tutaj z legendarnych potworów i bossów wylatywały specyficzne przedmioty potrzebne do wyrobu legendarnej broni. Potem chyba ludzie musieli strasznie narzekać, że im ciężko w życiu i zarzucono ten pomysł. Teraz wystarczy tylko odpowiednia ilość zwykłych składników.

 

No a jak nowa postać? Paladyn dla mnie zawsze wymiatał w każdej grze blizzarda i w każdym RPG w ogóle. Jeśli nie wymiatał to z pewnością wkrótce wyjdzie jakaś łatka i sprawi, że będzie wymiatał. Teraz było nie inaczej. Pierwsze kroki na drodze krucjaty były bardzo przyjemne. Zapowiadało się, że Krzyżowiec będzie bardzo przegiętą postacią, całkowicie wytrąconą z balansu. Po wbiciu 70tki nie było już tak różowo i nie mogłem znaleźć na nią pomysłu. Zacząłem nawet czytać poradniki i mimo, że DPS zaczynał mieć porównywalny z moim ultra imba Mnichem, to wciąż grało mi się nim żałośnie. Do momentu, aż znalazłem broń, która w mig zamieniła moją postać w niezniszczalny czołg. Potem tylko jeszcze dedykowany jej zestaw uzbrojenia i z powodzeniem mogłem się porwać samotnie na najwyższy poziom trudności. Dla porównania powiem, że mój mnich mógł zadawać krytyki w przedziale 20-30mln, przy czym Krzyżowiec w przedziale 30 do nawet 180 mln :] Totalne przegięcie, ale Blizzard oficjalnie chyba tego chciał, żeby ta postać była przegięta. Trochę może nieuczciwie jest to, że jeden przedmiot przesądził o "kozaczności" tej postaci, ale w sumie takie jest Diablo. Nie ma Smittera bez Żalu,  jeśli wiecie o czym mówię.

 

 

Jedną z najważniejszych rzeczy w Diablo, przynajmniej dla mnie, jest możliwość sprawdzenia swojej postaci w prawdziwym boju 1v1 z innym graczem. Czy Blizzard sprostał zadaniu? Czy w końcu wdrożył obiecywane rankingi pvp, areny itp? NIE! W kwestii potyczek NIC się nie zmieniło. Wyszedł nowy dodatek, a Blizzard absolutnie olał sprawę. No ale cóż spójrzmy na to z dobrego pkt widzenia. Jak ktoś by np chciał pójść na duela, zamiast tego może np poczytać książkę, wyjść z psem na spacer. "Co robisz kochanie?" zapyta żona odkurzającego męża "A właśnie robię sobie pvp w Diablo 3".  Także moim zdanie to jest po prostu troska Blizzarda o nasze zdrowie, by w końcu oderwać się od komputera/konsoli i zrobić coś pożytecznego...

 

Ostateczny werdykt? Moim zdaniem Diablo3:RoS to kawał świetnej gry, która diametralnie zmienia podstawkę, perypetii z rogatym panem. Niestety, niektóre elementy jak pvp czy płytki raczej system umiejętności nie wiele się zmienił, ale chyba byłby to zbyt odważny ruch przebudowywać mechanikę, od tak już w pierwszym dodatku, bo że będą kolejne nie mam wątpliwości. Najważniejsze i tak jest to, że możemy po prostu nieskrępowanie wybijając sobie potwory i realnie czuć, że nasza postać z dnia na dzień to coraz silniejszy kawał skurczybyka. Z drugiej jednak strony, zawsze po tych kilku miesiącach fanatycznej gry mam mały niesmak. Odnosząc się poprzez analogię do świata filmu, gra w Diablo jest trochę jak oglądanie przez kilka miesięcy jednego serialu, dobrego serialu jak np Gra o Tron, ale mimo wszystko w jakiś sposób się przez to ograniczamy. Sami sobie odpowiedzcie czy warto.

A to dla ludzi, którzy jednak liczyli, że Eddie Murphy się pokaże w tym wpisie.

www.youtube.com/embed/https://X37m2AyuoKs

Oceń bloga:
9

Grasz?

Tak
40%
Nie
40%
A gówno mnie obchodzi Diablo! Gdzie "Aż wzejdzie Słońce" śmierdziuchu?!??!?
40%
Pokaż wyniki Głosów: 40

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper