Piątkowa GROmada #31

BLOG O GRZE
2130V
Piątkowa GROmada #31
Daaku | 28.04.2017, 22:32
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiaj, poza standardową czerwienią i czernią - trochę zieleni.

Daaku

 

Halo: The Master Chief Collection [XO, 343 Industries 2014]

Halo Combat Evolved Aniversary Edition

 

Kiedy pod koniec 2013 r. sprawiłem sobie własnego Xboxa 360, pierwszą ukończoną przez mnie grą ze stajni Microsoftu było Halo 3 - ówczesny podarunek w ramach raczkującego jeszcze wtedy Games with Gold. Tym samym z Master Chiefem poznaliśmy się w momencie, kiedy jego główna misja dobiegała końca - nie wiedziałem, skąd wziął się Flood, czemu ani na krok nie odstępuje nas Arbiter ani jak jest ten cały biznes z Covenantem. Zaliczone później Halo 4 oraz Halo Reach oferowały własne, inaczej rozłożone w chronologii historii, ale ani jedno, ani drugie nie pozwoliło mi się do końca wczuć w spektrum oferowanej historii. Całe szczęście, po latach problem rozwiązał się sam.

W skład Halo: The Master Chief Collection wchodzi Halo: Combat Evolved Anniversary Edition, remake Halo 2 oraz remastery Halo 3 oraz Halo 4. Taka składanka stanowi więc idealny punkt wejścia w serię dla osób, które z serią wcześniej styczności nie miały (Reacha, ODST oraz Halo Wars jako historie poboczne pomijamy). Ja co prawda do grona tych osób się nie zaliczam, choć nie ma co ukrywać, że mocno z uwagi na zaburzoną chronologię wydarzeń moja sytuacja także nie jest wiele bliższa tej komfortowej. Stąd też rozpoczęcie kampanii w rocznicowej wersji pierwszego Halo - aby poznać od początku historię Chiefa oraz Cortany, a także stworzyć sobie solidne rusztowanie pod wydarzenia poznane już wcześniej przy okazji kolejnych odsłon serii. Największą bajerą jest tu jednak fakt, że za pomocą jednego przycisku możemy się w każdej chwili przełączać między wersją oryginalną, a wykonanym od podstaw rimejkiem. Nie powiem, ogrom włożonej pracy robi wrażenie.

 

A jak tam pod względem mechaniki? Chciałoby się napisać "mocno staroszkolnie", ale biorąc pod uwagę, że pierwsze Halo niejako wyznaczyło standardy kolejnych konsolowym FPSom, takie stwierdzenie nie miałoby w sobie zbyt wiele wagi. Poza zmienionym względem nowszych odsłon sterowaniem (trzeba się przestawić na przeładowanie pod lewym triggerem, niemożność przycelowania czy brak funkcji sprintu) gra się naprawdę przyjemnie - sprzedawanie kuksańców Gruntom, kierowanie Warthogiem czy spierdzielanie przed niewidzialnymi Elitami, zanim położą nas jednym cięciem  miecza nie różni się specjalnie od tego, do czego zdążyła mnie już przyzwyczaić trójka czy czwórka. Trochę biednie prezentuje się póki co arsenał broni - nigdy nie przepadałem za pukawkami Covenantów (no, nie licząc zakończonych soczystą eksplozją seriami z Needlera), więc noszone domyślnie combo pistolet + AR z paroma okazjami na wzięcie w łapę snajperki towarzyszy mi przez większość rozgrywki, chyba że akurat wyczerpie mi się amunicja. Nie mogę się doczekać choćby idealnej w ciasnych korytarzach strzelby i jednocześnie ubolewam, że Battle Rifle pojawił się w serii dopiero od czasów drugiej odsłony...

 

Dopiero co miałem okazję dosiąść wielkiego Scorpiona i rozwalić za jego pomocą parę upierdliwych Banshee'ch w misji Assault on the Control Room, jestem więc równo w połowie gry. Moim głównym priorytetem jest teraz zaliczenie całej kampanii, by dopiero przy drugim podejściu zająć się szukaniem właściwych sekretów: czaszek, terminali oraz motywów muzycznych. A kiedy już stwierdzę, że wystarczy, to w kolejce czeka na mnie Halo 2 - dopiero po zaliczeniu tego duetu rozważę, czy warto zaliczać jeszcze raz Halo 3 i dokupić sobie zremasterowane ODST. Mam tutaj delikatne obawy, że w natężeniu strzelania może dojść do zmęczenia materiału...

A Halo 4 nie tykam. Walić Halo 4.

 

 

The Long Dark [XO, Hinterland Studio Inc. 2015]

 

Nie lubie survivali. Sama idea rozpoczynania sesji do zera i patrzenia, jak daleko uda nam się zajść tym razem wydawała mi się na początku świeża, ale po zalewie opartych na tej samej zasadzie roguelike'ów (Don't Starve, The Binding of Isaac, Rogue Legacy, Dragon Fin Soup itd.) zwyczajnie mi się przejadła i to na tyle, że od tamtej pory nie zwracałem specjalnie uwagi na kolejne tego typu wynalazki. Niech inni cieszą się z brnięcia dalej w to bezcelowe błoto, ja wysiadam! - pomyślałem, poświęcając się bardziej nastawionym na fabułę produkcjom.

Z jakiegoś jednak powodu za The Long Dark patrzyłem tęsknie już od pierwszych materiałów prezentujących ten frapujący tytuł. Co w nim było takiego, co było w stanie pokonać moją niechęć do survivali i jednocześnie rozbudzać nadzieje tym bardziej, im więcej zawartości docekiwała się wersja Early Access? Może niespotykany już od dawna poziom realizmu? Może konieczność bliskich spotkań z lokalną fauną, równie niebezpieczną, co potrzebną do przeżycia? Może w końcu otoczka przykrytego białym puchem bezkresu, której nie mogłem sobie odmówić już przy okazji Kholata? Pewnie wszystkiego po trochu, ale taka mieszanka wybuchowa sprawiła, że nie mogłem podarować sobie możliwości zagrania w tę grę na bardziej nadającym się do tego sprzęcie - dlatego przy pierwszej nadarzającej się okazji na przywłaszczenie sobie na wieczór pada od Łana wysupłałem siedem dyszek i - wolny od ograniczeń czasowych wersji trialowej - zasiadłem do gry. 

 

Ponieważ było to moje pierwsze doświadczenie, postanowiłem na dziewiczy teren wejść grzecznie, na poziomie trudności Pilgrim, upraszczającym crafting i pokojowo nastawiającym do nas okoliczne zwierzęta. Lokacją było Mystery Lake, według opisu idealne miejsce startowe dla nowych graczy, dobrze równoważące naturalną dzicz z surowcami pozostawionym przez ludzi. O tym, że kwestię survivalu The Long Dark bierze niezwykle poważnie, przekonałem się już w pierwszych minutach eksploracji terenu, kiedy otoczony poczuciem bezpieczeństwa , zużywając staminę, rozpocząłem radosny bieg przed siebie. Efekt? Upadek z zamaskowanego śniegiem wzniesienia, skręcenie nogi w kostce (blokada biegu oraz spowolnienie tempa chodzenia), pomniejsze zadrapania (konieczne przemycie ran) oraz rozdarcie ubrania (mniejsza ochrona przed zimnem). Na samym początku rozgrywki. Nie wróżyło to zbyt dobrze dalszej eksploracji, ale wbrew wszystkiemu kuśtykałem przed siebie.Zgarnąłem nieco niezbędności przy wykolejonym pociągu, nazbierałem drewna, wyminąłem pętającą się przy ścieżce watahę wilków, aż nie dotarłem do położonej nad zamarzniętym jeziorem leśniczówki. Tam to dopiero było Eldorado! Apteczka! Piec! Puszkowane jedzenie! Łóżko! Pomimo tego, że do zmroku pozostało mi jeszcze parę godzin (jak się okazuje - bardzo ważny licznik), przejęty tą całą dobrocią pobawiłem się w podstawy craftingu, napaliłem w piecu, zjadłem gorącą fasolkę i położyłem się spać. Zwichnięta kostka potrzebowała czterech godzin odpoczynku na zaleczenie - ja przespałem osiem, a że po pobudce w domku było ciemno niczym oko wykol, dołożyłem do ogółu kolejne cztery, dopóki za oknem nie zrobiło się widno.

Efekt? Nachomikowanego drewna nie starczyło na tyle, aby podtrzymać temperaturę przez noc, a brak zużytej dnia poprzedniego podpałki sprawił, że rozpalenie pieca w oparciu o same patyki i gazetę dłużyło się w nieskończoność - i koniec końców zakończyło się niepowodzeniem. Dopiero przeszukanie poustawianych na jeziorze domków wędkarskich nieco podreperowało stan mojego plecaka, ale widmo czającego się tuż za rogiem skrajnego wyziębienia wciąż było nad wyraz odczuwalne. Postanowiłem zrobić z leśniczówki tymczasową kryjówkę, a w międzyczasie zabrałem się za łamanie porozrzucanych tu i ówdzie gałęzi - był to proces bardziej czasochłonny od zbierania mniejszych patyków, ale dawał on w zamian większą ilość opału. Gdybym tylko znalazł gdzieś siekierkę, to mógłbym porąbać znajdujące się na piętrze meble, bo po co komu w tych warunkach szafki i półki...

 

Jeśli tak jak jak myślicie, że w tym znoju jest jakaś metoda, to The Long Dark będzie dla Was dobrym zakupem. Przede mną jeszcze długie sesje, zanim wybiorę wyższe poziomy trudności czy bardziej wymagające miejscówki, ale na pewno spędzę w kanadyjskiej dziczy jeszcze niejeden wieczór. A może nawet zabiorę się za tryb fabularny?

 

 

Piątkowe Pamiętniki Przyjaciół Persony 5

 

W tym tygodniu największy progres spośród obecnych współautorów odniosła Abi - wszystko wskazuje na to, że lada chwila pójdzie ona w ślady Kopaha i skończy grę, a przynajmniej pierwsze jej podejście. Na tle tak daleko posuniętej fabuły starania moje oraz Hanysa to raptem połowa całej wycieczki (choć patrząc po liczniku tego drugiego można odnieść zupełnie inne wrażenie ;), ale nie oznacza to w żadnym wypadku, że bawimy się przez to gorzej. Wprost przeciwnie!, dopiero teraz gra wydaje się rozwijać swoje skrzydła na dobre i prywatnie sam nie mogę się doczekać, aby jak najszybciej zanurzyć się w kolejne czekające nas sprawy! 

Ale o tym poniżej. Zapraszamy do lektury!

 

HanysR

Witam w kolejnym odcinku Pamiętników Persony. Zastanawiam się czy jestem już na końcu listy z moimi postępami i jak bardzo większość z was mnie prześcignęła. Podejrzewam, że co poniektórzy już ukończyli Personę 5 lub są pod sam koniec (Kopaha oczywiście nie liczę, bo on już tydzień temu wypadł z gry ;), podczas gdy ja bawię się jeszcze gdzieś w środku przygody. Nie to żeby mi to przeszkadzało, ale jeśli pozostanę sam na placu boju to oczywiście zaprzestanę pisania do pamiętników, bo nie będzie z tego żadnej frajdy. Puki co jednak jestem tutaj i przedstawię pokrótce moje postępy. Całkowicie pominąłem fabułę i skupiłem się na innych aspektach gry, więc spoilerów raczej tu nie ma, a jedyne jakie możecie tu znaleźć są związane z S.linkami których jeszcze nie odkryliście czy innymi rzeczami życia codziennego nastolatka z Tokyo.

 

Aktualna data i postępy: 22 sierpień - świeżo po ukończeniu wątku z czwartym pałacem

Ilość godzin w grze: 107

Średni poziom drużyny: 41

Kilka informacji odnośnie mojej gry:

Drugie egzaminy poszły mi już dużo lepiej niż pierwsze. Wprawdzie wynik nie był jeszcze idealny, ale już znalazłem się w górnej części listy uczniów. Na sześć zadanych pytań jedno zawaliłem, a w dniu w którym nasze wyniki zależały od knowledge mój MC pisał w normalnym tempie. Jest jeszcze co poprawiać: do 3 egzaminu chciałbym przede wszystkim wbić 5 lv knowledge, a jeśli wówczas nie zawalę pytań to powinien wpaść trofik. Tak czy tak nie ma nagonki, bo jeśli nie uda się przy pierwszym przejściu gry to w NG+ konkretnie się przyłożę (zapisywanie wszystkich pytań i odpowiedzi z lekcji - jak najbardziej).

Obecnie wszystkie moje statystyki znajdują się na 3 poziomie oprócz Proficiency które mam na 4. Jak napisałem akapit powyżej, głównie pracuję nad knowledge aby do kolejnego egzaminu wbić 5 poziom, ale nie wiem czy się wyrobię. Ogółem jednak przyjąłem taktykę, aby przy pierwszym przejściu gry skupić się przede wszystkim właśnie na wymaksowaniu wszystkich social stats, przeczytaniu wszystkich książek, zagraniu we wszystkie gry itp. Podejrzewam że są to elementy które przejdą do NG+ więc głównie na tym się koncentruję, natomiast na NG+ zostawiam sobie wymaksowanie wszystkich Confidant.

Jeśli o Confidant chodzi właśnie, to tutaj szału nie ma. Aktualnie mam odblokowanych 16 z nich i jedyny mój cel na pierwsze przejście gry to poznanie ich wszystkich na pierwszym poziomie. Poziomy tych które mam, to nic szczególnego bo mam 2 na 7 poziome, natomiast pozostałe walają się pomiędzy szóstym a pierwszym. Jak już napisałem na nich nie będę się koncentrował, chociaż na tą chwilę 2 z nich przykuły moją uwagę. Pani Kawakami ma bardzo ciekawe zdolności i w znajomość z nią myślę trochę zainwestować. Na tą chwilę S.Linka z nią mam na 5 poziomie i wszystkie jej umiejętności (obecnie sztuk trzy) mi się przydają: Trochę wolnego czasu na lekcjach które prowadzi albo ona, albo inny nauczyciel, jak diabli przyda się aby nadrobić zaległości książkowe, a zrobienie przez nią kawy czy wypranie ekwipunku nie marnując przy tym czasu również się przydaję. Nie wiem jeszcze jak często na lekcjach będę mógł korzystać z jej umiejętności, gdyż po wbiciu 1 poziomu pani Kawakami tylko raz pozwoliła nam na luźniejsze lekcje, a potem przyszły... wakacje, ale mam nadzieję, że chociaż raz na tydzień jej zdolności pozwolą nam na "obijanie się" w szkole :)

Drugim Confidantem który mnie zaciekawił to wróżka Chihaya. Na tą chwilę nasza znajomość znajduje się na 4 lv. Jej dwie umiejętności to obecnie zwiększenie statystyk podczas wypełniania czynności społecznych, oraz zwiększenie gotówki za wygraną walkę poprzez All-out Attack. Zdolności całkiem-całkiem jednak patrząc w jakim kierunku to zmierza, to być może jedną z jej zdolności na wyższym poziomie będzie szybsze wbijanie leveli danego social linka, co strasznie by się przydało. Nie wiem czy tak będzie, ale chcę to sprawdzić za pierwszym przejściem gry, bo gdyby okazało się to prawdą, to przy drugim podejściu dużo łatwiej było by mi podwyższać poziomy naszych Confidants. Podbijemy trochę ten Confidant i zobaczymy co z tego wyjdzie. 

Oczywiście cały czas sprawdzam różne możliwości: dużo czasu straciłem w pracy oraz na baseballu (batting cage). W tym drugim przypadku straciłem kilka dni zanim zajarzyłem jak trafiać "homeruny" i przydało się tutaj oczywiście przeczytanie książki dzięki której mogę używać "Trzeciego oka" podczas celowania w piłkę. W przypadku pracy mój plan jest taki aby do każdej z nich pójść 10 razy po kolei. Na razie ten plan spełniłem tylko w przypadku pracy w supermarkecie po czym 2 razy pełniłem zmianę w "Burger Kingu" i z tego co zauważyłem to tylko kilka początkowych dni daje efekty typu zwiększone proficiency czy nowy S.Link. Później pozostaje już tylko kasa co jest oczywiście nieopłacalne i jest tylko i wyłącznie straconym czasem. Oczywiście i tak chcę sprawdzić wszystkie dodatkowe etaty po 10 razy, bo być może któryś zaoferuje mi coś więcej, ale to oczywiście wyjdzie dopiero w praniu. Na tą chwile widzę 4 możliwe etaty, a nie wiem czy nie pojawią się kolejne więc będę miał co sprawdzać.

Napiszę może jeszcze kilka słów o muzyce. Utwory w P5 są takie iż nie każdemu przypadną do gustu i np. dla większości osób które w grę nie grały nie będą godne uwagi. Mi oczywiście ta muzyka odpowiada bo tworzy świetną immersję z poznanym światem i na tą chwilę znalazłem kilka kawałków które wpadły mi w ucho, i tutaj na szybko je wymienię: Pierwszy z nich to już klasyk (chociaż gra jest u nas dopiero 3 i pół tygodnia :) czyli "">Beneath the Mask" -wersja ze słowami która gra nam podczas posiedzeń w Leblanc. Drugi utwór to "">Layer Cake" który przygrywa nam w sklepie z bronią u pana Iwai'a, a trzeci z nich to "">The Days When My Mother Was There" który towarzyszy nam podczas eksploracji czwartego pałacu. Póki co to są te utwory które na tyle mi się spodobały że załączam je czasami na YT (jak chociażby podczas pisania tego tekstu). Nie podaję tutaj linków do w/w melodii, bo jeszcze Daaku rzucił by mi jakiś Muudon za zamulanie strony, więc jak kogoś to ciekawi co za utwory to niech sam sobie sprawdzi ;) [Linki zaszyłem w tekst, żeby wszyscy mogli odsłuchać na miejscu ;) - Daak]

To chyba tyle jeśli chodzi o moje Pamiętniki Persony 5. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego weekendu, który ja jak zwykle spędzę w pracy (takiej prawdziwej, nie takiej z P5 :) nq


 

Daaku

Wiedziałem, że w tym tygodniu nie będę miał specjalnie okazji do pogrania na PS4, dlatego Personie 5 poświęciłem dwa pierwsze dni tygodnia - ale co to były za dwa dni! Dawno już nie miałem okazji tak się zasiedzieć przed konsolą, dzięki czemu mój progres mocno poszedł do przodu. Wyniki opisuję poniżej.

 

Data: 08/02

Pogoda: fala gorąca / ulewne deszcze

Cechy społeczne: Wiedza - 4, Odwaga - 4, Zaznajomienie - 3, Życzliwość - 2, Czar - 4

Drużyna: Joker, Mona, Fox, Queen

Średni poziom: 34

Czas gry: 50 godzin

Poziom poparcia: ~36%

 

Progres:

Bank Chciwości zbankrutował, Kaneshiro przyznał się do zarzucanych mu czynów, przewodnicząca samorządu szkolnego dołączyła do drużyny - szczęśliwe zakończenie sprawy, big smiles all around. Tym mocniej uderzyło mnie więc to, co zaoferowały mi sobą kolejne dni - fabuła szybko uderzyła w jeszcze poważniejsze tony, Phantom Thieves spotkali na swojej drodze cel o niespotykanej do tej pory skali i wpływach, a głównym miejscem naszych działań okazała się kawiarenka Leblanc, w której przemieszkuje teraz nas bohater. Ciężaru całej sprawie dodał też fakt, że dotknęła ona pana Sojiro - właściciela przybytku oraz naszego opiekuna, którego mimo początkowej oschłości i dystansu zaczynałem mimo wszystko lubić... Oczywiście wszystko to wyłania się spod cieniutkiej warstwy krótkich scenek, urywanych rozmów i pojawiających się tu i ówdzie nazwisk i terminów, nie pozostawiając wątpliwości, że większy obraz całości jeszcze daleko przed nami.

Koniec końców wylądowałem w czwartym Pałacu, który okazał się zupełnie inny niż poprzednie - począwszy od pierwotnych założeń, a skończywszy na konieczności wyjścia poza jego teren. Jedna rzecz pozostała w nim jednak niezmieniona - wciąż na naszej drodze stawały przemyślne pułapki, a nowe rozwiązania dotyczące otwierania kolejnych bram sprawiły, że ani na chwilę nie miałem jeszcze poczucia deja vu podczas eksploracji.

 

Plany na kolejne dni:

Zabezpieczenie drogi do skarbu udało mi się tym razem za jednym podejściem (choć pod koniec było już cieniutko z SP...), dlatego przed wysłaniem ostrzeżenia mam do wykorzystania bite 18 dni wolnych! Będzie więc okazja i na dalszy rozwój sttystyk, i na podbicie trochę Confidant Ranków, i może nawet na grindowo-farmową wizytę w Mementosie, żeby podbić sobie poziomy i wyrwać jeszcze trochę kasy. Ale to najpewniej dopiero w niedzielę, kiedy będę już w domu po dyżurze w pracy.

 

Luźne przemyślenia:

- Nowi Powiernicy - od ostatniego razu mój krąg znajomych znacznie się poszerzył. Zawarłem m.in. bliższą znajomość z Chihayą Mifune (arkana Fortune), choć biorąc pod uwagę, ile do tej pory kosztowała mnie wyrzeczeń, pierwsze jej efekty nie powalają. Wzrost przyrostu cech społecznych nie będzie raczej warty czasu na tym poziomie gry, a już przy NG+ stanie się kompletnie bezużyteczny.

Nie lepiej prezentuje się cichy kontrakt z Iwaiem Munehisą (arkana Hanged Man) - podbijanie Odwagi w oczekiwaniu na otwarcie modyfikacji broni palnej także trochę nie wypaliło. Z gnatów korzystam rzadko, przeważnie tylko żeby wykorzystać słabość demona i wykonać Hold Up, więc nie interesuje mnie wykładanie grubej kasiory na podbijanie siły rażenia. 

Nieco lepiej sytuacja wygląda z Ichiko Ohyą (arkana Devil) - pogłebianie jej znajomości pozwoli mi szybciej obniżać wskaźnik wykrycia podczas eksploracji Pałaców, ale biorąc pod uwagę, że rzadko kiedy rozpoczynam walkę bez zasadzki, nie zamierzam jakoś przesadnie się z nią kolegować.

Na tle powyższych bardzo dobrze zapowiada się nauka shogi z Hifumi Togo (arkana Star) - już pierwsza ranga znajomości odblokowała możliwość zmiany członków drużyny podczas walki, a ranga trzecia dołoży mi szansę dodatkowego ataku, ilekroć Jokerowi uda się ogłuszyć wroga. Dzięki temu pani Togo, na równi z panią Kawakami, stały się dla mnie Powiernicami, z którymi więzy zacisnąc (i wymaksować) więzy chcę jak najszybciej.

- Egzaminy - ostatni tydzień lipca jako żywo przypomniał mi zakuwanie na sesję w prawdziwym życiu - po lekcjach mój MC zapierdzielał do restauracji w Shibuyi, aby ostatnim rzutem na taśmę podnieść trochę poziom wiedzy do kolejnego punktu i tym samym zapewnić sobie lpesze miejsce na tablicy wyników. Udało się! Nie tylko moja Wiedza podniosła się w tym okresie, ale także Odwaga oraz Urok. Na razie najniższą wartość prezentuje Życzliwość (zupełnie jak w realu!), ale to przede wszystkim dlatego, że... nie mam wymiernych korzyści z podnoszenia jej. Ale i tak wymaksuję ją do końca gry, aby w drugim podejściu mieć wszystkie cechy społeczne z głowy.

- Wakacje - koniec lipca rozpoczął miesiąc wolny od szkoły. Ucieszył mnie ten fakt niezmiernie, bo akurat szykował mi się wypad nie tylko do Pałacu, ale także do Mementosa, konieczne było więc przygotowanie odpowiedniego zapasu narzędzi typu wytrychy itp. Myślicie, że więcej wolnego czasu pozwoliło mi na szybkie przygotowania i wizytę do Metaverse? Nic bardziej mylnego! Pierwszego dnia laby do Leblanc wpadł Yusuke - najpierw na dzień, potem na wieczór. Miałem niby opcję odmowy, ale okazja na podniesienie zarówno poziomu zażyłości, jak i statysty nie zdarza się często (a przynajmniej tak było także w Personie 4). Plany infiltracji spadły więc na kiedy indziej, może jutro. Błąd, teraz wjazd na chatę zrobił mi Ryuji, by podbić mi Odwagę swoją shonenową mangą. Następnego dnia na film o yakuzie chciała wyskoczyć Makoto. Następnego - Mishima zaprosił mnie do planetarium, gdzie wpadliśmy na Yuska. Kiedy więc po tym wszystkim w środku nocy zadzwoniła do mnie Ann z propozycją wyjścia na miasto, z samego rana zlałem ją na cieplutko i czym prędzej wskoczyłem do Metaverse na zwiedzanie piramidy. Co jak co, ale nawet uspołecznianie może się przejeść!

- Soundtrack - nie powiem, im dalej w grze, tym bardziej "naturalizuję się" z tematami przewodnimi gry. Dziwne słowo, ale dobrze opisuje moje odczucia względem OSTu - o ile w grach z natury bardziej działaja na mnie battle theme'y, tak tym razem nie jestem w stanie ująć znacznia tym spokojniejszym, towarzyszącym eksploracji aranżacjom. Hanys wspominał już o "Beneath the Mask" czy "Layer Cake", więc od siebie zarzucę wywołującym ciarki ">The Awakening (koniecznie obejrzyjcie na YT choćby pierwszą transformację głównego bohatera!), następującym zwykle zaraz po nim ">Will Power oraz ">Life Will Change punktujący naszą finałową wizytę w Pałacach, aby przywłaszczyć sobie Skarb jego właściciela. W grze tak mocno nastawionej na fabułę i absorbującej gracza planowaniem każdego dnia istnieje spore ryzyko, że inne elementy gameplayu, jak udźwiękowienie, zostaną zepchnięte na dalszy plan naszej świadomości - cieszę się, że jest na odwrót i każdy, słyszany nawet choćby krótkich zakupów w sklepie utwór ma szansę się wybronić i zapaść na dłużej w pamięci!

 

Tę wyliczankę pozwolę sobie zakończyć akcentem humorystycznym w postaci "szczerego zwiastuna" rodem z jutubowgo kanału Smosh Games. Z jakiegoś powodu ominął on główną, ale spoko - u nas nic nie ginie!


 

Abi

Dobry!

Pojawiam się ponownie w Personowym pamiętniczku, aby podzielić się z wami swoimi wrażeniami. Gra wciąga niesamowicie, licznik godzin ciągle rośnie, ale koniec już chyba blisko. Nie ma co wstępu przedłużać, lecimy ze szczegółami, bo i tak przekroczyłam deadline…

Ilość godzin spędzonych na grze – około 110h.

Data – koniec grudnia.

Progress – ostatnia prosta przed zakończeniem (tak mi się wydaje przynajmniej).

Drużyna – Morgana, Haru, Yusuke i protagonista.

Ostatnio zajmowałam się głównie… - ostatnim Pałacem oraz confidants. Social stats dawno wbite na max, więc zajmowałam się tylko moimi przyjaciółmi.

Komentarz na temat ostatnich wydarzeńTutaj będą lekkie spoilery. Jestem bardzo pod wrażeniem rozwiązań fabularnych. Plot twist mnie zszokował, obawiałam się, że dostałam bad ending czy coś… Goro Akechi niesamowicie urósł w moich oczach pod koniec ostatniego pałacu i jest to najciekawsza postać z całej gry. I chyba jako jedyna poza protagonistami z uniwersum, która może używać więcej niż jednej Persony! (jeśli była gdzieś taka to śmiało mnie poprawiajcie, bo nie spamiętam wszystkiego…). Szkoda, że był tak krótko…

Plany na przyszłość – Jestem na ostatniej prostej, tuż przed Mementos, które podejrzewam przez weekend powinnam ukończyć. Bardzo ciekawi mnie co mogę tam odkryć :D

Ogólne spostrzeżenia i aktualna ocena gry– 10/10, najlepsza odsłona. Może jeszcze zmienię zdanie jak dojdę do zakończenia, ale na ten moment zjada wszystkie inne na śniadanie. Ciężki klimat, niesamowicie ciekawi bohaterowie(większość, żeńska część drużyny jak zwykle dla mnie bez polotu), lekko zaskakująca fabuła (niekiedy przewidywalna, ale mimo wszystko jedno wydarzenie wbiło mnie w fotel na dobre kilka minut) oraz wszystko inne, czyli wspaniałe zagadki w Pałacach (jak przeczytałam w psx o tym, że zagadki są minusem tej gry to parsknęłam śmiechem), muzyka, sposób eksploracji Pałaców itd. Cud, miód i czysta perfekcja.

Podsumowanie i parę słów extra – Wiele nie mogę dodać nie spoilerując nikomu, więc po prostu powiem, że czekam niecierpliwie na zakończenie i liczę, że zrobi mi wodę z mózgu, bo takie gry są najlepsze :) Nie wiem tylko w co ja będę grać jak skończę P5, bo wszystko inne będzie się wydawało takie… mdłe. Wiadomo, że jest jeszcze ng+ do ogrania, aleeee zbliża się weekend majowy, więc dobrze byłoby się zając czymś w międzyczasie (co prawda Driveclub sam się nie przejdzie…).

Ode mnie tyle, tym razem krótko, bo niestety prezentacje i zajęcia w czwartek tak mnie przytłoczyły, że w piątek odsypiałam i odpoczywałam, a potem poleciałam dzielić się swoją marną wiedzą na korepetycjach :) Trzymajcie się wszyscy ciepło!

Pozdrowienia od Abi

 

I to tyle! Dobrego weekendu :D


 

Na tym zamykamy to aktualne wydanie GROmady, bo już późno, a tekst jeszcze nie poleciał na blogi. Czym uraczy nas kolejny tydzień? Nie mam pojęcia i w sumie to jest w tej całej sytuacji najlepsze - bo o pozytywne zaskoczenie nietrudno! A Wy nie dajcie się przybić deszczowej majówce i spędźcie ten czas jak najlepiej!

Daaku

Oceń bloga:
28

Co myślisz o umieszczaniu w logo każdej GROmady [pozdro @Reinvented!] spisu współtworzących ją gości?

Za dużo tekstu, niech zostanie sama nazwa cyklu
81%
Przydatna rzecz, podtrzymujcie tę tradycję
81%
Pokaż wyniki Głosów: 81

Komentarze (85)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper