Piątkowa GROmada #30

BLOG O GRZE
1621V
Piątkowa GROmada #30
Daaku | 21.04.2017, 20:20
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Tutaj nie będziemy nikomu wypominać przyznanych plusów ani analizować, kto pod jakimi newsami pisze najwięcej komentarzy ;)

W tym tygodniu GROmada utrzymana jest w wyłącznie w japońskich klimatach. Przeciwnicy japońszczyzny niech nie zamykają jeszcze zakładek - za temat wzięli się bowiem użytkownicy znani z sympatii do bardziej zachodniej szkoły tworzenia gier. Tak się akurat złożyło, że zarówno @bieluk, jak i @KILLFANBOYS ostro łoili w tym tygodniu w przygody pewnego samuraja, czego efektem jest poniższa dyskusja o jej najważniejszych elementach. Kto nie miał okazji zagrać jeszcze w Nioh, dla tego ta wymiana zdań powinna rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie ewentualnego zakupu.

W drugiej części wpisu kontynuujemy z kolei rozpoczętą tydzień temu rubrykę na pięć "P". Tak jak poprzednio, po kolei opowiemy Wam o naszych postępach w Personie 5 - ba, @Kopah tak ostro wyskoczył do przodu, że opisze na gorąco wrażenia z  przejścia całej gry! Wbrew pierwotnym założeniom nieco sceptyczna opinia nie została podtrzymana, ale o tym już na końcu bloga. Zapraszam wszystkich do lektury!

 

bieluk & KILLFANBOYS

 

KILLFANBOYS: Witam wszystkich serdecznie. Na wstępie dziękuje za zaproszenie do Piątkowej Gromady w celu podzielenia się z wami spostrzeżeniami odnośnie najnowszej gry zaliczanej do gatunku Soulsborne. Ladies and gentlemen, wspólnie z użytkownikiem Bieluk (który tworzy ze mną poniższy tekst) przekażemy wam wrażenia z ogrywania tegorocznego hitu ekipy Team Ninja zwanego pieszczotliwie Nioh. W sumie dwa punkty widzenia to zawsze lepiej niż jeden, w związku z czym pozwoli to przyszłemu nabywcy na łatwiejsze podjęcie decyzji w celu sięgnięcia po ten ambitny tytuł. No to lecim z koksem (Karate nie obrażaj się, to nie o tobie ;-)).

 

 

1. Fabuła

Bieluk

Akcja NIOH toczy się w XVI wiecznej Japonii. Kraj pogrążony jest w wojnie domowej. Brutalny konflikt pomiędzy ludźmi, ciągła walka i nienawiść względem siebie sprawił, że na ziemie zstąpiły demony Yokai. W wir całej tej wojennej zawieruchy trafiamy my pod postacią Williama Adamsa. Naszym głównym celem jest odzyskanie naszego ducha opiekuńczego, który został skradziony przez niejakiego Edwarda Kelley. Kiedy już znajdziemy się jednak w Kraju Kwitnącej Wiśni okazuję się, że czeka tam na nas dodatkowo wiele zadań i pobocznych i misji zlecanych przez lokalnych samurajów i władców poszczególnych krain. Ciekawostką jest, że zarówno Williams jak i Kelley to prawdziwe historyczne postacie. Pierwszy był żeglarzem, prawdopodobnie pierwszym Anglikiem, który dotarł do Japonii. To właśnie jego postać odgrywał Richard Chamberlain w serialu Szogun. Drugi natomiast to alchemik angielski. Uważany za medium oraz krystalomantę, czyli osobę posiadającą umiejętność wzywania duchów i aniołów za pomocą kryształowej kuli. Należy wspomnieć iż naszego duszka też uwięził w krysztale.

Killfanboys

Głównym źródłem bezustannych walk w Nioh jest ''Amrita'' czyli kamienie posiadające olbrzymią moc duchową, mogące dać przewagę w dążeniu o władzę w Japonii u schyłku Azuchi-Momoyama (okres w historii Japonii przypadający na lata 1568- 1603). Amrita to także waluta jaką zbieramy po pokonanych wrogach i dzięki niej ulepszamy postać. W Nioh przewija się cała plejada historycznych postaci. Kto pamięta nazwisko legendarnego kowala z Kill Bill vol.1, którego miecze były najlepszymi w całej Japonii?. Tak, Hattori Hanzo jest w grze, zaraz obok Nobunaga Oda kontrowersyjnego przywódcy i rzeźnika [o tym facecie możnaby całego bloga popełnić - dop. Daaka]. Twórcy postawili przede wszystkim na tło historyczne zmiksowane z kulturą, religią i demonami. Wszystko podane na surowo niczym sushi, ostre i dające kopa jak sake, piękne niczym młoda Geisha a przy tym doprawione bohaterem o Irlandzkich korzeniach. Nioh nie ukrywa, że eksperymentuje w równym stopniu fabularnie jak i mechanicznie. To prawdziwy rollercoaster w którym wszystko okazuje się bardzo spójne.

 

2. Stylistyka, projekt lokacji oraz grafika

Killfanboys

Pamiętam kiedy pierwszy raz odpaliłem grę i trafiłem do Londyńskiej Tower, przez myśl przemknęło mi, że dostałem kolejną grę utrzymaną w tonacji soulso-podobnej. Ciemna paleta barw, mroczne korytarze, to wszystko nie wyglądało tak jak na trailerach. Na szczęście moje obawy pozostały nie uzasadnione. Gra rzuca nas od lokacji do lokacji, serwując przy tym prawdziwą paletę barw zarówno w otoczeniu jaki i u wrogów. Poczynając od świata, aż po menusy i bronie, Nioh jest jedną z bardziej kolorowych gier. Skojarzenia z Okami? Jak najbardziej. Czerwień, żółć, zieleń- wszystkie te barwy pięknie kontrastują nadając produkcji niesamowitego wyglądu. W skład stylistyki nie wchodzi tylko jej kolorystyka, więc warto napisać jak się prezentuje wykonanie świata przez Team Ninja. No cóż, jest japońskie w 100%. Od samego początku widać tu kulturę z kraju wiśni i ciężko przejść obok niej obojętnie. Nawet najbardziej zatwardziały przeciwnik chińszczyzny musi przyznać, że Nioh wygląda w ruchu niczym wyciągnięty fragment z filmu Akiry Kurosawy. Grafikę w grze możemy ustawić poprzez trzy ustawienia. Tryb filmowy ze zmienną liczba klatek na sekundę (stabilizuje rozdzielczość), Tryb filmowy ze stabilną na 30kl/s, oraz Tryb akcji (60 kl/s). Niezależnie od ustawionego trybu gra wygląda bardzo dobrze (różnice kosmetyczne). Nie miałem okazji przetestować Nioha na ps4 pro, więc może kolega Bieluk opiszę pełniejsze wrażenia z dopieszczonej wersji graficznej. Według mnie gra wygląda bardzo dobrze nawet na podstawowej wersji ps4 i w zasadzie nie mam się do czego przyczepić, ale malkontentem graficznym nigdy nie byłem ;-)

Bieluk

Chwilę po odpaleniu gry stanąłem przed wyborem opcji graficznych. Z racji tego, że jestem posiadaczem PS4 PRO i telewizora 4K miałem możliwość skorzystania z rozszerzonych możliwości ustawień. W przypadku PRO „tryb akcji” działa w 1080p i 60kl/s. W zwykłej PS4 jeśli chcemy grać z taką płynnością musimy zadowolić się rozdziałką 720p co według mnie w roku 2017 jest trochę słabą opcją. Przyznam się szczerze, że nawet nie testowałem tryby filmowego 4K 30kl/s :) Uznałem, że w tego typu grze płynność jest kluczowa, a Full HD w zupełności mi wystarczy by wyglądało to dobrze.

Graficznie gra prezentuje się bardzo ładnie. Nie jest to poziom Horizona czy Uncharted 4, ale sam tytuł wiele nadrabia swoją stylistyką. Naprawdę czuć ducha Japonii. Obawiałem się początkowo iż NIOH będzie prezentował styl podobny do Bloodborne czy Dark Souls. W tamtych grach przeszkadzał mi ten depresyjny, brudny, krwawy klimat oraz poczucie totalnej beznadziejności. NIOH jest zdecydowanie przyjemniejszy, bardziej przystępny dla tych, których gry od From Software odrzucają. W jednej z misji towarzyszy nam kolorowy kot-duch z piracką opaską na oku, spotykamy na naszej drodze oprócz demonów prawdziwych ludzi, walczymy z nimi, rozmawiamy czy nawet pijemy Sake. No i są też piękne kobiety ;) Gra jest naprawdę przyjemna dla oka.

 

3. Rozwój postaci

Bieluk

Kiedy pierwszy raz odpalamy grę ilość ustawień rozwoju naszej postaci potrafi przytłoczyć. Szybko jednak łapiemy o co w tym wszystkim chodzi i z dziką przyjemnością testujemy oraz uczymy się rozwiązań które sprawią iż nasz samuraj stanie się istnym postrachem bandytów i demonów. Na początku testowałem włócznię ze względu na jej spory zasięg, ale w zamkniętych pomieszczeniach słabo się sprawdzała. Próbowałem też walki bronią ciężką – topory, młoty, ale zbyt duży spadek staminy wpływał negatywnie na mój styl oparty na unikach. Szybko jednak odkryłem, że moim powołaniem jest klasyczna walka jednym mieczem. Tak też inwestuje punkty by wzmocnić tą broń... Punkty rozkładam sobie według uznania. Nie korzystam z poradników i gotowych buildów. Póki to co robię działa to nie wnikam. W razie czego jak coś zaniedbam będę mógł skorzystać ze specjalnej księgi reinkarnacji, która pozwala zresetować punkty i przydzielić je ponownie. Swoją postać rozwijam w kierunku umiejętności samuraja ze wsparciem magii onmyo. Póki co najwięcej zainwestowałem w techniki aktywne i pasywne pojedynczego miecza oraz w amulety, które potrafią zwolnić przeciwnika i zmniejszyć jego obrażenia. Korzystam z nich w sytuacjach krytycznych czyli mocny przeciwnik i mała liczba eliksirów. Póki co nadal się uczę, a samo testowanie i próbowanie różnych rozwiązań jest samo w sobie przyjemnością.

Killfanboys

Od początku testowałem wszystkie rodzaje broni, jednak najbardziej do gustu przypadła mi walka dwoma katanami. Taki styl jest niezwykle silny i zabójczy, łatwo też przełamać obronę przeciwnika. W sieci krąży wiele filmików jak najlepiej budować swoją postać i każdy jest dobry. Gra oferuje tak szeroki asortyment rozwoju, że w samym drzewku talentów można spędzić godziny. Przykładowo idziemy drogą samuraja to ładujemy punkty w skille miecza, marzy nam się droga ninja? odblokowujemy bomby, shurikeny, trujące gazy. A może trochę magii? Proszę bardzo, zakładamy talizmany i pędzimy przed siebie. Możemy też odblokować wszystkiego po trochu i mieć postać uniwersalną. Nioh zachęca cały czas do eksperymentowania, robiąc to tak zgrabnie, że nie można oprzeć się pokusie sprawdzenia nowej umiejętności. Osobiście poszedłem ostro w magię i odblokowałem mnóstwo talizmanów ułatwiających walkę z bossami i część drogi ninja mogącą przygotować bomby.

 

4. System walki

Killfanboys

Jeśli graliście kiedyś w Bloodborne lub Dark Souls, przyzwyczailiście się do dynamicznych starć, lub spokojnych przy użyciu tarczy. Nioh jest miksem wyżej wymienionych produkcji, rozwiniętym o wiele nowych umiejętności. Zacznijmy od tego, że mamy aż trzy postawy szermiercze. Niska, zadająca mało hp, ale nie zużywająca wiele staminy. Średnia, najbardziej zbalansowana (dobry podział między hp/stamina), oraz wysoka zadająca największy dmg/s, kosztem szybko zużywającej się staminy. W Nioh nie ma tarcz (przynajmniej nie zauważyłem a jestem pod koniec gry), jednak twórcy zastosowali system bloku, który może nie sprawdza się tak super jak tarcza w Soulsach, jednak jest fajnym dodatkiem do uników. Po za tym mamy impuls KI, wciśnięcie go w odpowiednim momencie podczas walki niweluje pole spaczenia wokół potężniejszych yokai, co przekłada się na szybciej odnawiającą staminę. Podczas walki możemy wspomagać się przeróżnymi amuletami osłabiającymi przeciwnika, używać bomb a nawet przywołać jednego z duchów opiekuńczych, który powoduje w naszym bohaterze chwilową nieśmiertelność, dzięki któremu zadajemy większe obrażenia. Nioh jako gra jest niezwykle elastyczny, mnogość konfiguracji do której dochodzą dwie bronie białe (np. katana i włócznia), oraz łuk czy karabin powodują nie mały zawrót głowy.

Bieluk

Powiem krótko i na temat. W NIOH walczę tak jak walczyłem w Bloodborne. Właściwie zupełnie nie używam bloku..Preferuję szybką, dynamiczną walkę. Uważnie obserwuje ruchy przeciwnika i jak tylko próbuje się na mnie zamachnąć lub skoczyć robię błyskawiczny unik i kontruje. Co mi się podoba w tej grze to widoczny pasek zużycia staminy przeciwnika. Czasami wystarczą dwa odskoki by zmęczyć takiego delikwenta, który macha nam toporem przed nosem. Jeśli jego pasek stanie się czerwony możemy zadać takiemu cwaniaczkowi ogromne obrażenia jednym ciosem. Jeśli jednak trafimy na prawdziwych twardzieli, a nasza sakwa z eliksirami leczącymi świeci pustkami możemy przywołać naszego ducha opiekuńczego, który da nam solidnego powera i może roztrzygnąć losy potyczki na naszą korzyść. To takie koło ratunkowe, które sprawdza się wyśmienicie. Podobnie jak w grach From Software możemy też nasycić naszą broń mocą żywiołów. Jeśli trafimy ma bossa, którego siłą jest woda warto takiego delikwenta potraktować ogniem. To znacznie zwiększy zadawane obrażenia. Ostatnio trochę zacząłem bawić się amuletami. Na szczególną uwagę zasługuje amulet gnuśności, który potrafi na jakiś czas mocno zwolnić naszego oponenta. Poza bronią sieczną mamy dostęp do broni palnej czy łuków. Ta opcja świetnie się sprawdza w przypadku przeciwników miotających w nas bombami czy strzelającymi z łuku przykładowo z dachu budynków. Często wystarczy jeden celny strzał w łepetynę i po sprawie.

 

5. Bossowie

Bieluk

Póki co mam za sobą ośmiu bossów i wyczyszczone dwa regiony, także jeszcze wiele starć przede mną. Bossowie są mocno zróżnicowani pod względem wyglądu i trudności. Osobiście dwóch bossów napsuło mi nieco krwi. Mam mało czasu na granie i przed rozpoczęciem gry założyłem sobie, że jeżeli będę w sytuacji, gdzie będę musiał powtarzać walkę z bossem kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt razy to nie będę się mordował i sobie odpuszczę. Na szczęście w NIOH nie jesteśmy sami. W każdej chwili przy ołtarzyku możemy złożyć ofiarę w postaci kubka Ochoko i przyzwać innego gracza do pomocy. Działa to zdecydowanie lepiej niż w BB. Nowy gracz dołącza do nas bardzo szybko. Na początku spotkania witamy się tradycyjnym, japońskim ukłonem i biegniemy do bossa razem. Kapliczki są tak ustawione, żeby podróż trwała dosłownie chwilę. Dwa razy skorzystałem z pomocy innego samuraja i w obu przypadkach po wezwaniu pomocy boss padał za pierwszym podejściem i nie trzeba było wzywać kolejnego partnera do walki. Same kubki można farmić walcząc z duchami innych graczy, których przywołujemy z nagrobka w miejscu w którym zginęli. Jak cofniemy się do pierwszych misji to tacy gracze padają na jeden strzał także kubków nie brakuje. Myśl, że jeżeli pojawi się problem można zawsze na kogoś liczyć znacznie uspokaja. Bardzo mi się podoba, że bossowie to postacie z prawdziwych legend Yokai. Jeden boss, a mianowicie UMI BOZU okazał się być koszmarem z mojego dzieciństwa. Sami zgadnijcie o kogo chodzi :) Satysfakcja z ubicia była niesamowita.

Killfanboys

Bossowie w Nioh to nie lada orzech do zgryzienia. Aktualnie jestem po piętnastym bossie z którym męczyłem się kilkanaście razy. Przeważnie każdy z nich ma od dwóch do trzech zmiennych ataków + serię specjalną (taką po której jak trafi w naszego bohatera to kaplica permanentna). Niektórzy posiłkują się atakami magicznymi z daleka, ewentualnie obszarowymi, inni wolą walczyć w zwarciu. Czasami zmieniają kształty (Znowu Umi Bozu), czasami się leczą (Saika Magoichi), każdy walczy jednak odmiennym stylem i wymaga specyficznego podejścia. Gra na żywioł tutaj nie przejdzie, czasem opłaca się przegrać kilka pierwszych prób żeby zobaczyć co działa na bossa a czego uniknąć. Sami bossowie są niezwykle charyzmatyczni i ściśle powiązani z kulturą Japońską, warto więc czasem poczytać w sieci kim był np. taki Nue...

 

6. Poziom trudności

Killfanboys

Nioh na pewno nie jest grą dla wszystkich. Jeśli odbiliście się przy Bloodborne lub Dark Souls istnieje ryzyko, że tu będzie podobnie. Wysoki próg wejścia i częste zgony są nieuchronnym elementem gry, wiec albo się przyzwyczaicie albo odsprzedacie grę. Kluczem do sukcesu jest poznanie zachowań wroga i dobry build postaci. Po przejściu danej lokacji warto pomagać innym graczom i wracać do odwiedzonych wcześniej miejscówek, bo dzięki temu szybciej rozwijamy swojego bohatera. W razie problemów z danymi przeciwnikami lub bossem, możemy przyzwać pomoc innego gracza. Czasem lepiej się wspomóc niż męczyć wiele razy. Z drugiej strony, jeśli przetrwacie początek później będzie coraz łatwiej. Na widok małych grupek będziecie się śmiać i tańczyć wokół nich z kataną. Nioh jest trudny, ale nie aż tak jak BB/DS. Składa się na to mnogość wspomagaczy w ekwipunku.

Bieluk

Nioh grą łatwą nie jest powiedzmy sobie szczerze. Wymaga od nas skupienia i pokory. Jeśli jednak wytrzymacie pierwsze klika godzin zauważycie, że nagle gra staje się coraz łatwiejsza. Z czasem przeciwnicy na widok których początkowo drżeliście później wywołują na waszej twarzy uśmiech politowania i tniecie ich jak Turas mięso na kebaba w sobotni wieczór pod dyskoteką. W tej grze jeśli nie dajesz sobie rady to nie jest sytuacja bez wyjścia. Przykładowo ja zupełnie nie gnam do przodu. Robię powoli wszystkie misje poboczne, czyszczę region przez co leveluje swoją postać. Z czasem okazuję się, że tam gdzie miałem na początku pewne problemy po dopakowaniu postaci idzie jak po maśle. W jednej z wcześniejszych misji trafiłem na nagrobek gracza, który miał o 10 wyższy ode mnie poziom. Koleś wpadł do dziury i się utopił. Patrzę ma same fioletowe itemki, a ja doładowanego ducha opiekuńczego. Wyczyściłem się z amrity i nie miałem nic do stracenia. Mój duch ogarnął gościa w moment i trafiła mi się katana, która dała mi przeogromny wzrost obrażeń względem przeciwników. Tak właśnie powinno się grać w NIOH. Należy smakować tą grę jak dobre wino, odkrywać ją nieśpiesznie, bo jak będziemy chcieli potraktować ją jak żul puszkę piwa pod monopolowym to daleko nie zajedziemy.

 

7. Podsumowanie

Bieluk

Po ukończeniu Horizon Zero Dawn nie bardzo wiedziałem za co się wziąć. W planach miałem nadrabianie zaległości. Najbliżej mi było do Watch Dogs 2 i tą grę kupiłem. Jednak ciągle mocno mnie intrygował NIOH. Któregoś dnia w czasie rozmowy na shoucie Mashi zaproponował mi, że może mi go pożyczyć bo sam nie ma czasu by się za niego zabrać. Nie mogłem odmówić :) Od tamtej pory w Watch Dogs 2 gra mój 5 letni syn. Jemu pasuje samo jeżdżenie autem po San Francisco, a ja nie myślę o niczym innym gdy siadam do konsoli jak tylko o Niohu. Ta gra totalnie mną zawładnęła. Uważam, że każdy posiadacz PS4 powinien dać jej szansę. Wyjścia są dwa – albo się odbijecie, albo pokochacie. Spróbować zawsze warto. Dla mnie to istna perełka i dopóki jej nie ukończę nie chcę nawet dotykać nic innego. Ta gra na nowo rozpaliła w moim sercu dziką satysfakcję z grania, która już zaczęła przygasać w zalewie casualowej nijakości. Polecam i zapraszam do wspólnego kroczenia drogą samuraja.

Killfanboys

Nioh był naturalnym odruchem po ograniu Bloodborne i Soulsów. Grę wypatrywałem w zapowiedziach nie testując żadnego z dwóch dem. Nienawidzę poznawać wyrwane fabularnie urywki historii, czuję wtedy że coś mi umyka. Generalnie cały początek tego roku na ps4 to wysyp wspaniałych gier z Japońskiego podwórka. Ciary mnie przechodzą co będzie w Yakuzie 0, gdy wpadnie w moje łapska. Team Ninja wywiązało się z zadania absolutnie wzorowo, serwując arcydzieło i pokazując, że w walce EAST vs WEST to wschód aktualnie wiedzie prym w oryginalnych, egzotycznych i piekielnie grywalnych produkcjach z unikatową fabułą. Mam dość COD'ów, tanich horrorów, wielkich blockbusterów wypluwanych co roku. Jestem graczem i jak każdy potrzebuje czasem odmiany, nowej marki i powiewu świeżości. Nioh sprostał temu zadaniu i obdarzył mnie tym wszystkim. Ciekawa fabuła, rozbudowany system walki, intuicyjny interfejs, tona miodu wylewająca się z ekranu, dziesiątki godzin i poznanie Hattori Hanzo. To musiało się udać. Jedna z najwspanialszych gier obecnej generacji, totalna ewolucja po Bloodborne. Gra która przyciąga do ekranu i nie chcę puścić. Drodzy czytelnicy, katany w dłoń i do boju. Po prostu NIOH.

 

Piątkowe Pamiętniki Przyjaciół Persony Pięć

Względem poprzedniego tygodnia wszyscy obecni zrobili naprawdę duże postępy - mocno do przodu posunął się zwłaszcza kuku, który jeszcze narzeka, że ma mało czasu na granie, a jest znacznie dalej ode mnie ;) MVP tej odsłony jest jednak Kopah, który ma już za sobą... napisy końcowe! Jego podsumowanie przeczytacie - zgodnie z chronologią - na samym końcu, a ja - jako underdog - otwieram rubrykę swoim raportem.

 

Daaku

Data: 06/21
Pogoda: sezon deszczowy
Cechy społeczne: Wiedza - 3, Odwaga - 3, Zaznajomienie - 3, Empatia - 2, Czar - 3
Drużyna: brak ustalonej
Średni poziom: 22

 

Progres:
Ostatnie kilka dni drużyną Demi-Fiends spędziłem na forsownym śledztwie na terenie Shibuyi, aby dowiedzieć się więcej o aktywności Junyi Kaneshiro, szefa lokalnej mafii wyłudzającej pieniądze od bezbronnej młodzieży. Nie było innego wyjścia - przewodnicząca samorządu szkolnego, Makoto Niijima, przycisnęła naszą ekipę do muru, aby dowiedzieć się, jaki rodzaj "sprawiedliwości" sobą prezentują. Dam ciała - nagranie leci na policję. Uda mi się - "zobaczymy, co będzie dalej". Cytując Willa Ferrella z "Legendy Telewizji":

Żądna pochwał Makoto wtyka swój nos odrobinę za głęboko w sprawę odrobinę ponad jej możliwości, my lądujemy u Kaneshiro na czarnej i w sytuacji "kasa albo wpie*dol" na brak motywacji do działania nie narzekamy. Przy okazji wychodzi na jaw, że wskutek wizyty w Metaverse z grzecznej, ułożonej i chłodnej przewodniczącej wychodzi diabeł wcielony. I muszę powiedzieć, że odziana wyłącznie w skórę i ćwieki berserkerka dosiadająca Persony-motocykla i rozstawiająca wszystkich po kątach za pomocą kastetów to do tej pory najbardziej zajebista rzecz, jaką zobaczyłem w przeciągu tych pierwszych 35 godzin gry. Co prawda jej głównym czarem jest Frei z żywiołu Nuclear (czytaj: mocno sytuacyjny), ale już dla samej obniżającej obronę celu Rakundy warto trzymać ją w drużynie na wypadek oporniejszych demonów. Czy zostanie w niej na stałe - trudno mi na razie powiedzieć, bo wraz z rozrastaniem się ekipy pojawia się coraz więcej pytań o optymalny skład. Mocno fizyczny Ryuji i posiadający Medię Morgana wydają się musowi, ale co z czwartym?...

 

Plany na kolejne dni:
Deadline to tym razem bite 18 dni - czasu niby aż nadto, ale w międzyczasie nawarstwiło mi się sporo aktywności, więc planuję je sukcesywnie odfajkowywać. Priorytetem jest teraz dla mnie zejście na niższy poziom Mementos, a to z dwóch powodów: 

1. Po podbiciu Museum of Vanity otworem stanęły dla mnie kolejne poziomy tej struktury, a nie oszukujmy się - walką z demonami na poziomach 7-12 dużo doświadczenia nie zdobędę;

2. Dzięki forum Phan-Site adminowi udało się ustalić tożsamości kolejnych trzech złoczyńców do naprostowania. Nie wiem, czy misje te obłożone są jakimś limitem czasowym, ale lepiej dmuchać na zimne i zrobić je wszystkie za jednym podejściem.

Tyle Mementosa. Wejście do Pałacu to oczywistość, ale nie bez przygotowania, dlatego też jeden wieczór chcę spędzić wyłącznie na produkcji wytrychów, które w międzyczasie zużyłem na różne pomniejsze głupotki. Co poza tym? Oczywiście dalsze podbijanie Confidant Rank członków drużyny, choć efektów nie będzie widać jeszcze przez dłuższy czas, bo zamiast skupiać się na dwóch-trzech i jak najszybciej je wymaksować, wolę powoli rozwijać każde z nich, choćby ze względu na zauważalny wzrost dodatkowego doświadczenia podczas fuzji.

 

Luźne przemyślenia:

- Nowi Powiernicy - do już odblokowanych znajomych dołączyła w międzyczasie kolejna trójka. "Książę Detektywów", Goro Akechi (arkana Justice) pojawił się ze względu na tok fabularny i nie wiadomo jeszcze, jakie bonusy nam zaoferuje. Pomoc domową, Sadayo Kawakami (akrana Temperance) chcę z kolei rozwinąć jak najszybciej, ponieważ pozwoli mi ona na... opierniczanie się w klasie (dodatkowy czas na czytanie!), a później nawet na wykonywanie narzędzi. Z kolei jeden z aktywnych członków drużyny, Yusuke Kitagawa (arkana Emperor) pozwoli mi na tworzenie kart umiejętności do wykorzystania w rozwoju Person. Na tę chwilę niezbyt przydatne, ale z doświadczenia wiem, że w tzw. endgame będzie to potężna broń.

- Nowe egzekucje - dzięki zacieśnianiu współpracy z Igorem odblokowałem kilka nowych technik rozwoju. Poza fuzją dwóch i więcej demonów, swoich podopiecznych mogę teraz wyuczać odporności, a także składać w ofeirze celem podbicia wybranemu gagatkowi doświadczenia. Czekam na osiągnięcie przez głównego bohatera 25 poziomu, aby móc wykonać pierwszą fuzję grupową.

- Na podstawie dochodzenia dotyczącego jednego z występujących w tym rozdziale złoczyńców przygotowano animację OVA pt. Persona 5 The Animation - Day Breakers. Po dorwaniu podszywającej się pod Phantom Thieves szajki warto poświęcić te pół godziny na prześledzenie ich losów w wersji nieinteraktywnej - kilka rzeczy zostaje w niej dopowiedzianych, nie mówiąc już o tym, że technicznie stoi ona na naprawdę wysokim poziomie.

- Już od dawna czaję się na zawiązanie bliższej znajomości z Munehisą Iwai - nieco gburowatym sprzedawcą modeli z airsoftowego sklepu The Untouchable, aby odblokować możliwość modyfikacji swojej broni palnej. Problem w tym, że wymaga to od mojej postaci więcej Odwagi, niż początkowo zakładałem - po wbiciu trzeciego punktu już zacierałem rączki na myśl o wyższych zadawanych obrażeniach czy pojemniejszych magazynkach, ale wygląda na to, że poczekam sobie jeszcze do minimum czwartego stopnia na pięć, jeśli nie lepiej. No nic, trzeba czytaj więcej książek...

- Korzystając ze wskazówki Abi, w niedzielę udałem się na stację metra celem zakupu specjalnego soczku i żałuję, że nie zabrałem się za to wcześniej - podbicie jednej cechy społecznej bez zmiany pory dnia to miły dodatek!


HanysR

 

Witam w kolejnym odcinku Piątkowych Pamiętników Przyjaciół Persony Pięć. W ostatnim czasie mimo iż sporo pograłem, to nie poczyniłem takich postępów fabularnych jak większość. Spokojnie, u mnie to normalne :) Większości osób gra może zająć powiedzmy 150 godzin, a ja pewnie będę się z nią bawił z 300h bez NG+. Dla przykładu przejście Persony 3 wraz z dodatkiem The Answer zajęło mi ok. 355 godzin więc wszystko w normie :) Nie zdziwię się więc, jeśli ze swoimi postępami spadłem na ostatnie miejsce, ale jak śpiewał swego czasu pewien polski raper "ja się nie ścigam, więc nikt mnie nie dogoni" i cieszę się grą w swoim tempie. Poniżej kilka zdań o tym, co udało mi się zdziałać przez ostatni tydzień w P5.

Aktualna data i moment w grze: 27 czerwiec, druga połowa trzeciego pałacu.

Ilość godzin w grze: 68 godzin

Moja ekipa: w każdym RPGu, zawsze "żongluję" drużyną - gram każdym.

Średni poziom drużyny: 28 lv

Troszkę fabuły, kilka luźnych przemyśleń, informacji i ciekawostek - uwaga na spoilery!!!

Po pokonaniu Madarame, koleś stwierdził iż w jego pałacu oprócz naszej drużyny, grasował jeszcze jeden "ktoś" w masce. Nie wiem o kogo chodzi, ale zapewne w swoim czasie się dowiem. Pomiędzy ukończeniem drugiego pałacu, a rozpoczęciem eksploracji trzeciego, wydarzyło się tak dużo, że sporo z tego już zapomniałem :) W każdym bądź razie dołączyła do nas Makoto, a po pokazaniu w grze jej kompleksów ciężko mi uwierzyć że to ona może być zdrajcą naszej drużyny, więc przestaję się nad tym póki co zastanawiać (ci co wiedzą jak jest proszę się nie podśmiechiwać :). Btw, kto by pomyślał że Makoto jest siostrą naszej pani oskarżyciel.

Rozwalił mnie motyw kiedy dotarliśmy do trzeciego pałacu. Tym razem próbujemy ukraść skarb szefa mafii Kaneshiro, który wyłudza pieniądze od masy ludzi z Tokio. Jak wiadomo w Metaverse świat widziany jest oczami naszego celu, więc trochę się uśmiałem kiedy zobaczyłem, że po ulicach miasta zamiast ludzi chodzą... bankomaty. Jak widać ludziom z Atlusa wyobraźni nie brakuje :D

Podczas naszego pobytu w stacji telewizyjnej, spotkaliśmy szkolnego detektywa o nazwisku Goro Akechi. Kurde... Pisałem, że mój bohater w P3 nazywał się Raito Yagami, bo tak go sobie skojarzyłem po przez fryzurę, ale jak zobaczyłem Akechiego, to padłem. Nawet moja żona, która oglądała ze mną swego czasu Death Note'a, a akurat wgapiała się w telewizor, stwierdziła iż widać spore podobieństwo! Nasze jedyne uwagi to odrobinę dłuższe włosy Akechiego i bardziej zniewieściała twarz, ale jakby nie patrzeć to jest to kalka bohatera Death Note'a. Z resztą obydwaj panowie mają poczucie sprawiedliwości, chociaż strasznie odmienne. Kto oglądał Death Note'a ten wie jakie było to poczucie u Yagamiego, podczas gdy Akechiego pod tym względem można by bardziej porównać do L.

Trochę popracowałem nad Confidantami i widać postęp. Obecnie mam odkrytych 12 z nich i chociaż mógłbym więcej to na razie i tak niech będzie jak jest (wciąż nie odkryłem S.Linka z panem politykiem, bo siedzę w innej pracy niż jest potrzebna do rozpoczęcia tego Confidantu i muszę obczaić czy mogę jeszcze coś z niej wyciągnąć). Najwięcej inwestuję w znajomość z Mishimą (obecnie 7 poziom) gdyż wraz ze wzrostem jego Confidantu dostajemy bonusy do expa, a ja jestem bardzo łasy na punkty doświadczenia :) 

Fajnie że pojawiła się nowa miejscówka. Początkowo miałem dostęp do trzech obszarów Tokio, ale pojawił się czwarty  region czyli Shinjuku i mam nadzieję że nie ostatni, chociaż i beż tego jest co robić w tej grze. Szkoda, że mój bohater nie potrafi być w pięciu miejscach naraz, bo nieraz chciało by się podnieść ze trzy Confidanty, pouczyć w barze czy podnieść inne statystyki i nie wiemy co wybrać :)

A propo  socjalnych statystyk, to wszystkie na tą chwilę są u mnie na drugim poziomie oprócz Guts i Proficiency które mam na trzecim. Wszystko pomału idzie do góry, ale głównie zależy mi teraz na podniesieniu Knowledge do trzeciego poziomu, gdyż w połowie lipca szykują się kolejne egzaminy i nie chciałbym znowu zawalić, a mam nadzieję że trzeci poziom knowledge wystarczy, aby w dzień w którym wszystko będzie zależało właśnie od wiedzy naszego herosa, "długopis nie przestawał pisać"

Znalazło się i miejsce na polski akcent: podczas jednej z lekcji pani nauczycielka zadała mojemu herosowi pytanie: co w Europie oznacza, że pogoda jest jak spod psa i kota. Po udzieleniu odpowiedzi, że chodzi o wielką ulewę pani nauczycielka w jednym z przykładów dodaje, iż w Polsce w tym przypadku "rzuca żabami". Nice :)


 

kuku

 

Witam! Oto kolejny tekst do mini-cyklu, niestety miałem mało czasu ale coś tam napisałem. Naprawdę podziwiam Was, że umiecie co tydzień tyle tekstu napisać;)

 

Pada śnieg, pada śnieg - a, sorry, to nie o tej cudownej pogodzie miałem pisać, przez którą ostatnio przez 2h jechałem do rodziców (20km dalej), bo drzewa i śnieg na drogach, a ja mam już lenie opony. Ehh, szkoda gadać... Niby 19 kwietnia, a u mnie na termometrze -4.

Data – koniec Lipca/początek sierpnia, czas gry 70h .

Progres – ukończone poprzednich „Pałace”.

Drużyna – Dakku, Snake, Abi i Ja ;p hehe [:D - przyp. Daaka]

Ostatnio robiłem, zajmowałem  się głównie… - ukończenie Kaneshiro Palace, teraz jestem w połowie kolejnego Pałacu. Osiągnięcie z Ann Takamaki i Ryuji Sakamoto 10. poziomu znajomości, a z Toranosuke Yoshida, Chihaya Mifune, Yuuki Mishima, Sadayo Kawakami, Yusuke Kitagawa, Ichiko Ohya, Tae Takemi na poziomie 8/10, reszta jest na początkowych stopniach znajomości.

Mój komentarz do ostatnich wydarzeń - Gra podoba mi się coraz bardziej - co nowy dungeon jest coraz lepiej. Super relacje ze swoja paczką. I to na tyle.

Jakie mam plany – Chcę dokończyć sprawę z Futabą. W dalszym ciągu poprawiać swoje relacje z przyjaciółmi. Muszę przyznać, że te relacje - znaczy ich jakość - jest naprawdę ważna i bardzo pomocna w dalszej grze ;) W tym tygodniu będę chciał dojść do września lub nawet dalej, ale wątpię że czasu starczy. Abi i reszta - skąd wy tyle czasu macie?? ;p

Moje odczucia – Na razie jest cudownie, gra dalej ma u mnie 10/10. Każdy kolejny dungeon podoba mi się coraz bardziej. Wszystkie się bardzo różnią, co jest cudowne. Trzeba ciągle szukać nowych taktyk na przeciwników i rozwiązań zagadek. Jak na razie najbardziej nielubianą przeze mnie osobą w drużynie jest Yusuke - nie wiem dlaczego, ale go nie lubię. Za to moimi ulubionymi postaciami są Morgana i pani z kliniki (która bardzo mi pomaga). Ta gra ma tyle zalet i fajnych spraw jak np. dbanie o rośliny, urozmaicanie swojego pokoju, kontakty ze znajomymi, czytanie książek i oglądanie filmów itd. Normalnie jak Simsy tylko 100000% lepsze ;D. Każda relacja i decyzja ma swoje skutki - to kolejny wielki plus. Jestem osobą która nie czyta poradników i tym podobnych rzeczy, wolę wszystko sam odkrywać i popełniać błędy. Choć pewnie przed drugim podejściem zobaczę to i owo. Muzyka mnie ciągle zachwyca, co chwila coś nowego i miłego dla ucha. Musze przyznać, że jak na razie nie znalazłem ani jednego większego minusa - gra-ideał ;p. Bardzo podoba mi się Mementos - początkowo bałem się, że to niepotrzebny dodatek, ale jednak się myliłem - naprawdę fajna sprawa, choćby do pozbierania różnych ciekawostek. Zawsze przed ‘atakiem’ na kolejny Pałac spędzam 3 dni na tworzeniu przedmiotów na moim biurku, które są naprawdę bardzo przydatne w eksploracji nowych dungeonów.

Ehh, miałem napisać coś więcej, a u mnie dalej brak czasu. Niby wolne od pracy, ale tu do sąsiadów na kawę, rodzicom pomagać w remoncie i wiele innych spraw [no co, podbijasz Confidant Ranks w realu - dop. Daaka]. Dlatego niestety dużo czasu na granie, ale jak mam choć trochę wolnego czasu to zabieram się do grania. Coś czuję, że na końcu gry mogę mieć gdzieś 150h na liczniku ;) Wszystkim życzę miłego tygodnia i uśmiechu w te ciepłe dni ;)


 

Kopah

 

Jako, że udało mi się skończyć Personę 5 to chciałbym co nieco napisać o samej grze i jak wypada według mnie na tle poprzednich części :)

Na wstępie powiem, że gra jest po prostu fantastyczna, kiedy miałem tylko czas to dosłownie zasiadałem do konsoli i odpalałem Personę 5, bo nie mogłem bez niej wytrzymać więc samo to może już być dla kogoś wyznacznikiem jakości tej gry :P Powiem jednak prosto z mostu - nie jest to ten sam poziom, który miała (według mnie) Persona 3, oczywiście jeśli chodzi o fabułę. Największym minusem tej produkcji było dla mnie to jak wolno się wszystko rozwijało, sam wstęp był jak dla mnie prowadzony ślimaczym tempem, i mimo, że mi to nie przeszkadzało to niektórych ludzi może to odrzucić, potem zresztą momentami nie jest lepiej więc należy mieć to na uwadze jeśli to twoja pierwsza Persona i liczysz na sporo akcji :P

Skoro już wylałem z siebie ten żal to czas na przyrównanie 5 do dwóch innych części, które ograłem - 3 i 4. Na korzyść 5 działa niesamowity gameplay i oprawa graficzna, która jest tak stylowa, że naprawdę podziwiam twórców za pomysłowość, social linki (czy jak kto woli - confidanci) w tej części były w większości przypadków świetne, z paroma wyjątkami których nie wymienię, żeby nie psuć innym zabawy z ich odkrywania. Tutaj akurat prym według mnie wiedzie jednak wciąż Persona 4 - to jak świetny cast postaci wprowadziła do dziś mnie zadziwia, chociaż ten z 5 jest zaraz za nią, bo według mnie postacie są tu naprawdę ciekawe, szczególnie Makoto, która mnie pozytywnie zaskoczyła :P Miasto w 5 według mnie jest dość nijakie, choć oferuje naprawdę dużo ciekawych miejsc do zwiedzenia więc coś za coś :) Na korzyść 5 muszę też wymienić Pałace - naprawdę świetnie wyszły twórcom i nie sposób się w nich nudzić przez zróżnicowanie zarówno designerskie jak i gameplayowe (puzzle, platforming itd). Gigantyczne usprawnienie nudnej formuły z 3 (Tartarus) i 4 (świat w TV), choć i tutaj występują dungeony w starym stylu - Mementosy.

Wspomnę też fabułę (którą trochę pojechałem na początku tekstu) - jest naprawdę w porządku ale dość długo się rozkręca, lecz to co się zaczyna dziać w późniejszych miesiącach według mnie nadrabia za naprawdę wolny początek, więc warto wytrwać :) Twisty fabularne to chyba taki znak jakościowy Persony, więc i tutaj się różne znalazły, one oczywiście również są na plus. Jeśli o fabułę chodzi to dla mnie 3 wiedzie prym i ta część niestety tego nie zmieniła :p Podsumowując - uważam, że 5 jest lepszą częścią od 4, ale nie tak dobra jak 3, ponieważ dla mnie najbardziej w grach liczy się fabuła, a to właśnie w 3 była najlepsza :P Osobiście Personie 5 wystawiłem na portalu ocenę 9,5/10 więc prawie najwyższa możliwa nota. Polecam ją serdecznie każdemu, szczególnie tym, którzy jeszcze nigdy nie mieli okazji zapoznać się z tą serią, ponieważ według mnie to jest idealny wstęp jak na te czasy, a może po tym jak się wam spodoba ta część to zdecydujecie się wrócić też do poprzednich :) Ja spędziłem z tą częścią jakieś 140 świetnych godzin, więc kasa dobrze wydana, mam nadzieję że w waszym przypadku będzie podobnie. Pozdrawiam :)

A tak w ogóle to Makoto jest najlepszą postacią w grze i nikt mi nie wmówi, że tak nie jest ;) [do czasu zapoznania się z Futabą podtrzymuję twoją opinię ;) - dop. Daaka].


 

I na tym zamykamy okrągłe, 30. wydanie Piątkowej GROmady. Rozpoczynajcie szalony weekend, ubierajcie się ciepło i spalajcie nabyte podczas Wielkanocy sadełko, a ja tymczasem siadam obmyślać, czym zaskoczyć Was w kolejny piątek.

Daaku

EDIT: EUREKA!

 

Przeczuwasz, że w piątek będzie grubo? Chcesz napisać coś do następnej GROmady albo nawet ją poprowadzić?
Pisz, pisz, pisz! Tu chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę!

Oceń bloga:
36

Komentarze (91)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper