Oficjalny Zlot PPE "Play Pub Extreme 2017" - megarelacja

BLOG
7394V
Oficjalny Zlot PPE "Play Pub Extreme 2017" - megarelacja
Daaku | 05.02.2017, 00:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Relacjonujemy i wspominamy!

Udało się. Coś, co początkowo miało być tylko luźnym spotkaniem przy piwie dwóch użytkowników portalu, w ciągu 5 tygodni udało się nam wspólnymi siłami przekształcić w pełnoskalowy, oficjalny zlot PPE z patronatem Redakcji. Aż nie do wiary, że taka chmara znających się przeważnie wyłącznie z awatara ludzi może jak jeden mąż wyruszyć z różnych części kraju w jedno miejsce, aby spotkać się przy piwie i obgadać interesujące ich tematy. A jednak udało się po raz kolejny - owszem, spotkać, ale przede wszystkim udowodnić, że jako społeczność PPE jesteśmy dla siebie niczym starzy kumple, nawet jeśli wydawałoby się to określeniem nieco na wyrost. Fakt jednak pozostaje faktem - w trzydzieści osób tego pamiętnego wieczoru 28. stycznia roznieśliśmy goszczący nas Play Pub, przebijając poziomem zeszłoroczny zlot i naprawdę wysoko ustawiając poprzeczkę pod następny.

Błyskawiczne, bo już poniedziałkowe, relacje z placu boju zdołali już wcześniej przedstawić mashi1986 w Krótkiej historii pewnego wyjazdu oraz Tomaszek88 w trzeciej odsłonie cyklu Co robiliście w ten weekend?, za co serdeczne Bóg im zapłać. Ja jednak od początku postawiłem sobie za cel zebranie w jednym miejscu jak największej liczby wspominek uczestników zlotu i utworzeniu takiej jakby megarelacji. Co - patrząc na finalny kształt oraz rozmiar wpisu - chyba Nam się udało. Serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy podesłali mi swoje teksty oraz podzielili się zdjęciami - to przede wszystkim dzięki Wam publikacja tego bloga miała rację bytu! 

A teraz, żeby nie przedłużać - zapraszam do długiej lektury!

 

Daaku

 

Końcówka stycznia 2017. Dość gorący okres w branży, albowiem przypadała na niego premiera Resident Evil VII czy początek zamkniętej bety For Honor, w której rozsmakowaliśmy się wraz z Realem (opis wrażeń znajdziecie tutaj). Najbardziej żyłem jednak zlotem, którego termin wyznaczyliśmy na dwudziesty ósmy dzień miesiaca i którego organizacji doglądaliśmy z Perezem do ostatnich chwil. Naczelny (a w zasadzie obaj Naczelni, bo zarówno Ekstrima, jak i PPE) potwierdzili swoją obecność, całe szczęście również i ja nie miałem z tym kłopotu, ponieważ dyżury w pracy szczęśliwie ułożyły mi się w wolny weekend. Po piątkowej służbie, sobotni poranek i przedpołudnie poświęciłem więc odsypianiu, żeby w ustalonym miejscu i o ustalonej godzinie stawić się w miarę punktualnie. Zapowiadał się w końcu bardzo intensywny wieczór, prawda?

Jednak dopiero będąc w połowie drogi do miejsca docelowego dotarło do mnie, że... nie zabrałem ze sobą Ekstrima na autografy. Został na biurku. Jakby to ujął Jurek Kiler: "Położyłem na biurku żeby nie zapomnieć... i zapomniałem". Sprokurowanie dodatkowego egzemplarza (+1 do ogólnej sprzedaży) nie stanowiło kłopotu - gorzej z pisadłem, bo oblatałem parę kiosków i tylko w jednym czarownica z okienka zaoferowała wyraźnie nadgryziony zębem czasu zakreślacz za piątaka, który zresztą zaczął szwankować przy trzecim dokonywanym na Trico podpisie. Dobrze, że na miejscu ktoś pomyślał za mnie... Koniec końców w Play Pubie byłem jakieś wpół do piątej, czyli już po przybyciu Pereza, który w smsie napisał, że się spóźni. Chłopaki jednak nie mieli mi tego za złe, więc po szybkim przywitaniu z już znanymi oraz nowo poznanymi, a także uzbrojeniu się w piwko, poddaliśmy się temu, co się na takich spędach robi najczęściej, czyli napruciu się rozmowom kontrolowanym. Zarówno Perez, jak i Alexy podzielili się z nami paroma faktami z życia portalu "od kuchni", usłyszałem więc co nieco o b.red. Gołębiu, pisaniu newsów, specyfice kilku aspektów moderacji... Ciekawe i konstruktywne historie, dzięki którym człowiek zaczyna patrzeć na niektóre sprawy pod innym kątem. Oczywiście niejako przy okazji przyszło obrobić tyłek kilku "trudnym" użytkownikom i ponarzekać na tych czy innych pieniaczy, ale konkretne nicki i nazwiska niech pozostaną między nami ;)

Pierwsi przybyli - od lewej Darek, Perez, Tsurugi, BlondSpaceBoro, Dario123 oraz Alexy78

 

Rozmowy przebiegają w bardzo miłej atmosferze, sala powolutku się zapełnia, kufle także (choć już nie tak znowu powolutku) i ani się człowiek obejrzy, a tu już dobija godzina osiemnasta. Swoistą "Godziną Zero" staje się przybycie REAListy, który po drodze zgarnął jeszcze parę osób. Do pubu wchodzi wspomniany już fan Madrytu... a za nim tak na oko ze dwanaścioro luda, no po prostu piekny widok. I nagle z kameralnej rozmowy przy jednej loży zlot rozkręca się do tych "właściwych" rozmiarów - wszyscy są wszędzie, każdy wita się z każdym, gwar robi się niemiłosierny, a po uczestnikach pocztą pantoflową zaczynają krążyć cudowne niebieskie bileciki. W ramach ukrytej atrakcji Perez ugrał dla nas bowiem talony na darmowe piwerko, co dobitnie przyczynia się do wzrostu morale całej watahy. Kolejne loże zapełniają się po brzegi, przy barze tworzy się ogonek, którego uczestnicy umilają sobie czas rozmową, w ruch idą pady do zapuszczonych na 360kach Tekkena 6 oraz Dead or Alive 4... Robi się bardzo swojsko i tak już pozostanie do samego końca.

...i nagle zrobiło się tłoczno!

 

Przybyły na miejsce Hacket pochwalił się swoją zhakowaną Vitą, na której oprócz garści emulatorów znalazłem jeszcze... Dead or Alive Xtreme 3, którego nie omieszkałem sprawdzić (GOTY, trzeba sobie zaimportować). Draco nie pozostawał w tyle - jego 3DS przechodził z rąk do rąk, w tym także moje, co nie umknęło uwadze Tomaszka, od którego otrzymałem bojowe zadanie - przekonać Paulę, jego małżonkę, do zakupu własnej konsolki (czy pozwolenie Tomaszkowi na kupno własnej, grunt że wszystko zostałoby w rodzinie ;). W ruch poszły dwa tytuły z przepastnej bblioteki naszego portalowego technofila, a że zapomniałem, w co grałem w pierwszej kolejności wspomnę, że Hydroventure: Spin Cycle swoim wykorzystaniem żyroskopu musiał wywrzeć na niej pozytywne wrażenie. Jeśli już wtedy to nie pomogło, to spróbuję bardziej bezpośredniego podejścia: Paulaaaa, kupcie sobie 3DSa, będzie super zabawa i mnóstwo fajnych gier!

Poza przenośniakami dużym wzięciem cieszyły się dwa Xboxy 360, z czego jeden - z zapuszczonym Dead or Alive - okupowany był w zasadzie bez przerwy przez "Team Adam", czyli Adama11pl, jego dziewczynę powerstuff oraz ich znajomych i widać było, że zabawa była tam przednia. Z kolei ja i kilku innych, wychowanych na Tekkenie zapaleńców próbowaliśmy swoich sił w szóstej odsłonie Turnieju o Tytuł Króla Żelaznej Pięści... a przynajmniej na tyle, na ile pozwalały nam krzyżaki xboksowych padów, które bardziej nadają się chyba do obierania ziemniaków niż do bijatyk. Choć to pewnie częściowo moja próba usprawiedliwienia niskiego poziomu gry, bo od dawna nie grałem, Tekken skończył się na PS2 itd. itp. W każdym razie rozegraliśmy parę walk z hienamasem, Tomem19 czy Dario, miałem więc okazję poskakać sobie między moimi dawnymi mainami King - Bryan - Yoshimitsu. Niestety za późno doszło do nas, że znacznie lepiej grałoby się na skonfigurowanych Lkach i Rkach (nawyki z czasów T3 z PSXa), ale liczę, że będziemy jeszcze mieli okazję - ot, może już na następnym zlocie?

Bodaj ostatnie, bo zrobione najpóźniej, zdjęcie grupowe - tym razem przy ludzkim oświetleniu

 

Niestety, w pewnym momencie (nawet dokładnie pamiętam w którym - kiedy Draco uraczył mnie cholernie długim monologiem podsumowującym sytuację Switcha) doszło do mnie, że ciągle uzupełniany zapas obecnego w krwiobiegu alkoholu osiągnął stan alarmowy, którego nic nie było w stanie na szybko ustabilizować - ani przemywanie twarzy zimną wodą, ani szybki odprysk w toalecie, ani "przewietrzenie" się przed lokalem. Co mi więc pozostało? Roniąc łezkę nad zabawą, która niechybnie miałaby jeszcze miejsce w kolejnych godzinach oraz obietnicę towarzyszenia Realowi na afterku, której nie będę w stanie dotrzymać - wezwałem sobie taksę, pożegnałem się z kim tylko się dało (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem!) i po krótkiej, choć przerażajacej jeździe, podczas której metodą głębokich wdechów miałem nadzieję utrzymać w ryzach pragnącą wyjść ze mnie górnym otworem bestię, byłem już w domu. Zalety bycia "miejscowym". Nie pamiętam nawet, w jakich okolicznościach znalazłem się w łóżku (bestia szczęśliwie nie wylazła), ale pierwszy przebłysk świadomości zastał mnie dopiero koło drugiej po południu. Obyło się bez kaca, ale umordowane godzinami ciągłych rozmów oraz lodowatymi browarami (jak policzyliśmy na spokojnie - bodaj dwunastoma) gardło dawało znać o sobie do poniedziałkowego poranka. Resztę dnia spędziłem głównie zaszyty w łóżku, skąd poprzez portalowe centrum dowodzenia - shouta - dowiadywałem się o przygodach i stanie reszty przybyłych. Perez wspomina coś o Chucku Norrisie, Tomaszek siedzi w Złotych Szałasach przy Centralnym, Draco tłumaczy się "gdzie był wczoraj", Real podejrzanie długo nie daje oznak życia... Będzie co wrzucać do relacji, oj będzie! Ale to już w okolicach weekendu - na razie trzeba nabrać sił. A po samym zlocie pozostały mi nie tylko (bardzo pozytywne) wspomnienia - będący cały czas w gotowości Ekstrim również ze mną wrócił, oczywiście podmoczony od tyłu piwem i wymazany od przodu sygnaturkami zlotowiczów. Będzie z tego pamiątka na lata!

 

Kilka luźnych myśli na koniec:

- Muminek dość wystrzałowo zaznaczył swoje wejście w lokalu... wywalając mi piwo podczas dosiadania się do stolika. Żeby nie opłakiwać straty, zaraz potem postawił mi kolejne ;)

- Widocznie w jakiś sposób pozazdrościłem, bo będąc już po konkretnej liczbie browarów, sam wywaliłem sobie resztkę zawartości jednego kufla na stolik, przy okazji niemalże sabotując znajdujący się tam stosik niebieskich talonów. Było blisko!

- Jak wieść gminna niosła podczas zlotu - każdy, kto podrapie Reala po brodzie, będzie mieć zapewnione szczęście oraz dobrobyt do następnego zlotu? Co też więc miałem począć ja, przesądny? Podrapałem!

- Po spotkaniu z zainteresowanym stwierdzenie, że Draco przypomina swojego awatara, byłoby nie na miejscu.

Draco JEST swoim awatarem.

- Dario ma bardzo... ciekawą barwę głosu. Na tyle ciekawą, że któryś z obecnych chciał nagrać go sobie podczas rozmowy. Mnie tam po słuchaniu @banzaia na skajpie nic już nie ruszy.

- Alexy, to ile tych tostów w końcu zjadłeś? Interesuje mnie dokładna liczba ;)


 

Roger

 

W dzień zlotu wszystko układało się tak, abym na niego nie dotarł. Będąc 15 minut od miejscówki musiałem zawracać z powrotem do domu. Nie będę Wam o tym opowiadał, bo i tak nie uwierzycie. Ważne, że około 21 w końcu udało się wykonać misję i przybić piątki z ludźmi czytającymi PPE i PSX Extreme. Na początku ludzie ustawili się do gorącego powitania, ale niestety nie spamiętałem wszystkich nowo poznanych osób. Najłatwiej poszło mi z Draco, który przypominał polskiego Tarantino, Cyborgiem, po w oczy rzucało się, że pakuje bica (na prawej ręce hłe, hłe), Hopem (bo brat po szalu!) oraz Personem. Ten z kolei do złudzenia przypominał mi mojego dobrego wujka, który za kołnierz nie wylewa. Niestety mój poziom upojenia alkoholowego nie był tak zaawansowany jak reszty ekipy, więc niemal z miejsca zabrałem się za nadrabianie zaległości, omijając tylko Muminka, uważanego za portalowego nemezisa. Jak się potem okazało – człowiek z obrusem na klacie to mega gość. Przez połowę imprezy patrzyłem kątem oka na taliba, który udawał, że mnie zna, obawiając się, że za chwilę wysadzi całą knajpę z okrzykiem „allahuu akbaar”. Gdy w końcu zapytałem Daaka czemu nie ma Reala, ten przekazał mi okrutną prawdę o jego zewnętrznej przemianie. Przez drugą połowę imprezy myślałem, że obecna na zlocie Paulina to dziewczyna nowej wersji Reala. Jak się potem okazało – to przyszła żona Tomaszka. Życie potrafi zaskakiwać!

Impreza na dobre rozkręciła się na afterparty, na które ruszyliśmy taksówkami. Real aka Talib w poszukiwaniu sklepu monopolowego wtargnął na ulicę w celu podpytania o takowy przybytek kierowców. Ci widząc gościa z brodą uciekali krawężnikiem. Też bym uciekał! Ostatecznie trafiliśmy do MiniEuropy czy coś w tym stylu. W sklepie waliło śledziem z ogórkami, ale była wódka, więc można było zasejwować stan, kupić zapasy i ruszyć na dalszy survival. W pełnym tego słowa znaczeniu, bo już w hotelu niejaki Adam przypominający do złudzenia Jacka Braciaka, ćwicząc na podłodze wrestling rozwalił sobie głowę, z której chlapała jucha. Pismo wyczuł nosem ochraniacz hotelu Ibis, który niczym Chuck Norris poczuł się panem korytarza i kazał zakończyć libację alkoholową pod groźbą wezwania Policji. Dalszy ciąg wydarzeń to bieganie do pokoju niejakiego Lorda Hieny (nowy antagonista Gwiezdnych Wojen – potwierdzone info!) w reklamówce Biedronki na łbie, aby ominąć kamery. Brakowało tylko granatów dymnych. Po powrocie wódka lała się strumieniami (z samym Muminem i Tomem wypiłem chyba ze 4 kielichy), a do drzwi zapukała w końcu policja. Z piękną panią policjantką. „Osoby niezameldowane maja opuścić hotel” – rzuciła urocza pani w towarzystwie swoich znudzonych interwencją kolegów. Gdy Perez negocjował warunki kapitulacji, ja z Muminkiem jakby by nigdy nic polewaliśmy reszcie następną kolejkę czystej. I tak z 10 minut na oczach mundurowych. Ostatecznie znaleźliśmy się przy recepcji, gdzie z Perezem zaczęliśmy wyrywać równie uroczą (albo to alkohol tak działał), recepcjonistkę. Ze studentką koreanistyki próbowałem pogadać po japońsku wmawiając jej, że przecież i to i to Azja. Nie uwierzyła. Pojawił się też ochroniarz – Chuck Norris – uciekający przed Tomaszkiem, któremu zniszczył podczas szarpaniny ekran telefonu.

Dalszą część wydarzeń pamiętam jak przez mgłę. Powrót do pokoju hotelowego okazał się bezcelowy, bo wszyscy spali wliczając w to Toma przylepionego do zalanej podłogi. O dziwo do centrum podwiózł mnie, Pereza i Braciaka inny ochroniarz hotelu, który kończył zmianę. Była jeszcze niezła zadyma w Kebabie w ramach integracji Polaków z Arabami, ale że mało z niej pamiętam, to pozwólcie, iż zakończę swój wywód. Było super, więcej takich zlotów z tak pokręconą pozytywnie ekipą proszę.


 

Perez

 

Idea portalowego zlotu zawsze była mi bliska i zawsze, na ile mogliśmy jako redakcja, staraliśmy się takie inicjatywy wspierać – czy to za sprawą darmowej kolejki piwa, czy choćby tak prostych rzeczy, jak aczik dla zlotowiczów. Niestety gorzej bywało z obecnością. Gdy jednak Daaku w grudniu zgłosił się z konkretnym planem na warszawski zlot, nie było opcji, aby tym razem się nie pojawić. Zwłaszcza że jako redakcja mieliśmy przyjemność objąć imprezę patronatem, tym bardziej wypadało się zjawić. No i się zjawiliśmy z Rogerem. 

Absolutnie bez zbędnego słodzenia czytelnikom – było świetnie. Nagadałem się jak nigdy, w świetnej, luźnej atmosferze. Była okazja do poznania wielu osób, które dotychczas kojarzyłem tylko z nicków (i ewentualnie rozdanych warnów ;)). Potwierdziła się też stara prawda, że wizerunek internetowy często nie idzie w parze z tym „na żywo”. Jednak mając okazję pogadać z kimś twarzą w twarz, wypada to zdecydowanie lepiej, niż wymiana zdań w komentarzach. Serdecznie dziękuję wszystkim za spotkanie, bo było naprawdę zacne. Ot, choćby fakt, że dla mnie zlot zaczął się kilka minut po 16.00 w Play Pubie, a skończył po 6 rano na kebabie w Centrum po drodze z dość ciekawym epizodem w hotelu, gdzie część ekipy nocowała :). Dzięki raz jeszcze i do następnego!

 

 

Cyborg

 

Pamiętnik z życia maszyny 

 

Drogi pamiętniczku, co tu się odj*bało...Miną prawie tydzień od zlotu, a ja dalej nie bardzo wierze, że niektóre rzeczy wydarzyły się naprawdę, ale to tylko oznacza, że było grubo! Na wstępie chce zaznaczyć, że o ile pamiętam (prawie) wszystko to mogę mieć problem z chronologią zdarzeń oraz z dokładnym przypisaniem osoby do konkretnej dyskusji, za co z góry przepraszam :P

 

Zlot 

Dzień zaczął się od nudnego oczekiwania na pociąg oraz nie mniej nudnej jazdy nim, takie uroki jak się jedzie samemu :/ Aby zabić nudę spamiłem trochę smsami z Hieną i Realem. Jak się później okazało wykupiony przeze mnie pakiet sms 2 tygodnie temu nie zadziałał i podczas podróży wydałem już resztkę kasy z konta, bardzo dobry początek dnia, nie ma co. Wysiadłem na dworcu, ale nie mogąc zadzwonić postanowiłem włączyć tryb echolokacji w celu wyszukania przeraźliwego rechotu. Bez trudu udało się go namierzyć, ponadto widziałem uciekających ludzi z tamtego miejsca, więc wiedziałem, że idę w dobrą stronę (ów rechot rzecz jasna należał do Reala :P). Czekał tam już na mnie komitet powitalny w postaci Toma, Persona, VeraLynna (nasz przewodnik i chirurg w jednym, wynajęty przez Reala w celu wycięcia i sprzedaży na czarnym rynku narządów zlotowiczów, ogólnie spoko gość :)) oraz Reala, zwanego także Ahmedem. Na początku myślałem, że trafiłem na spotkanie miłośników brody, ale im dłużej patrzyłem na Reala tym bardziej obawiałem się, że jest to spotkanie osób marzących o siedemdziesięciu dwóch dziewicach :p Po chwili dołączyli do nas Muminek i Alexy. Po zebraniu drużyny w końcu mogliśmy wyruszyć w drogę na podbój stolycy. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Wonsza i poszliśmy szamać, wcześniej jednak Alexy poszedł do swojego hotelu (pewnie pięciogwiazdkowy z basenem, jak na moderatora przystało). Najedzeni w końcu dotarliśmy do hotelu, gdzie spotkaliśmy Hacketa i Hienę. Bagaże zaniesione, czarne interesy zrobione, więc mogliśmy pójść się trochę zmiękczyć wódeczką w pokoju Reala (albo raczej Persona, bo to on na pewno był mózgiem operacji :P). Jak się okazało pokój Tomaszka i Pauli był naprzeciwko, więc migiem do nas dołączyli. Po bardzo kulturalnym piciu (aż za bardzo!) pojechaliśmy do pubu, co prawda z lekkim opóźnieniem, ale dotarliśmy na miejsce. Tam już dyskutowała i bawiła się niemała grupka, a mianowicie: Darek, Perez, Tsurugi, Dario, Daaku, Alexy i BlondSpaceBoro. Ten ostatni wziął nas z zaskoczenia, bo nie deklarował się, że będzie. Mnie to cieszyło, bo znam go z Katowic i wiem, że fajnie się z nim dyskutuje, czuć tą pasje do gier :) No i się zaczęło, piwa poszły w ruch rozmowy także. Na pierwszy ogień z Tomem pogadałem na przeróżne tematy jak np. graczostacja, The Last Guardian, The Last of Us, nowy Deus Ex i wiele innych. Praktycznie od razu Daaku poprosił nas o złożenie autografów na numerze PSX Extreme (później poprosił o to samo Adam i Tomaszek, z czego ten drugi chciał podpis na T-shirt'cie, który miał na sobie, pomysłowy jegomość trzeba przyznać :P) Piwka jakoś szybko się kończyły, gdy sączyłem sobie trzecie dowiedziałem się, że za specjalną niebieską (Przypadek? Nie sądzę :P) karteczkę piwo jest za darmo...ten niezręczny moment, a kij tam kto bogatemu zabroni! Z czasem coraz więcej użytkowników gościło w pubie. Zjawił się Spina (jak dobrze pamiętam nick) wraz z kolegą, ale tutaj jakoś po przywitaniu zakończył się kontakt. Później wpadł Mashi z Draco (człowiek awatar), Hop, Adam ze swoją ekipą (szkoda, że trzymali się na uboczu i nie było oficjalnego przywitania się ze wszystkimi, bo w sumie nie poznałem nikogo poza Adamem, nad czym mocno ubolewam) oraz Xero z małżonką. Roger miał przyjść w ciągu 20 minut, co prawda trwały one chyba 2 lub 3 godziny, ale to tylko szczegół ważne, że mimo wszystko zagościł na zlocie :) Wracając do dyskusji to z BlondSpaceBoro, Wonszem i resztą pogadaliśmy sobie o U4, nowym GoW'ie, niezbyt ciekawej sytuacji z grami na XONE, o tym co się dzieje z Platinum Games i wiele, wiele innych. Z Mashim i Alexym pogadaliśmy o trudach ojcowskiego życia i nieporównywalnych korzyściach wynikających z posiadania brzdąca. Co prawda nie mam dzieci, ale kogo to obchodzi lubię słychać o takich rzeczach, a nie czekajcie, przecież mam córeczkę na portalu...nie było tematu ;) Ponadto Hacket pochwalił się zbereźnymi rysunkami swojego autorstwa :P i zdjęciem swojej czapki gołębia.. (a myślałem, że nic mnie już nie zdziwi). Z Tomaszkiem i Paulą trochę pogadaliśmy o grach z gatunku horror. Z Draco i (chyba) Adamem pogadaliśmy o indykach robionych w paint'cie. Z Tsu zamieniłem kilka słów o filmach. Z Wonszem i kimś jeszcze (Adam, Hacket?? nie pamiętam, zabijcie mnie) gadałem o serii Souls. Z Hopem, którego chciałem poznać, bo nieraz śmiałem się z jego docinek do fanbojów niezależnie, z którego obozu. Gadaliśmy bardziej ogólnie o tym co i jak się dzieje aktualnie na portalu i w branży itp.. Z Rogerem, Perezem i Alexym pogadaliśmy o tym jak wygląda praca w redakcji od kuchni i ogólnych smaczkach tego typu, fajnie się dowiedzieć o tym jak społeczność ppe (czyli my!) jest istotna dla polskiej branży i firm działających na naszym rynku. Dowiedzieliśmy się nawet, że we wrześniu będzie 20-lecie PSX Extreme!!! Tak dobrze mi się gadało z szychami z ppe, że nawet zasmakowałem się w whisky z colą, która była darmowa tylko dla elyty. Potem wróciłem do plebsu sączącego darmowe piwka, aby pokazać im co daje inwestowanie punktów umiejętności w charyzmę :D Ze Snake'iem jeszcze pogadaliśmy o życiu, ale to normalne po takiej ilości alkoholu we krwi :P Nieubłaganie zlot się kończył, coraz bardziej się ludzie zaczęli rozchodzić. Po północy wyszliśmy w małej grupce, aby coś zjeść niestety bezskutecznie :/ i tutaj wchodzi Draco, który wręcza mi batonik z adwokatem...jak złym człowiekiem trzeba być, aby dać głodnemu i pijanemu człowiekowi batona z alkoholem! No cóż nastała ta chwila, że trzeba się zbierać na after part, którego mocno się bałem, jak się później okaże nie bez powodu....

 

After party: pierwsza krew

Szczęśliwie dodarliśmy pod hotel w następującym składzie: ja, Real, Muminek, Tomaszek, Paula, Person, Tom, Roger, Perez i Adam (jak się później okazało zgubiliśmy gdzieś Draco...także tak...) Jako, że nie mieliśmy zapasów wyruszyliśmy na questa o treści znajdź całodobowy sklep. Po ciężkich wzmaganiach udało się go znaleźć, większość rzuciła się na alkohol, ale ja z Tomem i Perezem chcieliśmy w pierwszej kolejności jednak coś zjeść. Z Tomem zakupiłem se drożdżówki, a Perez sushi, no cóż widać różnice w klasie społecznej :P Posileni i z zapasami poszliśmy do pokoju hotelowego. Real jak na bardzo religijnego człowieka przystało, ledwo po wejściu klękną pocałował podłogę i zaczął dziękować Allahowi, za to, że powrócił żywy (nigdy w życiu tak dużo nie chodził na piechotę, można by rzec, że prawie schudł, rozumiecie tą tragedię ludzką!). Nie minęło raptem kilkanaście minut, a już słyszymy pukanie do drzwi. Był to kierownik hotelu, który powiedział, że w pokoju jest za dużo osób, że jest za głośno i sąsiedzi się skarżą (ta jasne). Oznajmił nam, że mamy 3 minut na zakończenie imprezy albo wezwie policje. Po tej niespodziewanej wizycie i nietypowej propozycji zrobiliśmy to co było najlepsze w tej sytuacji, czyli piliśmy dalej :D Mijały kolejne minuty nic się nie działo, więc uznaliśmy, że dziadek blefował, aż tu nagle pukanie do drzwi.. tadam policja przybyła. Zostaliśmy poproszeni o rozejście się do swoich pokoi, bo nie może być aż tyle osób w jednym pokoju i inne ble, ble, ble. Perez postanowił skorzystać ze swoich redaktorskich umiejętności i wdał się z Panią policjant ( ͡° ͜ʖ ͡°) i kierownikiem hotelu w kulturalną dyskusje. Czas mijał, a my dalej jesteśmy w pokoju, zniecierpliwiony Roger wziął flaszkę w dłoń i powiedział, że pijemy dalej i tak też się stało. Piliśmy wódkę na oczach policjantów, którzy stali na korytarzu i wszystko widzieli, można, można! (deal with it). Jeden z policjantów miał już chyba dość tego stania bez celu i z pełną stanowczością kazał nam opuścić pokój, niestety negocjacje się nie powiodły. Wychodząc z pokoju zobaczyliśmy, że przyszła do nas niemała armia, bo jak dobrze pamiętam była tam trójka policjantów, trzech ochroniarzy i dziadek kierownik. Normalnie poczułem się jak jakiś rasowy przestępca, z którym się trzeba liczyć, hehe. Tomaszek miał też niemiłą sytuacje, bo jak filmował ochroniarzy to jeden mu wytrącił telefon z ręki jednocześnie uszkadzając go, w tym też celu musiał pojechać złożyć zeznania o zniszczenie mienia czy coś w ten deseń. Wszystko działo się na drugim piętrze, a że ja z Hieną mieliśmy pokój na czwartym to wchodzimy do winy, razem z nami weszli też Perez, Roger i Adam (oni nie mieli swoich pokoi, więc „niby” powinni opuścić hotel), stoimy tak chwilę i mówię: „ale wiecie, że my jedziemy na czwarte do naszego pokoju?”usłyszałem odpowiedź „o to zajebiście”:D Nauczeni tym, że jedną gwiazdkę policyjną można łatwo zgubić postanowiliśmy przeczekać to w naszym pokoju. Jakiś czas później zadzwonił Real, że jest czysto i mamy wbijać ponownie na imprezę. Pełni obaw, że mimo wszystko, gdzieś na nas czeka jakiś strażnik wysłaliśmy na zwiady Rogera i Adama. W celu zmylenia monitoringu Perez oddał swoją charakterystyczną kurtkę z kapturem Adamowi, a Roger, a Roger... postanowił skorzystać z prototypowego urządzenia maskującego, który akurat przypadkiem miałem ze sobą, a mianowicie założył sobie na głowę reklamówkę z biedronki... :D Wyruszyli na zwiady, dostaliśmy cynk od Rogera, że droga wolna, niestety nie byliśmy, aż tak dobrze wyposażeni jak nasz oddział zwiadowców, więc była obawa. Cichutko praktycznie bezszelestnie skradaliśmy się przy ścianie korytarzu prowadzącego do winy, podczas drogi Perez dostał info, że Ksenomorfy też tu są (o matko jeszcze ich brakowało!) Dotarliśmy na drugie piętro, był to wyścig z czasem, bo czuliśmy oddech przeciwnika na plecach, ale udało się! Perez na szczupaka wskoczył do pokoju Reala, ufff jesteśmy bezpieczni, cóż to była za przygoda (uwielbiam skradanki, ale nigdy nie przypuszczałem, że będą miał mix MGS'a i horroru w rzeczywistości, co alkohol robi z człowieka...). Dalej zabawa trwała, było chyba ze trzy razy głośniej niż wcześniej, ale żadnej policji, żadnej ochrony, normalnie magic! Dochodzimy właśnie do kulminacyjnego momentu, czujecie to napięcie? :) Myślałem że już wiele widziałem dziwnych zachowań spowodowanych alkoholem i nic mnie nie zaskoczy, ale użytkownik Adam pokazał mi w jak dużym jestem błędzie. W ów osobniku alkohol obudził głęboko ukrytą duszę zapaśnika, tak właśnie zapaśnika i Adam wziął sobie za cel przewracać ludzi łapiąc ich za nogę O_o Stoję sobie kulturalnie i z kimś gadam, nagle coś mnie łapie za nogę (myślę o nie Ksenomorf mnie dopadł!), ale nie to jednak Adam usilnie próbujący mnie przewrócić. Niestety dla niego, ale było to  bezskuteczne, mało tego podczas tej próby walną głową w drzwi łazienki. Bolesne doświadczenie, ale myślałem, że może nauczy go, że ta zabawa nie ma sensu, myliłem się. Po jakimś czasie postanowił zastosować chwyt na Rogerze, skoczyło się to tym, że Adam walną tylną częścią głowy z krawędź łóżka (ała...). Trzymając się za głowę przez jakiś czas w ogóle się nie ruszał. Wszystkich nas zamurowało, siedzieliśmy wpatrzeni w leżącego Adama, normalnie jakby ktoś zrobił stop klatkę. Po chwili ktoś się odezwał, Adam odpowiedział, że jest spoko, gdy zabierał rękę spod głowy zobaczyliśmy, że jest ona we krwi...  Trzeba przyznać, że trochę tej krwi się polało, ale zatamowaliśmy ją, a doktor Perez dał diagnozę „będzie żył”. Jak widzicie było grubo, ale ja i tak uważam, że największym zwycięzcą after party został Real, chłopak się w końcu otworzył i opowiedział nam, że gdy był dzieckiem to Kaz, go molestował... Przykra historia, ale jakby na to nie patrzeć, fraza widniejąca w profilu Reala „Palec Kaza wskazuje mi drogę”, nabiera teraz nowego znaczenie, którego chyba jednak nie chcę poznać :P Już nie wspomnę o tym, że na Realu leżało sześciu chłopa jednocześnie, bo to jednak jest dosyć mocno osobista przygoda Ahmeda. Trochę jeszcze posiedzieliśmy, ale około 5 rano postanowiliśmy się zbierać do pokoju, jeszcze przez jakiś czas pogadałem z Hieną, czy to co widzieliśmy naprawdę się dziś wydarzyło, bo serio ciężko w to wszystko uwierzyć. Kilka godzin później umierałem srogo :/ i dowiedzieliśmy się, że Roger z Perezem zaprowadzili Adama na OIOM, co było jak najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Wraz z Hieną poszliśmy sprawdzić czy Tomaszek z Paulą jeszcze są w hotelu i trafiliśmy akurat na moment, gdy w byłym już pokoju Reala działała Pani sprzątaczka, ależ tam był burdel... No, ale cóż bywa :P Tomaszka nie było, więc spotkaliśmy się z Hacketem na dworcu oczekując na pociągi. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie THE END!

Kończąc tą zlotową epopeję :P mogę rzecz, że było super. Fajnie się gadało z nowymi twarzami, ale i starymi zlotowymi wyjadaczami :) Żałuje tylko jednego, że było za mało czasu, aby dało radę z każdym zamienić parę słów :( ale to niestety uroki zlotów. Dziękuje za miło spędzony czas i do zobaczenia na następnym! :)


 

Tom19


Godz. 11:20-13:30

Wyszykowany, ubrany w czysty ciuszek ( do czasu ), wyjeżdżam z Wypizdowa Wielkiego do jeszcze większego - Łodzi. Po kilkunastu minutach muszę wsiąść do dusigrosza aby pojechał z Dworca Kaliskiego do Fabrycznego. Kupuje u pewnej pani bilety do Wawy pytając się, czy na peron idzie się po schodach w górę. Pierwszy raz jestem to co? Spytam się no nie... Wchodzę i peron jak ch*# ! Rozglądam się, wracam. Na peron w inną stronę, ale grunt, że trafiłem na czas. Jadę do stolicy!


Godz. po 13:30

Mam się spotkać przy Dworcu Centralnym z Realistą i Personem. Z tym drugim zresztą byłem w ciągłym kontakcie. Bezcenne przytulenie Reala i uścisk dłoni Persona. Pierwsze spojrzenie - zarośli trochę chłopaki, ale nie pytałem się, czy przeszli na Islam ;D Dobra, idziemy kupić ,,prowiant'' i spotykamy się z innymi m.in Cyborg, Muminek i...reszta brodaczy. Z Reala się śmiałem, że gdyby rzucił plecak na dworcu i krzyknął Almaha hatirbuhadadcośtam to byłoby grubo :D No to czas coś przekąsić! Wybór padł na pizza hut. Z placka nici, bo kolejka jak za komuny ( 2 godziny czekania jak nic ). Padł pomysł aby Real rzucił plecak i krzyknął. ,,Założe się, że tego nie zrobisz!'' - ,,Co ja nie zrobię!?'' :) Pierwszy z kandydatów ,,wykwintnych'' dań opadł. Został KFC i McDonalds, bo...TAK. Ten pierwszy był po drodze, więc wchodzimy. Patrzymy się parę minut na tablicę - życiowy wybór, zamawiamy kubełek, czy może...pizzę na telefon w hotelu. W głowie kotłowały się setki ilości opcji do wyboru. Poproszę kubełek! I tutaj nastąpił moment, z którego jestem w życiu znany. Musiałem coś odjebać - bo inaczej tego nie można nazwać. Pamiętajcie dzieci. Tłuste ręcę + słoiczek z keczupem = tragedia. Takie właśnie nieszczęście mnie spotkało, niemal cały sos przeleciał mi przez koszulę i spodnie. Pierwsze co powiedziałem. Jak ja się pokaże Rogerowi!!! ;D Cały upieprzony wyglądałem tak, jak wyglądają kobiety podczas okresu. Spodnie zachlapane krwi...keczupem udało się zmyć częściowo. Achievement - ujebanie ubrania keczupem w KFC - COMPLETED! Jedziemy w stronę hotelu.

 

Godz. ok. 15-16

Zostawiliśmy plecami i takie tam w pokoju hotelowym i wyruszyliśmy do miejscówki docelowej Padbaru. Na zdjęciach wywadała się większa, ale szczerze nawet na to nie patrzyłem. Nie miałem zamiaru grać, ani też podziwiać lokal. Na miejscu już czekało towarzystwo, kilka osób znałem, większość się przedstawiła ( po minucie już zapominałem, kto i co ), a jedna osoba miała zawieszoną kartkę na klacie DAREK. Myślałem przez chwilę aby na czole napisać markerem Tom19, ale już chyba jestem za stary na takie akcje xd Odnośnie markera. Ktoś wybrał tak dupnego pisaka do podpisywania czasopisma/ koszulki, że masakra. Na szczęście było widać wszystko, więc obyło się bez tragedii. I teraz fakt z życia. Z natury bywam mało spostrzegawczy a na domiar złego jestem zakręcony, co miało przełożenie na to, że dopiero po drugim ZAKUPIONYM piwie ktoś powiedział, że są kupony na darmowy złocisty trunek. Mało? Gdy spytałem się, gdzie jest Perez z Rogerem. Dostałem odpowiedź, że Perez jest za mną :D Kurde, no sorry nie przyglądałem się jego fotce na profilu ;P Po kilku piwach, zaczęło się dziać. A to zamknęli Reala w kiblu i kopali w drzwi, a to trochę pograło się w Tekkena, a przede wszystkim rozmawiało.  Z kim? Udało mi się porozmawiać z Adamem11pl, Cyborgiem, Snakiem ileśtamcyferek, BlondSpaceBoro, hienasem a przede wszystkim Rogerem ( parę zdań, ale zawsze ). Rednacz pojawił się zresztą dosyć późno, co nie przeszkodziło mu w dogadywaniu się z innymi. Dziwna sprawa, widzieć niemal wszystkich po raz pierwszy a łapać kontakt błyskawiczny. Nawet jeśli pierwsze zdanie brzmi ,,Musiałem zmienić twoją ocenę recenzji na 10, bo wystawiłeś 0 ( chodzi o FEZ'a ) a system nie akceptuje tego'' od Pereza. Najlepszego babola strzeliłem jak Roger spytał się, gdzie mam zakwaterowanie. Ja na to, że w...Pabianicach. Jego pierwsze zdanie ,,Co? Tak daleko'' ;D Dotarło do mnie, że powinienem odpowiedzieć Hotel Ibis Budget na Zagórnej ;P Była wspólna fota wszystkich uczestników, było dwóch łysych gości, którzy grali na konsoli i się dobrze bawili, było pełno rozmów o wszystkim i o niczym. Był Draco watever, który nie różnił się zbytnio od avatara rysunku na plakietce xd


Godz. po 23

Gdy już zbieraliśmy się do wyjścia, nikt nie wiedział, że najlepsze przed nami. Kto nie był, niech żałuje :P After party biches! :D

Ekipą kilkunastu chłopa i jednej niewiasty, pojechaliśmy do strzeżonego hotelu Chucka Norrisa. Szukając odpowiedniego pojazdu dusigrosza mówię, aby złapali tą nadjeżdzającą. Poprawiłem niektórym humor, jak owa taksówka była policją. Piwa już zaczęły działać ;D Przy hotelu stwierdziliśmy, kuna trzeba kupić prowiant! I jak to bywa, nic nie było w zasięgu wzroku, musieliśmy się nachodzić aby dojść do celu. Jak to w grach rpg ;) Wchodząc do hotelu z taką ekipą było do przewidzenia, że skończy się to jakimś skandalem. Błąd! Impreza nawet się nie rozpoczęła, a tu pukanie do drzwi. Kto to taki? Pan Chuck Norris, strażnik wszystkich strażników oznajmił nam, że osoby, które są niezameldowane proszone są w ciągu kilku minut opuścić pokój. No i fajnie, pijemy dalej! Co chwilę ktoś zaglądał, czy giguś stoi na korytarzu, a gdy wreszcie odszedł, miałem w przeczuciach, że na tym się nie skończy.  W tym momencie, po kilku głębszych kieliszkach miałem wrażenie, że Adam11pl już powoli odpada, Realowi zaczyna się faza na przekrzykiwanie, a u mnie można było zaobserwować typową zamułę po piwach ,,Pierdolę nic nie robię!'' ;D

Było głośno do czasu. Kolejne pukanie. Tym razem Chuck Norris ma obstawę w postaci policji. I tutaj się zaczęły cyrki ( mam nagraną rozmowę jak ktoś chce ;P). Perez straszy złą opinią hotelu w społecznościowych serwisach typu Facebook, Tomaszek nagrywa całe zajście niemal wchodząc z kamerą między mundurowymi, a Roger jakby nic się nie stało, polewa wszystkim kieliszki. Ogólnie wyglądało to tak, jakby były dwa światy. W jednym jest dyskusja z policją a w drugim dalsza impreza. Skończyło się na tym, że wszyscy się rozeszli...na 5 minut ;D Roger wrócił z reklamówką na głowie, omijając kamery, pozostali nie mieli tak fachowego kamuflażu, więc pewnie byli zarejestrowani w obiektywie profesjonalnej ochrony - Chuck Norris Security. Kolejne chwile, które zapamiętałem to ADHD Realisty, który UWAGA - wstawał z łóżka, coś powiedział i kładł się spowrotem, przy okazji uderzając niemal zawsze o drewniany element dzielący łóżka. Wyglądał jak już wyczerpująca się bateria firmy Duracell, wiecie ten króliczek ;D Adam, który był kojarzony przez Rogera jako znany aktor z - bodajże, Rodzinki PL - braciak, rozpoczynał fazę ,,ostateczną''. Mało pewnie co pamiętał, odwalał dziwne rzeczy. Może parę elementów ominę...skończyło się na jego rozwalonej głowie.

W okolicach godziny 4 trzeba było się już ogarniać do spania. Z racji tego, że część osób miała pociąg powrotny po 10, trzeba było wcześnie wstać. Ja, muminek, real i person pojechaliśmy do dworca, wymieniliśmy parę zdań i pożegnaliśmy się z myślą o następnym zlocie. Nie ma co, było świetnie. Chciałbym podziękować każemu z którym wymieniłem te pare zdań. Podziękować tak wspaniałej ekipie i Rogerowi z Perezem, że poszli z nami pić w pokoju hotelowym, pokazując, że ,,spoko'' z nich goście ;) Brakowało mi Graczostacjowej koleżanki Abi, ale myślę, że następnym razem będzie okazja! Do następnego zlotu! Oby w tym roku.


 

BlondSpaceBoro

 

Decyzję o swoim przybyciu podjąłem w ostatniej chwili, bo determinującym czynnikiem były pieniądze, które w ostatnim okresie słabo się mnie trzymały.

Ale pomyślałem sobie -> Fuck it! Zarobię nowe. 

Nie będę pisał o tym jak fajni ludzie przyjeżdżają na te zloty, jak wspaniała atmosferę tworzą podczas rozmów i że warto.

To oczywiste oczywistości, które potwierdzą wszyscy zlotowi debiutanci.

Napiszę natomiast o tym jak zlotowicze starają się tworzyć mocne przyjaźnie i więzi. W pierwszej kolejności spotkałem przed wejściem Tsurugiego. Natychmiast wróciły wspomnienia z poprzedniego zlotu i magicznego stolika. Potem pojawił się Aleksy i wróciły wspomnienia z jeszcze poprzedniego zlotu. Potem wpadł Dario i Darek. W tym momencie zaczęliśmy praktycznie rekonstruować magiczny stolik z Extreme Party. I tylko Gaba w tym wszystkim brakowało nad czym ubolewaliśmy.

W całym tym spotkaniu piłem, rozmawiałem, śmiałem się, składałem podpis na "brzuszysku" hieny i generalnie spędzałem dobrze czas. Na tyle dobrze, że nie zauważyłem iż zbliżyła się godzina, w której powinienem się zbierać i ruszać na dworzec. Bilet  powrotny kupiony już wcześniej. Ale rozmowy były na tyle interesujące iż moi interlokutorzy zaproponowali mi bym został do następnego dnia. mashi zaoferował mi miejsce noclegowe a Aleksy pieniądze na drugi bilet. Ot tak, bez niczego w zamian. To było bardzo miłe chłopaki, serio. Utwierdziło mnie to tylko w tym, że warto jeździć i spędzać z wami czas. Nie przyjąłem oferty, bo na drugi dzień już miałem umówione inne spotkanie w Poznaniu. Ale będę pamiętał wyciągniętą dłoń :)

Drugim powodem, który zmienił moje zdanie o przyjeździe była chęć poznania pewnego użytkownika, który bardzo lubi ucierać noska użytkownikom Xboxa i krytykować politykę Microsoftu. Chciałem cię poznać hop osobiście, by skonfrontować twoje portalowe wyobrażenie z rzeczywistością. Okazało się to co zwykle okazuje się w takich sytuacjach, iż nasze wyobrażenie na podstawie kilku zdań ma się do rzeczywistości nijak. :) Wciąż uważam, że za mało nam było dane rozmawiać ale i tak się cieszę, że cie poznałem. Lubię widzieć człowieka kryjącego się za wirtualnym nickiem. Pośmialiśmy się ze swojego fanbojstwa i pomimo, różnic zdań potrafiliśmy zderzyć się kuflami. To jest to :)

Zupełnie zapomina się o swoich preferencjach konsolowych kiedy rozmawia się o grach. Dlatego jako jedną z najfajniejszych rozmów była ta odbyta w kółeczku Cyborga. Ileż tam było intensywnych wspomnień i nostalgii względem wydłubywania, oczu, urywaniu głów, rąk i serc kiedy rozmawialiśmy o przygodach Kratosa oraz jego dalszej przyszłości. Tam nie było miejsca na fanbojowanie, bo tam wszyscy byliśmy zgodni co do wspólnego mianownika. Powtórzę, to co powiedziałem tam wtedy, że nawet jeśli wolę grać na konsoli amerykanów (bo coś tam), to nie potrafię przejść obojętnie obok gier konkurencji. Moja miłość do serii Halo nie wyklucza tego, że muszę przy tym obejść się smakiem i nie spróbować potraw z innej restauracji. Od początku wiedziałem, że zagram we wszystko co mnie będzie interesować. Prędzej czy później.

Cieszę się, że ominął mnie cały hype związany z Uncharted 4. Nie wiedziałem o tej grze praktycznie nic poza tą sekwencją kiedy Drake jest ciągnięty na linie uczepiony do ciężarówki. Dałem się zaskoczyć opowieści, dałem się zaskoczyć nostalgii i jestem przez to cholernie szczęśliwy. Wszystkim wam mówiłem, że dla mnie to gra roku. Ale to co powiedział mi Perez podniosło mi ciśnienie i spowodowało wypieki, bo w redakcji toczył się spór o ten tytuł z jeszcze innym, który również dotyczy PS4. The Last Guardian. Miałem poczekać jak stanieje, ale dwa dni po przyjeździe natychmiast go kupiłem (wspominałem już, że pieniądze słabo się mnie trzymają?). Gram i jestem zachwycony.

Najbardziej zaskoczył mnie REALista i jego miłość do klubu. Na znak poddaństwa muzułmańskiego i likwidacji ważnego elementu logo Realu Madryt, które wieńczył mały symbol chrześcijański, co było przejawem zwycięstwa jednej religii nad drugą w tamtym kraju, realista zapuścił brodę by solidaryzować się ze swoimi nowymi braćmi w wierze. Oczywiście to żart, ale było kilka takich którzy to łyknęli i dali kolejny powód do radości :D

Zmiana pewnie nieodwracalna, ale na pamiątkę masz tu ode mnie kawałek słodkiej historii

Na tych imprezach wspólnym mianownikiem są gry a iloczynem tematów alkohol. Nie wiem jak to się dzieje, ale znów wypiłem więcej niż ważę i nawet za to nie zapłaciłem. Tak samo było na Extreme party. Przyszedł Perez, rzucił jakimiś magicznymi, niebieskimi karteczkami na stół, które po wzięci do ręki zamieniały się w kufel piwa. Na prawdę szacun za organizacje i poświęcenie środków. Jestem wam już podwójnie wdzięczny za taki gest. Dlatego postanowiłem, że jak będziecie jeszcze kiedyś obchodzić jakieś huczne wydarzenie dotyczące pisma, zorganizuje wam tort. Złożymy się w ilu się da i sam własnoręcznie go wykonam.

To właśnie przez ten ogłupiający trunek, który nam tak rozwiązuje języki przespałem swój przystanek w Poznaniu i zajechałem aż do Jarocina. Straciłem 3 godziny czasu podróży ale i tak nie żałuję niczego. 

Do następnego mordy.



Tsurugi

 

Hejo :-)
Mam nadzieję, że moje nędzne trzy grosze spotkają się z waszym minimalnym zainteresowaniem :-) To był mój pierwszy zlot i tak naprawdę większości użytkowników nadal nie znałem osobiście poza nickami. Jak się okazało, wystarczyła chwila żeby wszelkie nieśmiałości zniknęły. Z KAŻDYM można było śmiało pogadać i momentalnie odniosłem wrażenie,  że ja was obecnych znam od lat.

Wszyscy byli mili i radośni, tematów nie brakowało jak i alkoholu.  Co ważne,  wszelkie ,,podziały" na obozy konsolowe zniknęły. Nikt się z nikim nie kłócił, było multum okazji do zrewidowania i wyjaśnienia swoich growych poglądów.  Dla mnie było zaszczytem siedzieć obok Pereza i słuchać jak opowiada o trudach powstawania szmatławca. To naprawdę równy gość i gracz :-) Nie uważa się za lepszego, tylko nas wszystkich traktował równo,  jak swoich :-) Roger tak samo. Jakieś bariery bo on to Naczelny a my czytelnicy?  Nic z tych rzeczy, to człowiek który do wszystkich jest mega przystępny :-D

Fajnie było ponownie zobaczyć Islamistę Reala (i jego buty), Tomaszka z Shinu, Muminka, Boro, Alexa78 (który wlepil mi wcześniej bana a teraz kupił piwo:-), Persona, hienmasa, mashiego, Daaku z sobowtórem, Cyborga, Snake'a (buziaki panowie z Lublina), Daria z jego głosem i wielu innych których aktualnie nicków zapomniałem :-P Dzięki za super zabawę Ludziska :-)

P.S: Następnym razem odbiorę się do toalety Reala :-D

 

 

DRACO_WAHATEVER

 

Ludzie są zdolni do wielkich czynów -zbudowaliśmy piramidy, wielki mur, opracowaliśmy antybiotyki i szczepionki,  wylądowaliśmy na księżycu. Niesamowite też ile człowiek jest w stanie zrobić dla darmowego piwa...znaczy spotkania z ciekawymi ludźmi. Można  na przykład wziąć urlop i przejechać  1200km w obie strony.

Uzbrojony w  niezbędnik podróżnika książkę i  3DS’a wybrałem się w podróż z przesiadkami. Czekając w Poznaniu na spóźniającego się  Mashiego i jego żonę którzy padli ofiarą spisku drogowców odebrałem pełen wyrzutu telefon od dziewczyny brzmiący : „jak to jesteś pod Ikeą i nic nie powiedziałeś”.  Cóż trzeba będzie się w domu  tłumaczyć .

Mashi finalnie dotarł i 5 minut później byliśmy już w trasie. Na nie właściwym zjeździe. Najwyraźniej los bardzo się starał abyśmy nie dotarli na zlot na czas. Spóźniony lekko godzinę wpadłem w sam środek całkiem już rozkręconej imprezy. Chyba największym zaskoczeniem był fakt zarówno różnorodności osób na zlocie jak i faktu że wyobrażenia na podstawie wpisów i wypowiedzi nie maja się ni jak do tego jak znane z portalu pod różnymi nickami osoby prezentują się w nie matriksowej rzeczywistości. Zaskoczenie jednak jak najbardziej na plus.

Kilka godzin to jednak zdecydowanie za mało by z każdym porozmawiać więcej niż chwile, szczególnie w takim tłumie. Udało się wymienić kilka interesujących zdań z Daaku, Hacketem, Perezem czy Muminkiem lub Powerpuff. Tomaszek z Daakiem zniknęli gdzieś z moim 3DSem którym przekonywali Paule do zakupu, Paula zaś  weszła w posiadanie polowy mojego identyfikatora wraz z podpisami. Real z kilkoma personami zaś odgrywał w toalecie rekonstrukcje zdarzeń z wypadku w zamkniętym magazynie meksykańskiego więzienia, która rzekomo przytrafiła się jednemu z użytkowników shouta. Z racji że czas leciał bardzo szybko a barman gasił światło, trzeba było w końcu ewakuować się na afterka.

W życiu jak w filmie. Filmie made In U, S and A gdzie jest młodzież , impreza i alkohol oraz czyhające w krzakach zło,  udało nam się popełnić najbardziej karygodny błąd i rozdzielić się. W efekcie na aftera niektórzy dotarli z 2 godzinnym opóźnieniem …a inni jak ja - zgubili się… w tym samym hotelu.

Dzień po upłynął pod wezwaniem kaca oraz rozjazdów. Szukając bezskutecznie Reala na dworcu centralnym trafiłem na Tomaszka i Paule którzy niczym nomadzi oczekiwali na powrót do domu. Gdy  opuścili w końcu stolice ,trafiłem ponownie na Hacketa z którym ruszyliśmy dalej w miasto w strone zachodzącego słońca ku lejącemu się browarowi. 


 

hop

 

A więc zlot wyszedł po prostu rewelacyjnie. Szczerze - nie chciało się wychodzić z lokalu. Ja po pracy dotarłem dopiero o 20, ale te kilka godzin spędziłem w doborowym towarzystwie. Fajnie jest spotkać w jednym miejscu tyle osób, które mają tę samą pasję. W tym miejscu muszę przyznać, że takich schadzek na swoim koncie mam sporo... czy to przy okazji meczów, czy eventów muzycznych. Jednak zeszłotygodniowe spotkanie z powodzeniem mogę zaliczyć do mojego prywatnego top5.

Na zlocie spotkałem posiadacza najtrafniejszego awatara, czyli Draco. W końcu poznałem też Mumina i Adama. Była okazja pokręcić szyderkę z Cyborgiem i Snake'iem, zobaczyć muskulaturę Tomaszka oraz obejrzeć, jak mistrz Real wyrywa laski na brodę i przepity głos. Nudy nie było. :P

Ponadto pogadaliśmy z Perezem o zmianach na PPE. Roger odkrył nieco kulis związanych z pracą redakcji i recenzją Wieśka ;), a Alexy zaintrygował swoją pasją i podejściem do Elite Dangerous.

Wielkie podziękowanie dla Daaka za zorganizowanie tego wydarzenia. Pomysł, miejsce, logistyka - duże słowa uznana dla gospodarza. Dziękówa też dla VeraLynn za ogarnięcie powrotu, bo z lokalu wychodziłem już na mocnym autopilocie. Z drugiej strony żałuję trochę, że nie dotarłem na after, na których ponoć było grubo.

Pozdro dla wszystkich, których spotkałem/poznałem: mashi, Tsurgi, Person, Hiena, BlondSpaceBro, Paula plus rzecz jasna użytkownicy wymienieni wyżej (chyba najwięcej gadaliśmy/piliśmy) oraz wszystkich, których nie pamiętam przez chwilową amnezję spowodowaną zbyt dużą ilością niebieskich talonów.

Generalnie super sprawa. Na kolejnym również będę chciał się pojawić. Może wakacje i jakieś morze? :P


 

snake18011992

 

Przed zlotem szama, a potem symboliczny biforek miał miejsce w motelu, gdzie zakwaterowali się przyjezdni. Grupa całkiem spora, na tyle duża, że nie podejmuję się wymienienia wszystkich, bo mógłbym kogoś np. pominąć, ale jestem pewien, że z reszty relacji od innych użytkowników uda się poskładać to w całość. W drodze na zlot gadka na różne tematy, w tym ten jeden oczywisty, którym od dłuższego czasu żyje PPE. Wszyscy wiedzą o co chodzi, więc nie będę doprecyzowywał ;) Mieliśmy też po drodze przyjemność podziwiać kobiece...umiejętności jazdy samochodem! Jakaś pani zastawiła autobusowi wjazd na przystanek i sobie tam stała jak gdyby nigdy nic. Te stereotypy nie biorą się znikąd! :)

Może nie będę się rozpisywał po kolei co robiłem na zlocie, bo z chronologią mógłby być problem. Głównie zwyczajnie dobrze się bawiłem rozmawiając z masą osób, których wcześniej na żywo nie spotkałem oraz z tymi, których miałem już przyjemność poznać wcześniej. Ludu zebrało się sporo. To dopiero mój drugi większy, oficjalny zlot (trzeci jeśli liczyć Extreme Party), więc nie mam porównania za bardzo, ale korzystając z moich nielicznych doświadczeń w tej materii podejrzewam, że pojawiliśmy się w liczbie dwukrotnie przewyższającej zlot lubelski. Przez ten prosty fakt, nie udało mi się porozmawiać ze wszystkimi, z którymi bym chciał (czyli ze wszystkimi), a na wymienienie tych osób, z którymi zamieniłem chociażby słowo, nie wystarczyłoby mi dnia ;)

Nie wiem jakim cudem, ale ominęła mnie rekonstrukcja strasznych wydarzeń mających miejsce w pewnym kiblu, gdzie Muminek, Tsurugi i Real wspięli się na wyżyny swoich aktorskich umiejętności i przyćmili zapewne nawet Ryana Goslinga w "La la landzie". Żałuję. Następnym razem może załapię się na jakąś małą rólkę ;)

Powiedzieć, że się nawaliłem, to mało. Nawet nie uczestniczyłem w akcji w motelu, a i tak mam luki w pamięci. Jak już coś pamiętam, są to wspomnienia typu bełkotanie i pomylenie imienia Igora w rozmowie z Rogerem. Dziwicie się? Dwa słowa: darmowy alkohol :) Najlepszy patronat ever! Pamiętam jeszcze jak wracałem na centrum z Hacketem i jakąś nawaloną laskę śpiącą na przystanku tramwajowym, którą obudziłem i poinformowałem, że tramwaje w nocy nie jeżdżą :P Nie mam pojęcia jak się znalazłem w łóżku, ale grunt, że się w nim znalazłem i że to było właśnie to łóżko, do którego zmierzałem! :D

Najważniejszą sprawą ze wszystkich jest jednak to, że wszystkie, dosłownie wszystkie osoby, które poznałem na zlocie (oraz te, które znałem wcześniej, duh!) to okazali się zajebiści ludzie i następnego dnia, mimo (lekkiego) kaca chętnie zrobiłbym powtórkę w dokładnie tym samym składzie. Do następnego zlotu! Będę.


 

Adam11pl

 

Zacznę od tego, że właściwie na każdym zlocie miałem ochotę się znaleźć, lecz nie było mi to dane, a to z nieodpowiedniego czasu, a to z braku hajsu, czy też po prostu lenistwa. Naczyta się człowiek potem relacji i żałuje, że nie mógł tego samodzielnie doświadczyć. Wypadałoby w końcu coś z tym zrobić. No więc, po dłuższej przeprawie i próbie poszukiwania Play Pubu, dotarliśmy na miejsce: Ja, Powerstuff i kolega z dziewczyną u którego nocowałem (Już nie z PPE). Maleńka przestrzeń i jeden stolik napakowany graczami jak dobra kasza skwarkami. Od razu rozpoznałem kilku jegomości i micha się cieszy, co dziwne, bo przecież widzę gości pierwszy raz w życiu:) Przywitał mnie nasz sympatyczny Daaku, mówi żeby się przysiąść (żeby to było jeszcze gdzie:) no i potem to tylko kurczę człowiek zdaje sobie sprawę, że te wszystkie relacje ze zlotów to prawda:) wspólna pasja jednak łączy, z każdym łatwo dało się dogadać i zawsze jakiś temat się znalazł. Pozdrawiam od razu Toma19, Snake'aNumerki:) Tomaszka88, Hiene, BlondSpaceBro, Draco, Cyborga, Hopa i żałuję że nie dane mi było pogadać ze wszystkimi, chociażby przez chwilę. 

Około 23 znajomi chcieli już wybywać, mi się to nie uśmiechało więc postanowiłem zostać i dalej czerpać przyjemność z przebywania z gwardią PPE ( zaowocowało to tym, że do domu dotarłem gdzieś dopiero o 8, ale było warto:)

Po Imprezie w Play Pubie, większość zlotowiczów udała się do hotelu, gdzie niektórzy zamierzali nocować. Co tam się działo to już nie za bardzo pamiętam, ale wiem że było grubo:) Skradający się Roger z reklamówką na głowie, jakieś kłótnie z policją, ochrona jakiegoś prezydenta, i podobno dostałem wpierdol od łóżka.Sam się chętnie jeszcze dowiem, jakie cuda tam się wyprawiały:)

Podsumowując. Zajebista impreza, z wspaniałymi ludzmi, gdzie nie mogę uwierzyć że widziałem ich tylko raz w życiu:)  Na przyszłość, polecam każdemu niezdecydowanemu użytkownikowi PPE! 

Adam11pl


 

powerstuff

 

No to i ja skrobnę coś w temacie zlotu :)

Zapewne nie będzie tego wiele, bo byłam dość krótko, ale o wrażeniu mogę troszeczkę napisać.

Adam11pl jak tylko dowiedział się o zlocie, koniecznie chciał na nim być. I to Koniecznie przez duże "K", bo nastawiał się na taki zlot od zawsze. Już kiedyś chciał jechać, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, a tym razem było w sam raz. Warszawa nie tak daleko od Olsztyna, dojazd dobry, nocleg u znajomych, no to co? no to jedziemy. Zebraliśmy się szybciutko i dojechaliśmy do znajomych na pragę. Oni też od czasu do czasu pogrywają, więc stwierdziliśmy, że będzie fajnie jak zabiorą się z nami. Poza tym na pewno lepiej niż my znali Warszawę, w której mieszkają. Wypiliśmy po piwku, poszliśmy na szamkę i się okazało, że raczej na godzinę 16 nie dojedziemy na miejsce. Spóźniliśmy się nieco, również za sprawą google maps, które w ogóle prowadziły nas w innym kierunku, ale spostrzegawcza koleżanka Ola zauważyła piękny neon PlayPub i tak odnaleźliśmy miejsce. Nie będę kryć, że kiedy już byliśmy na miejscu impreza trwała w najlepsze, nie było za bardzo miejsca przy stoliku całej ekipy, więc nieco wstydliwie usiedliśmy obok.
Nasza samotność nie trwała długo, bo zaraz każdy zaczął podchodzić przedstawiać się i w ogóle zapraszać, robić miejsce i tak dalej. Adam oczywiście od razu poleciał rozmawiać i po piwo (miłe zaskoczenie z racji małych niebieskich karteczek). Dla mnie lekki szok, bo Adaś wcale nie jest taki rozmowny ani kontaktowy, więc wnoszę, że po prostu ppe jest sprawcą jakiegoś cudu :D Ja ze znajomymi zostałam przy drugim stoliczku i co jakiś czas witaliśmy nowych przysiadających się i zagadujących.

Impreza bardzo się rozkręcała i było całkiem przyjemnie. Stwierdziliśmy z Olką, że chcemy w coś pograć (zwolniło się miejsce po osiedlowych fanach Fify) i niestety okazało się, że Soul Calibur nie istnieje w tym pubie więc ogarnęłyśmy Tekkena. Żadna z nas nie umie w to grać, więc się totalnie wydurniałyśmy. Hiena chciał przykozaczyć i stwierdził, że będzie się mierzył z Olką, ale on tyłem. :) Niestety został pokonany. Za nim naszło się ludzi, że ho ho i każdy chciał grać, więc stwierdziłyśmy, że idziemy na drugą konsolę. Pan barman poinformował nas, że są jakieś strzelanki. Na zapytanie jakie okazało się, że jest tylko Call of Duty Black Ops. Well... No to wzięłyśmy DOA. I tak ekipa przeniosła się spod Tekkena znowu do nas. Można powiedzieć, że rozkręcałyśmy granie :D

W między czasie chłopcy postanowili walczyć na rękę, Adam oparł się o niestabilny emocjonalnie stolik, tłukło się piwo i były krzyki po wejściu Rogera. A no i podpisywałam się na brzuchu Tomaszka - niezapomniane chwile :D

Po rozmowie z Draco (bardzo miłej) uciekliśmy do Fresha po piwko i do domu, bo było późno. Adaś został, bo bardzo bardzo chciał. No to kto zabroni :D niech ma te chwile radości.

W nocy zadzwonił po to tylko, żeby przekazać z brechtem, że wywalają ludzi z hotelu. Wrócił wcześnie rano z dziurą w głowie (jak się potem okazało został pokonany przez łóżko i Real go już prawie położył na OJOMie), zakrwawioną koszulą i teorią, że prześpi się tylko pół godziny i już mu to wystarczy.

Spał do 14. Niewiele pamiętał, ale był szczęśliwy, więc zlot uznaję za udany. Z chęcią pojadę na następny i tym razem będę stać na straży, żeby żadne łóżko nigdy więcej nie pobiło mi chłopaka!


 

REALista

 

Moja relacja będzie krótka: było zajebiście, kto nie był może tylko żałować. To był zdecydowanie "najgrubszy" zlot do tej pory. Byłem na wszystkich zlotach i zawsze myślę, że na następnym nie może być lepiej, a jednak za każdym razem jest. Dziękuje wszystkim, którzy przybyli na ten zlot, bo to tylko dzięki wam było tak niesamowicie. Mam nadzieję, że spotkamy się w takim samym, albo większym składzie przy okazji następnego zlotu. 


 

hienamas

 

Nie będę się rozpisywał bo wszyscy napisali co się działo chodź z trochę przekręconymi faktami ale, wiadomo alkochol robi swoje :) ale opiszę kilku użytkowników :

Adam11: uprawiał zapasy ze wszystkimi w hotelu ale przegrał z łóżkiem przez ko

Daaku:  miał brata bliźniaka a ja go nie zauważyłem i niestety nie zauważyłem go też na afterze 

Realista: wyhodował arabską brodę i straszył ludzi na ulicach 

Cyborg: dobry kompan do spania w jednym pokoju bo nie musiałem martwić się o swój tyłek w nocy 

Roger i Perez : wiem od teraz że to są niezłe chlory co mogą pić do upadłego, wszyscy się rozeszli a oni dalej chcieli łoić nawet real się poddał a przecież ludzie ze wsi zawsze dużo piją

Snake (milion nr. później) : odgrażał się że rozwali mi kinga asuką w tekkenie co prawda pierwszą walkę przegrałem ale dwie kolejne moje hueheue

Tomaszek88 : lubi mieć popisane rzeczy markerem, ma duże zaufanie do swojej kobiety Pauli, i rozmawia z taksówkarzem na temat psx extreme

Powerstuff : Lała mi dupsko w doa i to ostro

Hacket : lubi odpadać pierwszy na imprezach (to już drugi raz) ale wychodzi z tego cało na następny dzień gdzie daje rade odprowadzić mnie i Cyborga na peron

DRACO_WAHATEVER : jak już czytaliście człowiek avatar szkoda że się zgubił i nie dotarł na after

VeraLynn : najspokojniejszy człowiek na zlocie

Muminek : hitman nie powstydziłby się twojego wyglądu

Person : pozytywny gościu z ocieplaczem na klacie

Tom19 : Zawiódł mnie jedną rzeczą,nie został naszym osiedlowym DJ-em

Tsurugi : twarz mówiąca lubię anime

ale zwycięzcą został ledowy prysznic: ile on miał kolorów i jaką imprezę można było z nim zrobić!

Moja ocena to : 4 ogolone orangutany popijające wódkę piwem na 3 dziobaki opalające się przy świetle księżyca jedzące chipsy lays

Ale tak na poważnie wszyscy byli zajebiści z każdym fajnie się gadało i nawet gdyby było nas dużo mniej myślę że z każdym bawiłbym się równie dobrze.

Więc zapraszam wszystkich na następny zlot, może do Trójmiasta tym razem.


 

Przebrnęliście jakoś przez ten ocean tekstu? I co, myślicie, że fajnie było? Żałujecie, że nie wpadliście? I bardzo dobrze! Może dzięki temu nie będziecie się szczypać z przyjazdem i przy następnej okazji będziemy już wspólnie stukać się kuflami, klepać się w Tekkenie i gadać o dupie maryni do późnych godzin wieczorno-nocnych. Gdzie? Kiedy? Wszystko jest do ustalenia, a pierwsze sugestie możecie dawać już dziś, w komentarzach ;)

Na sam koniec pragnę gorąco podziękować Perezowi za ogrom pracy, jaki włożył w organizację całego przędsięwzięcia oraz dopinanie wszystkiego na ostatni guzik do samego końca. Ja byłem w tym wszystkim bardziej medialną twarzą, "maskotką" zrzeszającą użytkowników, ale wielu aspektów nie byłbym w stanie dźwignąć z takim profesjonalizmem, jakim wykazałeś się Ty. Mam nadzieję, że nie dałem Ci za bardzo w kość i w przyszłości nasze drogi jeszcze nieraz się zetną.

Dziękuję za uwagę i obyśmy jak najszybciej mieli możliwość napisania kolejnej takiej megarelacji.

Daaku

 

P.S. Jeżeli jacyś spóźnialscy nie wyrobili się z dosłaniem swoich zlotowych "trzech groszy", a mimo wszystko mają jeszcze do tego wenę - niech piszą! Postaram się śledzić temat i w ciągu całej niedzieli na bieżąco aktualizować wpis o Wasze opinie.

Oceń bloga:
48

Komentarze (50)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper