Nintendo Switch - co wiemy, czego się domyślamy

BLOG
1575V
Nintendo Switch - co wiemy, czego się domyślamy
Darek | 25.10.2016, 14:23
Ha! Niesamowite. Ledwie trzy tygodnie temu mówiłem jak bardzo nie podoba mi się podejście Sony i Microsoftu do tematu konsol i, że jedynie Nintendo zdaje się nadal czuć o co chodzi w konsolowym graniu, a tu bum! - oficjalne odsłonięcie Nintendo Switch (nazwa kodowa NX) potwierdzające wszystko co mówiłem. Brawo Nintendo, brawo ja. Ale po kolei.

Zerknijmy co właściwie zostało nam pokazane i zastanówmy się, jakie potencjalne plusy i minusy może mieć nowa konsola stacjonarna/przenośna Nintendo.

 

Zacznijmy od wyglądu, bo tak w końcu najłatwiej. Switch w wersji stacjonarnej wygląda trochę jak przerośnięta stacja dokująca do tabletu - tyle, że zaprojektowana tak, że nie widać ekranu rzeczonego tabletu, więc w takiej roli sprawdziłaby się kiepsko. Dobrze, że tak nie jest. swithc.jpgSprzęt wygląda dosyć typowo jak na Nintendo - jest minimalistycznie. Konsola nie jest duża, kształtem nie przypomina high-endowego produktu, bardziej coś... Dziwnego. Ale przyznam, że mi się podoba. Warto zwrócić uwagę na dwa wyjścia USB na jednym z boków, które pozwolą nam podłączyć... No właśnie, co? Pamięć flash? Dodatkowe akcesoria? Przewodowe pady? A może po prostu kable do ładowania pada(ów)? Ciężko powiedzieć. Dobrze, w każdym razie, że są w konsoli takie złącza, bo pozwala to developerom na łatwe dodawanie do sprzętu przeróżnych akcesoriów.
Pad jest dosyć dziwaczną, segmentową konstrukcją. Składa się z jednostki centralnej zespolonej z uchwytami dla dłoni i dwóch małych, prostokątnych, zaokrąglonych na dwóch rogach powierzchni na których znajdziemy przyciski. Co ciekawe, po rozłączeniu każdy z plastików może być wykorzystywany jako oddzielny pad. Dzieje się tak dlatego, że po lewej stronie nie mamy klasycznego krzyżaka, a cztery guziczki opatrzone strzałkami góra, dół, lewo, prawo. pobrane.jpgJestem przekonany, że niektórym brak krzyżaka będzie dosyć mocno doskwierał. Dla mnie patent jest genialny. Martwi mnie tylko niewielka ilość guzików. Już starusieńki SNES miał ich więcej, a przecież dzisiejsze pady mają ich jeszcze więcej. Można śmiało założyć, że nie w każdą grę pogramy w taki sposób. No i najciekawszy patent! Po rozmontowaniu pada, plastiki z przyciskami możemy zamontować po bokach konsoli i... wyciągnąć ze "stacji dokującej" ekran z doczepionymi po bokach przyciskami. I tak oto nasza stacjonarna konsola staje się przenośniakiem. Mało tego, mini pady można w każdej chwili odczepić, ekran postawić na specjalnej nóżce i pograć ze znajomymi dosłownie wszędzie na mini Switchu. Bomba moim zdaniem.

No dobra. Tyle tytułem tego co wiemy. Pora na odrobinę spekulacji i pytań bez odpowiedzi. 
Patent z wyjmowaniem z konsoli drugiej konsoli bardzo mi się podoba, ale nie wiadomo jeszcze jak to będzie wyglądało w praniu. A niewiadomych jest sporo. Po pierwsze, czas pracy baterii. Ekran jest całkiem spory, na oko jakieś osiem cali, do tego dochodzą bebechy zbudowane w oparciu o zmodyfikowany układ geforce tegra. Czysto spekulując zakładam, że moc konsoli powinna równać do ps4 i xbox one. Napewno nie będzie mocniejsza, no i raczej nie powinna być słabsza. Jak zasilić takiego potwora? Jasnym jest, że każdy z mini padów ma swój własny akumulator (bo jak inaczej miałyby działać bezprzewodowo), a i  ekran działa na oddzielnej baterii. Razem daje nam to trzy baterie. Niby sporo, ale jaka będzie ich pojemność? Jeśli zastosowane zostaną akumulatory litowo-polimerowe, to możemy dostać nawet około 3 tysięcy mAh, a już do ekranu wrzucić można nawet potwora o pojemności około 10000. Może więcej. W praktyce możemy dostać nawet i 20000 mAh, chociaż nie wiem czy nie przesadzam z optymizmem. Taka bateria spokojnie powinna wystarczyć na ładnych kilka godzin grania. W sam raz. Wyobraź sobie: grasz sobie w nowego Mariana, nieźle Ci idzie, ale za moment trzeba wychodzić, bo szkoła, bo wycieczka, bo zakupy, bo praca, bo cokolwiek. Nic strasznego. Montujesz mini pady w ekran i idziesz. Grasz w autobusie, w pociągu, czekając na żonę, mamę, czy w kolejce do lekarza. 
Kilka godzin później wracasz do domu, dokujesz ekran w stacji i grasz dalej na tv. Zakładam, że stacja dokująca automatycznie ładuje baterię w ekranie, więc za jakiś czas znowu możesz bezproblemowo wyjść z domu i grać dalej. Jedynym problemem mogą być mini pady, które pewnie będą się ładowały dopiero po podłączeniu do stacji. Chociaż, kto wie? Może Nintendo pokusi się o ich bezprzewodowe ładowanie, kiedy znajdujemy się blisko konsoli? Raczej wątpię, ale byłoby miło.

Ciekawą kwestią jest też sama architektura sprzętu. Znając lekko archaiczne podejście Nintendo, na ekran full HD w tablecie nie mamy co liczyćheres-what-you-need-to-know-about-the-new-nintendo-switch-mario-zelda-1476973397.jpgNie jestem specem inżynierem elektroniki, ale natknąłem się na ciekawą teorię. Być może, biorąc pod uwagę mniejsze gabaryty, wersja przenośna będzie miała swoje bebechy, a stacja dokująca dorzuci do nich dodatkową moc obliczeniową. Po co? Ponieważ dzięki temu przenośny Switch będzie zjadał mniej energii, a bateria potrzyma trochę dłużej.

Wspominałem już, że mini pady mogą okazać się niewystarczające przy bardziej zaawansowanych grach. Do Mario powinny wystarczyć, ale już w strzelankę na czymś takim nie pogramy. Innym problemem takiego wspólnego mini grania jest sam ekran. Nintendo-Switch-local-multiplayer.jpgOsiem cali w zupełności wystarczy do bardzo wręcz komfortowego grania kiedy jesteśmy sami. Siedząc w tramwaju, czy w kawiarni, z ekranem względnie blisko twarzy gry powinny wyglądać świetnie. Ale załóżmy, że chcemy pograć w nowe Mario Kart z kolegą. Nie ma sprawy, stawiamy ekran, bierzemy mini pady i... stukamy się głowami bo musimy siedzieć bardzo blisko, żeby widzieć coś na podzielonym na pół ekranie. Powiedzieć, że takie granie jest mało komfortowe to mało powiedziane.

Wielkie brawa za powrót do grania na kartridżach! Przy dzisiejszej technologii wyprodukowanie pamięci flash o przyzwoitej pojemności kosztuje grosze. Wiadomo, że poza wielkością przydałaby się jeszcze porządna prędkość odczytu i tu może być problem. Ponieważ tak jak karty o  oznakowaniu uhd mogą pochwalić się transferem na poziomie 30MB/s (nie mylić z dużo wolniejszym 30Mbit/s), tak ich cena też jest już odpowiednio wyższa. Należy znaleźć jakiś kompromis między tymi dwoma czynnikami, żeby nie okazało się, że gry będą kosztowały ponad 300 zł bo nośnik drogi. Chcę wierzyć, że Nintendo znajdzie jakiś sensowny wspólny mianownik, ale przyznam, że trochę się boję. No nic, zobaczymy co będzie. Gry na cartach mają też drugi minus. Jeśli zabezpieczenia konsoli zostaną złamane, stanie się ona rajem dla piratów, jak kiedyś DS.

Nintendo-Switch-controller.jpg

Zupełnie inną kwestią jest sprawa polska. Nie od dziś wiadomo, że Nintendo i nasz kraj nie idą w parze. Na potęgę piracony NES, prawie nie istniejący SNES, N64 z cenami z kosmosu, które skutecznie odstraszały potencjalnych nabywców, Gamecube, na gry do którego trzeba było dosłownie polować, oraz równie egzotyczne Wii i WiiU. Niby tendencja jest zwyżkowa, ale wątpię jakoś, żeby obecny wydawca na nasz rynek postanowił podjąć wyzwanie i zawalczyć o klienta ciekawą kampanią reklamową i dobrymi cenami. Obym się mylił, bo sam mam ochotę sprawić sobie Switcha.

Drugim poważnym "ale" jest kwestia wsparcia konsoli przez wielkich wydawców. Na razie brzmi to wszystko bardzo ładnie, ale pamiętajmy, że i wiiU z początku zapowiadało się mocno. Wyszło Arkham City, któryś Mass Effect, można było czuć pewien optymizm. Ale na tym niestety się skończyło i wróciliśmy do standardowej posuchy. Ciężko mieć o to pretensje do deweloperów, bo archaiczność sprzętu Nintendo wcale nie zachęca takiego np. Ubisoftu do wydawania swoich gier na wiiU.  Przy premierze wciąż czekaliśmy na następców x360 i ps4 więc można było się pokusić o wydanie paru gier skoro moc podobna. Później musiałoby to oznaczać przygotowanie wersji dużej i specjalnie okrojonej na potrzeby wiiU, co wiąże się przecież z dodatkowymi kosztami. Jest to jak najbardziej możliwe. Pytanie, czy opłacalne? Boję się, że Switch może czekać podobny los, choć i tu można sobie trochę pogdybać. Tak czy siak wchodzimy w erę wydawania gier o różnych konfiguracjach graficznych, więc, ewidentnie, twórcy dysponują odpowiednimi narzędziami. Teraz trzeba tylko, aby jedno z tych ustawień odpowiadało bebechom Switch i wszystkie gry mogą wychodzić na wszystkie sprzęty. Pomarzyć dobra rzecz! :)

Podsumowując, jest zbyt wcześnie by móc wyrokować, czy Switch okaże się sukcesem, czy porażką. Konsola ma przeogromny potencjał, który, niestety, może zostać zaprzepaszczony, jeśli Nintendo nie wyciągnęło wniosków z własnej przeszłości. Próby ustawienia ceny sprzętu na jak najniższym pułapie za cenę jakości tego co w środku już parokrotnie odbiło się im czkawką. Jeśli jednak faktycznie dostaniemy porządnej jakości sprzęt (na którym pogramy dłużej niż trzy godziny bez konieczności ładowania), a Japończycy zadbają o odpowiednio mocne wsparcie dla swojego nowego dziecka, to Switch może okazać się naprawdę porządnym killerem. Ja czekam.

Oceń bloga:
16

Komentarze (48)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper