Journey - dopiero zagrałem

BLOG O GRZE
1212V
Journey - dopiero zagrałem
Lejra | 16.09.2016, 19:46
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Raz na jakiś czas trafia się gra, która ma w sobie to coś. Coś, co przykuwa naszą uwagę, wciąga, a po skończeniu dalej trzyma, a dodatkowo jest to przyjemny uścisk. Nie musi to być gra AAA z wielomilionowym budżetem, nad którą pracuje nawet kilkaset osób. Wystarczy małe kilkuosobowe studio lub nawet jeden człowiek.

Dostępność informacji oraz przystępniejsze techniki tworzenia gier sprawiły, że do świata dużych graczy mogli dołączyć ci mniejsi. Niezależni twórcy stawiają bardziej na treść niż formę, choć wielu z nich udaje się utrzymać świetny balans pomiędzy tymi pojęciami. Do tego grona można zaliczyć chociażby Super Meat Boy (2010), Fez (2012) czy Braid (2008). Te tytuły zmieniły na zawsze rynek gier indie. Jeśli jesteście zainteresowani tematem, możecie obejrzeć Indie Game: The Movie. Po tym filmie inaczej spojrzycie na branżę gier niezależnych i ich twórców. Swoją drogą, zachęcam do zagrania we wszystkie wymienione tytuły bo naprawdę warto.

Do popularnie nazywanych indyków zalicza się także tytuł Journey czyli po polsku - Podróż. Gra zadebiutowała jako exlusive na platformę Playstation 3 w 2012 roku . W tym miesiącu w ramach abonamentu Playstation Plus posiadacze Playstation 4 i Playstation 3 dostali zremasterowaną wersję. Gra stworzona przez studio Thatgamecompany zdobyła ogromne uznanie wśród mediów branżowych i graczy, utrzymując do dzisiaj w serwisie Metacritic aż 92(sic!) punkty na 100. Mogę z czystym sumieniem podpisać się pod tą oceną.

Tłumaczenie "Credits" na "Kredyty" to najsłabszy element gry.

Głównym wątkiem gry jest tytułowa podróż. Podróż do szczytu góry z której wydobywa się nieokreślona energia. Droga wiedzie przez pustynne tereny z niewiadomego pochodzenia zabudowaniami. No właśnie. Niewiadomego pochodzenia. Może przodków? Może innej rasy? Właściwie nie wiemy nic. Nasza tajemnicza postać też niczego nie zdradza, ale wiemy, że świat w którym się znajduje, otoczony jest nieznaną mocą, która pomaga nam w podróży. Jako podróżnik, mamy możliwość uwalniania energii uśpionej lub uwięzionej w pomnikach i ów zabudowaniach. Moc daje nam możliwość skakania i latania, a jej długość działania zleży od długości szaty protagonisty, którą wydłużamy, odnajdując tajemnicze fragmenty. Energia prowadzi nas do celu i wspiera nas w podróży, ale na głównego bohatera/bohaterkę czeka wiele niebezpieczeństw, na które musimy już sami reagować.

Trzeba przyznać, że same lokacje są świetnie skonstruowane. Z jednej strony czułem bezmiar terenu rozpościerającego się przede mną, z drugiej wcale nie chciałem oddalać się od zabudowań i czułem się przy nich po prostu bezpieczniej. Klimatyczne architektoniczne dzieła kryją w w sobie wiele tajemnic i nie raz przyszło mi po prostu podziwiać dzieło twórców, odkładając granie na drugi plan. Ciepłe barwy użyte w grze w połączeniu z otaczającym pustkowiem budziły we mnie przyjemny spokój i mimowolnie skłaniały do refleksji. Skromny, nienachalny i intuicyjny system sterowania pozwala nam na wtopienie się od razu w świat Journey.

Gra zachęca nas w pewnym stopniu do interpretacji i sprawia, że każda podróż pojedynczego gracza będzie inna. Bardzo przypomina mi to czytanie książki, tylko z odwróconym systemem odbioru. Książka podaje nam szczegóły, opis historii, bohaterów, miejsc, a w naszej głowie buduje się pewien obraz wydarzeń. Wizualizujemy czytany tekst. Tutaj działa odwrotna metoda. Bodźce wizualne wzbogacamy poprzez dopowiadanie historii, wątków czy opisu innych postaci z którymi przyjdzie nam podróżować.

Dokładnie. Gra zawiera pewien wątek multiplayer. Urzekający swoją prostotą. Podczas naszej podróży możemy trafić na innego gracza i kontynuować razem przygodę. Nie ma możliwości sprawdzenia, kim jest druga osoba, ani skontaktowania się z nią. Jedyną metodą porozumiewania się są sygnały dźwiękowe wydawane przez postać, a ich sposób użycia i interpretacja zależy od intencji graczy. Mimo utrudnień w komunikacji, a raczej jej braku, natychmiast buduje się pewna więź z drugim graczem i chcemy tę podróż przebyć razem, pokonywać czekające niebezpieczeństwa oraz dotrzeć do szczytu góry i właśnie to jest niesamowite. W końcu nie jesteśmy sami w tym pustym świecie. Prawda?

Choć grę można przejść w 2-3 godziny, to całość wykonania i satysfakcja po jej ukończeniu w pełni rekompensuje jej długość. Polecam.

Oceń bloga:
31

Komentarze (38)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper