Sekret giganta

BLOG
2596V
Kuba Kleszcz | 27.10.2013, 21:09
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
   Tę serię wydawaną przez Activision Blizzard zna chyba każdy, kto interesuje się branżą gier wideo, a ten, kto zna, prawdopodobnie ma na jej temat wypracowane swoje zdanie. Ostatnie odsłony Call of Duty sprzedawały się w rekordowych ilościach. Mówimy tu o osiągach w okolicach ponad 20 mln sprzedanych kopii, co doprowadziło do tego, iż kolejne odsłony pojawiają się praktycznie co rok.
   Mimo tego że seria cieszy się wielkim zainteresowaniem wśród swoich odbiorców, zdania na jej temat bywają często niepochlebne, a gracze naśmiewają się z niektórych jej aspektów, co nie przeszkadza jej w zdobywaniu kolejnych nagród i zarabianiu dla twórców niebotycznych sum pieniędzy.
Poznać sekret
   Co zatem sprawia, że Call of Duty (ukryte w dalszej części tekstu pod skrótem "CoD") pnie się tak wysoko wśród słupków sprzedażowych? By odpowiedzieć sobie na to pytanie, trzeba dokonać pewnego podziału gry, tak jak można to zrobić, np. z filmem. Gra wideo to wypadkowa trzech części: rozgrywki (zwanej z angielskiego gameplayem), treści (content) oraz warstwy audiowizualnej (A/V), przy czym ta ostatnia nas na razie nie interesuje. 
   Niemalże wszystkie niezadowolone głosy nt. CoD dotyczą jej treści, czyli m.in. zawartej w grze fabuły. Jeżeli ktoś grał w którąś z części serii - skupiając się tutaj na czwartej odsłonie, tj. Call of Duty 4: Modern Warfare, oraz następcach, czyli częściach osadzonych już w klimatach nowoczesnych wojen i konfliktów - to z ręką na sercu przyzna, że ta opowieść nigdy nie była w stanie sprostać naszym wymaganiom, które po pewnym czasie spadły na łeb, na szyję, gdyż nikt nie łudził się, iż może otrzymać dobrą, wciągającą historię. Brakowało jej logiki, była nafaszerowana błędami i niejaśnościami oraz stanowiła kompletny misz-masz, stając się obiektem drwin zarówno recenzentów, jak i internautów. Zawodził też czas rozgrywki w trybie dla pojedynczego gracza, który oscylował w granicach czterech, pięciu godzin wymaganych do ukończenia tytułu. Co ważne, te wszystkie wady dla wielu graczy nie miały znaczenia - nie po to szedł do sklepu przewidywany odbiorca Call of Duty. On nie chciał się zagłębiać w skomplikowaną historię i emocjonalne/moralne rozterki bohaterów. Zależało mu na tym, by obcować z tym, co kultura masowa jest w stanie dostarczyć najlepiej, gdyż przeciętnym odbiorcą zainteresowanym nabyciem nowego CoD są fani trybu gry wieloosobowej oraz ludzie zapracowani, mający godzinę lub dwie w tygodniu na swoje hobby, podczas których nie zamierzają się intelektualnie wysilać, tylko odpocząć.
   Kiedy już znamy grupę docelową dla Call of Duty (tzw. gracze niedzielni), możemy przejść do omówieniakolejnej składowej gry wideo, czyli rozgrywki, a ta została już dopracowana o wiele lepiej. Przepis na sukces tej serii nie jest specjalnie skomplikowany, jednak został wykonany tak dobrze, oraz opracowany odpowiednio wcześniej przed konkurencją z całego światowego rynku, że wyniki sprzedaży są, jakie są. Pierwszym czynnikiem jest krótka, maksymalnie skondensowana w kilku dynamicznych godzinach zabawy, rozgrywka. Gry trwające od kilkunastu godzin wzwyż oparte są na pewnym wykresie diagnozującym możliwość skupienia się ludzkiego mózgu. Gra trwająca np. 20h, której akcja stale utrzymuje zawrotne tempo, byłaby nie do zniesienia, gdyż nasze mózgi nie są w stanie w 100% tyle czasu za wszystkim nadążyć. Powoduje to, że akcja oparta jest na zasadzie jej wzrostów i spadków, by przyspieszać, a potem dawać nam odpocząć. W myśl zasady "all killer, no filler" w Call of Duty tego problemu nie ma - cztery godziny rozgrywki na najwyższym biegu jest emocjonującym doświadczeniem, będącym dla gracza możliwym wysiłkiem, więc i przednio się bawimy.
   Kolejnym czynnikiem jest warstwa rozgrywki, od której nie odciąga nas treść produkcji. Wszystkie mechaniki, w tym ta najważniejsza - strzał, zostały dopracowane, sprawiając mnóstwo frajdy i tworząc duże pole do popisu graczowi, a gdy ten czuje niedosyt, sięga po tryb gry wieloosobowej i dołącza do tysięcy innych osób w wirtualnych konkurencjach i zmaganiach.
O tym się mówi
   Ostateczne wrażenia mierzone są też tym, co mówimy my oraz nasi znajomi, kiedy chcemy się podzielić naszymi wrażeniami odnośnie świeżo ogranego tytułu. Kończąc daną produkcję, mówimy np., że naprawdę dobrze się przy niej bawiliśmy, zżyliśmy z głównym bohaterem albo podobała nam się, np. mechanika wyprowadzania ciosów, jeżeli była to bijatyka, czy wykonywania zwodów, gdy jest to gra sportowa. Wszystko fajnie, tylko brakowało tu jednego czynnika, prawdziwej bomby. Każda odsłona Call of Duty zawiera w sobie jeden lub maksymalnie dwa momenty, które zapadają w pamięć na długie lata. W przypadku CoD4 był to wybuch bomby atomowej i jej następstwa bądź interaktywna scena, w której jesteśmy prowadzeni na własną egzekucję, w CoD5 mogło to być rozstrzelanie bezbronnych żołnierzy polskich, itd.
   Paradoksalnie, odtwórcza seria Call of Duty może odegrać rewolucyjną rolę w historii gier wideo. Pokazała ona, jaki kierunek w przyszłości może obrać branża, oraz co najważniejsze, uświadomiła nam, jak bardzo zmieniła się struktura graczy w dzisiejszych czasach - z graczy hardkorowych, spędzających każdą chwilę wolnego czasu przed komputerem lub konsolą, w graczy niedzielnych, grających godzinkę lub dwie w całym tygodniu. I to ci drudzy mają dzisiaj największy wpływ na rozwijającą się wciąż branżę gier wideo.
Oceń bloga:
1

Czy uważasz serię Call of Duty za przełomową?

Tak
55%
Nie
55%
Nie wiem
55%
Pokaż wyniki Głosów: 55

Komentarze (6)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper