O szkodliwości gier Video: Agresja DEFINITIVE EDITION

BLOG
1376V
O szkodliwości gier Video: Agresja  DEFINITIVE EDITION
Bioter | 13.03.2014, 19:11
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Chciałem choć raz poczuć się niczym jeden z największych wydawców gier video. Dlatego zrobiłem reedycję pierwszego wpisu blogowego. Dodałem obrazki, jakieś literki, pogrubienia i te inne. Czyli prawdziwie nowa jakość ;]

    Przez wiele lat mojej „kariery” gracza wielokrotnie słyszałem teksty o tym jakie to gry video są szkodliwe na ludzką psychikę i w ogóle odpowiadają za wszelkie zło tego świata. Założę się, iż każdy z was spotkał się z podobnymi zarzutami przynajmniej raz w życiu. Na początek zadajmy sobie jedno podstawowe pytanie, czy gry faktycznie mogą mieć negatywny wpływ na ludzką psychikę. Odpowiedź brzmi „i tak i nie”, z tym, że odpowiedź twierdząca w tym przypadku odnosi się tylko do wyjątkowych sytuacji, powiedziałbym nawet, że wręcz do patologicznych. No, bo jak inaczej nazwać sytuację, w której małe dzieci są niemal wychowywane przez brutalne gry video. Z pewnością nie jedna osoba zaliczyła teraz twarzpalmę, ale właśnie o to chodzi, iż wszelacy przeciwnicy gier próbują nas przekonać, jakoby tego typu wyjątki zdarzały się w każdym domu.

 

 

  Obok wyolbrzymiania niewątpliwym problemem jest też jakże proste przypisywanie grom winy za pewne przestępstwa. Oczywiście mam tu na myśli przestępstwa „wysokiej rangi”, takie jak chociażby masakra w Denver. Schemat jest prosty: W mieszkaniu podejrzanego „dzielni policjanci” odnajdują egzemplarz gry i już sprawa jest „rozwiązana”. Rzecz jasna każdy w miarę ogarnięty człowiek wie, że takie zagrywki nie mają sensu, bowiem od razu należy zadać sobie pytanie, „dlaczego właśnie ta gra jest winna? A nie np. film czy książka czy nawet wadliwa lodówka?”, pomijając już fakt, iż już samo szukanie takich winowajców jest doprawdy nie poważne. Kolejnym przykładem niechaj będzie pewna przykładowa, wymyślona na prędko sytuacja: „Człowiek X (który oczywiście jest graczem) poświęca wszystko dla swojej dziewczyny, żyjąc w błogiej nie świadomości po kilku latach dowiaduje się, że ta perfidnie go zdradzała i oszukiwała” myślę, iż nie muszę kończyć tej prostej historyjki, bo finał na pewno jest nader oczywisty. Najbardziej chodzi mi o to, że i owszem jakaś gra mogła brać niebezpośredni udział w późniejszym akcie zemsty. Dlaczego niebezpośredni? A no bowiem jestem w stanie przyjąć taką hipotezę, jakoby ów gra mogładać w skrajnym przypadku nie jako pomysł na „ukaranie niewiernej”. I tu dochodzimy do meritum, którym jest kolejne pytanie „Powodem zaistniałej sytuacji jest gra czy owa partnerka?”, sami odpowiedzcie sobie na to pytanie, dla mnie odpowiedź jest oczywista.

 

 

Przykład w dosyć podobnym tonie? Proszę bardzo: Strzelaniny w amerykańskich szkołach, nie trudno jest skojarzyć choć jednej takiej sytuacji, weźmy na tapetę bodaj największy taki incydent, czyli wydarzenia w Columbine High School z kwietnia 1999 roku. I owszem jeden ze sprawców był fanem Doom’a , nawet w „dzienniku przygotowawczym” odnosił się do tego tytułu, między innymi w zdaniu, które teraz zacytuję:

„Moim celem jest zniszczenie wszystkiego, co się da, więc nie mogę kierować się uczuciem litości, sympatii ani niczym takim, więc zmuszę się do uwierzenia, że każdy jest po prostu kolejnym potworem z Dooma, jak FH lub FS lub demony, więc albo ja, albo oni. Muszę wyłączyć swoje uczucia”

ale ale… na litość Boga Jahwe, Allaha, Buddy, Zeusa, Odyna, Shivy i innych czczonych istot… przede wszystkim wyraźnym powodem całego tego zajścia była nieakceptacja ze strony rówieśników. Czytając dziennik Eric’a Harris’a stajemy przed kwestią tego, jakich krzywd musiał doświadczyć ten chłopak, że jego słowa są tak pełne nienawiści. A nikt mi nie wmówi, że to sprawka Doom’a. Oczywiście na pewno nie wątpliwe znaczenie miała tu też psychika obu sprawców.

 

 

 

Powyższe wywody to jedynie przykłady niezliczonych tego typu ataków ze strony obrońców moralności i innych przeciwników gier video. Przejdźmy teraz do tego, czemu nie stoję po stronie różnych psychologów i innych osób twierdzących, że gry to dzieło Szatana. Kluczowymi są tutaj własne życiowe doświadczenie. Czasami mam wrażenie jakbym żył w innym wymiarze, bowiem to czego doświadczyłem stanowczo przeczy pewnym "zasadom życiowym":

 

 „Ludzie grający w gry video są bardziej agresywni od tych, którzy nie grająZastanówmy się może, jakie grupy ludzi zaliczamy do tych bardziej skłonnych do przemoczy. Ja w pierwszej kolejności dałbym tu Kiboli, Dresiarzy i fanatyków religijnych. Możliwe, że w przypadku dwóch pierwszych grup, są wśród nich gracze, ale całość rozbija się o to, że Kibol/Drech=Gracz nie jest absolutnie żadną regułą. Natomiast o fanatykach religijnych głupio jest nawet wspominać, jakoś nie wyobrażam sobie, że członkowie AK (Armia Krzyża), przed bitwą na krakowskim przedmieściu trenowali taktykę, grając w Dynasty Warriors czy coś takiego. Nigdy też nie zdarzyło mi się słyszeć przez headset starszej pani wrzeszczącej „Na chwałę Chrystusa! Giń ty szatański pomiocie!”.

 

 

 

 

   Chciałbym abyśmy wrócili teraz na moment do czasów szkolnych, lecz tylko po to aby zauważyć, iż to wbrew temu co próbują nam wmówić to grupa „niegrających” była bardziej tą złą i niesforną.  Dlaczego tak jest, wyjaśnię za moment, wcześniej napomknę jeszcze do czego doprowadzały mnie i moich kolegów gry Video (czasy Nes’a, Snes’a, Mega Drive), a były to po prostu niewinne zabawy chociażby w takiego Street Fightera, podczas których tłukliśmy na niby, co jakiś czas wydając okrzyki „Hadołken!” czy „Athathathariuken!”, I owszem przyznaję, że raz na jakiś czas przy większej „wczuwie”, ktoś za mocno oberwał przykładowo z „podwórkowego Tiger Uppercut”, ale każdy rozumiał, że to przypadkowe wypadki.  I tu dochodzimy do tego co bardzo ważne, faktu że gry wręcz rozładowują agresję i jest to znamienne dla późniejszej nieagresji. Oczywiście jeżeli ktoś gracza nachalnie zaczepia, to ten ma święte prawo owego pajaca ukarać, jednak obita twarz delikwenta nie jest absolutnie skutkiem grania w gry, a tylko i wyłącznie zasługą zachowania ukaranego. Według mnie lepiej abyśmy krzywdzili wirtualnych ludzi aniżeli tych prawdziwych. Wirtualne to jak wiadomo coś, co realnie nie istnieje, wprost oczywiste, lecz chyba nie wszyscy o tym wiedzą. Człowiek nie raz ma wrażenie, że dojdziemy do okresu, w którym za „morderstwo w GTA”, będziemy sądzeni jak za zabicie najprawdziwszej osoby. I tym sposobem płynnie przechodzimy do drugiego mitu, jakim jest:

Gracze to osoby o wiele bardziej skłonne do popełniania najcięższych zbrodni”.   Czy nie zastanawiało was nigdy, dlaczego zabicie fikcyjnej osoby jest złe, ale już zabijanie fikcyjnych kosmitów, grzybów, czy nawet zwierząt jest już jak najbardziej w porządku? Jedynym logicznym wytłuczeniem jest to, iż faktycznie pewna grupa osób myśli, ze zachowania z gier przeniesiemy na tereny życia prawdziwego. No, a że chodzące grzyby nie istnieją a żaden kosmita prędko nas nie odwiedzi, to w zasadzie owych złych czynów w prawdziwym świecie nie dokonamy. Bardzo możliwe, że wielu z nas (biorąc pod uwagę osoby grające i niegrające) miało choć raz w życiu ochotę kogoś zamordować, a mogła to być zła nauczycielka, polityk wprowadzający bandycki podatek czy po prostu jakaś podła osoba. Nawet, jeżeli zdrowy na umyśle człowiek pomyślał o tym, aby kogoś „mocniej ukarać” to nie przyszło mu to do głowy na zasadzie „W Munhancie fajnie się zabijało! Sprawdzę jak to wygląda w prawdziwym świecie!”, bardziej znaczenie ma tu postępowanie owego obiektu nienawiści. I spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby mit ten miał przełożenie na rzeczywistość to strach byłoby w ogóle z domu wychodzić, wszak tylu potencjalnych psychopatów chodzi po ulicach.

 

Kolejny mit mówi :Gry uzależniają, no ok przesadzam, że to mit bo gry faktycznie mogą uzależnić, z tym że tak samo jak cokolwiek innego. Osądu tego samego w sobie nie neguję, neguję natomiast szybkość i łatwość z jakim obnoszą się z nim ludzie niemający pojęcia o graniu. Dość powiedzieć, że wystarczy grać godzinkę dziennie aby usłyszeć, że jest się uzależnionym. I właśnie o to chodzi, codzienne oglądanie ulubionego serialu lub posiedzenia przed TV z powodu meczu, w przeciwieństwie do grania zajmującego tyle samo czasu jest jak najbardziej w porządku. Od zawsze uważam granie za rozrywkę stojącą co najmniej na równi z takimi mediami jak kino, muzyka, czy książki. Sporo ludzi wieczorami zasiada, aby obejrzeć coś na jednym z popularnych kanałów telewizyjnych, ja w tym czasie przechodzę misję/ level/rozdział itp. W wybranej grze.

 

 

 

 

 

 

    Dziś, gdy jestem już po studiach i pracuję (o dziwo, jeszcze nikogo nie zabiłem) mogę z czystym sumieniem wspomnieć o nie jednym pozytywnym aspekcie gier Video. Po pierwsze wirtualna rozrywka „pomaga” zapomnieć o problemach, wielu w tym celu spożywa duże ilości alkoholu, mi wystarczy skok w świat wybranej produkcji.  Sprzyja nauce języków obcych, rzecz jasna najlepiej uczyć się poprzez wyjazd do danego kraju, ale jeśli nie ma się takich możliwości, bądź jest się zwyczajnie za młodym to nauka poprzez gry jest idealnym rozwiązaniem. Właściwie głównie dlatego dziwię się młodym ludziom, że tak rozpaczliwie płaczą za polonizacjami. Wydaje się, iż zwiększa się inteligencja poprzez granie w produkcje wymagające „uruchomienia mózgu”, piszę „wydaje mi się”, bo w zasadzie żadnym ekspertem w dziedzinie IQ nie jestem ale jednak uważam, że m.in częstokrotny wymóg logicznego kojarzenia faktów pozytywnie wpływa na rozwój człowieka. Za każdym razem kiedy ktoś atakuje elektroniczną rozrywkę to ja mogę to medium wytrwale bronić, jednak nie mogę być ślepy na wspominane już wcześniej wyjątki, bo owszem zdarzają się osoby niemal podłączone pod TV, przez co później zawalają wiele życiowych spraw, i owszem wśród corowych i hardcorowych graczy „kilkunastogodzinne” sesje  się zdarzają (u tych drugich częściej) to dopóki gra nami nie „włada” to nie ma powodów do paniki. Przyznaję, mi też za młodu zdarzało się niezdrowo długo grać (zazwyczaj w różne RPGi), ale wiedziałem kiedy jest na to czas i nigdy przez to nic nie zawaliłem (zaspań do szkoły nie liczę). Tak, więc bardzo ważnym jest mieć umiar i wiedzieć kiedy można. Niby proste, ale jednak nie każdy potrafi nad tym zapanować. W tym temacie chyba najgorzej mają gracze MMO, ponieważ tam z pewnymi sprawami jest jak w życiu, jeśli o czymś zapomnimy czy nie zjawimy się na umówione oblężenie, bicie Raid Bossa, czy ustawkę z wrogim klanem to czasu nie cofniemy. Do tego dochodzi ta cała rywalizacja o to, kto będzie miał potężniejszą postać, kto będzie miał najwięcej kasy i ogólnie o to, kto będzie największym kozakiem na serwerze. Niestety exp się sam nie wbije, a zbroja i broń też same się nie złożą. Uważam, iż nie jest dobrym ślepe krytykowanie ludzi spędzających większość życia przed TV/Monitorem, myślę że lepiej jest się zastanowić dlaczego właśnie tak postępują. W ogólnych przypadkach upatrywałbym to w zwyczajnym braku ciekawych zajęć czy też znajomości, dzięki którym konsola nie musiałaby pracować kilkanaście godzin na dobę. W przypadku MMO powód może mieć też znaczenie psychologiczne. Otóż zwyczajnie dla wielu szarych obywali światy MMO otwierają możliwości stać się kimś mającym wysoką pozycję w społeczeństwie chociażby WoW’a czy Lineage’a, czyli dają coś, o czym wielu na realnej ziemi może tylko pomarzyć.

 

 

 

 

   Na sam koniec zostawiłem sobie bezsprzeczny problem, z jakim borykają się różne serwisy internetowe traktujące o grach. Mowa tu o wszelakim fanboiźmie, troliźmie, hejterstwie i ogólnie niskim poziomie ogółu użytkowników takich stron, a są to bądź co bądź właśnie gracze. Do czego zmierzam? Ano do tego, ze jak ktoś wejdzie na taką stronę i zobaczy wymianę bluzgów czy opinie oparte na epitetach to raczej na pewno nie wyjdzie z tego miejsca z dobrym wrażeniem o kulturze sympatyków gier video. Rzecz jasna nie można wszystkich rzucać do jednego wora, ale fakt faktem niezbyt dobrze to wygląda. Za taki stan rzeczy można też winić ludzi odpowiedzialnych za takie strony, winić o to że nie robią nic w kierunku poprawy poziomu użytkowników. Choć też gorzką prawdą jest to, że to właśnie wojny trolli najbardziej napędzają ruch na stronie, a ten jak wiadomo generuje tak pożądany zysk.

 

   Ogólnie wszystko sprowadza się do nas samych, do naszej psychologii. Konsole i gry to nie są urządzenia inteligentne, które potrafiły skłonić nas do pewnych zachowań. Zabawne, bo teraz wyobraziłem sobie przyszłość gier video za ileś lat. Przyszłość w której AI jest tak wysoce rozwinięte, że postacie z gier mogłyby z nami zwyczajnie rozmawiać.Tylko wyobraźcie sobie Mariana nakłaniające do jedzenia muchomorów, argumentującego to słowami „Będziesz większy i silniejszy”. Pamiętajcie abyście byli ostrożni, w dzisiejszym świecie nie trudno o to aby stało się wam coś niemiłego. Piszę o tym, gdyż miliony zwyrodniałych psychopatów chodzących wolno po ulicach to nie przelewki. Na razie tylko nieliczni się ujawnili dokonujących niecnych czynów. Najgorsze jednak to, że Ci pozostali mogą zrobić w każdym momencie. A może powinienem napisać inaczej, może właśnie powinienem polecić abyście ostrzegli wasze rodziny, znajomych przed wami samymi w końcu to właśnie wy stanowicie największe zagrożenie dla rodzaju ludzkiego…

 

 

 

Oceń bloga:
24

Komentarze (13)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper