Innawacyjność

BLOG
715V
skl69 | 31.03.2014, 19:38
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Całkiem niedawno growy świat obiegła informacja o tym, że Ubisoft szykuje  jednocześnie dwie gry z serii Assassin’s Creed. Taka informacja może oznaczać, iż szykuje się niezła uczta dla fanów serii. Jednak z wielu stron słyszę głosy krytyki o wtórności, nastawieniu na kasę czy żartobliwe nazywanie słynnej serii Ubi „Modą na Asasyna”.

     Premiery kolejnych asasynów już od części z podtytułem Revelations spotykają się z regularną krytyką. Co ciekawe, głównym zarzutem jest fakt wydawania przez Francuzów kolejnych części co rok i stwierdzenie, że przez to seria stoi w miejscu. Osobiście uważam, że to nie zatrzymuje serii w miejscu, lecz rozwój odbywa się za pomocą dodawania niewielkich, acz świeżych rozwiązań do znanej formuły. A skąd to narzekanie? Możliwe jest zmęczenie materiału przez fakt, że te gry wychodzą tak często. Raczej nie chodzi o to, że następujące części są tak bardzo do siebie podobne, w końcu kolejne Zeldy są prawie identyczne w kwestiach rozgrywki. Aczkolwiek bardzo rzadko wypuszcza kolejne części, przez to wygłodniali gracze rzucają się na nie jak na świeże bułeczki i pochwałom nie ma końca!

                Z podobną reakcją zawsze spotyka się też seria Call of Duty. Zarzutom o tym, że „ciągle to samo” i „skok na kasę” nie ma końca. Przecież po pierwsze nikomu nikt nie każe tych kolejnych sezonów serialu „Wezwania do Służby” kupować. Po drugie prawdą jest, że w tych fragmentach rozgrywki, które wracają w każdej kolejnej części niewiele się zmienia od czasów MW2, jednakowoż większość nowych odsłon wprowadza jakiś świeży element do serii (Perki w MW, Spec Ops w MW2, Nazi Zombies w WaW itp). Ta cała internetowa krytyka zmusza mnie do zastanowienia czy to inni są marudni, czy ja niewiele wymagam.

    

     Tymczasem widzę podobny poziom rozwoju, jeżeli chodzi o lata istnienia w AC co w np. GTA (Już czuję falę hejtu!). Spójrzmy prawdzie w oczy, wielka rewolucja w naszej ulubionej, gangsterskiej serii miała miejsce tylko w części trzeciej, kiedy to zaczęliśmy kraść samochody w pełnym trójwymiarze. Vice City i San Andreas na PS2 wprowadzały kolejne, niewielkie zmiany (jazda na motocyklu, pilotowanie helikoptera, rozwój bohatera) oraz zmieniały klimat i okres naszych przestępczych działań. Część czwarta i jej dodatki przyniosła znowu zmiany klimatu i rozgrywkę multiplayer. Aż w końcu najnowsza odsłona udoskonaliła multi oraz dała możliwość gry trzema bohaterami w singlową kampanię. Co prawda doprowadzony do perfekcji trzon rozgrywki wciąż opiera się na tym z trójki.

     Bardzo podobnie rozwijała się seria o skrytobójcach. Przeanalizujmy, część pierwsza dała nam pomysł na rozgrywkę, druga z średniowiecznej Jerozolimy przeniosła nas do renesansowej Florencji i wprowadziła wiele urozmaicających trzon rozgrywki usprawnień. Brotherhood rozwinął pomysły z dwójki i dorzucił bardzo ciekawy multiplayer. Revelations jako zwieńczenie historii z czasów renesansu wprowadziła kilka pomniejszych usprawnień zarówno w  multi jak i singlu (nowe tryby, tworzenie bomb, misje typu tower-defense). Trójka wrzuciła gracza w sam środek rewolucji amerykańskiej i jako nowości dorzuciła kilka broni, bitwy morskie i rozbudowę swojej małej miejscowości wraz z dbaniem o potrzeby jej mieszkańców. Część czwarta to ukłon w stronę fanów, którzy domagali się więcej żeglugi! Tutaj zaliczamy największy przemianę, gdyż jako korsarz spędzimy większość czasu za sterami naszej łajby.

     Skoro zmiany w dwóch wyżej wymienionych seriach są wprowadzane w podobny sposób to dlaczego tak różny odbiór? Głównym powodem jest oczywiście przede wszystkim gust. Ważniejszym czynnikiem jednak jest fakt, że seria Ubi nie pozwala za sobą zatęsknić, a jak widać spora część graczy tegoż oddechu potrzebuje. Jedyne co mnie dziwi to te oczekiwania innowacyjności przy każdej kolejnej odsłonie. Zmiany w tych seriach postępują powoli, lecz to nie tak, że ich nie ma kompletnie. Również chciałbym zwrócić uwagę wszystkim „maruderom”, że to nie jest żaden znak aktualnych czasów.

     W czasach naszego ukochanego, tak rzewnie wspominanego PSXa też tak było. Przypomnijmy sobie serię Tomb Raider. Podczas istnienia pierwszej konsoli Sony zaliczyła pięć odsłon wydawanych cyklicznie co rok. Pamiętam, że w tamtym czasie wszyscy z wypiekami na twarzy oczekiwali kolejnych przygód pierwszej damy gier video. Innowacyjność kolejnych gier ograniczała się do: walki nie tylko ze zwierzętami, prowadzenia pojazdów, większej/mniejszej ilości zagadek, nowych akrobacji wykonywanych przez Larę itp. Podobnie było z serią Resident Evil, która co prawda wychodziła nieco rzadziej lecz zmiany wprowadzone w serii też były kosmetyczne. Jednak wtedy nikt z nas tak nie mówił o braku innowacyjności, lecz wszyscy się emocjonowaliśmy tym, że w trzecim RE można mieszać proch strzelniczy, bądź wykonywać uniki.

     Takich serii można by jeszcze wymienić dziesiątki, jak to w jednym przypadku narzekamy a w drugim analogicznym nie. Skąd w takim razie bierze się fakt, że dzisiaj tak strasznie domagamy się rewolucyjnej innowacyjności? Moim zdaniem powodem numer jeden jest olbrzymi natłok informacji związanych z każdą produkcją. Kiedyś ciężko było się nie emocjonować grą o której wiedzieliśmy tylko tyle co wyczytaliśmy raz na miesiąc w czasopiśmie. Po drugie przez lata pielęgnowania naszego hobby oraz obserwowania wielu rewolucji w branży, nasze apetyty na nieznane dotąd smaki wzrosły wielokrotnie. Jednak pamiętajmy, że developerzy serwujący nam lubiane przez nas potrawy często podlewają je nowym sosem.

 

PS. Tekst nie miał na celu obrazić żadnych komentatorów. :P

Oceń bloga:
5

Komentarze (10)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper