Co robiliście w ten weekend? #2

BLOG
1078V
Co robiliście w ten weekend? #2
Tomaszek88 | 24.01.2017, 00:06
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam was serdecznie w 2 oficjalnym odcinku „Co robiliście w ten weekend?. Dlaczego 2? Po prostu nie liczę odcinka pilotażowego. Wracając do sedna. Co robiliście w ten weekend? Co ja robiłem? Nie ukrywam że nawet działo się. Zarówno growo jak i nie. Tak że zaczynamy.

Jako że miałem wolne od środy do niedzieli to śmiało mogę uznać że miałem naprawdę długi weekend. Pierwsze dni wolnego spędziłem grając. Na pierwszy ogień poszło dobijanie reszty trofików online w WRC 4 na PS3. Skrupulatnie spisywałem sobie kolejne czasy jakie przejechałem online i sumowałem. Niestety, nie wiedziałem ile dokładnie mam już przejeżdzone więc liczyłem po prostu do 2h mając cichą nadzieję że wpadnie po 1 góra 2 wyścigach. Niestety spędziłem z tytułem dobre 4h zanim udało mi się wbić ostatniego, upragnionego trofika. Brak ludzi online, krótkie trasy po max 2min męczyły człowieka ale udało się! Trofeum pięknie piknęło 20.01 o 16:57! Pierwsza platynka w tym roku zrobiona, a co za tym idzie, plany na ten rok jak na razie wypalają. Minimum 1 platyna miesięcznie.

Po ogarnięciu piątkowego obiadu odpaliliśmy z Litką Guitar Hero Warriors of Rock na PS3. Dacie wiarę, że ta gra może nadal się podobać i wkręca niemiłosiernie? Usiedliśmy po 20, a koniec nastąpił w bólach ręki. Oczywiście mimo bólu i moich próśb, że jeszcze jedna piosenka i spać, Litka twardo chciała grać jeszcze. Ogólnie skończylibyśmy szybciej ale Litka na dobranoc chciała zagrać ostatnią piosenkę której nie miałem odblokowanej. Zaczynamy dobijać gwiazdki i po bodaj 4 piosenkach okazało się że piosenka którą Litka szukała jest w kompletnie innej części! No tego nie grali. Dobrze że nie założyła się o to o rękę bo pewnie więcej byśmy nie pograli w GH...

W sobotę oczywiście dzień babci więc kulturalnie wstając grzecznie o 14 ogarnąłem się i poleciałem odwiedzić babcię. Oczywiście na dzień dobry przywitał mnie szpital, wszyscy w domu chorzy. Całe szczęście kuzyn jakoś żył więc pośmigaliśmy na PC w Burnouta Paradise.

Niedziela była intensywna. We Wrocławiu odbyły się targi ślubne. Niestety mało na nich się dowiedziałem. Tzn, tak mi się wydaje. Ogólnie wg mnie nie było tam zbyt wiele do oglądania. Jedyne co spodobało mi się cholernie to pewne samochody!

Na ślub to:

Albo to:

Po targach wybraliśmy się do pizza hut. Powiem szczerze że jak widziałem niektóre osoby to miałem dosłownie wrażenie że to jakaś promocja lidla. Nie wiem czy ludzie sami siebie nie szanują i nie mają wstydu ale te kopy końcówek od pizzy pokazały mi że jednak cebula nadal wymiata w Polsce. Pomijam jednego kolesia który siedział z lapkiem pewnie cały dzień patrząc na ilość przejedzonej pizzy. Mina kolesia bezcenna.

To tyle jeśli chodzi o mój weekend. Zapytałem więc mojego kolejnego gościa o to co robił w ten weekend. Przedstawiam wam...

 

 

REALista

Tomaszek88 zaprosił mnie do swojego cyklu „co robiliście w ten weekend?” ja oczywiście grałem. Miałem na tapecie dwie gry pierwszą jest beta Ni-Oh. Czym jest ta gra? Najbardziej przypomina mi ona Dark Souls 3 oraz Bloodborne tyle, że obie te gry były raczej proste, a ta wydaję się najtrudniejsza z nich. O ile w Soulsach zazwyczaj dało się przeżyć kilka ciosów przeciwnika tak tutaj zwykły, pospolity mobek zabija japońskiego Geralta jednym ciosem. W Soulsach zazwyczaj taki najbardziej podstawowy mob nie był w stanie wykończyć naszej postaci jednym atakiem, a tu się to zdarza bardzo często także trzeba uważać na wszystkich przeciwników, których spotkamy na swojej drodze, chociaż akurat tych pospolitych prosto jest zabić, ale oprócz nich na naszej drodze stają demony, które wyglądają na żywcem wyciągnięte z Japońskiej mitologii. To są dopiero przeciwnicy stanowiący wyzwanie. Materializują się przed nami, są ze trzy raz więksi niż na bohater, też zabijają jednym ciosem, a żeby posłać ich do piachu trzeba się sporo z nimi namęczyć. Gdy już skończy im się pasek życia i umierają, można się na nich wyżyć i zanim upadną obciąć im ręce, a nawet głowę co bardzo efektownie wygląda. Japoński Geralt może używać najróżniejszych broni są to katany, włócznie, kosy na łańcuchu, młotki, topory, łuki, a nawet długa broń palna. Ja walczyłem, albo toporem (naprawdę wielkim toporem. Nie wiem w jaki sposób postać jest w stanie unieść coś takiego), albo dwoma mieczami, bo tymi broniami walczyło mi się najlepiej, ale myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Ogólnie to pograłem trochę sam, trochę w co-opie i myślę, że gra może być bardzo fajna i zbierać wysokie oceny aczkolwiek na razie nie mam jej w planach zakupowych, może kiedy indziej.

Druga grą, w która grałem to był Darkest Dungeon. Ta gra ma cię zeszmacić, zniszczyć. Jest piekielnie trudna, a straconych bohaterów liczy się tam w setkach. Oczywiście jest tu permadeth, zginie ci postać to już jej nie odzyskasz. Jestem pewien, że stworzył to jakiś psychol, którego koledzy dręczyli w szkole i zrobił tą grę, aby się zemścić na tych wszystkich niewinnych ludziach, którzy zdecydują się to kupić. Przeciwnicy wyskakują znikąd i jakoś nie bardzo chcą negocjować pokojowe rozwiązanie tylko do razu przechodzą  do ataku. Nasi bohaterowie mają współczynnik stresu, który może wynieść maximum 200. Gdy osiąga 100 wtedy wola naszego bohatera jest sprawdzana i może dostać jakiś pozytywny status dzięki czemu będzie lepiej atakował, zadawał większe obrażanie i ogólnie był lepszy, jak dostanie pozytywny status jest fajnie, gorzej jak dostanie negatywny. Dajmy na to, że kapłanka dostała negatywny status i nie chce uleczyć naszego krzyżowca przez co ten stwierdzi, że jak go nie uleczyli to on nie zaatakuje, a nasza hienia cmentarna z powodu tego, że krzyżowiec nie zaatakował przeczeka sobie swoją turę. Takie rzeczy zdarzają się cholernie często.  Raz mój wojak dostał status „masochizm” przez co każdą rundę zaczynał od zadaniu sobie obrażeń i za cholerę nie pozwalał się uleczyć kapłanowi. No dobra, a co się dzieję gdy stres dojdzie do 200? Postać dostaje zawału serca i umiera. Tutaj każda walką może być ta ostatnią, a mówimy o podstawowych przeciwnikach. Najgorzej jest gdy idziemy na bossa. Wtedy zaczyna się zabawa. Atak na bossa zazwyczaj trwa długo przez co musimy obozować (postacie siadają sobie przy ognisku i możemy używać ich umiejętności, aby obniżyć im stres, podleczyć ich, albo nadać pozytywne statusy). Walka z bossem jest piekielnie ciężka. Walczyłem z czarownicą, która swoją turę zaczęła od wrzucenia jednej z moich postaci do gara ze swoim wywarem, postać do końca walki nie mogła atakować, do tego widziałem jak wystają jej ręce z tego gara i podczas każdej tury traciła życie, ale ostatecznie udało mi się zabić czarownice zanim moja postać została ugotowana. Duży plus jest taki, że gra jest cholernie satysfakcjonująca i każde zwycięstwo naprawdę cieszy.

Miałem też jedną fajną akcje: oglądałem sobie z Playstation na Żywo jak jakiś Polak grał w Darkest Dungeon. Przechodzi akurat obok kapliczki Wałęsaka (taki pomniejszy boss, nie za trudny) i wiedziałem, że jak użyje się  na niej pochodni to wezwie się tego bossa co też mu poradziłem (oczywiście nie powiedziałem co się stanie gdy to zrobi). No i koleś to zrobił. Gdy Wałęsak przybył jakimś dziwnym trafem zabił mu wszystkich ludzi i kolo przegrał misje . Stwierdziłem, że chyba pora opuścić ten stream…

 

Już miałem kończyć ale przypomniałem sobie o pewnej trylogii. Reinvent się chyba nie obrazisz za tą reklamę? ;)

Polecam oglądnąć tym co jeszcze tego nie widzieli! Uśmiać się można do łez.

 

Z mojej strony to wszystko. Z większością z was zapewne spotkam się już w sobotę i napiję się piwka, a za tych których nie będzie wypijemy zdrowie! 

A wy co robiliście w ten weekend?

Oceń bloga:
26

Komentarze (34)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper